Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⸻ 3 ⸻


Poranna rutyna drugiego dnia roku szkolnego została przeze mnie wykonana jeszcze szybciej niż poprzedniego. Wiedziałem już jak to jest przesiadywać na zajęciach i przechodzić z klasy do klasy. Chciałem znów to poczuć. Nie mogłem się doczekać, aż w końcu zobaczę jak wyglądają lekcje z innych przedmiotów. Najbardziej byłem podekscytowany językiem łacińskim i podstawami prawa. Co do tego pierwszego, zdecydowałem się na ten konkretny język, ponieważ był dosyć praktyczny. Łacina jest dosłownie wszędzie, więc czemu miałbym się jej nie uczyć? Podstawy prawa, choć znajdowały się na moim planie tylko w jednym dniu, stanowiły dla mnie podpałkę w ognisku zainteresowania. Uwielbiam próbować nowych rzeczy. To nic złego, że chciałem zobaczyć jak wyglądają zajęcia z tego przedmiotu.

Tym razem czułem się pewniej, podczas spaceru przez szkolny plac. Ludzie wciąż mi się przyglądali, ale już nie tak natarczywie jak poprzedniego dnia.

Przede mną były trzy lekcje językowe, umiejscowione pod rząd. Język hiszpański z całego serca uwielbiam. Moja nauczycielka bardzo solidnie przerabiała ze mną szkolny materiał, dlatego nie obawiałem się o przystosowanie do trubellanowskich zajęć. Z kolei język francuski, choć podobny do wspomnianego wcześniej hiszpańskiego, sprawiał mi już większą trudność. Na szczęście z pomocą przyszła mama, która jako fanka wszystkiego co francuskie pomogła mi go opanować na wystarczającym poziomie komunikacyjnym. Co do łacińskiego, to zostawmy.

Tak jak się spodziewałem, dwie pierwsze lekcje przebiegły pomyślnie. Obawiałem się delikatnie zbliżającej się godziny z zupełnie nowym dla mnie językiem. Niestety nie miałem wyboru. Jakiś trzeci, dodatkowy, poza angielskim, musiałem wybrać. Pech chciał, że Patrick chodził na norweski, wcześniej mnie o tym nie informując. Być może kiedyś o tym wspominał, ale przy wypełnianiu podania o przyjęcie zupełnie o tym zapomniałem. Ale stało się. Przetrwałem już sam informatykę, więc i język łaciński powinien pójść gładko.

Patrick odprowadził mnie do odpowiedniej sali, a następnie zniknął za drzwiami. Siedziałem w pustym pomieszczeniu dobre kilka minut, zanim do jego wnętrza zaczęli schodzić się ludzie. Większość z nich widziałem już wcześniej na poprzednich zajęciach, ale część twarzy była mi zupełnie obca.

Zastanawiałem się, czy ktoś się do mnie dosiądzie. Ludzi przybywało z każdą chwilą, a miejsca nieustanie się kończyły. Prawdopodobieństwo było zatem dosyć spore.

W pewnym momencie do sali weszły dwie dziewczyny, wzrostowo do siebie zbliżone. Trzymały się za ręce, a każda z nich zrobiła zniesmaczoną minę, gdy rozejrzała się po sali. Pewnie żadna ławka nie była całkowicie pusta, przez co zmuszone były się rozdzielić.

Spotkałem się wzrokiem z blondynką, która weszła do sali jako pierwsza. Zaobserwowałem jak mówiła coś na ucho do swojej koleżanki, a następnie podeszła do miejsca, w którym siedziałem.

— Hej — powiedziała, zatrzymują się przy ławce. — Mogę się przysiąść?

— Pewnie — odparłem bez zawahania.

Dziewczyna zajęła po chwili wolne miejsce obok. Ze swojej torby wyjęła podręcznik oraz zeszyt z długopisem. Przy wykonywaniu tej czynności delikatnie szturchnięła mnie łokciem.

— Przepraszam, to niechcący — powiedziała.

— Nic się nie stało — odezwałem się, patrząc w jej stronę.

— Jesteś tu nowy, prawda? — spytała nagle blondynka. — Nie widziałam cię tu wcześniej.

— Tak, wczoraj był mój pierwszy dzień — wyznałem zgodnie z prawdą.

— W takim razie miło mi cię poznać — powiedziała, wyciągając przede mnie swoją dłoń. — Jestem Roxanne.

— Travis.

Przyjąłem jej rękę. Miała naprawdę delikatną skórę, a temperatura jej ciała bardzo mnie wtedy zaskoczyła. Była niezwykle chłodna, ale wtedy jakoś to do mnie nie dotarło.

— Gdzie wcześniej chodziłeś?

Na początku nie zrozumiałem pytania. Dopiero po czasie dotarło do mnie, że chodziło o szkołę.

— Nigdzie — odparłem, lustrując zaskoczone, a zarazem pytające spojrzenie nowej koleżanki. — Przez całe życie uczyłem się w domu.

Moja nowa znajoma zrobiła wielkie oczy. Poprawiła sobie kosmyk włosów, który właśnie opadł jej na czoło. Wydaje mi się, że chciała się wtedy odezwać, gdy nieoczekiwanie zaczęła kasłać. Z początku się przestraszyłem, ale po chwili się uspokoiła. To nie mogło być nic poważnego. Przynajmniej tak wtedy pomyślałem.

Niestety nie dane nam było kontynuować rozmowy, ponieważ do sali weszła nagle nauczycielka. Jako, że ten przedmiot był dla mnie nowy, starałem się za wszelką cenę wszystko notować. Nie rozumiałem zbyt wiele, co nie umknęło uwadze mojej nowej koleżance z ławki.

Po skończonych zajęciach, spytała o moją znajomość łaciny. Wyznałem, że byłem całkowitym nowicjuszem. Powiedziała, że w razie problemów mogę ją prosić o pomoc. Chcąc nie chcąc byliśmy na siebie skazani, siedząc w jednej ławce.

W dalszej części dnia przetrwałem lekcję psychologii, wyczekiwane przeze mnie podstawy prawa, które okazały się całkiem przyjemne, a także fizykę, podczas której mogłem dłużej porozmawiać z Jamesem, będąc z nim potencjalnie sam na sam.

Razem z brunetem wspomnianym przed chwilą, spacerowaliśmy po korytarzach, aż dotarliśmy do sali o literatury, przy której czekał już na nas Patrick.

— Jak się dziś bawisz? — spytał mój przyjaciel, gdy znaleźliśmy się z Jamesem w obrębie jego głosu.

— Równie dobrze co wczoraj — wyznałem. — Podstawy prawa to świetna sprawa, a na łacińskim poznałem kogoś nowego.

— Spytaj go lepiej o kim mówi — wtrącił się James, poruszając zabawnie brwiami w stronę Patricka.

— Kogo poznałeś?

— Blondynkę o imieniu Roxanne — odpowiedziałem.

— O bracie — powiedział chłopak, wciągając głośniej powietrze. — To jedna z lepszych lasek w tej szkole.

— Masz branie i to w pierwszym tygodniu szkoły!

James poklepał mnie po prawym ramieniu, co nie umknęło uwadze Patricka. Natychmiast uspokoiłem go spojrzeniem.

— Nie przesadzajcie — odezwałem się. — Usiadła ze mną, bo inne miejsca były już zajęte.

— Nie powinieneś tak mówić — odezwał się James. — Lepiej jest myśleć, że wpadłeś jej w oko.

Przewróciłem oczami na te słowa. Czyli w taki sposób powstawały te słynne szkolne plotki? Oglądałem mnóstwo filmów i seriali, gdzie był poruszany podobny wątek. W żadnym nie było to pokazane tak prosto. Tam dużą rolę odgrywał alkohol i narkotyki.

W międzyczasie zadzwonił dzwonek, więc weszliśmy do pobliskiej sali od literatury. Od razu zauważyłem w jej wnętrzu Stanley'a, który siedział sam. Powiedziałem Patrickowi, żeby usiadł z Jamesem, a sam udałem się do ławki chłopaka, z którym poprzedniego dnia dosyć długo rozmawiałem.

— (Dzień dobry) — wymigałem, gdy chłopak spojrzał w moją stronę.

— (Cześć) — przywitał się. — Jak jest w końcu z tym twoim migowym? — spytał, otwierając usta.

— Umiem najprostsze zwroty — odparłem. — To miejsce jest wolne?

— Tak, siadaj.

Opadłem na krzesło obok niego. W tym samym momencie do sali weszły dziewczyny, które obserwowałem podczas lekcji łacińskiego. Tym razem Roxanne mogła usiąść ze swoją znajomą, ponieważ w tamtym pomieszczeniu było zdecydowanie więcej ławek.

Na zajęcia z literatury czekałem tak samo mocno, jak na matematykę. Uwielbiałem te zajęcia, gdy odbywały się w moim domu. Moja nauczycielka była niezwykle kompetentna. Mocno żałowałem, że nasza współpraca musiała się zakończyć.

Nagle drzwi się otworzyły, a do pomieszczenia weszła kobieta w średnim wieku, w białej koszuli oraz czarnych spodniach. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy rozpoznałem w niej Elizabeth Edwards - kobietę, która uczyła mnie literatury podczas indywidualnego nauczania.

Wtedy już wiedziałem, że byłem ustawiony do końca szkoły. Uwielbialiśmy z panią Edwards rozmawiać po zajęciach na różne tematy. Nie wszystkie dotyczyły książek.

Widząc mnie w jej sali posłała mi radosny uśmiech. Cieszyłem się z tego, że znałem wcześniej choć jednego nauczyciela.

Po zajęciach, którymi byłem oczarowany, podszedłem do biurka nauczycielki, wymieniając z nią kilka zdań. Powiedziała, że miło mnie widzieć wśród rówieśników. Zaleciła mi, abym na siebie uważał, a w razie problemów miałem się natychmiast zgłosić do niej, co skrupulatnie obiecałem.

Do końca ostatniej lekcji, jaką była matematyka, czułem się cudownie. Mój drugi dzień szkoły był równie cudowny jak ten pierwszy. Szkoda, że wszystko zepsuło się po powrocie do domu.

Wchodząc z Melanie przez drzwi frontowe, napotkała nas ostra wymiana zdań naszych rodziców. Nie wiedzieliśmy jaki był motyw przewodni kłótni, ale nie trudno było wywnioskować, kto rozpoczął całą awanturę. Tata nieustannie krzyczał, a mama próbowała za wszelką cenę go uspokoić.

— Co się tu dzieje? — spytałem.

Nasze pojawienie się w kuchni zwróciło uwagę obojga rodziców. Kłócili się tak głośno, że nie usłyszeli nawet kiedy weszliśmy do domu.

— Nie twój zasrany interes — warknął ojciec.

— John! — wrzasnęła mama. — Jak ty się odzywasz do syna?!

— Nie pouczaj mnie kobieto.

Ojciec był ewidentnie zły. Nie wiedząc co ma zrobić, wyszedł na zewnątrz przez drzwi kuchenne, ówcześnie nimi trzaskając. W oczach mamy pojawiły się łzy. Melanie szybko do niej podeszła, mocno przytulając. Ja stałem tam gdzie wcześniej, bez żadnego ruchu. Nie chciałem pytać o to, o co poszło tym razem. Mama miała już za dużo na głowie.

Obiad zjedliśmy w ciszy. Tata nie zaszczycił nas swoją obecnością. Z jednej strony dobrze, bo zjedliśmy przynajmniej w przyjemnej atmosferze. Z drugiej natomiast, nie mieliśmy pojęcia gdzie się podziewał, a to było delikatne niepokojące. Wszyscy wiedzieliśmy, że potrafił być nieobliczalny.

Zaraz po obiedzie, zamknąłem się w pokoju. Melanie postanowiła pomóc mamie w zmywaniu, a ja chciałem zająć sobie czymś głowę, żeby sprzed oczu zniknął mi obraz rozwścieczonego ojca.

Przypomniałem sobie rozmowę ze Stanley'em. Mój migowy nie był na wysokim poziomie, a z pewnością pomógłby mi w porozumiewaniu się z chłopakiem. Widać było, że męczył się ustawianiem aparatu. Podziwiałem go za to, że mimo wszystko walczył. Mógł równie dobrze iść do szkoły dla osób podobnych schorzeniowo do niego, ale postanowił skończyć normalne liceum. Ten chłopak powinien stanowić wzór do naśladowania. Może i nie znałem go zbyt długo, ale z pewnością robił dobre wrażenie.

Znalazłem w internecie kurs z języka migowego. Stwierdziłem, że spróbuję się trochę podszkolić. W końcu nie miałem nic do stracenia.

Miałem szczęście, że początkowe lekcje były bezpłatne. Zatrzymałem się na czwartym odcinku, ponieważ ktoś zaczął się do mnie dobijać. Wziąłem telefon do ręki, czytając następnie wiadomości od brata.

Od Nick: Melanie pisze, że ojciec znowu robi awanturę z niczego. Z mamą wszystko w porządku?

Do Nick: Niestety :((

Do Nick: Mama dochodzi do siebie.

Do Nick: A ojciec do tej pory nie wrócił do domu. Minęły dobre trzy godziny...

Od Nick: Spróbuję się z nim skontaktować i dam Ci znać co się z nim dzieje.

Do Nick: Oki, czekam.

Nick od zawsze potrafił załagodzić kłótniom rodziców. Niestety w końcu go zbrakło. Jednakże taka była kolej rzeczy. Przecież musiał iść na studia. Zostawił dom bez dojrzałego wsparcia emocjonalnego. Ma bardzo psychologiczne podeście do życia. Tego było potrzeba tej rodzinie. Niestety wraz z jego wyprowadzką relacja rodziców zaczęła coraz szybciej podupadać.

Z parteru zaczęły dobiegać odgłosy rozmowy. Dosyć głośnej rozmowy. Otworzyłem drzwi pokoju, wychylając głowę na korytarz. Wystarczyła chwila, a wyłapałem z kim rozmawiała mama. Chwyciłem do ręki telefon i wystukałem do brata kolejnego SMS-a.

Do Nick: Wrócił. Kłótni ciąg dalszy.

Nie chciałem tego słuchać, dlatego wróciłem do pokoju, kładąc się na łóżku.

Było mi żal mamy. Przez całe czterdzieści trzy lata swojego życia zdążyła się porządnie wymęczyć, a jej problemów nie było końca. Czułem się z tym źle, że los tak okrutnie ją traktował. Z bólem myślałem o tym, że to moja wina. Gdybym urodził się zdrowy - albo nie urodził się wcale - rodzice prawdopodobnie nie mieliby takich problemów w swoim związku. Nick powtarzał, że tata od zawsze był oschły w stosunku do mamy. Nigdy by tego nie przyznał, ale według niego mogłem być jednym z czynników, które znacząco przyspieszyły etap rozpadu ich związku.

Usłyszałem pukanie. Po chwili do pokoju weszła Melanie, cała we łzach. Natychmiast podniosłem się do pozycji siedzącej. Siostra powoli do mnie podeszła, siadając na łóżku tuż obok, dzięki czemu mogłem ją objąć.

— Mam już dosyć ich kłótni — wyznała. — Żal mi mamy. Tata nie powinien jej tak traktować — dodała.

— Nie jesteśmy w stanie nic z tym zrobić — powiedziałem. — Być może Nick załagodziłby tej sytuacji, ale niestety go tu nie ma. Musimy jak zwykle to przeczekać.

— Wolałabym, żeby nie było tak, jak zwykle — wychlipała moja młodsza siostra. — Chciałabym, żeby było normalnie.

— To tak jak ja — wyznałem. — Już niedługo będzie lepiej.

Opadliśmy razem na miękką pościel. Siostra znacząco się we mnie wtuliła, a ja zacząłem gładzić ją delikatnie po głowie. Jej włosy były w dotyku bardzo miękkie.

Nie mam pojęcia ile tak leżeliśmy. Na zewnątrz zdążyło zrobić się ciemno. Odgłosy kłótni z czasem ucichły. Zrobiło się... Normalnie.

Melanie w końcu wróciła do siebie, a ja bez zastanowienia przygotowałem się do snu. Byłem zadowolony z jednej połowy tego dnia. Tej jego części, którą spędziłem poza domem. Zaraz po powrocie ze szkoły wszystko się zmieniło. Tata już od dawna wprowadzał w domu nieprzyjemną atmosferę, ale odkąd zacząłem chodzić normalnie do szkoły, zrobiło się znacznie gorzej.

W takich sytuacjach naprawdę żałowałem, że się urodziłem. Byłem pewien, że wszystkie problemy rodziców wynikały z mojej osoby. Byli tacy szczęśliwi, gdy dowiedzieli się o kolejnej ciąży mamy. Minęło pół roku, odkąd dowiedzieli się o Melanie, a ich świat nagle się zawalił. U ich prawie rocznego synka zdiagnozowano niebezpieczną chorobę, która jest nieuleczalna. Nie potrafię wyobrazić sobie bólu, który musieli wtedy czuć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro