Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⸻ 2 ⸻


Położyła swoją torbę na blacie biurka, rozglądając się następnie po sali. Najwidoczniej próbowała mnie zlokalizować, ponieważ przez chwilę krążyła spojrzeniem po pomieszczeniu, zatrzymując na mnie wzrok przez ułamek sekundy.

Poprawiła swoje okulary, a następnie stanęła za biurkiem. Pochyliła się nad nim, opierając dłońmi o blat, a chwilę później przeleciała wzrokiem po wszystkich.

Jej zachowanie pozostawiało sporo do myślenia. Nie wydawało mi się to normalne. Panująca wokół cisza stawała się powoli nie do wytrzymania.

— Przed wami ostatni rok nauki — odezwała się kobieta, pozwalając mi tym samym poznać jej zachrypnięty głos. — Jeżeli chcecie w przyszłości być kimś, powinniście solidnie przyłożyć się do nauki.

Ukradkiem rozejrzałem się po osobach, które siedziały najbliżej mnie. Ich twarze były niezwykle zmęczone. Większość zdawała się nie słuchać tego, co miała do przekazania nauczycielka. Bawili się długopisami, rysowali coś w zeszytach, rozglądali się po sali. Wszystko, aby tylko nie spoglądać na kobietę stojącą przy biurku. Przynajmniej takie miałem wrażenie.

— Ten rok będzie pełen zmian i nowości — kontynuowała kobieta. — Jedną z nich jest Travis, wasz nowy kolega.

Matematyczka wskazała na mnie dłonią, przez co wszyscy już jakby bardziej ożywieni, spojrzeli w moim kierunku. Strasznie się wtedy zestresowałem. W gruncie rzeczy gapienie było jedną z najgorszych dla mnie rzeczy.

— To jego pierwszy rok nauki w zwykłej szkole — mówiła kobieta. — Opowiedziałabyś nam coś o sobie? — zwróciła się do mnie.

Spojrzała mi prosto w oczu. Jej przeszywający, lodowaty wzrok nie zachęcał do otworzenia ust, ale nie miałem wyboru. Patrick i Melanie ostrzegali mnie przed publicznym wystąpieniem na forum klasy. Dzięki temu mogłem przygotować to, co chciałem powiedzieć.

Patrick patrzył na mnie pokrzepiająco. Po krótkiej chwili, która minęła od rozbrzmienia pytania ze strony matematyczki, wstałem niepewnie i rozejrzałem się po osobach znajdujących się w sali. Przełknąłem gulę w gardle, wystawiając się na kolejną próbę. Wziąłem głębszy oddech i zacząłem mówić.

— Cześć, jestem Travis i jak wy mam osiemnaście lat — zacząłem. — Jak wspomniała pani profesor jest to mój pierwszy rok nauki w takiej szkole. Wcześniej przez problemy zdrowotne zmuszony byłem uczyć się w domu. Mam nadzieję, że szybko się tutaj zaklimatyzuję.

Usiadłem, jednak nikt nie odwrócił ode mnie wzroku. Byłem aż taką sensacją? Moim zdaniem nie wyglądałem jakoś wybitnie dobrze, więc nie rozumiałem maślanych spojrzeń większości dziewcząt. Jednakże jestem pewien, że wpatrywały się we mnie z powodu barwy moich oczu.

Kolor tęczówek dziedziczony jest zwykle po rodzicach, ale ja odziedziczyłem swój po dziadku od strony mamy. Przynajmniej tak zawsze mi mówiono. W dodatku analgezja nie jest moim jedynym schorzeniem. Posiadam również heterochromię.* Nie jest tak widoczna, jak przy innych tego typu przypadkach, ponieważ moje oczy praktycznie w całości są szare, jedynie niewielki kawałek prawej tęczówki jest o czysto błękitnej barwie. Z daleka nie jest to dobrze widoczne, dlatego byłem zaskoczony, że ludzie tak sugestywnie mi się przyglądali.

I tak. Nie dość, że byłem nieuleczalnie chory, to posiadałem coś, co wyróżniało mnie z tłumu. Mama zawsze mi powtarzała, że przez to jestem jeszcze bardziej wyjątkowy. Lubiłem tak na to patrzeć. Do dziś dziękuję Bogu, że heterochromia nie jest niebezpieczna, bo inaczej totalnie bym się załamał.

— Postarajcie się nie zamęczyć go pytaniami — powiedziała ironicznie matematyczka, odwracając się w stronę tablicy. — A teraz zajmijmy się tematem.

— Jesteś ogromną sensacją — odezwał się siedzący obok mnie Patrick.

— Niestety — odparłem. — Ale wszyscy się tego spodziewaliśmy.

Szkolne zajęcia wyglądały dokładnie tak, jak opisywali mi je moi najbliżsi. Byłem niezwykle podekscytowany tym, że mogłem uczyć się wraz z innymi osobami w moim wieku. Czułem się z tym cudownie.

Cieszyłem się, że Patrick był ze mną. W jego towarzystwie mogłem być w pełni bezpieczny. Poznałem się lepiej z Jamesem, który okazał się być tak kulturalny, jak opisywał go Patrick. Spędziliśmy razem czas na wspomnianej wcześniej matematyce i dwóch godzinach zajęć z języka angielskiego. Mój nowy znajomy opuścił nas dopiero na zajęciach z biologii, które miał w innej grupie.

Delikatnie stresowałem się tym, co miało nastąpić po nich. Pomimo, że plan dnia mój i Patricka był do siebie bardzo zbliżony, niestety nieznaczną część zajęć mieliśmy osobno. Z powodu mojej przypadłości uzyskałem całoroczne zwolnienie z wf-u, dlatego podczas kolejnej lekcji zmuszony byłem zostać sam.

Miałem na siebie plan. Stwierdziłem, że będę wtedy chodził do biblioteki. Tam powinno być zawsze cicho i spokojnie. Nie było szans, że mogłem doznać urazu w miejscu, gdzie przebywało zwykle bardzo mało osób i praktycznie nic się nie działo.

Patrick odprowadził mnie na miejsce, obiecując, że przyjdzie do mnie szybko, zaraz po zajęciach z wychowania fizycznego. Problem w tym, że informatyka, którą również mieliśmy osobno, była moją następną lekcją, więc wybiłem mu z głowy specjalną fatygę do biblioteki. Na początku się opierał, ale obiecał, że nie będzie mnie w żaden sposób kontrolował.

W bibliotece panowała przyjemna atmosfera. Za biurkiem bibliotekarki siedziała starsza kobieta w okularach, która przyjaźnie się do mnie uśmiechnęła, gdy tylko wszedłem do środka pomieszczenia. Nie miałem zbyt wielu rzeczy do roboty, dlatego postanowiłem przejść się między regałami. Chciałem znaleźć jakąś lekturę, którą mógłbym czytać w wolnym czasie.

Krążyłem między kolejnymi półkami, szukając na nich czegoś dla siebie. Niestety nic nie wyglądało zachęcająco. Wszedłem więc głębiej, ilustrując uważnie każdy kolejny tytuł.

Nagle w coś uderzyłem. Jak zwykle nie poczułem żadnego bólu. W końcu nie wiedziałem jak on właściwie wygląda. Znałem go jedynie z teorii.

Spojrzałem na chłopaka, który schylił się po książki, które przeze mnie wypadły mu z rąk, upadając na podłogę.

— Najmocniej przepraszam — powiedziałem. — Zagapiłem się.

Pomogłem blondynowi wszystko pozbierać. Wyprostowując się, zauważyłem w uszach chłopaka jakieś urządzenia. Nie wiedziałem co to mogło być. Byłem zaskoczony tym, że spotkałem tam kogokolwiek, więc nie połączyłem faktów odnośnie aparatu słuchu, który pomagał chłopakowi w wyraźniejszym słyszeniu dźwięków.

(Nic się nie stało.)

Chłopak pokazał rękami jakiś gest, który nie do końca zrozumiałem. Przynajmniej wtedy do mnie dotarło, że miał problemy ze słuchem, stąd urządzenia w uszach.

— Przepraszam, może to głupie i nieodpowiednie pytanie, ale słyszysz to, co mówię? — spytałem z nadzieją na głosową odpowiedź chłopaka.

— Ledwo, ale tak — powiedział cicho.

Nie spodziewałem się jednak, że odpowie mi w taki sposób. Patrzyłem na niego z zaintrygowaniem.

— Łatwiej ci się posługiwać językiem migowym? — spytałem.

Chłopak w odpowiedzi pokiwał jedynie głową. Siedząc w zamknięciu przez osiemnaście lat, miałem mnóstwo czasu na eksplorowanie internetu. Kilka lat wcześniej natknąłem się na filmik, w którym starsza kobieta pokazywała jak porozumiewać się z osobą głuchą, nie znając języka migowego. Byłem zafascynowany tym, że gesty mogą zastąpić słowa. Na własną rękę próbowałem nauczyć się tego języka, ale nie szło mi to najlepiej. Nigdy nie sądziłem, że kiedyś mi się do czegoś przyda.

— (Jestem T-R-A-V-I-S) — przestawiłem się.

Był to jeden z prostszych gestów, dlatego ciężko byłoby go nie zapamiętać.

Chłopak stojący naprzeciwko mnie szczerze się do mnie uśmiechnął. Jestem pewien, że był zaskoczony moją "znajomością" języka migowego.

— (S-T-A-N-L-E-Y) — wymigał chłopak. — (Znasz migowy?)

— Zwolnij — poprosiłem. — Nie jestem orłem w czytaniu znaków.

— A ja w rozumieniu ze słuchu — powiedział blondyn. — Korzystam póki jeszcze mogę cokolwiek usłyszeć.

— A bez tego jesteś w stanie cokolwiek zrozumieć? — spytałem, wskazując na urządzenia w jego uszach.

— Jedynie gdy ktoś krzyczy lub zwyczajnie mówi bardzo głośno — wyjaśnił. — Aparat nieznacznie pomaga, dlatego od trzech lat uczę się migowego. Muszę być przygotowany na najgorsze. Z każdym dniem jest niestety coraz gorzej.

Nie spodziewałem się, że natrafię w tej szkole na kogoś takiego i to w dodatku pierwszego dnia szkoły. Zaproponowałem chłopakowi, abyśmy usiedli przy pobliskim stoliku. Chciałem go lepiej poznać. Był w pewnym stopniu osobą taką samą jak ja. To, że posiadał inne schorzenie, nie wnosiło praktycznie nic. Oboje byliśmy poszkodowani przez życie.

— Zupełnie nic nie czujesz?

— Niestety. Dlatego siedziałem zamknięty w domu przez osiemnaście lat.

Te czterdzieści pięć lekcyjnych minut minęło niezwykle szybko. Rozmowa ze Stanley'em wciągnęła mnie całkowicie. Zafascynował mnie swoją osobą. Zarówno jak ja, opowiedział mi swoją historię. Smutno było słyszeć, jak w wieku jedenastu lat zaczął mieć problemy ze słuchem. Był jeszcze dzieckiem. Miał przed sobą całe, NORMALNE życie. A teraz? Jednakże zapewnił mnie, że nie miał zamiaru się poddawać.

Bardzo często musiałem powtarzać to co mówiłem, ponieważ zdarzało mu się mnie nie do końca usłyszeć. Właśnie wtedy zrozumiałem, że niektórzy ludzie mogą mieć w życiu gorzej niż ja. Pomimo, że dosłownie wszystko mogło mnie zabić, nie potrafiłem wyobrazić sobie życia bez słuchu i wzroku. Stanley zapewnił mnie, że egzystowanie z wiecznie włożonymi do uszu wzmacniaczami dźwięku, stawało się coraz cięższe z każdym dniem.

Rozmowę przerwał nam dzwonek na przerwę. Rozmawialiśmy niecałą godzinę, ale ja miałem wrażenie, że minęła cała wieczność.

— Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy — powiedziałem.

— Ja też — odparł chłopak. — W wolnej chwili poszukam cię na Instagramie.

tralyall — odezwałem się ponownie. — Z nazwą będzie Ci łatwiej.

— Dzięki.

— (Do zobaczenia) — wymigałem, a następnie ruszyłem w stronę wyjścia z biblioteki.

Mój pierwszy dzień szkoły zapowiadał się na najlepszy dzień mojego życia. W przeciągu kilku godzin poznałem więcej osób, niż przez ostatnie osiemnaście lat. Poza Patrickiem nie miałem żadnych znajomych. Zawsze otaczali mnie sami najbliżsi i to tyle. Mój sąsiad stanowił przełamanie. Znaliśmy się już osiem lat. Szmat czasu. Do końca życia będę wdzięczny, że go poznałem.

Podczas lekcji informatyki czułem się nieswojo. Idąc do pracowni komputerowej czułem na sobie wzrok wszystkich osób, które znajdowały się na korytarzu. Podczas lekcji było podobnie. Starałem się to ignorować, ale było to trudniejsze niż myślałem.

Decydując się na szkołę, zdawałem sobie sprawę, że będę uczęszczał na zajęcia, których nigdy wcześniej nie miałem. Siedząc nieustannie w domu ciężko było o dobre lekcje informatyki. Brat bardzo często opowiadał mi o różnych funkcjach w komputerach, o których nigdy bym nawet nie pomyślał, ale to wszystko. Zbyt wielu rzeczy nie dało się w ten sposób nauczyć.

Po zakończonej lekcji spotkałem się z Patrickiem. Czekał na mnie przed salą komputerową. Na wstępie przeanalizował, czy aby na pewno nic mi się nie stało, w przeciągu dwóch ostatnich godzin. Odetchnął z ulgą, gdy nie zlokalizował najmniejszego zadrapania.

Idąc na ostatnią lekcję, jaką była historia, opowiedziałem przyjacielowi o chłopaku, którego poznałem z bibliotece. Dowiedziałem się, że Stanley był raczej typem samotnika. Wszystko przez wzgląd na jego wadę słuchu.

— Przegadaliście całą godzinę? — pytał z niedowierzaniem Patrick.

— Tak — odparłem. — W gruncie rzeczy jest całkiem interesującą osobą.

Było mi szkoda mojego nowego znajomego. Jego stan nieustannie się pogarszał, a on sam nie miał w nikim oparcia. Oczywiście poza rodziną. To źle, że chciałem to zmienić?

Lekcja historii jeszcze nigdy nie była dla mnie tak interesująca. Wpatrywałem się w nauczyciela z zapartym tchem, wsłuchując się w to, co miał do przekazania. Większość moich rówieśników wydawała się być znudzona, ale nie ja. Mnie ciężko było znudzić. Wszystko co robiłem tego dnia było zupełnie nowe. Pomimo strachu, że w każdej chwili mogło się wydarzyć dla mnie coś niebezpiecznego, było całkiem miło. Dzięki mamie, Melanie i Patrickowi, doskonale wiedziałem jak mam zachowywać się na zajęciach.

Opuszczając budynek szkoły byłem niezwykle usatysfakcjonowany. Uśmiech nie opuszczał mojej twarzy. Czułem na sercu przyjemne ciepło. Uczucie, którego nigdy dotąd nie czułem. Po raz pierwszy w życiu byłem naprawdę szczęśliwy.

— Widzę, że pierwszy dzień się podobał — powiedziała Melanie, gdy wraz z Patrickiem zbliżyliśmy się do samochodu, przy którym stała.

Ostatni raz widzieliśmy się podczas lunchu kilka godzin wcześniej, i już wtedy moja siostra podejrzewała, że ten dzień będzie dla mnie czymś niezapomnianym. To było jak wizyta w zupełnie innym świecie, pełnym nowości, doświadczeń i uczuć.

Całą drogę do domu rozmawialiśmy o tym, czego udało mi się doświadczyć. Opowiedziałem Melanie o Stanley'u, o tym jak musiałem przetrwać lekcję informatyki bez pomocy brata i o długiej rozmowie z historykiem, którą przeprowadziłem zaraz po zakończeniu zajęć.

Byłem szczęśliwy. Przeżyłem dzień jako normalny nastolatek, nie robiąc sobie przy tym krzywdy. To był naprawdę dobry znak. Miałem szczerą nadzieję, że będzie tak już zawsze i mój ojciec zmieni w końcu nastawienie do mojej "wolności". Udowodniłem, że potrafię o siebie zadbać.

Po pożegnaniu z Patrickiem, udaliśmy się z Melanie do domu. Od razu po przekroczeniu progu dało się wyczuć w powietrzu mocny zapach męskich perfum. Kojarzyłem je, ale nie potrafiłem sobie przypomnieć skąd je znałem. Wszystko stało się jasne, gdy weszliśmy z siostrą do kuchni, gdzie wraz mamą czekał na nas brat.

— Zaskoczony? — spytał chłopak, wstając od stołu. — Chyba nie myślałeś, że nie odwiedzę cię pierwszego dnia twojej wolności, prawda?

Podszedłem do niego, obejmując go z całych sił. Po chwili odwzajemnił uścisk. Do oczu napłynęły mi łzy. Byłem szczęśliwy. Nick robił dla mnie to, czego nie mogłem oczekiwać od własnego ojca. Stanowił dla mnie wsparcie. Potrafił odstawić wszystko na bok, by znaleźć się blisko mnie i siostry. To była prawdziwa miłość i troska.

— Na podjeździe nie ma twojego samochodu — odezwała się Melanie. — Jak się tu znalazłeś?

— Przyjechałem autobusem — wyjaśnił brat, delikatnie się ode mnie odsuwając. — Musiałem zaprowadzić Mary do warsztatu.

Tak. Mój brat nazwał swój samochód Mary. Było to na swój sposób urocze.

Spędziliśmy razem całe popołudnie. Koło dziewiętnastej Nick wybrał się w drogę powrotną do Londynu. W międzyczasie do domu wrócił tata, który był zapalnikiem kolejnej kłótni z mamą. Nie miałem już siły na ich ostrą wymianę zdań, dlatego szybko ulotniłem się z miejsca awantury.

Po wzięciu prysznica zamknąłem się w pokoju. Położyłem się na łóżku, z zamiarem pójścia spać. Nieoczekiwanie zawibrował mi telefon. Biorąc go do ręki nie spodziewałem się tego, co zobaczyłem.

stanley_green zaczął Cię obserwować.

Siedząc w domu nie miałem możliwości poznać nowych osób. Jednakże siostra namówiła mnie do założenia mediów społecznościowych. Kto by się spodziewał, że w końcu mi się do czegoś przydadzą? Moje Instagramowe konto było puste. Bez żadnych zdjęć.

Być może już niedługo zapełni się wspomnieniami z liceum. Z tą myślą zasnąłem.

❗️INFORMACJE❗️

*Różnobarwność tęczówki (łac. heterochromia iridis) i różnobarwność tęczówek (łac. heterochromia iridum) – zaburzenia rozwoju, polegające na różnicach w rozmieszczeniu barwnika w obrębie różnych obszarów tęczówki jednego oka bądź różnym zabarwieniu tęczówki jednego i drugiego oka.
~ Wikipedia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro