Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Dedykacja

Moją nową powieść, która znacznie odbiega od serii Death Road, pragnę zadedykować dwóm osobom: trohical i atriabooktok.

trohical , jestem Ci wdzięczna za wszystko - zaczynając od cudownych grafik i omawiania moich tekstów, a kończąc na wspaniałych rozmowach każdego dnia. Jesteś wspaniała! Nie mogę się doczekać momentu, gdy spotkamy się w realu i wspólnie wypijemy wino, które przegrałam w zakładzie ;)

atriabooktok , tą skromną dedykacją chciałabym docenić Ciebie, jako osobę, która jest słoneczkiem naszej wattpadowej grupy. Dziękuję Ci za rozpromienianie każdego pochmurnego dnia swoją ciepłą aurą. Dodam jeszcze, że zainspirowałaś mnie pewnym utworem z rozdziału do stworzenia tej wyjątkowej powieści.

Pozdrawiam również całą grupę NOS. Dziewczyny, jesteście niepowtarzalne i każdej z Was życzę samych sukcesów literackich!

Czas na prolog...

Dajcie znać w komentarzach, czy przypadł Wam do gustu.

Miłego czytania ;*

✰✰✰✰

Na skraju przepaści wpatrywałam się w migoczące na horyzoncie światła miasta.

Sklepy, restauracje i puby były już dawno zamknięte. Ulice, które za dnia tętniły życiem, teraz opustoszały. Senność pochłaniała mieszkańców, pozornie spokojnego miejsca.

Leżąc w swoich ciepłych łóżkach, zastanawiali się nad błahostkami codzienności. Jutro muszę zapłacić rachunki. Czy zdążę na umówione spotkanie? Muszę zrobić zakupy. Co ugotować na obiad? Z marginalnymi pytaniami kładli się spać, podczas gdy ja miałam w głowie jedną myśl.

Tej nocy ktoś przeze mnie umrze.

Upadłam na kolana. Trawa mokra od rosy ugięła się pod moim ciężarem. Szloch mimowolnie wyrwał się z głębi piersi. Rozgoryczenie i poczucie straty obezwładniało każdą komórkę ciała, a łzy zamazywały obraz rozpostartej przede mną panoramy. Zimny wiatr musnął nagie ramiona pokryte krwią, powodując gęsią skórkę. Nie miałam jednak siły podnieść rąk, żeby potrzeć zmarznięte ciało.

Skierowałam twarz w stronę nieba osnutego złowieszczymi chmurami. Swoim wyglądem przypominały mroczne zjawy. Błyskawice rysowały na ich tle srebrzyste wzory, a każdy piorun wydawał się być omenem nadchodzącej nawałnicy. Grzmoty rozbrzmiewały jeden za drugim, tworząc przerażającą symfonię. Przy akompaniamencie natury, gdzieś w oddali, rozległ się ostry i przeszywający dźwięk, zbliżony do wystrzału. Serce zabiło mi mocniej. W powietrzu unosiło się napięcie, a ja zastygłam w bezruchu, nasłuchując potwierdzenia własnych obaw.

Zginął. Oddał za mnie życie. Nigdy sobie tego nie wybaczę.

Nasilający się wiatr zatańczył chaotycznym rytmem w moich włosach, a każdy kolejny podmuch był niczym dotyk lodowatej dłoni. Drżałam, nie tylko z zimna, ale i narastającego we mnie przerażenia najbliższą przyszłością. Bałam się wrócić do szarej rzeczywistości, która przez tyle lat mnie definiowała. Nie wiedziałam, jak ułoży się moja ścieżka losu z wiecznymi wyrzutami sumienia i żalem do samej siebie. Byłam zrozpaczona wizją czasu spędzonego w okutym samotnością więzieniu. Bez niego...

Był moją kotwicą w burzliwym morzu. Podporą w najtrudniejszych chwilach. Wiarą w lepsze jutro. Wiedząc, że już nigdy się nie spotkamy, czułam się jak zagubiona dusza, która straciła swój sens istnienia i utonęła w głębi smutku. Nie potrafiłabym udawać, że nie istniał, tylko po to, żeby móc spojrzeć we własne odbicie w lustrze. Dawna ja - Fleur Spencer - już nie wróci. Przepadłam na zawsze. Bezpowrotnie straciłam drogę do odzyskania starej siebie, przyjaciół, pracy, normalności, którą wówczas byłam znużona.

Kiedy tak diametralnie zmieniło się moje życie? Kiedy straciłam nad nim kontrolę?

Kiedy?

Bezgłośnie zadałam sobie pytania, na które dobrze znałam odpowiedź. Mój świat wywrócił się do góry nogami, gdy poznałam jego - mężczyznę, z którym nie wymieniłam ani jednego słowa. Nasza miłość ich nie potrzebowała.

Zacisnęłam mocniej powieki, przywołując wizje wspólnie spędzonych chwil. Z łatwością odzwierciedliłam każdy szczegół męskich rysów twarzy, każde spojrzenie, wspomnienie dotyku jego dłoni. To wszystko było dla mnie, jak najcenniejszy skarb, który chciałam trwale wyryć dłutem w mojej pamięci. W wyobrażeniach znowu przy mnie był, opuszkami palców ocierał łzy z moich policzków, ustami sunął wzdłuż linii szczęki, by w końcu dotrzeć do moich spragnionych warg. Na chwilę oderwałam się od bolesnej rzeczywistości, która przytłoczyła mnie przy ponownym otwarciu oczu.

Podskoczyłam w miejscu, gdy po okolicy rozniósł się kolejny głośny huk pioruna. Deszcz ze wzmożoną siłą uderzał w moje ciało, a każda kropla była niczym ostrze, zadające mi kolejne bolesne ciosy. Przemoknięte i przyklejone do skóry ubranie nie stanowiło żadnej ochrony przed przenikliwym chłodem. Nie to było moim najgorszym strapieniem, a gorycz podchodząca do gardła, gdy uświadomiłam sobie, co zrobiłam. Poświęcił się dla mnie, żebym mogła odzyskać wolność. Bez zastanowienia uciekłam, nie oglądając się za siebie. Pozwoliłam, żeby strach przejął nade mną władzę, a egoistyczne postępowanie doprowadziło mnie właśnie tu. Jeden krok, a spadłabym w przepaść, spłacając swój dług.

Życie za życie.

Oddał swoje, w zamian za moje.

Lecz ile będzie warte ocalenie, jeśli traci się własne serce? Czy obarczona tak wielkim poczuciem winy, będę w stanie funkcjonować w szarej rzeczywistości? Nie!

Podniosłam się z ziemi i ponownie przyjrzałam nędznemu obrazowi miasta pogrążonemu w strugach deszczu. Byłam pewna, że nie powinnam podążać w tamtą stronę. To nie była odpowiednia ścieżka, którą powinnam pójść. To już nie było moje życie...

Bez wahania odwróciłam się, wytężając wzrok, żeby dostrzec punkt, z którego wcześniej tu dotarłam. Miałam tyle możliwości, jak poprowadzić dalej swój los, ale tylko jedna, ta najgorsza, wydawała mi się słuszna.

Może jeszcze żyje? Może powstrzymam egzekucję? Jestem w stanie zapłacić każdą cenę, aby go uratować. A jeśli będzie za późno, zginę tej nocy razem z nim.

Ignorując siarczysty deszcz, ruszyłam biegiem w stronę lasu, gdzie mieściła się posesja, najgorszego ze wszystkich, demona. To właśnie tam, miał nastąpić mój koniec, na który dobrowolnie się zdecydowałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro