10 - Pytania
Tak, jak ustalili z Naruto, Sakura wciąż miała w głowie, że Sasuke mógł być ostatnią osobą, z którą Ino się widziała. Mogli rozmawiać, wymienić parę zdań. Uchiha mógł słyszeć jej ostatni śmiech, pretensjonalny ton lub czuć dotyk jej rąk. A te myśli powodowały, że Hatake czuła się delikatnie zazdrosna.
Ponieważ jej nie było już dane zamienić z Ino choćby dwóch słów.
Starała się nie zwracać zbytnio podejrzeń, gdy chodziła po sali i przypadkowo przysiadła na blacie biurka, za którym siedział Uchiha. Oczywiście nie była głupia. Nie starała się go uwieść, nie chciała, by pomyślał, że próbuje z nim flirtować. Nie mogła pozwolić, aby domyślił się, że jakkolwiek próbuje się do niego zbliżyć.
Miała wiele pytań w głowie, na które chciała otrzymać odpowiedź. Co robił w posiadłości Yamanaka? Dlaczego wrócił w tamto miejsce? Co przed nią ukrywał? A przede wszystkim, dlaczego widziała go na cmentarzu?
Starała się, aby jej głos brzmiał naturalnie, gdy kolejny raz tłumaczyła jedną z postanowień prawnych na temat znęcania się nad ofiarami. Ciało, choć spięte, starała się naturalnie formować. Dłonie bawiły się luzacko pilotem od rzutnika.
— Kobiety do towarzystwa zmuszone były do nierządu przez japońskich okupantów przed i podczas II wojny światowej — mówiła stanowczym głosem, wskazując na prezentacje. — Kiedy Półwysep Koreański znajdował się pod rządami kolonialnymi Japonii w latach 1910-1945.
Dzisiejszy temat był dość wymagający, jednak jak zawsze sala wypełniona była studentami.
— Z danych agencji Yonhap wynika, że do pracy w japońskiej sieci wojskowych domów publicznych zmuszono 200 tysięcy.
— To dość spora liczba kobiet — wtrąciła studentka, która ostatnio rozmawiała z Sasuke po zajęciach.
— Dokładnie panno Mitrashi — zgodziła się Hatake. — W japońskich wojskowych domach publicznych były kobiety pracujące pod przymusem, ale też zawodowe prostytutki. Bardzo wiele z zatrudnionych tam dziewczyn zwerbowali koreańscy gangsterzy.
— Standardowa przykrywka — rzekł Sasuke, poprawiający się na krześle. Onyksowe oczy intensywnie patrzyły na Sakurę. — W końcu, nawet jeżeli ktoś mógł zacząć podejrzewać gangstera, nic z tym nie zrobił.
— Dlaczego? — zapytała mecenas.
— Czy to nie proste? Przez strach.
Hatake patrzyła w oczy Sasuke, który był niezwykle pewny swego. Nie mogła zaprzeczyć w słuszność jego słów, lecz wiedziała, że mają one drugie dno. Tak bardzo chciała teraz wstać i zapytać, czy przez strach Ino nie mogła się obronić? Czy to przez strach zmusił ją do popełnienia samobójstwa? Czy to on kazał jej wejść do wanny i podciął żyły?
— Japończycy zwali je „ianfu", czyli pocieszycielki — kontynuowała. — Tysiące tych kobiet w trakcie wojny miało za zadanie świadczyć usługi seksualne żołnierzom imperium. Choć ofiarami takiego procederu były dziewczęta niemal ze wszystkich krajów i terytoriów kolonialnych okupowanych przez Japończyków, to współorganizatorów systemu wojskowej prostytucji ścigał po II wojnie światowej jedynie holenderski wymiar sprawiedliwości.
— Na bardzo małą skalę — wtrącił Sasuke.
— Co ma pan na myśli?
— Dopiero po upływie kilku dekad, w momencie gdy ostatni świadkowie umierają, drażliwa kwestia wojennej prostytucji oraz niewolnictwa seksualnego stała się punktem zapalnym w relacjach Japonii z Koreą Południową.
Sakura nie mogła się nie zgodzić. Sasuke jak zawsze był bardzo dobrze przygotowany. Najwidoczniej sprawdzał tematy do zapoznania, które rozesłała na rocznikowej grupie.
— Nasycone emocjami, oddziałujące na wyobraźnię mężczyzn — ciągnął dalej. — Oraz lęki kobiet, historie o seksualnym upodleniu przez okupanta stały się bronią w ideologicznej wojnie.
— Japonia, ze zrozumiałych względów, nie chce ich przypominać.
— Korea natomiast robi z nich jeden z filarów swojego nacjonalizmu. — rzekł Sasuke. — Feministki wplatają je w swój dogmat o złej patriarchalnej kulturze.
— W takiej atmosferze jakiekolwiek krytyczne badania dotyczące historii „ianfu" i wojskowej prostytucji są łatwo przemilczane — Sakura poprawiła materiał sukienki. — A historia ta nie jest przecież czarno-biała, jak to przedstawiają oficjalne narracje.
Zebrani patrzyli na ich dwójkę, lecz nim Hatake się spostrzegła, usłyszeli dzwonek, informujący o końcu ich spotkania. Wszyscy uczniowie oczekiwali na dalszy rozwój sytuacji, jakby z pewną magią słuchając tego, co działo się na zajęciach. Jednak Sakura nie chciała ciągnąć konwersacji.
— Na grupie wrzucę wam podsumowanie i źródła do następnego wykładu. Myślę, że pod koniec roku zrobimy kolokwium uzupełniające — rzekła, wstając od biurka Sasuke.
Przez aulę przeszedł odgłos rozczarowania, lecz Hatake nie przejmowała się tym. Wiedziała, że choć wszyscy uwielbiają jej zajęcia, musi trzymać rękę na pulsie i przede wszystkim dbać o wiedzę swoich studentów.
Sala powoli opustoszała. Zaczęła więc zbierać notatki oraz wyłączyła projektor. Spakowała laptopa do aktówki, a następnie spojrzała na wychodzących, ostatnich uczniów.
— Panie Uchiha — zawołała, siląc się na naturalny ton.
Sasuke odwrócił się w jej stronę, a onyksowe oczy nie wyrażały nic. Może wiedział, dlaczego go zawołała?
— Może pan poczekać chwilę?
— Oczywiście — odpowiedział. — Pani mecenas.
Aula opustoszała, a Sakura schowała wszystkie swoje przybory. Gdy odeszła od biurka wskazała dłonią na drzwi. Sasuke nie odzywał się, lekko zdezorientowany skierował się w stronę wyjścia.
— Wolałabym porozmawiać u mnie w gabinecie — wyszeptała, zamykając drzwi. — Nie uważasz?
— Brzmi dosyć interesująco.
Hatake nie wiedziała, czy Uchiha powiedział to prowokacyjnie, czy zbyt luzacko. Lecz, gdy zamknęła salę i skierowała się w stronę gabinetu, student podążył za nią. Nie odzywali się do siebie. Zresztą Sakura nie chciała niczego zdradzić.
Wkroczyli na piętro. Od ścian odbijał się odgłos stukotu obcasów, a gdy dotarli do drzwi 2.27 Hatake się zatrzymała. Na ścianie obok była zawieszona srebrna tabliczka z napisem Mecenas Sakura Hatake.
Sakura wyciągnęła klucze z torby i wsadziła odpowiedni do zamka pod klamką. Przekręciła dwa razy i otworzyła drzwi. Bezsłownie zaprosiła Sasuke do środka, a gdy rozejrzała się i stwierdziła, że na piętrze nikogo nie ma, wkroczyła w głąb pomieszczenia.
— Nigdy nie zapraszałaś mnie do siebie — zaczął Sasuke, gdy zamknęła drzwi. — Czuję się...
— Zaskoczony?
— Zaszczycony.
Na męskiej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Sakura nawet zauważyła dołeczki w policzkach, a onyksowe oczy błysnęły. Wyglądał słodko. Jednak mając z tyłu głowy myśl, że stoi przed nią zabójca Ino, starała się opamiętać.
—Więc, czego chciałaś ode mnie?
Mecenas podeszła do biurka, na którym odstawiła aktówkę i torbę z laptopem. Powoli odwróciła się w stronę ucznia. Uchiha stał z założonymi rękami i wyczekiwał odpowiedzi.
— Co robiłeś na cmentarzu? — powiedziała, siląc się na spokojny ton. W rzeczywistości miała ochotę krzyczeć.
— Na jakim cmentarzu?
Hatake wzięła głębszy wdech, a następnie schowała twarz w dłoniach. Opuszkami potarła zmęczone powieki.
— Widziałam twój samochód.
— Każdy może mieć taki samochód jak ja — rzekł spokojnie. — Ten model jest obecnie bardzo popularny.
— Z twoją tablicą rejestracyjną.
— Sakura chcesz powiedzieć — zaśmiał się. — Że znasz moją tablicę rejestracyjną?
— Dlaczego nie przyznasz, że mam rację?
Tym razem to Sakura założyła ręce na krzyż. Czuła się okropnie, zwłaszcza że Uchiha najzwyczajniej w świecie nie chciał jej przyznać racji. Nie ułatwiał jej niczego. Jednak czego mogła się po nim spodziewać?
— Słuchaj, nie wiem, o jakim pogrzebie mówisz?
— Bardzo dobrze wiesz! Sasuke, to byłeś ty. Obserwowałeś mnie w Osace.
— A nawet jeśli, to co?
Mecenas popatrzyła znów na jego twarz. Uśmiech, który wcześniej miał znikł, a błysk w oku został zastąpiony pewnego rodzaju mrokiem. Sasuke podszedł bliżej, łapiąc prawą ręką, przegub nadgarstka. Pewnie pociągnął do siebie, a lewą dłonią założył różowe pasmo za ucho.
— Dlaczego nie chcesz dać mi spokoju? — wyszeptała słabo.
Powoli podniosła wzrok, który umiejscowiła w onyksowych oczach. Ten kontakt był tak bardzo intymny, że czuła, jak za chwilę na jej twarzy pojawi się rumieniec.
— Nie chcesz tego — Uchiha odpowiedział kusząco, przybliżając się do jej twarzy. — Nie chcesz, bym cię zostawił.
— Sasuke...
— Przecież sama dajesz mi te znaki.
Mecenas spojrzała na niego ze zdziwieniem. Przygryzła wargę.
— Nie trzeba być geniuszem, by tego nie widzieć — ciągnął. — To jest między nami. To napięcie.
— Nie... Nie możemy...
— To jest jak prąd. Ciągnie mnie do ciebie, a gdy cię dotykam... Choć możesz mnie kopnąć i nawet zabić...
Urwał, by popatrzeć w szmaragdowe oczy.
— Nigdy jeszcze nie pragnąłem nikogo tak bardzo — westchnął szeptem.
Hatake praktycznie od razu poczuła jego usta. Były ciepłe i miękkie. Pachniały brzoskwiniową pomadką. Były uzależniające.
— Jesteś... — mówił między pocałunkami. — Taka słodka.
Sakura nie mogła się oderwać. Choć pragnęła w tamtym momencie przerwać to wszystko. Miała w podświadomości obraz Ino i Sasuke. Nie mogła, musiała przerwać to szaleństwo.
— Sasuke... — powiedziała słabo, próbując złapać powietrze. — Nie możemy... Mam męża.
— Przecież dobrze wiemy, że on cię zdradza.
Sakura zamrugała oczami, czując kolejne serie pocałunków Sasuke.
— Skąd ty?
— Nie potrafię cię zostawić — ton Uchihy był praktycznie błagalny. — On nie zasługuje na ciebie.
— To mój mąż.
— Czy jest ci lepiej z nim?
Hatake oderwała się, by spojrzeć na studenta. Sasuke trzymał mocno ją za ramiona, a jego twarz ozdabiał grymas.
— Czy wczoraj było ci lepiej niż ze mną?!
Mecenas zamrugała dwa razy. Nim zdążyła coś powiedzieć, Uchiha popchnął ją w kierunku blatu. Dużymi dłońmi wkradł się pod materiał koszuli i delikatnie opuszkami gładził bok.
Kąsał jej wargi. Brał w posiadanie. Lecz Sakura pomimo wcześniejszych prób, poddała się. Czuła cały czas, że Sasuke ma rację. Z Kakashim nie było lepiej. Na pewno łatwiej, ale nie lepiej.
Gdy ta informacja wbiła się w jej podświadomość, miała ochotę zapaść się pod ziemię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro