Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⸻ 5 ⸻


Przeniosłem spojrzenie z Patricka z powrotem na stolik, przy którym siedziała moja partnerka z języka łacińskiego.

— Lepiej na niego uważać — podsumował chłopak. — Trzymaj się od niego z daleka.

Przyjaciel dał mi jasno do zrozumienia, że ten cały Steven mógł stanowić dla mnie zagrożenie. Dwa razy powtarzać nie musiał.

W międzyczasie zadzwonił dzwonek na następne zajęcia, więc wszyscy zmuszeni byliśmy się rozejść.

Przede mną i Patrickiem była lekcja historii, której nie mogłem się doczekać. Uwielbiałem słuchać nauczyciela, który jej nauczał, ponieważ opowiadał z ogromnym zaangażowaniem. W jego głosie dało się słyszeć prawdziwą fascynację przeszłością. Nic dziwnego, że postanowił uczyć właśnie historii.

Zaraz po cudownych czterdziestu pięciu minutach, wyszliśmy z Patrickiem z sali. Następne mieliśmy okienko, na które planu nie miałem. Gdyby nie było ze mną przyjaciela, to z pewnością poszedłbym do biblioteki, ale skoro byliśmy razem, nie chciałem go męczyć wizytą w pomieszczeniu z książkami.

— Co robimy? — spytałem, z nadzieją na jakąś ciekawą inicjatywę ze strony chłopaka.

— Możliwości jest wiele — odparł. — Wydaje mi się, że drużyna siatkarska ma teraz trening, więc moglibyśmy poobserwować jak grają.

Nie protestowałem. Ruszyłem za chłopakiem, który skierował się w stronę stołówki. Minęliśmy praktycznie cały korytarz, na którym znajdowała się znikoma liczba osób. Skręcając w prawo, tuż obok kafeterii, natknęliśmy się na Stanley'a. A przynajmniej ja go zauważyłem. Patrick szedł wciąż przed siebie, a ja zatrzymałem się przy moim znajomym.

— Cześć — przywitałem się, sprawiając że blondyn w okularach podniósł na mnie wzrok znad książki, oraz zatrzymując tym Patricka.

— Hej — powiedział cicho chłopak z wadą słuchu.

— Masz teraz okienko? — spytałem, gdy podszedł do nas Patrick.

— Tak.

Stanley ukradkiem spoglądał na stojącego obok mnie szatyna. Wyglądał na zmieszanego i zarazem delikatnie zestresowanego.

— Chciałbyś pójść z nami pooglądać jak grają w siatkówkę? — spytałem.

Mam wrażenie, że tym pytaniem zszokowałem obu chłopaków, którzy stali wtedy obok mnie. Stanley'a, ponieważ był typem samotnika, który krył się w cieniu, a Patricka przez moją otwartość na innych. Doskonale wiedział, że poznałem się z blondynem, ale wnioskuję, że sam nie miał z nim zbyt dobrego kontaktu.

— Nie daj się prosić — odezwał się Patrick, co tym razem zaskoczyło mnie. — Będziemy mieli okazję poznać się bliżej.

Nie spodziewałem się tego po swoim przyjacielu. Chodził do szkoły ze Stanley'em dłużej niż ja, a jego tekst wcale na to nie wskazywał. Ta cała sytuacja zrobiła się naprawdę dziwna.

— Dobra, mogę iść — zgodził się blondyn.

Po chwili szliśmy w trójkę na zewnętrze boisko do siatkówki, po którym biegało kilkunastu chłopaków. Widocznie przygotowywali się do gry.

Usiedliśmy na trybunach, w jednym z górnych rzędów, żeby nikt nam nie przeszkadzał, a żebyśmy mieli jak najlepszy widok na pole do gry. Poza nami, w miejscu dla widowni znajdowało się kilka innych osób, które były zajęte sobą.

Patrick wyszedł z inicjatywą i zaczął rozmowę ze Stanley'em. Z początku w ogóle im się nie kleiła, ale po dobrych kilku minutach udało im się znaleźć wspólny język. Przynajmniej potencjalnie.

Mecz siatkówki w końcu się zaczął. Obserwowałem, jak chłopaki z różnymi numerkami na plecach odbijają białą piłkę tak, aby przeleciała nad zawieszoną na wysokości ich oczu siatką.

Swego czasu lubiłem oglądać mecze siatkówki. Tak samo było z koszykówką. Oby dwa sporty wydawały mi się naprawdę interesujące. W internecie łatwo było znaleźć transmisje na żywo z meczy różnych drużyn, które bardzo często oglądałem.

— Nie rozumiem — powiedział Patrick, co spowodowało, że odwróciłem się w jego stronę.

Stanley próbował mu coś pokazać przy użyciu języka migowego, ale on tego nie rozumiał. Nie wiedziałem co się działo.

Blondyn z wadą słuchu spojrzał nagle na mnie, pokazując te same, zestresowane ruchy.

— (Nic nie słyszę) — wymigał. — (Aparat się rozładował.)

Powtórzył te gesty kilka razy, aż w końcu udało mi się go zrozumieć. Zbyt krótko uczyłem się migowego, żeby wszystko dokładnie pojąć po pierwszym razie.

— (Masz sposób ładować go?)

Nie byłem pewny, czy to co wymigałem było poprawne i logiczne, ale chłopak musiał mnie zrozumieć, ponieważ pokazał, że nie.

— (Co teraz?) — spytałem.

— (Muszę iść do sekretarki.)

— (Dasz sobie radę iść?)

W odpowiedzi na moje kolejne, zapewne koślawe pytanie odpowiedział, że tak, po czym wstał i od nas odszedł.

— Nie wiedziałem, że znasz migowy — odezwał się Patrick, który przyglądał się z boku całemu zajściu.

— Bo nie znam — powiedziałem. — Kiedyś się go uczyłem, ale skończyło się na najprostszych zwrotach. Odkąd poznałem Stanley'a, zacząłem się ponownie uczyć. Znalazłem w internecie kurs, którego pierwsze lekcje są bezpłatne.

— No, a o co tutaj chodziło?

— Jeżeli dobrze zrozumiałem, to rozładował mu się aparat — wyjaśniłem. — Z tego co wiem, bez niego słyszy jedynie jak ktoś krzyczy.

— Przesrane — podsumował mój przyjaciel. — Nigdy wcześniej tak długo z nim nie rozmawiałem, a wydaje się spoko.

— Wiesz — zacząłem. — Ja otaczam się jedynie spoko ludźmi.

Chłopak szczerze się do mnie uśmiechnął, obejmując następnie ramieniem. Po tym wszystkim spojrzeliśmy z powrotem w stronę boiska.

Podczas lekcji chemii, którą miałem następną, dostałem wiadomość od Stanley'a, że zmuszony jest czekać, aż aparat się naładuje. To dobrze, że miał akumulatorek u sekretarki. Przemyślane posunięcie.

Zrobiło mi się go naprawdę szkoda. Był uzależniony od tych dwóch maleńkich urządzonek, które w każdym momencie mogły odmówić posłuszeństwa. Ja nie potrafiłbym tak żyć. To nieustanna walka ze strachem, którą z pewnością bym przegrał.

Po lekcji psychologii, nadszedł czas na język francuski. Podczas niego zaobserwowałem, jak Patrick nieustannie z kimś pisze. Nie chciałem być chamski i go o to pytać, dlatego siedziałem cicho, pomimo zżerającej mnie od środka ciekawości.

Odkąd opuściłem dom, chciałem wiedzieć o dosłownie wszystkim, co działo się wokół mnie.

Po wyjściu z sali, ruszyliśmy z Patrickiem i Jamesem przed budynek szkoły. Tam opuścił nas drugi chłopak, a my, zamiast ruszyć w kierunku parkingu, zatrzymaliśmy się przy drzwiach. Nie miałem pojęcia dlaczego. Zrozumiałem dopiero wtedy, gdy pojawiła się Melanie.

— Skoro już jesteśmy razem, to mam wam coś do powiedzenia — zaczął Patrick, ruszając w stronę szkolnej bramy. — Rozmawiałem z waszą mamą, która pozwoliła mi zabrać was na lody.

Patrzyłem na niego zaskoczony. Moja umowa z mamą polegała na tym, że po szkole od razu miałem wracać do domu. Jak wielki wpływ miał na nią mój przyjaciel, że zgodziła się na wyjątek?

— Pierwszy raz zjem lody na mieście z własnym bratem! — krzyknęła Mel, zwracając na siebie uwagę kilku osób, które akurat nas mijały.

— Nie wiem jak to zrobiłeś, ale jestem pod wrażeniem — odezwałem się.

— To nic wielkiego — odparł chłopak. — Mamy ograniczony czas, dlatego pójdziemy do pobliskiej kawiarni i szybko wrócimy do domu.

Tak jak powiedział, tak zrobiliśmy. Czułem ogromną ekscytację, stojąc w środku sklepu z wypiekami. Dookoła unosił się cudowny zapach owoców, karmelu i cynamonu. Byłem w siódmym niebie!

Nie wiedziałem jaki smak powinienem wziąć, dlatego poprosiłem o to Melanie. Próbując loda, poczułem się usatysfakcjonowany. W połączeniu, malina i wanilia smakowały wybornie!

Byłem oszołomiony tym, czego doświadczyły wtedy moje kubki smakowe. To były moje pierwsze lody na mieście.

Niestety szybko musieliśmy wrócić do domu. Podziękowałem mamie za wyrażenie zgody. Następne zjedliśmy obiad - w trójkę, bo ojca znów nie było - i rozeszliśmy się po pokojach.

Po sytuacji z trybun stwierdziłem, że muszę wziąć się do pracy. Z jakiegoś powodu chciałem, aby Stanley miał we mnie oparcie.

Po odrobieniu zadań domowych, przysiadłem nad językiem migowym i siedziałem nad nim tak długo, aż wyczerpałem limit bezpłatnych filmików. Wtedy pojawił się problem.

Jako jedyny z mojego rodzeństwa nie dostawałem kieszonkowego. W końcu nigdy nie wychodziłem, więc na dobrą sprawę nie potrzebowałem niczego kupować. Sytuacja uległa zmianie, więc powinienem był coś z tym zrobić.

Wyszedłem z pokoju i zszedłem na parter. Mama siedziała w salonie, oglądając swój ulubiony serial, którego tytuł był tak skompilowany, że nie byłem w stanie go zapamiętać.

Usiadłem obok niej, opierając głowę na jej lewym ramieniu.

— Co tam, kochanie?

— Tata w domu? — spytałem, patrząc na postacie w telewizorze.

— Wyszedł przed chwilą do sklepu — odparła moja rodzicielka. — Potrzebujesz coś od niego?

— W zasadzie nie — powiedziałem zgodnie z prawdą. — Przyszedłem do ciebie w pewnej sprawie i nie chciałbym, żeby przy tym był.

— Wszystko w porządku? — spytała zaniepokojona mama, spoglądając na mnie z góry.

— Tak, spokojnie. Nic mi nie jest. Przychodzę do ciebie w sprawie pieniędzy — wyjaśniłem. — Zabrzmiało to dużo gorzej, niż myślałem. Chodzi o to, że poznałem w szkole chłopaka, który ma problemy ze słuchem. Dużo łatwiej jest mu porozumiewać się językiem migowym, dlatego zacząłem w poniedziałek kurs, który do dziś był bezpłatny. Wykorzystałem wszystkie darmowe lekcje.

— To miłe, że chcesz nauczyć się tak trudnego języka, jakim jest migowy, dla swojego kolegi, ale nie wiem czy jest ci to tak bardzo potrzebne — powiedziała mama. — Skoro chodzi do Trubellan, to w jakimś stopniu musi słyszeć. Skoro tak, to możecie rozmawiać tak, jak my w tej chwili.

— Normalnie bym o to nie prosił, ale dziś podczas rozmowy rozładował mu się aparat słuchowy i ledwo się z nim dogadałem. Gestykulacja migowa nie jest tak łatwa, jakby się wydawało — wyjaśniłem, spoglądając na mamę błagalnie.

Kobieta siedząca obok mnie zaczęła się nad tym porządnie zastanawiać. Ja w tym czasie podniosłem się z jej ramienia, opierając wygodniej na kanapie.

— Nick poszedł do pracy w wieku piętnastu lat — ponownie się odezwałem. — Mógł zarabiać na swoje zachcianki, a ja nie miałem takiej możliwości. Nigdy zresztą niczego nie potrzebowałem na tyle, aby prosić o pieniądze. W dodatku zarówno on, jak i Mel, dostają kieszonkowe. Nie myśleliście z tatą o tym, że i ja powinienem zacząć je dostawać, skoro zacząłem chodzić do normalnej szkoły?

— Próbowałam rozmawiać z twoim ojcem, skarbie — powiedziała mama. — Dobrze wiesz, że od początku jest wszystkiemu przeciwny.

— I to nie dlatego, że się martwi — powiedziałem pod nosem.

— Nie zrozumie, że ty też potrzebujesz poczuć się normalnie. Nick nie dostaje już kieszonkowego, bo od pójścia na studia zaczął ponownie pracować. Jedynie co jakiś czas mu coś podsyłamy. Nie widzę przeszkód, żebyś ty przejął jego dawny przydział.

Wtedy serce zabiło mi mocniej. Była szansa na kieszonkowe? Pomimo, że nie chciałem wykorzystywać rodziców w ten sposób, musiałem coś zrobić. W życiu nie zgodziliby się na to, abym poszedł do pracy. Przynajmniej na tamten moment. Liczyłem, że gdy udowodnię im jak bardzo jestem odpowiedzialny, pozwolą mi na więcej swobody. No, przynajmniej mama.

— Porozmawiam z ojcem — powiedziała moja rodzicielka, po dłuższej chwili ciszy. — Ale niczego nie obiecuję.

— Dziękuję!

Przytuliłem kobietę, która po chwili odwzajemniła uścisk. W niej miałem prawdziwe oparcie. Jej ramiona są niezwykle delikatne i czułe. W nich zawsze czuję się bezpiecznie.

— Kocham cię.

— Ja też cię kocham, synku.

Tego dnia musiałem pożegnać się z kursem języka migowego. Przynajmniej na jakiś czas.

Wiedziałem, że moja prośba wywoła kolejną kłótnię między rodzicami, ale musiałem przez to przejść. Moje kroczki do normalnego życia musiały być małe i powolne. Inaczej wszystko by się zawaliło.

Następnego dnia obudziłem się podekscytowany niemniej, jak w poprzednich dniach. Przede mną był pierwszy piątek, który miałem spędzić w szkole. Nie odczuwałem większego zmęczenia codziennym wstawaniem około szóstej, przesiadywaniem na zajęciach i wysłuchiwaniu nauczycieli. To dopiero pięć dni, a mnie trudno było zniechęcić.

Na pierwszej lekcji, jaką był tego dnia język angielski, nie wydarzyło się nic ciekawego. Z kolei łacina była dla mnie skupiskiem wrażeń.

Siedziałem przy ławce sam, aż pojawiła się Roxanne. Przyjemnie się do mnie uśmiechała. Nie zdążyliśmy się jeszcze dobrze poznać, ale liczyłem, że szybko się to zmieni.

Tym razem przyszła na lekcję dużo wcześniej, więc mieliśmy trochę więcej czasu na rozmowę.

Ciężko było mi przełamać pierwsze lody, ale w końcu się udało. Pomimo, że nasza rozmowa nie miała tak naprawdę zbyt wielkiego sensu, ogromnie się z niej cieszyłem.

Dziewczyna wydawała się bardzo ciekawą i tajemniczą osobą. Co jakiś czas zdarzało jej się kasłać i poprawiać włosy. Normalnie nie zwracałbym na to uwagi, ale robiła to tak często, że ciężko było się nad tym nie zastanawiać.

Pomimo to, nie chciałem jej o to pytać. Wtedy jeszcze nie wypadało. Teraz żałuję, że tego nie zrobiłem. Wszystko mogłoby potoczyć się inaczej...

— Chcesz zjeść z nami lunch? — spytała blondynka, na którą odruchowo spojrzałem.

— Z nami?

— Ze mną i Tavi. To ta dziewczyna, która siedzi trzy ławki przed nami.

Spoglądając we wskazane miejsce zauważyłem brunetkę, o której opowiadała mi Melanie poprzedniego dnia. Octavia, jeśli się nie myliłem. Tavi musiało być jej ksywką lub po prostu skrótem imienia.

— Pewnie, czemu nie — zgodziłem się w końcu.

Uwierzcie lub nie, ale nie mogłem się doczekać przerwy śniadaniowej. Przez cały łaciński i późniejszą matematykę, siedziałem jak na szpilkach. Mam nadzieję, że dobrze użyłem tego sformułowania.

Wychodząc z Patrickiem i Jamesem na zewnętrzną część stołówki, zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu Roxanne. Nie było ciężko jej znaleźć.

Powiedziałem chłopakom, że zjem lunch z kimś innym, zostawiając ich następnie oszołomionych. Nie widziałem ich twarzy, ale byłem pewien, że obaj byli w ogromnym szoku, gdy podszedłem do stolika, gdzie siedziała Roxanne i Octavia.

— Hejka — powiedziałem, spoglądając po obu dziewczynach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro