Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⸻ 10 ⸻


Minęły dwa kolejne tygodnie września, a ja zdążyłem przyzwyczaić się do zmian, które zawitały w moim życiu.

Codzienny dojazd do szkoły, przesiadywanie na zajęciach, późniejszy powrót i siedzenie do późna nad książkami stało się częścią mojej życiowej rutyny.

Bardzo się z tego cieszyłem. Przez osiemnaście lat robiłem każdego dnia dosłownie to samo. Gdy zacząłem chodzić do liceum wszystko się zmieniło, i choć wpadłem w zupełnie inną, odmienną rutynę, cieszyłem się, że w moim życiu w końcu zaczęło się coś dziać.

Każdego dnia jadałem lunch z Patrickiem, Melanie, Jamesem i Emily. Z dwójką ostatnich złapałem naprawdę dobry kontakt. Podobało mi się, że byłem częścią grupy. W końcu miałem innych znajomych, oprócz Patricka. Melanie od zawsze była przy mnie, więc to co innego.

Moja relacja ze Stanley'em również mocniej się zawiązała. Co prawda nie jadaliśmy razem posiłków, ale rozmawialiśmy nieustannie w trakcie naszych wspólnych okienek, a także przez telefon i siedzieliśmy razem na niektórych zajęciach. Chłopak zaczął regularnie uczyć mnie migowego, co mi odpowiadało. Zacząłem powoli rozumieć coraz więcej znaków. Co prawda jeszcze nie do końca byłem w stanie się z nim dogadać, ale robiłem postępy.

Pomimo naszych planów, nie udało nam się wyjść z Roxanne i Octavią do muzeum. Przeszkodziła nam w tym pogoda i choroba mojego ojca, który przez kilka dni nie wychodził z domu. Nie chciałem ryzykować.

Pomimo to poznałem się lepiej z obiema dziewczynami. Bardzo często do siebie pisaliśmy, a spotykaliśmy się jedynie w bibliotece. Roxanne zapewniła mnie, że Steven nawet nie wiedział o istnieniu takiego pomieszczenia w naszej szkole. Jak na razie ani razu nas tam nie złapał.

Mijałem się z nim kilka razy na korytarzu, ale nie wyglądał na kogoś, kto chciałby zrobić mi krzywdę. Widocznie mnie ignorował, co mi jak najbardziej odpowiadało.

Po powrocie z zajęć w środę, czwartego tygodnia szkoły nie spodziewałem się, że w domu zastanie mnie tyle niespodzianek.

Pierwszą z nich był Nick, który przyjechał do nas na obiad. Jego niespodziewana wizyta rozluźniła delikatnie atmosferę w domu, która od momentu wyzdrowienia taty ponownie znacząco się zagęściła.

Z ogromną radością i uśmiechem na ustach opowiadałem mu o wszystkim, czego doświadczyłem w liceum. Pomijając niektóre wydarzenia, żeby nikogo niepotrzebnie nie denerwować.

Kolejną niespodzianką był lodowy deser, który mama robiła bardzo rzadko, przez wzgląd na trudny przepis.

To były rzeczy, które jako pierwsze do mnie dotarły. Nie spodziewałem się, że tego wieczoru moje życie będzie miało szansę do wejścia na zupełnie inny tor.

Po pożegnaniu z Nickiem, każde z nas rozeszło się i udało do siebie. Z czasem zacząłem odrabiać zadania domowe jeszcze w szkole, żeby w domu mieć znacznie więcej luzu, dlatego i tym razem miałem bardzo mało do przygotowania na następny dzień.

Zanim poszedłem pod prysznic, coś mi podpowiadało, żeby sprawdzić skrzynkę mailową. Otworzyłem laptop i szybko do niej przeszedłem, a to co zobaczyłem, sprawiło że moje serce znacznie mocniej zabiło. Minęło trochę czasu, dlatego zdążyłem już o tym zapomnieć.

Od: [email protected]
Do: [email protected]

Dziękuję za zgłoszenie, Travisie!
Z tej strony Elizabeth - właścicielka księgarni Pod Złotym Piórem. Wysłałeś zgłoszenie dzień po nadaniu przeze mnie ogłoszenia, co mnie bardzo cieszy. Odpisuję nieco ponad dwa tygodnie później, ale mam nadzieję, że wciąż czekasz na odpowiedź.

Wspomniałeś, że nie masz doświadczenia i, że jesteś osobą, która nie miała wcześniej możliwości podjęcia pracy. To w niczym nie przeszkadza. Nie wymagam doświadczenia. Zresztą, kto go potrzebuje w układaniu książek? Poszukuję osób, które lubią się w literaturze, mają dobre podejście do drugiego człowieka i są w miarę dobre z matematyki.

Pewnie zdajesz sobie sprawę, że moja biblioteka jest bardzo oblegana, dlatego o obydwa stanowiska będzie niefizyczna walka. Żeby wybrać odpowiednich pracowników, muszę się z nimi spotkać i przeprowadzić indywidualne rozmowy. Twoje zgłoszenie dostałam jako pierwsze, dlatego i do Ciebie pierwszego piszę.

Chciałabym umówić się na spotkanie w księgarni, w najbliższą sobotę (27.09.) o godzinie dziesiątej. Proszę o informację zwrotną najpóźniej do piątku.

Z poważaniem, Elizabeth Taylor.

Przeczytałem tego maila kilka razy, żeby wszystkie zawarte w nim informacje dotarły do mnie w stu procentach. Nie spodziewałem się, że moje zgłoszenie będzie brane w ogóle pod uwagę, przez wzgląd na to, że nigdy wcześniej nie pracowałem. Zostałem jednak pozytywnie zaskoczony.

Byłem niezwykle pobudzony emocjonalnie, a uśmiech nie opuszczał mojej twarzy. Zmieniło się to, gdy w pewien sposób oprzytomniałem.

Jak miałem iść na rozmowę o pracę, skoro nie wolno mi było nigdzie wychodzić w weekendy?

Bardzo chciałem spróbować chociaż dostać tę posadę, bo to było dla mnie coś zupełnie nowego, a pieniądze z każdym dniem były mi potrzebne coraz bardziej. Mama wciąż nie rozmawiała z tatą o kieszonkowym, a przynajmniej nic na to nie wskazywało.

Byłem w nieciekawej sytuacji i nie wiedziałem jak to wszystko rozegrać, żeby nie narazić się rodzicom, ale by móc spróbować podjąć pracę.

Nagle ktoś zapukał do drzwi. Pospiesznie zamknąłem laptop, w momencie, gdy do pokoju weszła mama. Na jej twarzy widniał pogodny uśmiech, który z czasem i mi się udzielił.

— Coś się stało? — spytałem, gdy kobieta usiadła obok mnie na łóżku.

— Przynoszę ci dobre wieści — odparła.

— Jakie?

— Bałam się rozmawiać z twoim ojcem, nie ukrywam tego — zaczęła. — Jednak w końcu się zebrałam i udało mi się wymanifestować dwadzieścia funtów tygodniowo.

Zamrugałem dwukrotnie na te słowa. Potrzebowałem chwili, aby przeanalizować to, co zostało mi właśnie powiedziane.

— Tata zgodził się na kieszonkowe? — spytałem oszołomiony.

— Niechętnie, ale tak — powiedziała mama.

— To cudownie!

Mocno ją przytuliłem. Byłem niezwykle zaskoczony nowo nabytą informacją. Mój problem z brakiem środków na wydatki został w pewien sposób zażegnany. Z tyłu głowy miałem jednak zbliżającą się rozmowę o pracę, którą za wszelką cenę chciałem potwierdzić. Zawahałem się i ostatecznie nic mamie nie powiedziałem. Żałuję, bo wszystko mogłoby się wtedy potoczyć inaczej...

Po krótkiej rozmowie, zostałem sam. Po raz kolejny przeczytałem zawartość maila. Postanowiłem w końcu odpisać, że przyjdę na spotkanie. Wolałem postawić samego siebie w sytuacji bez wyjścia, żeby przypadkiem z tej szansy nie zrezygnować. O skutki wolałem martwić się później.

Od poranka następnego dnia myślałem tylko i wyłącznie o sobotnim wydarzeniu. Na początku przemilczałem wszystko względem Melanie i Patricka, ale ostatecznie odważyłem się im powiedzieć. Oni w moim otoczeniu rozumieli mnie najbardziej. Byliśmy praktycznie w tym samym wieku, więc to nic dziwnego.

Obwieściłem im to w bibliotece - miejscu, gdzie praktycznie zawsze panowała cisza i spokój, a także przebywało zwykle mało ludzi.

— To dosyć spore wyzwanie, ale jeśli chcesz spróbować, to oczywiście ci w tym pomożemy — powiedział Patrick, podnosząc mnie na duchu.

Z każdą kolejną sekundą zaczynałem wątpić, że to się uda. No bo nawet gdybym dostał tę pracę, to musiałbym tam chodzić. Jednorazowe wyjście może by jeszcze umknęło uwadze rodziców, ale regularne?

— Musimy obmyślić plan jak to rozwiązać — wtrąciła się Melanie.

— Żadne z waszych rodziców nie ma jakichś ważnych załatwień w ten weekend, prawda? — dopytywał szatyn.

— Niestety nie — odparłem. — Musimy dobrze to rozegrać.

— Obydwojga się nie pozbędziemy — odezwała się ponownie Melanie. — Skupmy się na tacie. On stanowi największe zagrożenie.

Posmutniałem na te słowa. Zabolały, ale niestety były jak najbardziej zgodne z prawdą. John Lyall faktycznie stanowił dla innych zagrożenie.

— Zajmę rano jego głowę, a Emily mi w tym pomoże.

— Pamiętasz, że ona jeszcze o mnie nie wie? — spytałem, spoglądając na siostrę niepewnie.

— Spokojnie, Trav — powiedziała. — Umówię się z nią na zakupy, czy coś w tym stylu, a tatę poproszę, żeby mnie zawiózł. Wtedy przez dobrą godzinę nie będzie go w domu.

— Godzina to stanowczo za mało — odezwał się Patrick.

— Nie wiem jak inaczej można go zatrzymać poza domem — odparła smutno Melanie. — Zwykle nigdzie nie wychodzi w weekendy.

— Kiedyś nie wychodził — wtrąciłem się. — Odkąd zacząłem chodzić do liceum, zaczął co jakiś czas wracać do domu o później godzinie.

— To teraz nie istotne — odezwał się Patrick, skupiając na sobie naszą uwagę. — Co dalej?

— Mam szczerą nadzieję, że zawieziesz mnie na miejsce i następnie przetransportujesz z powrotem do domu — wyznałem.

— Nie ma problemu — odparł chłopak. — Ale co z waszą mamą?

— To ostatnia sobota miesiąca — powiedziała Melanie. — Będzie zajęta sprzątaniem, a ty będziesz potrzebował pomocy Travisa w opiece nad Lily. Z tego co pamiętam, Nolan chodzi w soboty na koszykówkę, prawda?

— Tak — odezwał się Patrick. — W tę sobotę wypada mu akurat poranny trening.

— No to wszystko mamy — dodała dumnie szatynka o tym samym nazwisku co ja.

— Oby tylko się udało — powiedziałem z nadzieją w głosie.

Ten cały plan mógł zakończyć się sukcesem. Moi bliscy brali pod uwagę każdą zmienną. Głównie Melanie, ale Patrick też starał się mi pomóc za wszelką cenę. Cieszę się, że nie odciągali mnie od tego pomysłu. Każde z nich troszczyło się o mnie na swój własny sposób, co było niezwykle kochane. Wiedzieli, że chciałem próbować nowych rzeczy. Gdybym chciał zrobić coś, co mogłoby doprowadzić do jakiegoś urazu, z pewnością by się na to nie zgodzili, dlatego miałem spokojne myśli względem próby podjęcia przeze mnie pracy.

Tego dnia Patrick miał w trakcie okienka spotkanie drużyny koszykarskiej, dlatego stwierdziłem, że posiedzę ze Stanley'em w bibliotece.

Chłopak był jedyną osobą z nowo poznanych przeze mnie osób, która wiedziała o mojej przypadłości. Kilka dni po moim ujawnieniu się przed nim zacząłem się zastanawiać dlaczego tak szybko mu o sobie powiedziałem. W końcu był dla mnie zupełnie obcym człowiekiem, niekoniecznie otwartym na drugiego człowieka, a jednak mu wszystko opowiedziałem.

Jego sytuacja życiowa również nie była w dobrym stanie. Może dlatego postanowiłem się zwierzyć od razu? W pewnym sensie zbliżyło nas to do siebie. Poza Melanie i Patrickiem, Stanley mógł mieć na mnie oko, co w jakimś stopniu mnie satysfakcjonowało.

Spotkałem się z nim w tym samym miejscu co zawsze. Tym razem ja byłem tym drugim. Chłopak siedział już przy stoliku, zapisując coś w zeszycie. Tuż obok leżała książka, a na niej telefon chłopaka. Zapewne przygotowywał się na jakieś zajęcia.

— Hej — odezwałem się, skupiając na sobie uwagę chłopaka.

(Cześć) — wymigał chłopak, co mnie zaskoczyło.

Dopiero po chwili zauważyłem, że w uszach nie miał żadnych urządzeń. Dało mi to do myślenia, ale tylko przez chwilę. Cieszyłem się, że chłopak usłyszał mnie bez konieczności wkładania aparatu słuchowego.

(Gdzie masz słuchawki?) — spytałem.

Nie wiedziałem czy słowo określające aparat słuchowy było dobre. Stanley nauczył mnie tego, aby w razie czego móc się ze mną dogadać. Pokazał mi najprostsze gesty, które powinny wystarczyć. Być może część z nich była delikatnie okłamana.

(Ładują się u sekretarki) — odparł chłopak.

(Coś z nimi nie tak?) — Zadałem kolejne pytanie.

Chłopak westchnął, odkładając długopis, który do tego momentu trzymał w dłoni. Ja w tym czasie zająłem miejsce obok niego.

(Ostatnio zaczęły szwankować i...)

(Stop!) — przerwałem mu. — (Wolniej, nie rozumiem.)

(Psują się. Coś czuję, że będę potrzebował nowych.)

Posmutniałem. Przez chwilę miałem nadzieję, że jest lepiej, skoro w uszach chłopaka nie znajdowały się żadne urządzenia, ale niestety było wręcz przeciwnie.

— Ale dobrze słyszysz to, co mówię?

— Powiedzmy — odparł chłopak. — Muszę się skupić na ruchu twoich warg, a to idzie mi lepiej, gdy skupiam się na migowym. Dlatego rzadko się odzywam, gdy nie mam przy sobie aparatów.

— Co z tym zrobisz?

(Nie mam pojęcia.) Moich rodziców nie stać na nowy sprzęt. Przynajmniej na razie — wyjaśnił blondyn. — Myślałem o pójściu do pracy, ale kto przyjmie osobę z wadą słuchu...

— Hej, nie załamuj się.

Położyłem chłopakowi rękę na ramieniu. Nasze spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy. Później chłopak przerwał to, odwracając wzrok.

— Jest wiele rzeczy, które możesz robić, a do których słuch niekoniecznie jest potrzebny — powiedziałem.

(Na przykład?)

Wtedy pomyślałem o ofercie pracy w księgarni. Potrzebowali dwóch osób. Gdybyśmy ze Stanley'em dostali tę pracę, moglibyśmy pomóc sobie nawzajem. Mnie blondyn pomógłby podwójnie. Mógłby mieć mnie na oko, a dodatkowo, dzięki niemu mogłem mieć jakieś alibi na opuszczanie domu. W końcu mógłbym powiedzieć, że mieliśmy na przykład jakiś ważny projekt i potrzebowaliśmy dłużej ze sobą popracować. To zawsze coś!

Opowiedziałem chłopakowi mój plan na sobotę. Uznałem, że i on powinien spróbować. Nie chciałem go w żaden sposób wykorzystywać, dlatego powiedziałem, że to tylko i wyłącznie jego decyzja, ale dzięki temu moglibyśmy pomóc sobie nawzajem. Powiedział, że to przemyśli, ale nic nie obiecał.

Nie mieliśmy też pewności, czy udałoby się nam zdobyć tę pracę. Stanley nawet się nie zgłosił, a Elizabeth mówiła, że poza mną było kilka innych osób, co źle wróżyło. Postanowiłem być jednak dobrej myśli.

Zostawiłem chłopaka ze wszystkimi przemyśleniami. W głębi serca liczyłem, że spróbuje podjąć tę pracę. To byłby dla mnie idealny scenariusz. Może i to byłoby za piękne, ale warto było pomarzyć. Życie nie raz mnie doświadczyło. Moim zdaniem należało mi się od świata jakieś wynagrodzenie za dotychczasowy trud.

⸻ ★ ★ ★ ⸻

❗️OGŁOSZENIE❗️
Z przykrością oznajmiam, że na czas bliżej nieokreślony zmuszona jestem zawiesić pisanie tej książki. Delikatnie się wypaliłam, jeśli chodzi o BEZBOLESNEGO, dlatego potrzebuję przerwy. Gdy uda mi się wrócić do formy, od razu zabiorę się do pracy i przygotuję kontynuację, obiecuję!

Mam nadzieję, że rozumiecie.
Przepraszam i dziękuję za wyrozumiałość! ❤️

Do następnego!

(P.S. Wszelkie informacje odnośnie tej książki będę podawała na tablicy, dlatego zainteresowanych dalszymi losami bohaterów zachęcam do obserwacji mojego profilu i śledzenia tablicy.)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro