Rozdział 3- Nowe życie
Ból jest twoim przyjacielem, sprzymierzeńcem... Ból mówi kiedy jesteś poważnie ranny... A wiesz, co jest w bólu najlepsze? Pokazuje, że nie jesteś jeszcze... Martwy.
Pat obudziła się w zupełnie innym miejscu. Leżała w wygodnym łóżku, opatrzona i okryta ciepłym kocem. Próbowała się podnieść, ale powstrzymała ją jakaś ręką.
-Leż- nakazał dziewczęcy głos.
Patrice obróciła głowę w stronę źródła dźwięku. Na krześle przy łóżku siedziała dziewczyna, której twarz poznawała. Była pewna, że to ta sama osoba, którą widziała na fotografii. Długie ciemnoniebieskie włosy z czarnymi końcówkami opadały jej na ramiona, a czarne oczy świdrowały ją na wylot.
-Dawno się nie widziałyśmy nie Pat?- Uśmiechnęła się.- Naomi, ale teraz raczej mówią mi Shi. I uprzedzając twoje pytania, tak farbowałam włosy... W pewnym sensie.
Wtedy blondynka dokładniej sobie przypomniała sobie zdjęcie. Faktycznie dziewczyna miała tam brązowe włosy.
-Gdzie ja jestem- Zapytała cicho.
-Na chwilę obecną to sekret. Ale nie martw się. Tutaj ten idiota cię nie znajdzie. A teraz śpij. Musisz odpoczywać, bo kiedy tak kimałaś sobie w lesie wdało się paskudne zakażenie.
Pat posłuchała rady dziewczyny i odpłynęła w objęcia Morfeusza.
*****
Życie czy śmierć, to żadna różnica. Na tym świecie i tak każdy umiera.
-W zasadzie mogłabym umrzeć. W zasadzie jaki sens ma moje istnienie. W zasadzie nie muszę się już budzić.
-Co? Oczywiście, że nie! Nie myślę tak! Przecież mam po co żyć. Mam kochającą rodzinę i... I... Nie mam rodziny. Mój dom zmienił się w piekło, a teraz nawet nie wiem gdzie jestem. Po co się budzić?
-Nie! Mam po co żyć! Chcę zwiedzać świat! Chcę zrobić wiele rzeczy. Mam po co żyć. Dlaczego w ogóle pomyślałam, że nie mam.
*****
Świat widzialny i niewidzialny. Źródłem cierpienia jest zawsze niewidzialny świat.
Zerwała się z łóżka. Żadko miewała sny, a ten, mimo spokoju, był przerażający. To tak jakby rozmawiała ze sobą, jakby jej podświadomość się rozwarstwiała. Na zewnątrz świeciło słońce i ćwierkały ptaki. W pomieszczeniu było czuć zapach kwiatów... (Chwila... To nie to uniwersum... Eeeee... Tego nie było.) Na zewnątrz świeciło słońce więc Pat była pewna, że przespała cały dzień. Postawiła nogi na zimnej podłodze i szybkim krokiem ruszyła do drzwi. Kiedy je otworzyła jej oczom ukazała się wielką łazienka. Uśmiechnęła się do siebie i podeszła do umywalki. Zetknęła na odbicie w lustrze. Wyglądała... Znośnie. Miała spierzchnięte usta i kilka siniaków na twarzy, a nierówno ścięte włosy nie poprawiły tego. Jednak postanowiła szybko się tym zająć. Opłukała twarz i wróciła do pokoju. Rozejrzała się w poszukiwaniu plecaka jednak nigdzie go nie widziała. Ruszyła w kierunku szafy. Otworzyła ją i oprócz plecaka zobaczyła w niej masę ubrań. Zerknęła na kilka. Wszystkie w jej rozmiarze. Otworzyła plecak i wyjęła z niego kosmetyczkę. W biurku znalazła nożyczki i ruszyła z tym do łazienki. Stanęła przed lustrem i obcięła włosy równo, a potem nałożyła na twarz podkład żeby ukryć sińce i podkreśliła oczy ciemną kredką. Pociągnęła jeszcze usta błyszczykiem i wróciła po coś do ubrania. Jak zwykle spędziła przed szafą kilkanaście minut dopuki nie dobrała stroju. Błyszczący, srebrny top i czarna spódnica do kolan idealne współgrały. Do tego białe baleriny. Jedynym minusem była blizna na całej długości lewej ręki. Jednak nie przejęła się tym i wyszła drugimi drzwiami. Znalazła się na długim korytarzu. Po jednej stronie zobaczyła schody prowadzące na dół. Szybko po nich zeszła i znalazła się w przestronnym salonie. Rozejrzała się i znalazła kuchnię. Weszła do pokoju. Nic nadzwyczajnego. Dużo szafek, lodówka, kuchenka z piekarnikiem, mikrofalówka, jakieś blendry, dużo noży i duży stół z kilkunastoma krzesłami. Ktoś kręcił się po kuchni, najwyraźniej coś gotował.
-Em... Hej?- Powiedziała cicho odrywając osobę od zajęcia.
"Ktoś" obrócił się. Chłopak miał na twarzy przyjacielski uśmiech. Brązowe włosy układały się w okół głowy jakby właśnie rozwiał je wiatr i kilka kosmyków opadało na duże, czekoladowe oczy. W mgnieniu oka i to dosłownie, chłopak znalazł się tuż przy niej i ją przytulał.
-Pat- powiedział i było słychać, że jest szczęśliwy z powodu jej nie planowanych odwiedzin.- Ale my się dawno nie widzieliśmy.
-Ym... Ja... Bo wiesz... Przepraszam, ale... (Skojarzyło mi się z Fon gejem)
-Tak wiem. Ale spoko, wszystko jest załatwione przypomnisz sobie. A teraz- odsunął się od niej i wyciągnął rękę.- Jestem Toby.
-Cześć- uśmiechnęła się i uścisnęła wyciągniętą dłoń.
-Pewnie jesteś głodna co? Akurat robię gofry, chcesz też?
Przytaknęła i usiadła przy stole. Po chwili stanął przed nią talerz gofrów z bitą śmietaną i sosem czekoladowym. Po chwili talerz był już pusty.
-Dzięki. Były przepyszne.
-Cieszę się- powiedział chłopak przeżuwając kolejnego gofra.
-Em... A... A wiesz może, co ja tutaj robię?- Zapytała po cichu.
-Hmm... Myślałem, że Naomi ci powiedziała. No to znaleźliśmy cię w lesie w opłakanym stanie. Najwyraźniej zem...
-Nie. To wiem. Ale, chodzi mi o to, że wy mnie znacie, a ja nie mam pojęcia kim jesteście.
-Mmm...- Toby posmutniał.- No bo... Jakby to... Bo my...
-Toby!- Usłyszeli głos z drzwi od kuchni.- Nie zagaduj Pat. Miała iść do Operatora.
W drzwiach stała Naomi.
-Co?- Zapytała Pat zbita z tropu.
-Po prostu idź do tamtego pokoju- Naomi wskazała drzwi prowadzące z Salonu do kolejnego pomieszczenia.
Patrice powoli ruszyła w tamtą stronę słysząc Krzyki drugiej dziewczyny.
-Zrobiłeś Gofry?! I nic mi nie zostawiłeś?! Jak tak można?!
Blondynka zapukała do drzwi.
-Proszę- usłyszała wyraźny, męski głos zdziwiona, że ktoś przekrzyczał Niebieskowłosą w kuchni.
Otworzyła drzwi i zamarała.
*****
Nie płacz. Jeśli przedrzesz się przez las cierpień, ujrzysz przed sobą jezioro szczęścia. Nie ważne jak bardzo zabłądziłeś, zawsze jest jakieś wyjście.
Na krześle siedział mężczyzna bez twarzy. Tak. Zupełnie. W miejscu gdzie powinny być oczy, nos czy usta nie było nic. Po prostu owal pokryty białą skórą.
-Witaj moje dziecię. Jestem Tor...(Wejt. Em... To nie ta osoba... Jeszcze raz.) Witaj Dziecko. Nie bój się mnie- usłyszała Pat w głowie, tak jakby mężczyzna mówił w jej myślach.- Jestem Slenderman, a ty zapewne zastanawiasz się co tu robisz. Usiądź.
Wykonała polecenie.
-Więc co chciałabyś wiedzieć?- Zapytał mężczyzna.
-Em... (No normalnie Szkot) No bo... Wiele osób mnie tu zna, ale ja nie mam bladego pojęcia kim są.
-Znalazłaś zdjęcia prawda?- Przytaknęła.- Znasz ich. Ale nie pamiętasz. Na razie tutaj zostaniesz. Pracuję nad tym jak przywrócić Ci wspomnienia. W swoim czasie na pewno wreszcie zrozumiesz o co tu chodzi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Yeha! 1017 słów! Rekord! Pisałam to dwa dni ale co z tego? Jestem z siebie dumna!
No i jeszcze raz chcę powiedzieć, że historie zawarte w postach mogą się... Dość dużo różnić. Opracowałam własną historię, ale żeby to układało się w spójną całość muszę zmienić trochę (bardzo) to co znamy z makaronów.
Do przeczytania ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro