Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5.

Dziś rozdział trochę wcześniej bo zaraz mykam do pracy i nie będę miała czasu go dodać.
Miłego czytania!

* * *

-Wróć Yuki! Wróć Hoshi! -Usłyszałam i wróciłam do ludzkiej postaci.

-Dobra robota dzieciaki. Oboje spisaliście się na medal. -Powiedział Pan Yato dysząc ciężko.

Zarumieniłam się zagryzając wargę. Yukine patrzył na mnie uśmiechnięty. Byłam szczęśliwa, że wszystko dobrze poszło i nie wadziłam im w starciu z Ayakashi. Z początku się trochę martwiłam jak to będzie, przecież Yukine był dwoma mieczami a Yato-sama ma tylko dwie ręce, gdzie tu miejsce jeszcze na łuk który też trzeba trzymać dwoma dłońmi? Jednak wszystko wyszło idealnie. Nagle telefon Boga zaczął dzwonić.

-Bóg Yato! Szybko, tanio, zawsze do usług! -Odebrał telefon. Chwilę pomrukiwał do słuchawki po czym krzyknął.

-Oczywiście się tym zajmę! -Po czym wsunął telefon do kieszeni.

-Mam zlecenie. Wracajcie do Kofuku odpocznijcie trochę. Zasłużyliście na to.

-Nie trzeba, możemy pomóc, prawda Yukine? -Zapytałam chłopaka uśmiechając się.

-Em no chyba tak. -Powiedział blondyn nie do końca zadowolony.

-Im nas więcej tym szybciej uporamy się ze zleceniami i będziemy mogli wziąć następne a im więcej zleceń tym szybciej uzbieramy na świątynie.

-Tja tylko, że to nie my powinniśmy zarobić na tą świątynie. -Mruknął pod nosem blondyn.

-Wiem, ale nie chciał byś tego przyśpieszyć? Nie chciał byś być tym który pomógł wybudować świątynie naszego Pana? -Zapytałam, ale chłopak nie odpowiedział spojrzał na Boga a ten westchnął i się odezwał.

-Hoshine... Yukine ma racje. To moje zadanie wybudować świątynie. Wracajcie do Kofuku ja się z tym uporam sam. To nic takiego. -Uśmiechnął się, ale ja czułam, że za tym uśmiechem kryje się smutek.

-Ja zostanę. -Powiedziałam hardo.

-Nie. Wracaj do domu. -Bóg odwrócił się do nas plecami ruszając przed siebie.

-Chcę pomóc. Na prawdę chce. Proszę pozwól mi panie. -Ruszyłam w krok za nim a ten spojrzał na mnie.

-Jak sobie chcecie ja jestem zmęczony idę odpocząć. -Usłyszałam za sobą głos Yukine. Obróciłam się na niego, ale chłopak już zdążył odejść kilka kroków. Westchnęłam tylko i znów spojrzałam na Pana Yato.

-Proszę mi pozwolić pomóc. -Powiedziałam błagalnie. Pan Yato westchnął.

-Kim jestem by bronić ci ze mną iść. -Powiedział uśmiechając się a ja podskoczyłam szczęśliwa.

-Ale mam jedną prośbę. Wiem że jestem bogiem i w ogóle, ale strasznie mi dziwnie gdy mówisz do mnie tak... formalnie? Wiesz przez ten długi czas przebywania z Yukine który za nic ma moją Boskość przywykłem do zwykłego Yato i gdy teraz cały czas słyszę Panie Yato dziwnie się czuje. -Powiedział Bóg.

-Och... Czyli...

-Mów do mnie po prostu Yato dobrze? -Zapytał a ja skinęłam głową uśmiechając się.

-W takim razie chodźmy. -Wystawił w moją stronę dłoń a ja ją złapałam po czym przenieśliśmy się gdzie nas potrzebowano.


Po dwóch pierwszych zleceniach rozdzieliliśmy się dochodząc do wniosku, że w ten sposób więcej zarobimy. Zajęcia które przydzielił mi Yato były na prawdę proste, te wymagające większego zaangażowania wziął Pan. Zastanawiałam się dlaczego Yukine nie chciał pomóc. Prawdę mówiąc mało o nich wiedziałam. Jak długo są ze sobą? Ile razem przeszli? Dlaczego Shinki nie odzywa się do swojego Boga z należytym szacunkiem? Dlaczego Yato nigdy go nie upomniał i mało tego poprosił mnie bym zwracała się do niego mniej formalnie? Wydawało mi się to na prawdę dziwne w szczególności po wizycie szanownej Bishamon. Widziałam z jakim szacunkiem odnoszą się do niej jej podwładni. Dlaczego między Yato a Panią Bishamon była taka różnica?

-Hoshine? Co ty tu robisz sama? -Usłyszałam zdziwiony dziewczęcy głos za sobą. Odwróciłam się patrząc w różowe tęczówki.

-Hiyori? Ja... pomagam Panu Yato w zleceniach. -Powiedziałam a na twarzy dziewczyny dostrzegłam grymas niezadowolenia.

-Co za leniwy gad! Wysługuje się tobą. -Powiedziała niezadowolona.

-Nie. Ja sama chciałam. -Powiedziałam zdziwiona oburzeniem dziewczyny.

-Gdzie ten leń polazł? -Zapytała jakby nie zważając na moje słowa rozglądając się dookoła.

-Hiyori na prawdę. Ja sama chciałam. Yato chciał bym poszła do domu, ale się uparłam. Chce mu pomóc. On na prawdę się stara. -Powiedziałam a dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie.

-Ehh no skoro tak mówisz. -Westchnęła zrezygnowana.

-Dlaczego wszyscy tak traktują Pana Yato? -Zapytałam a dziewczyna zagryzła wargę.

-Jesteś z Yato niedługo wiec możesz nie wiedzieć, ale nie był on idealnym Panem dla Yukine. Z resztą Yukine też nie był idealnym shinki na początku to skomplikowana sytuacja.

-Jak to? -Zdziwiłam się.

-Chodź. Opowiem ci wszystko od początku. -Powiedziała wskazując jedną z ławek pod drzewem. Usiadłyśmy na niej razem a Hiyori zaczęła swoją opowieść od samego początku, odkąd uratowała Yato spod kół nieświadomie wyskakując ze swojego ciała.

-Gdy Yato znalazł Yukine, nadał mu imię i pokonał z nim pierwszego Ayakashi myślałam, że wszystko będzie fajnie, że pomoże mi wrócić do normalności, ale się przeliczyłam. Yato cały czas to odkładał mimo, że wziął ode mnie zapłatę. Nie miał nic... Ja załatwiłam Yukine ciepłe ubrania bo stwierdził, że nie będzie chodził w szmatach które załatwił mu Yato. Dresiarz żerował na mnie. Oczekiwał, że będę stawiała im posiłki a ja nie chcąc by Yukine chodził głodny pomagałam im. Po kryjomu spali na progach świątyń innych Bogów a Yato zamiast się wziąć za robotę kupował różne bezwartościowe amulety za wszystkie pieniądze które uzbierał. Yukine zaczął się buntować nie wiedząc, że Yato przez to cierpi. Raz nawet ukradł deskorolkę i pieniądze ze sklepu. Ale gdy w złości zaczął tłuc szyby w szkolnych oknach dla Yato to było za dużo. Od dłuższego czasu był cały skażony. Stanął wtedy na granicy życia i śmierci. Parę osób mówiło, że jedynym sposobem by przeżył jest zabicie shinki które go tak skaziło. Zabicie Yukine. -Westchnęła Hiyori a mi w oczach stanęły łzy.

-Yukine mi mówił że kiedyś przez shinki Pan Yato prawie umarł, ale nie myślałam, że to on do tego doprowadził. -Powiedziałam w szoku.

-Myślę, że Yukine nie zdawał sobie sprawy jak bardzo szkodzi Yato.

-I co się stało dalej? -Zapytałam.

-Pani Kofuku powiedziała, że jest sposób by nie zabijać Yukine i uratować ich oboje chociaż miał być bardzo bolesny dla Yukine. Najgorsze, że potrzebne było do tego troje shinki. Daikoku poszedł prosić innych bogów by pozwolili ich shinki na pomoc, ale żaden nie chciał się zgodzić bo było to ryzykowne, ale w końcu się udało znaleźć i uratować ich oboje chociaż patrząc na cierpienie ich obu miałam ochotę się rozpłakać. Yukine zrozumiał swój błąd i stał się bardzo oddany, niestety Yato dalej nie był w stanie ich utrzymać i zamieszkali u pani Kofuku. -Westchnęła ciężko.

-Yato na prawdę nie powinien dostać miana Boga. Cud, że jeszcze ktoś o nim pamięta.

-Hiyori mylisz się. Yato-sama zmienił się. Od jakiegoś czasu na prawdę się stara. Nie wiem od czego to zależy i co mogło się stać, ale wiem, że się stara, dlatego chcę mu pomóc. -Powiedziałam hardo.

-Może masz rację. Może faktycznie coś się zmieniło w końcu teraz ma dwoje shinki którymi powinien się zająć i to dało mu do myślenia. -Westchnęła a ja zauważyłam sunącego po niebie Ayakashi w kształcie węża.

-Musimy znaleźć Yato -powiedziałam zrywając się na nogi czując w żołądku ucisk spowodowany strachem.

Uspokój się bo zranisz Yato. Przeszło mi przez głowę. Wzięłam trzy głębokie oddechy i ruszyłam szybkim krokiem.

-Przybądź Shiriki. -Usłyszałam słaby krzyk za plecami. Odwróciłam się szybko dostrzegając biegnącego z daleka Yato. Uśmiechnęłam się delikatnie i przemieniłam lądując w dłoni mego pana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro