List do Laury
Jechałam na rowerze gdyż miałam na 13 do pracy. Na miejscu okazało się, że na mym biurku spoczywa list a dokładnie miłosny. Byłam tym bardzo zaskoczona aczkolwiek ucieszyłam się. Wkrótce po kilku morderczych godzinach stukania w klawiaturę i załatwiania czarnej roboty za naszego upierdliwego szefa mogłam nareszcie wrócić do mych skromnych, ale za to przytulnych czterech kątów. Weszłam do mojego mieszkania i sprintem znalazłam się przy komputerze. Wtem przypomniałam sobie o liście miłosnym lecz biorąc pod uwagę to, że nikt nigdy we mnie się nie zakochał i nie wierzę w to żeby to kiedykolwiek nastąpiło włączyłam mój ukochany serial z Benedictem Cumberbatch'em w roli głównej.
Zadzwonił budzik. Była 4 rano. Nie wiem co mu znowu odbiło. Mimo tak wczesnej pory zdecydowałam, że wstanę. Poszłam się umyć. Podczas kąpieli rozmyślałam o tym jak puste były te egipskie królowe. Kąpiel w mleku, masa skruszonych poddanych dookoła pilnujących aby miłościwej królowej nie spadł włos z głowy. Szkoda gadać. Wracając do obecnych czasów z mentalnej podróży po starożytnych imperiach wyszłam wreszcie z wanny. Były 22° ciepła więc założyłam krótkie spodenki i lekką, szarą bluzkę oraz sandały. Doszłam do wniosku, że to wszystko zajęło mi 2 godziny a więc mam jeszcze 5 godzin dla siebie. Byłam umówiona na 11 do chińskiej restauracji z autorem listu miłosnego, który wczoraj dostałam. Podczas maratonu z Sherlocka Holmes'a postanowiłam jednak zapoznać się z zawartością tego tajemniczego listu. Pełen był on ciepłych słów i wyznań. Jego nadawcą okazał się mój cichy kolega ze studiów. Dowiedziałam się też, że razem pracujemy. Widocznie się zmienił i mogłam go nie poznać. W czasie studiów nosił okulary, swetry z babcinymi wzorkami, sztruksowe spodnie i lakierki. Słowem inny niż większość studentów wydziału ekonomii. Byłam ciekawa tego spotkania. Kto wie może ja też coś do niego poczuję. W końcu oderwałam się od rozmyślania o Konradzie ( tak miał na imię autor listu) i oddałam się kolejnej mojej ulubionej rozrywce czyli grom. Aktualnie gram w "Life is strange" czyli popularną grę dla zdawałoby się nastolatków, do której nie byłam przekonana, ale ta gra zaczęła zyskiwać moją sympatię. Gdy zaczęłam grać była 7. Starałam się kontrolować ile gram żeby nie spóźnić się na spotkanie. 10:00. Przerwałam grę, umalowałam się, wypiłam kawę i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi i tym razem pojęchałam samochodem. Docierając na miejsce spostrzegłam, że jest godzina 10:20. Spodziewałam się, że przyjdę wcześniej więc zabrałam ze sobą książkę pt. "Milczenie owiec" Toma Harrisona. Świetny thriller psychologiczny oparty na autentycznych wydarzeniach. Oddałam się tej książce całkowicie tak jak prawie wszystkiemu co robię. Ktoś zastukał w stolik i zapytał
-Wolne ?
- Nie, czekam na kogoś - odpowiedziałam.
- Tym kimś zapewne jestem ja- odparł po chwili zastanowienia.
- Ma pan na imię Konrad?- zapytałam.
- W istocie, Lauro.
Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Tak się zmienił. Miał piękne, lśniące, czarne włosy, okulary zamienił na soczewki, na jego brodzie widoczny był lekki zarost, ubrał się w czarną koszulę, granatowe spodnie i nowe, czarne, a jakże- lakierki. Zrobiło mi się głupio, że tak nieelegancko się ubrałam, ale miałam nadzieję, że mi to wybaczy. Najbardziej przykuły moją uwagę jego brązowe oczy pełne ciepła. Poczułam, że nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć. Byłam tylko ciekawa jak to wszystko się rozwinie.
Usiadł. Ciszę przerwał kelner.
- Co podać ?
- Poprosimy danie dnia- zdecydował. Widział, że nie mogę z siebie wydusić słowa. Zdecydowałam, że muszę mimo wszystko zrobić pierwszy krok.
- Cóż za zbieg okoliczności, że pracujemy razem. Tak się zmieniłeś, że w ogóle Cię nie rozpoznałam.
Uśmiechnął się. Ten uśmiech dodał mi odwagi.
- Zastanawiałem się czy przeczytasz mój list. Cieszę się, że jednak tak zrobiłaś. Bardzo chciałem się z tobą spotkać- odrzekł po chwili. Położyłam ręce na stoliku. On przykrył je swoimi dłońmi. Spojrzał na mnie ciepło.
- Mogłaś tego nie zauważyć, ale ja przez cały okres studiów o Tobie myślałem. Tak jak wiele razy wspominałem w liście... Kocham Cię Lauro.
- Mnie... ? Ale jak to... Przecież... nie jestem nikim niezwykłym- odparłam dogłębnie zszokowana.
- Dla mnie jesteś całym światem. Kocham Cię za Twoją dobroć i troskę o innych. Chciałem Ci to powiedzieć i Cię zobaczyć zanim będzie za późno- odpowiedział niskim, ciepłym głosem. Wzruszyłam się. Czułam, że spotkało mnie ogromne szczęście.
Czas płynął nam szybko we wspólnym towarzystwie. Byliśmy bardziej zachwyceni sobą niż tym jedzeniem, które nam zaserwowano. To było najlepsze parę godzin w moim życiu. Zegar wybił 16. Konrad zaproponował, że pójdziemy do parku. Na środku stała fontanna, koło której usiedliśmy. Nawet nie zauważyłam, że poczułam się przy nim tak bezpiecznie, że trzymałam go za rękę. Patrzył na mnie przez większość czasu. W pewnym momencie poczułam jego oddech na moim policzku. Zwróciłam ku niemu twarz i... Stało się. Był to... bardzo magiczny i cudowny moment. Oblałam się rumieńcem. Nie mogłam uwierzyć, że to właśnie tu i teraz się dzieje. Ja, Laura Troedder zostałam obdarzona niezwykłym uczuciem przez mężczyznę. Wiedziałam, że na to nie zasługuję, ale było to zbyt piękne żeby to odrzucać. Od tego momentu cały czas byłam w jego ramionach a on co chwila całował mnie w czoło, policzek, usta... Wiedziałam co niedługo nastąpi. Znajdowaliśmy się niedaleko jego mieszkania. Spojrzał mi głęboko w oczy, wziął na ręce i czym prędzej zaniósł do swojego domu. Po drodze cały czas szeptałam mu do ucha "Kocham Cię Konrad..."
Otworzył drzwi, pozwolił stanąć na własnych nogach i zaprowadził do sypialni. Czułam, że adrenalina mnie wręcz rozpiera. Był tak czuły, tak chciał pokazać, że mnie kocha i że zajmuję w jego życiu bardzo ważne miejsce. Obsypywał mnie stale gorącymi pocałunkami. Jakby to miał być nasz pierwszy i ostatni raz, ale wtedy nie przejęłam się tym za bardzo. Był moją pierwszą i możliwe, że jedyną miłością. Wtedy byłam gotowa oddać mu się całkowicie. Zasnęłam na jego gołej klatce piersiowej oraz w koszuli z nadrukiem Metallicki.
* Z perspewktywy Konrada*
Nie mogę tego opisać słowami. Kobieta, która jest dla mnie jedyna na świecie śpi w moich ramionach i mojej koszulce. Jej piękne, gładkie i gołe nogi... ( zażalenia proszę składać do Anny Chęcińskiej) Chciałem ją zatrzymać dla siebie na zawsze. Wiedziałem jednak, że ten cudowny dzień nie może trwać wiecznie i że widzimy się prawdopodobnie po raz ostatni. Nie chciałem tego, ale życie nikogo nie oszczędza.
7 rano. Obudziłam się. Konrada nie było. Tylko kartka, kwiaty i jego lakierki... Czym tym razem życie chce mnie przytłoczyć ?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro