Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22 - Dług

Detektyw Sato dość długo zastanawiał się nad tym, czy powinien odpowiedzieć na wezwanie prokuratora. Po pierwsze było to dość dziwne, zwłaszcza że o rozwodzie Hatake z jego małżonką dowiedział się z plotek funkcjonariuszy, a po drugie, co było najistotniejsze, nie utrzymywali dość bliskiej relacji. Było to wynikiem pewnego incydentu, o którym Sai chciałby jak najszybciej zapomnieć. Spotkanie z Kakashim prowadziło do ryzykownych posunięć, kojarzyło się ze sztywnym wymienieniem uprzejmości i kłopotami, których chciałby sobie oszczędzić.

Jednak tym razem zapukał do drzwi, które otworzył mu sam sędzia. Kakashi nie wyglądał najlepiej. Jego ciemne oczy były podkrążone, a cera dość blada. Hatake nie należał do opalonych osób, aczkolwiek nie był albinosem. Teraz praktycznie był biały jak ściana przedpokoju, do którego zaprosił detektywa.

— Kiepsko wyglądasz — odezwał się Sato, chcąc przerwać ciszę, która między nimi nastała. Zdjął buty i rozejrzał się po mieszkaniu.

— Jesteśmy sami.

Kakashi odszedł od gościa i skierował się w stronę salonu. W telewizorze leciał kanał informacyjny, a na stoliku kawowym dało się zanotować czarkę do połowy pełną napitku. Detektyw zrozumiał, że sędzia był pod wpływem alkoholu.

Po chwili zajął wolne miejsce na krześle i spojrzał na Hatake. On jakby nieobecny wpatrywał się w odbiornik. Zanotowali, że na ekranie pojawiła się znajoma postać Sakury, która wychodziła z sądu. Od razu pojawił się czerwony pasek informacyjny, z napisem głoszącym, że małżeństwo Hatake się rozstaje.

Kakashi prychnął pod nosem, a potem wypił jednym haustem napój z czarki. Jego twarz, skrzywiła się w niezgrabnym grymasie, a następnie ponownie zapełnił ją sake. Kiedy wskazał butelką na detektywa, Sato dłonią odmówił.

— Jestem w pracy.

— To niczemu nie przeszkadza.

Sai nigdy nie widział, aby Kakashi naruszał zasadę trzeźwości podczas służby. Najwidoczniej przez czas, w którym nie mieli kontaktu, zmienił się znacznie. Nic dziwnego. Sakura Hatake wniosła o rozwód, nie dając odpowiedzi, z jakiego powodu. Sai nie wierzył, żeby to było trywialne. Znał ją nie od dziś i zdawał sobie sprawę, że skoro mecenas pragnie zakończyć związek małżeński, musi mieć ku temu dobry powód. Postać pijanego Hatake wiele sugerowała, choć detektyw starał się nie oceniać ludzi. Wiedział, że każdy ma swoje demony.

— Więc po co mnie wezwałeś?

Czarne oczy sędziego przeniosły się z telewizora na twarz detektywa. Sai odczytał w nich nudzenie, ale i determinacje. Coś w tym spojrzeniu było przerażającego.

— Chcę, byś kogoś dla mnie sprawdził — odpowiedział, przystawiając czarkę do ust.

— Nie szpieguję.

— Przypominam, że wisisz mi przysługę, Sato.

— Tylko to — mruknął w odpowiedzi. — Nie jest przysługa. Dobrze wiesz, że nie mogę złamać zasad. Wyjątkowo nagiąłem je ostatnim razem.

— Nic nie będziesz naginał. Po prostu... Chcę wiedzieć, co za typ kręci się obok Sakury. Chyba w tym możesz mi pomóc?

Sai popatrzył raz jeszcze na sędziego. Później westchnął przeciągle i skinął głową. Choć wyjątkowo mu się to nie podobało, możliwe, że w końcu udałoby się spłacić dług, który miał zaciągnięty u Hatake. Wstał z fotela, a potem wyszedł z mieszkania. Było mu wyjątkowo żal patrzeć, jak Kakashi się stacza.

Sakura wróciła do swojego mieszkania i od razu pragnęła pójść pod prysznic. Czuła się wyjątkowo dziwnie i ciężko, zwłaszcza że złożony przez nią pozew wzbudził dość duże zainteresowanie. Była pewno, że to wszystko zasługa jej znanego i dość ważnego męża. Jednak jak mogła ukrywać, że wszystko było dobrze, a przewodniczący sądu najwyższego jest wzorowym mężem i mężczyzną?

Odłożyła torebkę i odpięła kurtkę. Ściągnęła buty i żakiet powiesiła na wieszaku w przedpokojowej szafie. Rozpuściła włosy, które spięła wychodząc od Sasuke. Wciąż pachniała jego perfumami. Choć nie chciała zmywać tego odurzającego zapachu, musiała oczyścić rozum i ciało.

Woda z deszczownicy wyjątkowo ją drażniła, dlatego szybko namydliła się i opłukała. Po piętnastu minutach wyszła z zaparowanego pomieszczenia. Włosy zawinęła w ręcznik i związała w turban. Nakładając odżywczą maseczkę, usłyszała dobiegający z torebki odgłos wibracji. Szybko zorientowała się, że to telefon i zauważyła na ekranie kilka nieodebranych połączeń. Dwa były od Sasuke, natomiast pięć od Hinaty.

Szybko wybrała numer Uzumaki, ponieważ przyjaciółka zwykle nie była desperatką. Po kilku sygnałach usłyszała znajomy głos. Hinata zapłakana poinformowała ją o niezbyt przyjemnej informacji

— Naruto zniknął.

Sakura zamrugała oczami i otworzyła usta. Była zszokowaną tą wiadomością. Uzumaki płakała, więc mecenas zdała sobie sprawę, że powinna przede wszystkim uspokoić przyjaciółkę. Zwłaszcza że była w ciąży.

— Zaraz przyjadę — powiedziała na zakończenie rozmowy.

— Sakura martwię się.

— Wiem Hinata. Jednak znamy go nie od dzisiaj. To twardy facet. Zaraz się znajdzie, wróci, nim się obejrzysz.

Przyjaciółka nie wydawała się być pocieszona, ale rozłączyła się i Sakura mogła wysuszyć włosy oraz się ubrać. Od razu wzięła kluczyki do samochodu i mieszkania, a telefon schowała do kieszeni. Zauważyła, że Naruto się z nią nie kontaktował. To wszystko było podejrzane, zwłaszcza że Uzumaki nigdy nie opuściłby żony. Nie na tak długi czas. Rozmyślanie przerwał dzwonek, więc Hatake szybko ruszyła do drzwi. Miała nadzieję spotkać za nimi Naruto, który powiedziałby, że tylko chciał sprawdzić ich sprawę. Modliła się, aby to tylko był sen, a ona obudzi się i ponownie odwiedzi przyjaciół w ich mieszkaniu.

Wielkie było zdziwienie, gdy nie zastała za nimi nikogo. Już miała je zamknąć, kiedy do oka wbił się obraz beżowej koperty. Podniosła z wycieraczki i obejrzała. Nie było nic widać. Żadnego napisu, ani wyjaśnienia. Sakura rozejrzała się na boki, ale także nic nie zaobserwowała. Stała sama w ogrodzie.

Dotknęła koperty. Musiał być tam list, albo kartka. Nie wyczuła nic charakterystycznego, więc szybko ją otworzyła. Dostrzegła zgięta w pół kartkę, na której odczytała anonim wyklejony literami z druku. Przypominało to wszystkie wiadomości z filmów dokumentalnych o psychopatach. Serce momentalnie szybciej jej zabiło.


Strzeż się, bo Sasuke nie jest tym, za kogo się podaje.


Sakura skłamałaby, gdyby zaprzeczyła, że się nie bała. Jej puls na pewno był przyśpieszony, wprawiając serce w delikatny zawał. Zamrugała oczami, a potem ponownie się rozejrzała. Zastanawiała się, co to ma oznaczać. Skąd ktoś miał pojęcie o jej związku ze studentem? Kto jest autorem anonimowego listu i jaki ma w tym cel? Nim do końca zwariowała, usłyszała ponownie telefon. A potem wróciła do mieszkania.

Detektyw Sato niechętnie sprawdził, z kim Sakura się zaczęła spotykać. Musiał być ostrożny w swoich działaniach, ponieważ jeden nieostrożny ruch, mógł spowodować zamieszanie. W końcu nie robił nic złego — tak sobie wmawiał. Jednak z dozą dezaprobaty spoglądał na dane wyświetlone na komputerowym odbiorniku. Może nie przyjaźnił się z Sakurą, jednak czuł do niej swego rodzaju sentyment. To była mądra kobieta, która niewątpliwie zyskała swoje miejsce w japońskiej palestrze mądrością i znajomością prawa, a nie tym, co zarzucali jej inni — relacji z wpływowym mężczyzną. Sai nie lubił nazywać tego drogą na skróty, aczkolwiek inni z jego kolegów żartowali, że mecenas musiała być dobra w łóżku, skoro Kakashi ją chciał. Dla Sato nie było w tym nic dziwnego. Kobieta miała niespotykaną urodę, piękne szmaragdowe oczy i różowe, błyszczące włosy. Sakura była wspaniałą kobietą, ale nic nie mogła poradzić na myślenie innych.

Komisarz skupił się ponownie na pracy, a raczej przysłudze, którą chciał odkupić swój dług. Postanowił natomiast rozejrzeć się, tak jak obiecał Kakashiemu. Nie dziwił się, że chce być pewny, kto interesuje się jego żoną. Zapewne Sato uczyniłby to samo. Poza tym Hatake Kakashi niewątpliwie zachowywał się jak pies ogrodnika i miał według detektywa, za duże mniemanie o sobie.

Ponownie zapukał do drzwi. Ponownie otworzył mu przewodniczący sądu najwyższego i ponownie wszedł do środka. Kakashi skrzyżował dłonie na piersi, oczekując wyjaśnienia. Sai z ukrywaną radością patrzył, jak jego twarz pobladła, gdy usłyszał prawdę.

— To niemożliwe — wyszeptał Hatake.

— A jednak — odparł Sato. — Chciałeś się dowiedzieć, kto interesuje się Sakurą, masz swoją odpowiedź.

Kakashi raz jeszcze pokiwał szarą czupryną, a potem opadł na kanapę. Twarz zmęczona i blada schowała się w dłoniach. Następnie głośno nabrał powietrza i wypuścił ze świstem.

— Ostatni z królewskiego rodu — powiedział z powagą Sai.

— Sasuke Uchiha.


Od Autorki: Dawno mnie nie było. Nawet bardzo. Jednak nie po drodze miałam z Uniwersum Naruto. Mam jednak nadzieję, że ten rozdział choć trochę Was zadowoli. Co o nim myślicie?

Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro