Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.

  Witam was ponownie. Wczoraj trochę się działo. Pozwólcie że wam opowiem.
Na samym początku przygotowałem sobie wszystko do napisania kolejnego rozdziału mojego nowego opowiadania pt.;"Po zmroku" no ale cóż... stanąłem na samych przygotowaniach, ponieważ mój wierny przyjaciel Hades, zrobił sobie posłanie z moich kartek które używam do maszynopisu. W czasie gdy brałem prysznic nastała cudownym trafem awaria wody. Szybko wylazłem z pod prysznica i wytarłem się ręcznikiem. Ubrałem i zadzwoniłem do starosty by dowiedzieć się co się dzieje. Powiedział mi bym przyjechał do niego bo to poważniejsza sprawa. No to ubrałem pierwsze lepsze co miałem, przywołałem Hadesa do nogi i już miałem wsiadać do mojego poczciwego jeppa, gdy okazało się że w tylnej lewej oponie złapałem kapcia. To przelało czarę nieszczęść na jeden dzień. Co jeszcze się może wydarzyć. Wziąłem zapasowe koło ale na nim też kapeć, no jasna cholera i co jeszcze. Zapakowałem tą nie szczęsną zapasówkę do drugiego auta, Hadesa również i pojechaliśmy na dół do miasteczka. Wjechać do miasta wjechaliśmy, naj śmieszniejsze wydawało mi się to, że miasteczko wymarło. Na początku ani żywej duszy, po chwili już wiedziałem gdzie się podziali ludzie. Mianowicie przy ratuszu zrobiło się takie zamieszanie że nie można było nijak dostać się do budynku. Więc nie zastanawiając się dłużej wcisnąłem klakson i pedał by czasami nikogo nie potrącić. Jeszcze tego by mi było trzeba. Jak dotarłem pod ten ratusz, zaparkowałem niedaleko wejścia i wysiadłem. Wokoło ludzi pełno, jeden przez drugiego coś krzyczał wyłapywałem co drugie słowo czy zdanie. "Tak nie może być", "Co to za głupie żarty", " Jakie długi" itp. itd.
Więc nie czekając na ciąg dalszy, po prostu ruszyłem w kierunku sołtysa który stał i wykłucał się z jakimiś facetami w garniakach. A tych, jakie licho tu przywiało. Pomyślałem. Jak się nie spytam to się nie dowiem. Kto pyta nie błądzi.
  M
- Witam sołtysie. Co to za zebranie? Kim są ci Panowie?
  S
- Dzień dobry Mamoru. Dobrze że już jesteś. Zakład wodociągowy, wstrzymał nam dostarczanie wody. Tych trzech Panów jest z zakładu wodociągowego. Jeden jest księgowym, drugi prawnikiem, a trzeci pa licho wie kim. Przyszli do mnie z nakazem zapłaty jakiegoś zadłużenia. Podobno nie płaciliśmy od 2 lat składek i opłat ryczałtowych. Naliczyli jakieś wysokie odsetki, ja nic o tym nie wiedziałem. Poprosiłem Haline o sprawdzenie ksiąg.
  M
- Zdaje sobię sprawę z tego iż może Pan sołtys jeszcze nie wszystko wie. Bo został Pan obsadzony na stołku 2 tygodnie temu. Więc to zrozumiałe.
  A Panowie najpierw powinni dowiedzieć się takich rzeczy, wysłać list z roszczeniami i informacją o ewentualnym przyjeździe. Zachowali się państwo kary godnie.
Proszę spojrzeć ile tutaj rodzin z dziećmi i starszymi ludźmi. Woda jest potrzebna jak prąd i ogień.
  P
- Witam Pana nazywam się Jacob Forest. Jestem prawnikiem trzech zakładów które wysunęły roszczenia o koszty zwrotne zadłużenia. Jak Pan powiedział...woda,ogień i prąd są potrzebne. Wodę już odcieliśmy resztę również odetniemy jeżeli należności nie zostaną w tej chwili uregulowane. Nas nie interesuje kto był pierwszym sołtysem 5 czy 10, ani kto nim jest obecnie. Nas interesują fakty. A one są takie że wasze miasteczko jest zadłużone na dłuże miliony zaledwie przez 2 lata. Jak macie zamiar to spłacić.

  Ludzie słysząc te słowa zamilkli. W tym czasie przybiegła zdyszana i zdenerwowana pani Halinka w teczkami i potarganymi kartkami.
   H
- Panie sołtysie... Dzień dobry Panie Mamoru. Panie sołtysie Panowie mają racje co do zadłużenia. Znalazłam niedogodności w księgach rozrachunkowych, oraz listy ponaglające poprzedniego sołtysa o spłatę. Ale sami panowie widzą w jakim są stanie.
   P
- No to co zrobimy z tym fantem? Musimy odciąć wam wszystkie media i wrzucić przetarg o kupno miasteczka na forum krajowym. Może jakiś znajdzie się dobroczyńca który wykupi tą zatęchłą budę i przekształci w coś pożytecznego.
  M
- Ani mi się śni takie rozwiązanie. Zatęchły to ty sam Pan jesteś. To są dobrzy poczciwi i prawi ludzie. Tak samo jak to miasteczko i cała ta prowincja. Jak chcesz kogoś odcinać to odetnij sobie pusty łep. Zapraszam Panów do środka załatwimy tą sprawę od razu. Bez obaw sołtysie nie będzie przetargu i niczego nie odetną. Później zajmiemy się sprawami wewnętrznymi sami.
  S
- Co masz na myśli Mamoru?
  M
- Trzeba będzie znaleźć poprzedniego sołtysa i wystąpić do sądu o zwrot zdefraudowanej sumy. Innego wyjścia nie ma. To idą Panowie czy dalej będziemy ciągneli ten cyrk i niepokoili ty zebranych ludzi.
Możecie się rozejść moi drodzy, najpóźniej za godzinę wszystko wróci na swoje miejsce bez obaw. Możecie wrócić do domów. A w między czasie idźcie kupić tyle wody mineralnej ile potrzebujecie na mój koszt. Po załatwieniu tutaj sprawy ureguluję rachunek. Zgadza się pan, Panie Jonson.
  J
- No dobrze niech stracę.

No to będzie się działo przez najbliższy czas. No nic teraz trzeba pomóc miejscowym. I za chwilę również.
  M
-Panów poproszę o zajęcie miejsc, a Panią Pani Halinko o dzbanek kawy. Przyda się panom, i proszę tutaj szybko wrócić wraz z laptopem.
Poczekaliśmy chwilę na kobietę która zjawiła się po 15 minutach.
  P
- No to jak chce Pan to załatwić. Wątpie by miasteczko miało tyle funduszy na spłatę zadłużenia. A ani groźby czy przekupstwa...
  M
- Zabawne że o tym Pan wspomniał Panie... Jak się Pan nazywa?
  P
- Peter Linke kancelaria prawna Linke&Wilkinson. A Pana godność to...
No to czas zacząć szow. 1...2...3...i...
M
- Panowie wybaczą gdzie moja kultura... Jestem Mamuro Takugawa. Pierwszy spadkobierca fortuny i potentata naftowego Takugawa.
  P
- Mamuro Taku...Takug...Takugawa? Mówi Pan o tym Takugawie?
M
-A niby o jakim? Proszę nie ujawniać mediom mojego miejsca pobytu. To będzie uciążliwe dla mnie jak i dla miejscowych. Pani Halinko proszę o laptop. A pana księgowego o numer konta i wysokość kwoty do przelania.
  K
- Dobrze. Proszę oto numer kąta 44 10** **** **** **** **** **** kwota to: 3 257 405,25 $
  Zrobiłem pierwszy przelew natychmiastowy, nie będziemy czekać aż dojdą nam kolejne odsetki.
  M
- Teraz proszę wykonać telefon do zakładu usług wodociągowych o przywrócenie nad dostawy wody. Jeżeli w ciągu 20 minut w kranach nie poleci woda to zwrócicie mi z nawiązka to co zapłaciłem. Ostrzegam tylko. A Pana Petera proszę o numery konta pozostałe i kwoty. Załatwimy to za jednym razem.
P
- Ma się rozumieć Panie Takugawa.
Pierwsze konto należy do gazowni. 44 10** **** ****  **** **** **88 kwota to: 2 379 420 $. Zaś do elektrowni...jest pan pewien swojej decyzji już Pan sporo stracił...nie żeby coś...
M
- To są moje czy Pana pieniądze? Nawet jak wydam majątek to warto dla tego miejsca i ludzi. Nie mieszka tu Pan to guwno Pan wie. Ja mieszkam i mnie się tu podoba. A teraz podaj pan ten numer konta i kwotę, potem potwierdzenie poproszę wpłaty i do widzenia.
  P
- Dobrze już dobrze...po prostu podziwiam pana. Ma pan serce to widać...nie szczędzi pan kilkudziesięciu zer dla zwykłych ludzi.
  M
- Niech pan nie martwi się o moje zera na kącie. Jest ich tak dużo że nie zliczył by ich pan. A teraz z łaski swojej niech Pan nie przedłuża...
  P
- Dobrze juz dobrze. Numer konta to 44 1002 **** **** **** **** **** kwota: 8 714 220,00$.
  M
- Po proszę o potwierdzenie i dziękuję za udaną współpracę. Życzę Panom miłego dnia. Pani Halinka odprowadzi Panów do wyjścia. My z sołtysem musimy coś zrobić więc panom nie będziemy towarzyszyć.
  Kiedy ta zgraja wyszła, usiadłem na przeciwko wciąż milczącego sołtysa i po patrzałem na niego. Zrobiło mi się go szkoda. Bo dopiero co objął stanowisko a już ma pełne ręce roboty. Uśmiechnąłem się do niech w geście otuchy a on się o mało nie rozpłakał.
  M
- Już spokojnie jest po wszystkim. To nic takiego. Teraz będzie musiał Pan odnaleźć poprzednika i podać do do sądu o defraudację miejscowych pieniędzy. Najpierw jednak musi Pan skompletować wszystkie odpowiednie papiery. Ja już zrobiłem co miałem zrobić. Wracam do swoich codziennych obowiązków.
   S
-  Jak my się Panu Mamoru od płacimy? Pomnik na placu głównym trzeba postawić na Pana cześć. Jest Pan naszym dobroczyńcą i wybawcą.
  M
- Panie sołtysie bez takich mi tylko. Jakim wybawcą? Jakim dobroczyńcą?
Jestem odpowiednią osobą w odpowiednim miejscu i czasie. To wszystko. Po za tym ja tylu pieniędzy do grobu nie wezmę. Zostaną one w mojej rodzinie przez pokolenia. Jest ich tyle że na 3 mojego rodzeństwa nie zabraknie. A nasza rodzina jest z tych co lubi pomagać w potrzebie. Po za tym mieszkam tu więc jestem jednym z was i to się nie zmieni.
I niech nie bierze Pan tych słów tego całego Linka do siebie. To miasteczko nie jest zatęchłą budą. Jest spokojne i piękne co ma w sobie urok. Wielu by dało za oglądanie tego krajobrazu codziennie. Ja mam taką możliwość. Ja się już zbieram proszę pamiętać w razie potrzeby jestem pod telefonem i proszę dzwonić.
  Po drodze podpowiedziałem Pani Halince jakich papierów szukać. Pożegnałem się z kobietą i wyszedłem z ratusza gdzie czekał na mnie Hades. Następne kroki skierowaliśmy do sklepu spożywczego gdzie obiecałem uregulować rachunek za zakupioną wodę przez mieszkańców. Pan Jonson popatrzał na mnie z nie małym zdziwieniem. No ale co, jak się powiedziało A trzeba powiedzieć B.
M
- Wiec już jestem. Po Pana minie sądzę że Pan nie uwieżył mi iż przyjdę uregulować rachunek. Jak to mówią dziwak ze mnie.
  J
- Co prawda to prawda. Dziwak z Pana, panie Mamoru ale swój a nie obcy. Mieszkańcy byli na tyle dobrotliwi że nie wykupili magazynu.  Pani Lee dostała telefon z domu że jest już woda więc wzięli tylko po dwie butelki czystej niegazowanej i lekkomineralizowanej. A jak tam w ratuszu się sprawy mają? Wszystko załatwione? Ludzie się martwią że ktoś kupi nasze miasteczko i zburzy.
M
- Nic z tych rzeczy Panie Jonson,nic z tych rzeczy. Sprawa załatwiona...długi spłacone. Jeszcze długo a długo nie upomną się o swoje. Mieszkańcy mogą spać spokojnie, nikt nie kupi tego miasteczka póki tu mieszkam.
  J
- To żeś mnie Pan pocieszył. Tylko robić modły do boga byś Pan tu mieszkał do usranej śmierci. Przepraszam za słownictwo ale już stary jestem i mnie staremu dziadowi można klnąć. A powiec mi Pan, jak żeś to zrobił że dług spłacony.
  M
- A tego to już nie powiem. Zostanie to moją słodką tajemnicą. To niech mi pan teraz powie ile się należy. Zapłacę rachunek i do mechanika lecę kupić oponę bo kapcia złapałem w zapasówce i lewej oponie.
  J
- To coś pan zrobił? Po gwoździach jechałeś? 1,274,00$ razem.
  M
- A wie Pan że nie wiem co się stało. Nawet nie pamiętam kiedy to się stało. Proszę i dziekuję. Jak załatwię sprawę u mechanika to wrócę na zakupy. Do zobaczenia.
  J
- Do zobaczenia Panie Mamuro.
No nareście do mechanika, mam nadzieje że będzie miał na stanie te oponę. W razie czego za mówie u niego dwie sztuki dodatkowe. Kiedy załatwiłem sprawy w miasteczku, zjadłem tam późny obiad i wróciłem do siebie na "urwisko". Z racji tego że tego dnia tyle się działo nie miałem już siły ani ochoty na siedzenie w miejscu i pisanie rozdziału. Przebrałem się tylko w ciuchy robocze i wyszedłem na tył domu dokończyć piaskownice i domek dla dzieciaków siostry. A niech mają gdzie się wyszaleć. Dzisiaj jeszcze wybejcuje wszystko jutro poprawię i finito. Ogrodzenie już dawno powstało za pomocą tutejszych chłopaków. A co dałem im zajęcie, a oni trochę zarobili. Każdy miał korzyści a ja jestem zadowolony z ich pracy, bo prawdę powiedziawszy spisali się idealnie.
  Bejcowanie zajęło mi 3 i pół godziny. Jutro 3 warstwa i jak wyschnie to będzie trzeba nasypać piachu do piaskownicy, na szczęście to nie sezon deszczowy. Bo z piasku zrobiła by się kupa błociska. Tak wiem każde dziecko lubi babrać się w błocie ale nie koniecznie lubią to rodzice. Haha Lilu by mnie ukatrupiła za to.
  Będąc już po kąpieli w kuchni robiąc sobie i psinie kolację, usłyszałem jak Hades powarkuje w drzwi tarasowe. Nie zdarza mu się to czesto, wręcz przeciwnie bardzo żadko prawie wcale.
Zostawiłem to co robiłem i poszedłem sprawdzić o co chodzi , oczywiście Hades wybiegł pierwszy i stanął przed bujaną huśtawką skierowany w przeciwną stronę warcząc ostrzegawczo. Ocho, pomyślałem cos musi być na rzeczy skoro tak się zachowuje. Podszedłem bardziej i przyjrzałem się w tamtą stronę gdzie stał w cieniu drzewa szakal. Wpatrujący się w coś co siedziało ukryte pod moją huśtawką. Więc schyliłem się i dojrzałem że pod bujawką przy samej ścianie w kuleczke zwiniętą siedzi szczeniak kojota. Więc dobrze myślicie, przygarnąłem maleństwo. Gdy wziąłem malucha na ręce, szakal zaczął się zbliżać i wydawać dziwne dźwięki znane tylko sobie. Maluch wtulił się we mnie mocniej, jakby czuł że u mnie jest bezpieczniejszy. Zaś Hades jak na psa obronnego przystało, nie czekał na rozwinięcie akcji. Rzucił się z zębami na szakala i porządnie go pogryzł. Zwierzak przestraszone i poranione uciekło, miejmy nadzieję ze już nie wróci. Gdy przegoniony zwierzak uciekł, wróciliśmy z Hadesem i nowym towarzyszem do środka domu. Ostrożnie odstawiłem malucha na podłodze w kuchni i czekałem na jaką kolwiek reakcję. Hades podszedł do spłoszonego kojota i obwąchiwał go, po czym zaczął go oblizywać z każdej strony. Po tym byłem spokojny, wróciłem do kończenia kolacji dla naszej trójki. Maluchowi nalałem mleka do miseczki po wcześniejszym lekkim podgrzaniu. Myślę że ma z jakieś 3, 4 tygodnie i zgubił się od matki. No cóż zostanie z nami tak długo jak zechce. Więc nazwę go, tylko jak? O, już wiem...będzie nazywał się Haron o ile to samiec jeżeli samica to Hera.
  Postawiłem miski dla zwierzaków na podłodze przy ścianie. Kojot bał się podejść, więc Hades popychał tyłek malucha nosem wprost do miski. Jak maluch zaczął chlipać mleko Hades zaczął zjadać po woli swoją porcje jedzenia. A ja usiadłem i zjadałem swoje kanapki popijając herbatą.
  Po skączonej kolacji odłożyłem naczynia do zmywarki i poszedłem do sypialni. Hades standardowo szedł za mną a za nim nowy nasz lokator. Ja położyłem się na swoim miejscu, Hades na swoim posłaniu a maluch wtulił się w psisko. Tak oto nasza trójka zapadła w sen.


_________________________________________

OD AUTORKI

WYBACZCIE ROZPISAŁAM SIĘ DZISIAJ. MAM NADZIEJĘ ŻE SIĘ ROZDZIAŁ SPODOBA. DZIEKUJĘ ŻE JESTEŚCIE.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #hades#kojot