Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⸻ 8 ⸻


— Zgoda — odezwała się. — Mam nadzieję, że nie pożałuję tej decyzji.

Odruchowo ją przytuliłem. Ta kobieta to mój ukochany skarb. Jest osobą, która zrobiła dla mnie w życiu najwięcej i właśnie za to byłem jej wtedy wdzięczny. Za to, a także za możliwość życia jak prawdziwy nastolatek.

Ukrywanie moich "wybryków" przed ojcem z pewnością nie należało do najłatwiejszych. Nie żebym robił w życiu wiele zabronionych mi przez niego rzeczy, ale kilka by się znalazło. To, co wtedy działo się w moim życiu było z pewnością najbardziej ryzykowne. Mimo wszystko i tak chciałem podjąć to ryzyko.

Patrick od razu wrócił do siebie, gdy tylko zapewnił moją mamę, że nie pożałuje tej decyzji.

Z kolei moja rodzicielka zaczęła wypytywać o Roxanne, gdy tylko drzwi zamknęły się za szatynem z sąsiedztwa.

Powiedziałem jej wszystko, co sam wiedziałem. W końcu byliśmy znajomymi z zajęć łacińskiego. Tam się poznaliśmy, a poza tym zbyt wiele jeszcze nie rozmawialiśmy. Co do piątkowego incydentu, to zostawmy.

Od ostatniej wiadomości Roxanne minęło dobre trzydzieści minut, dlatego po powrocie do pokoju postanowiłem od razu jej odpisać.

tralyall: Jasne. Z przyjemnością dołączymy do Was z Patrickiem :3

Na odpowiedź nie musiałem długo czekać.

roxanne_: Cudnie! Spotkajmy się przy fontannie w parku, nieopodal stadionu. Pasuje Wam 15?

Nie przejąłem się tym, że nie miałem pojęcia o miejscu, o którym mówiła dziewczyna. Nie wiedziała, że poza nie chodzeniem do szkoły, nie mogłem też wychodzić z domu.

tralyall: Tak.

roxanne_: W takim razie do zobaczenia!  :*

Byłem podekscytowany wyjściem następnego dnia. Propozycja dziewczyny sama w sobie była niespodziewana. Znaliśmy się ledwo od kilku dni, a mimo to postanowiła mnie zaprosić.

Mama po raz kolejny udowodniła, że chciała dla mnie jak najlepiej. Takie działanie było bardzo ryzykowne. Może i nie powinienem robić tego już po pierwszym tygodniu szkoły, ale było już za późno na takie myślenie. Nasza rodzina i tak nie stała na solidnym fundamencie. Byliśmy skazani na rozpad. Wszystko przez Johna Lyalla.

Do końca dnia siedziałem w pokoju i czytałem książkę. W końcu udało mi się znaleźć czas na odwiedzenie świata wykreowanego przez moją wyobraźnię, po przeczytaniu opisu zawartego w lekturze.

Podczas kolacji czułem się nieswojo. Tata wprowadzał nieprzyjemną atmosferę. Przez niego jedliśmy w ciszy. No bo o czym rozmawiać z mężczyzną, któremu wszystko co robiłem działało na nerwy?

To był jeden z tych dni, który niestety zakończył się kłótnią rodziców. Nie wiedziałem o co poszło tym razem. Zamknęliśmy się z Melanie w swoich pokojach, aby nie musieć słuchać ich ostrej wymiany zdań.

Czy to coś dało? Tak. Może i w domu nie panowała zupełna cisza, ale po jakimś czasie udało mi się zasnąć.

Niedziela przywitała mnie przyjemnymi promieniami słońca, które wkradały się do pokoju przez okno. Dzięki temu, człowiekowi chciało się wstać z łóżka.

Zjedliśmy śniadanie bez ojca. Mama powiedziała, że wyszedł o poranku, nic jej wcześniej nie mówiąc. Może to i lepiej. Przynajmniej nie był w stanie popsuć nam dnia od samego rana.

Po posiłku, Melanie poprosiła mnie o pomoc w odrobieniu zadań domowych. Bardzo często jej pomagałem. Nie chodziłem wcześniej do szkoły tak jak ona, ale indywidualne nauczanie nie różniło się zbytnio od tego, czego dowiadywałem się na normalnych zajęciach. Jak wspomniałem jakiś czas temu, dużo czasu poświęcałem na naukę, żeby zająć sobie czymś głowę, gdy nie miałem akurat nic ciekawszego do roboty.

Uporaliśmy się ze wszystkim przed samym obiadem, który od mojego wyjścia dzieliła zaledwie godzina. Po posiłku poszedłem się przygotować. Nie miałem zbyt wielkiego wyboru w kwestii ubrań, dlatego założyłem to samo, co pierwszego dnia szkoły.

Pech chciał, że w międzyczasie do domu wrócił tata. Jego obecność nie była mi na rękę. Żeby dostać się we wskazane przez Roxanne miejsce, musieliśmy podjechać samochodem, a wtedy tata mógł zauważyć, że chcę się wymknąć.

Na szczęście pomogła mi Melanie, która się nim zajęła. Dzięki temu mogłem wyjść niezauważenie.

Szybko przedostałem się pod samochód mojego przyjaciela, który na całe szczęście był otwarty. Po chwili dołączył do mnie jego właściciel i razem odjechaliśmy w nieznanym mi kierunku.

— Nie sądziłem, że moje wychodzenie z domu za każdym razem będzie takim wyzwaniem — wyznałem.

— Przynajmniej nam się udało — odezwał się Patrick.

— Mam nadzieję, że będzie warto.

— Nawet nie wiesz ilu chłopaków ze szkoły chciałoby, aby Roxanne poświęciła im choć chwilę. Powinieneś czuć się uprzywilejowany — wyjaśnił chłopak.

— Nie przesadzaj — powiedziałem. — Razem z Octavią chcą się po prostu lepiej ze mną poznać i to wszystko.

— To twoja wersja — odezwał się ponownie szatyn.

— Jedyną osobą, która na tym zyska, jesteś ty. Powinieneś mi dziękować, że te, jak je nazwałeś "dziewczyny ze szkolnej elity" zaprosiły i ciebie.

— Sam mówiłeś, że Roxanne pisała, że jestem miły — wtrącił chłopak. — To w zupełności by mi wystarczyło. To, że z tobą jadę to szczegół.

Do momentu zaparkowania siedzieliśmy w ciszy. Patrick stanął na parkingu galerii, w której spędziliśmy ostatnio piątkowy wieczór. Plac dla samochodów był w dużej mierze pusty.

Po wyjściu z samochodu rozglądałem się dookoła, aby zapamiętać wszystko bardzo dokładnie. Nie wiedziałem kiedy znowu będę miał możliwość tam pojechać.

Patrick powiedział, że dosłownie obok galerii znajduje się stadion. Mówił prawdę. Minęliśmy zieloną murawę, ogrodzoną siatką. Szliśmy bardzo blisko, ale stosunkowo krótko. Po jakimś czasie musieliśmy przejść przez ruchliwą ulicę, aż weszliśmy do parku.

Wszystko co się tam znajdowało, wydawało mi się piękne. Drzewa i niewielkie krzewy przystrzyżone bardzo delikatnie, ławki przy każdej ścieżce i wysokie lampy, które nocą dodawały zapewne klimatu temu miejscu.

W pewnym momencie naszym oczom ukazała się fontanna. Znajdowała się u zbiegu kilku ścieżek, a przy niej samej czekały już na nas Roxanne i Octavia. Poza nimi stało tam również kilka innych osób, głównie dzieci, zapewne pod opieką rodziców, których sylwetki spoczywały na ławkach odrobinę dalej.

— Hejka — przywitał się Patrick, tym samym rozpoczynając naszą rozmowę z dziewczynami.

— Cześć — odezwała się Roxanne.

Po krótkiej wymianie zdań zaczęliśmy przechadzać się między alejkami. Park sam w sobie był całkiem uroczym miejscem. Wtedy przestałem żałować, że wyszedłem z domu. To co tam zobaczyłem było warte ryzyka. Co jakiś czas dało się słyszeć śpiew ptaków, a gdzieniegdzie biegały wiewiórki. Przepiękny widok.

Patrick i Octavia pogrążyli się w rozmowie o szkolnej drużynie koszykarskiej, a ja z Roxanne szliśmy w ciszy. Nasi towarzysze delikatnie nas wyprzedzili, przez co zostaliśmy w pewien sposób na siebie skazani.

— Gdyby Steven ci się naprzykrzał, od razu mi powiedz.

Co jak co, ale nie spodziewałem się, że nasza rozmowa rozpocznie się od wzmianki o byłym chłopaku blondynki.

— Będę trzymał się od niego z daleka — odparłem. — Dlaczego tak bardzo chce do ciebie wrócić?

Spojrzałem na dziewczynę, która delikatnie posmutniała. Zacząłem żałować, że zadałem to pytanie. Nie wiem co sobie myślałem. To nie była moja sprawa, a mogłem jedynie zranić jej uczucia.

— Przepraszam jeśli...

— W porządku — przerwała mi. — Gdy się spotykaliśmy był zupełnie inny — zaczęła opowiadać. — Wtedy jeszcze nie wiedziałam o tym, że nie ma węchu. Gdy zaczął wyrządzać innym te jego numery, zrozumiałam, że ten chłopak nie jest dla mnie.

Dziewczyna poprawiła sobie kosmyk włosów, który opadł na jej czoło. Wzięła głębszy oddech i mówiła dalej.

— Gdy oficjalnie z nim zerwałam, nie przyjął tego do wiadomości — mówiła. — Nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo mu na mnie zależy. Za wszelką cenę chce dostać ode mnie drugą szansę, ale przez to co robi nie jestem w stanie spojrzeć na niego w taki sposób, jak kiedyś to robiłam.

Nie wiedziałem co na to odpowiedzieć. Takiego wyznania się nie spodziewałem. Mimo to czułem się usatysfakcjonowany, że dziewczyna opowiedziała mi tę historię. Może to nic takiego, ale było widać, że mówi o tym z trudem.

— Co wy tacy smutni? — spytała Octavia, która odwróciła się w naszą stronę wraz z Patrickiem. — Proszę mi się tu uśmiechnąć. W końcu idziemy do Andy'ego!

Wciąż nie wiedziałem co to był za człowiek, ale uśmiech na mojej twarzy i tak się pojawił.

Wyszliśmy z parku po jego drugiej stronie. Skręciliśmy w prawo, następnie przeszliśmy przez pasy, a później weszliśmy pomiędzy jakieś budynki.

W pewnym momencie przed moimi oczami pojawił się ogromny szyld z napisem: Lody Andy'ego? - Coś cudownego!

Niestety wciąż nic mi to nie mówiło. Wiedziałem jedynie, że szliśmy do cukierki. Ponoć mieli tam najlepsze lody w mieście. Nie mogłem się doczekać, aby to sprawdzić.

Sprawiałem wrażenie, jakbym doskonale wiedział o tamtym miejscu. Wszystko uległo zmianie, gdy odebrałem swój lodowy pucharek. Gdy spróbowałem tych lodów...

Coś niesamowitego. Byłem ogromnie zaskoczony miksem smaków, który doprowadził moje kubki smakowe do szaleństwa.

— Nie jadłeś wcześniej arcydzieł Andy'ego? — spytała Octavia, lustrując mnie uważnie swoim spojrzeniem.

— Do dziś nie miałem okazji — odparłem zgodnie z prawdą.

— Smakuje?

To pytanie zadała Roxanne. W odpowiedzi pokiwałem jedynie głową.

Mój telefon nagle zawibrował. Tak samo jak i Patricka. Każdy z nas chwycił za swój, aby sprawdzić o co chodzi.

Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, gdy zobaczyłem nową grupę na Instagramie, założoną przez Melanie. Poza tym było jeszcze multum wiadomości, które dziewczyna zaczynała do nas wypisywać.

mel_lyall: Dlaczego nie odbieracie telefonów?!

mel_lyall: Wracajcie jak najszybciej. Tata pytał chwilę temu o Travisa.

mel_lyall: Jest zły, że znowu siedzicie razem.

mel_lyall: Jeśli wybuchnie, to pójdzie do was, a wszyscy doskonale wiemy, że nie siedzicie u Patricka.

mel_lyall: Macie maksymalnie pół godziny!

mel_lyall: Spieszcie się!

Burza wiadomości od mojej siostry nie wróżyła nic dobrego. Gdy John Lyall się wkurzał, nie było kolorowo. Normalnie nie miał problemu, że przesiadywałem u Patricka. Tłumaczyłem sobie, że to przez liceum zrobił się taki drażliwy. Musieliśmy czym prędzej wracać.

Spojrzeliśmy po sobie z Patrickiem, a później zaczęliśmy przepraszać, mówiąc, że musimy się zbierać. Obiecaliśmy, że wieczorem się spiszemy.

Zostawiliśmy Roxanne i Octavię z zaskoczonymi wyrazami ich twarzy.

Jeszcze nigdy w życiu nie jechałem tak szybko samochodem. Patrick robił co mógł, abyśmy wyrobili się w czasie, który wcale nie musiał wynosić trzydziestu minut.

Po niespełna dwudziestu, samochód zatrzymał się na podjeździe Nelsonów. Wysiedliśmy z Patrickiem w taki sposób, aby nikt z mojego domu nie wypatrzył nas przez okno.

Pożegnałem się z przyjacielem, ówcześnie mu dziękując i każdy z nas ruszył w swoją stronę.

Wchodząc do domu od razu dało się wyczuć nerwową atmosferę. W salonie siedział tata z piwem w ręku, a na schodach Melanie, która widząc mnie odetchnęła z ulgą.

Posłałem jej pytające spojrzenie, a ona pokazała mi, abym poszedł do kuchni. Wewnątrz pomieszczenia zauważyłem mamę, która sprzątała naczynia.

— Wróciłem — odezwałem się. — Wszystko w porządku?

Moja rodzicielka w pewnym momencie się odwróciła, a ja momentalnie spostrzegłem łzy w jej oczach.

To wskazywało na jedno. Ojciec znów psychicznie ją okaleczył. Podszedłem do niej, mocno się w nią wtulając.

Czułem się winny. Nie musiało tak być. Mogłem zostać w domu, nie doprowadzając tym samym do kolejnej kłótni.

Powoli miałem dosyć zachowania własnego ojca. Zaczął awanturować się o dosłownie wszystko, a najbardziej cierpiała na tym właśnie mama. Nigdy nic złego mu nie zrobiła. Fakt, w przeszłości zdarzało im się kłócić, ale nie tak, by z oczu najważniejszej kobiety w moim życiu zaczęły płynąć łzy. Wszystko zaczynało się psuć, a powodem byłem z pewnością ja i moje parcie na uzyskanie wolności.

Myślałem o tym podczas kolacji, w trakcie przygotowania do snu, czytając wiadomości z grupy, którą Octavia założyła wraz ze mną, Roxanne i Patrickiem.

Za nic w świecie nie mogłem zebrać myśli. Na szczęście Patrick wymyślił jakąś historyjkę, w którą obie dziewczyny z pewnością uwierzyły. Była bardzo przekonująca nawet dla mnie, choć doskonale znałem prawdę.

Tamta noc była dla mnie niezwykle ciężka. Długo męczyłem się, aby zasnąć. O poranku postanowiłem odsunąć nieprzyjemne myśli na bok i skupić się na rozpoczynającym się dniu.

Tak też zrobiłem. Zająłem się przygotowaniem do wyjścia, śniadaniem, a następnie poniedziałkowymi lekcjami. Przez to wszystko zamknąłem się w sobie.

Patrick próbował do mnie dotrzeć przez całą matematykę, dwie godziny angielskiego, lunch i biologię. Z pewnością robiły to dalej, gdyby nie jego wf, a moje okienko, które nas rozdzieliło.

Zaraz po dzwonku na lekcję ukryłem się w bibliotece. Przechadzałem się między regałami. Byłem zaskoczony tym, jak długie było to pomieszczenie. Kolejne półki z książkami zdawały się nie kończyć.

Szybko jednak znudziło mi się krążenie między kolejnymi tytułami książek, dlatego usiadłem przy jednym ze stolików, próbując pozbierać myśli.

Z pewnością robiłem źle. Nie powinienem zamykać się na innych. To nie wina Patricka, że moi rodzice się kłócili.

To moja wina. Może i ciężko o tym mówić, ale taka była prawda. Doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.

Moimi kolejnymi prośbami narażałem mamę na gniew ojca, który od początku września i tak był już tykającą bombą.

Ale dosyć o tym. Musiałem się pozbierać. Przede mną był kolejny tydzień szkoły. Pięć dni chodzenia do liceum, jak prawdziwy nastolatek. Nie mogłem pozwolić, aby ogarnęły mnie negatywne emocje.

Wziąłem kilka głębszych oddechów, uspokajając rozkołatane myśli. Poczułem się znacznie lepiej.

— Wszystko w porządku? — Usłyszałem, spoglądając odruchowo w miejsce, z którego dobiegło pytanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro