Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24. Ślizgoni w Dolinie Godryka

Albus uśmiechał się szeroko do zszokowanych brata i siostry, prowadząc swoich ciekawskich przyjaciół. Isobel rozglądała się niepewnie, Aidan coś do niej szeptał, a Nan uśmiechała się promiennie do Lily, do której dopiero teraz dochodziło, kogo widzi przed swoimi oczami. 

- Niespodzianka się podoba? - Scorpius podszedł do niej z zawadiackim uśmiechem, kiedy Lily rzuciła mu się na szyję. Chłopak zauważył wtedy, że dziewczyna ma na szyi założony łańcuszek od niego, który dostała na święta, co jedynie zwiększyło uśmiech na jego ustach. 

- Nie wiedziałam, że przyjedziesz! Co z twoją mamą? Co z naszą mamą?

- Spokojnie, o wszystkim wiedzą. - Chłopak zaśmiał się. - Lily, poznaj Nan, Aidana oraz Isobel, najlepszych Ślizgonów pod słońcem. 

- Lily Potter! - Nancy pisnęła z zachwytu, zajmując miejsce Scorpiusa i przytulając zaskoczoną Lily. - Kochanie, tyle o tobie słyszałam! Powiem ci o wszystkim, co Scorpius o tobie mi mówił - a mówił naprawdę wiele! - Dziewczyna zaśmiała się, widząc zirytowaną twarz swojego przyjaciela. 

- Hej. Jestem Isobel. - Bletchey wyciągnęła nieśmiało dłoń do Lily, którą ta z zachęcającym uśmiechem uścisnęła. 

Aidan jedynie skinął w jej stronę głową, przecierając oczy, zmęczony przez długą podróż pociągiem. 

- To twoją miłość musiałam ratować? Ach, James, wcale się nie zmieniłeś od czasów Hogwartu - rzekła Nan do Jamesa, przytulając go na przywitanie, w ogóle się nie krępując, jakby był jej starym, dobrym przyjacielem. 

- Wejdźcie do środka. Opowiadajcie, jak wy to wszystko wykombinowaliście? - zapytała Lily, prowadząc ich do drzwi wejściowych. 

- Nie było trudno. Wiesz, jak mama uwielbia gościć u siebie ludzi, od razu się zgodziła - wytłumaczył Albus. - Rodzice innych natychmiast się zgodzili na wieść, że mają gościć u Potterów. No może oprócz Nan i Scorpiusa, ale im też się udało. - Ostatnie zdanie Albus wyszeptał do Lily, która zmarszczyła brwi. 

- Ale dlaczego... - zaczęła mówić rudowłosa, ale przerwało jej głośne wejście do przedpokoju ich mamy, która natychmiast zaczęła się z wszystkimi witać. W pomieszczeniu nastało zamieszanie, ale w końcu wszyscy przeszli do jadalni, gdzie usiedli z lemoniadą natychmiast przygotowaną przez panią Potter i Isobel, która nieśmiało zaoferowała swoją pomoc. 

- Więc czego się dowiedzieliście? - zapytał na wstępie James, ale przerwał mu głośno Albus, aby na razie o niczym nie mówić, spoglądając wymownie na panią Potter. 

- Spokojnie, już się usuwam. - Ginevra zachichotała, kładąc na stół ciastka. 

- Ależ pani Potter, nawet niech pani o tym nie myśli! - zawołała Nan z szerokim uśmiechem, a Isobel zarumieniła się, wstydząc się przez śmiałość przyjaciółki. - Proszę usiąść, niech nam pani opowie - co u pani w pracy? Jakieś ploteczki co do Quidditcha? Szczególnie bym prosiła o informacje o tych najprzystojniejszych zawodnikach Armat z Chudley. 

Pani Potter zachichotała z zabawnym błyskiem w oku, najwyraźniej czując się jak ryba w wodzie przy nastolatkach. 

- Obowiązki na mnie czekają, Nan. Poczułabyś to, gdybyś była matką trzech niesfornych dzieciaków...

- Niesfornych?! Mamo! - obruszył się James, patrząc z niedowierzaniem na swoją rodzicielkę, która schyliła się, całując jego policzek i mierzwiąc mu włosy. 

- Wybacz, Jamie. - Pani Potter odeszła z uśmiechem na ustach, kiedy inni śmiali się z zaróżowiałych policzków i niedowierzania na twarzy Jamesa. 

Po ucichnięciu wszystkich chichotów i śmiechów Nan w końcu zaczęła mówić:

- Lily, rozumiem już, dlaczego się z nią nie przyjaźnisz - była okropna! Ciągle wypytywała mnie o Scorpiusa i Albusa, chciała się dowiedzieć czegoś o tobie. I wciąż próbowała pożyczyć ode mnie moje notatki z Eliksirów! - zawołała Nan, wyraźnie oburzona postawą Gii. 

- Rzeczywiście okropieństwo. - Al wywrócił oczami na dramatyczność Nan, jednak James pokazał mu gestem dłoni, by się uciszył, najwyraźniej zniecierpliwiony. 

- Ale dzielnie znosiłam jej charakter - kontynuowała Nan, ignorując Albusa - i do końca roku szkolnego jakoś zyskałam jej zaufanie. Ale nawet nie wiesz, jakim kosztem! Musiałam wygadywać o tobie takie bzdury... Nawet nie będę tego powtarzała, ale Georgia uwierzyła, że te słowa są szczere i w końcu, pewnego pięknego dnia temat zszedł na Maxa...

- Nawet nie wiem, jak to zrobiłaś, Nan, ale jestem ci niesamowicie wdzięczny - rzekł James, nie mogąc usiedzieć z podekscytowania. 

- To zapewne moja czarująca natura. - Dziewczyna puściła mu oczko, uśmiechając się szeroko. - Ale wracając. Lily, dasz wiarę, że Georgia już wcześniej wiedziała o tym, że Max się wyprowadza? Ale nie tylko to cię zszokuje - Max w odpowiedzi na jej list, w którym mu wszystko wyznała nawet nie poruszył twojego tematu, a na wyznanie jej uczuć odpowiedział, że musi to przemyśleć. Co jest z nim nie tak? Przecież jeszcze tego samego dnia, kiedy Max dostał ten list...

- Nan! - Lily przerwała jej przerażona, patrząc na nią wymownie, aby nie poruszała tego tematu, bo Scorpius nie wiedział jeszcze o tym, że Max wciąż coś do niej czuł. 

- Och, przepraszam! - Nancy spąsowiała nieco na twarzy. - Eee, nieważne. Na czym skończyłam? Ach, no tak. I oczywiście kiedy o nim rozmawialiśmy, zapytałam się jej, gdzie teraz mieszka. Odpowiedziała mi, że przeprowadzili się do Gloucester, to chyba nie jest nawet bardzo daleko od Doliny Godryka. Podobno Georgia ma go odwiedzić w sierpniu, ale nie jest jeszcze tego pewna. 

- Nan, powtórzę to chyba dziś tysiąc razy - jesteś niesamowita. - James uśmiechnął się do niej wdzięcznie. 

- Wcale nie musisz, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. 

- Skromna jak zwykle - mruknął Aidan, a Nan jedynie posłała mu buziaka. 

Spędzili jeszcze dużo czasu na rozmowie, a Lily przez ten czas coraz bardziej poznawała przyjaciół jej chłopaka. Nan, do bólu szczera, bezpośrednia i niezwykle ładna nie miała żadnych zahamowań, odzywając się do Lily, jakby znały się przez kilka lat. Często żartowała i wydawać się mogło, że dużo flirtowała, przez co onieśmielała nieco Lilkę. 

Isobel była nieśmiała i raczej nie odzywała się tak często jak jej najlepsza przyjaciółka, ale kiedy już coś mówiła, to robiła to z przyjaźnią i życzliwością w głosie. Często wstydziła się przez bezpretensjonalną Nan, rumieniąc się i nie miała raczej tak wielkiej charyzmy jak ona, jednak przypadła bardziej do gustu Lily. 

Aidan zwykle ironizował i odzywał się z sarkazmem, ale to może dlatego, że był już bardzo zmęczony. Nie odzywał się dużo do Lilki, w większości rozmawiając z Albusem i Jamesem, lecz nie można go było nazwać nieśmiałym - kiedy już się odzywał, dużo żartował, uwielbiał wyrażać swoje zdanie i wszystko komentować. 

Całe to towarzystwo ożywiło dom Potterów, przez dziesięć miesięcy praktycznie pusty, bez Jamesa i Albusa, pana i panią Potter, którzy pracowali do późna i Lilki, która po szkole zwykle spędzała swój wolny czas wraz z Lydią i Sierrą. Obie nastolatki były zrozpaczone wyjazdem Maxa, ale jeszcze bardziej tym, że chłopak nie powiedział im nawet, gdzie wyjeżdża. 

Lydia była wściekła na chłopaka, Sierra starała się go jakoś wytłumaczyć, ale i tak obie dziewczyny nie starały się nawet w jakiś sposób go znaleźć, najwyraźniej uważając, że Max rozpoczął jakby nowe życie. Rzadko im odpisywał na komunikatorach w telefonie (Lilkę tam już w ogóle zablokował), same więc się nie starały; widocznie Max nie chciał utrzymywać z nimi kontaktu. 

Oczywiście to nie było wcale miłe, to że ich przyjaźń tak nagle się zakończyła z niewiadomego dla nich powodu, bo oczywiście Sierra i Lydia nie miały pojęcia o tym, że Max wyznał miłość Lilce. Ostatnimi czasami, kiedy spotykali się z Lily, zawsze poruszały temat Maxa, obgadując go i wymieniając wszystkie jego wady, jakby nigdy nie emanowało od niego dobro. Potter, choć miała dobre i wrażliwe serce, nigdy nie chciała temu zapobiec, sama nie wiedząc dlaczego. 

Po rozmowie w jadalni Lily była już nieco zniecierpliwiona tym, jak wszystko kręci się wokół Jamesa i Alice - oczywiście, to był powód, dla którego cała zgraja w ogóle tu przyjechała, ale czy nikt nie mógł zauważyć, że chciała spędzić nieco czasu ze swoim chłopakiem? Może to było nieco aroganckie, ale Lily powoli traciła cierpliwość, kiedy Nan wciąż wypytywała ją o to, jak jest w mugolskiej szkole, jak chwali się jej jej wiedzą o mugolskiej modzie oraz ile wie o mugolskich celebrytach, jakby był to jedyny temat, o którym można porozmawiać z rudowłosą. 

I w końcu, po pokazaniu Ślizgonkom całego domu Potterów, przydzieleniu im miejsca do spania i wytłumaczeniu co i jak, Lily mogła się im wyrwać. Nan i Isobel właśnie się rozpakowywały, a Aidan, James i Albus poszli na pobliskie pole, gdzie mogli zagrać w Quidditcha. Scorpius został pod pretekstem tego, że woli mieć rozpakowanie się za sobą, ale tak naprawdę on też chciał spędzić czas z Lilką - w końcu nie widzieli się aż od przerwy świątecznej, a nawet przepełnione uczuciami listy nie mogły zrekompensować prawdziwej bliskości. 

- Jak się podobają nowi mieszkańcy? - zapytał Scorpius z uśmiechem, mrużąc oczy pod promieniami słońca, siedząc z Lily na ławce w ogrodzie. 

- Ci najlepsi Ślizgoni pod słońcem? Są mili, szczególnie Isobel, ale boję się że w nocy Nan nie ucichnie i wciąż będzie plotkowała o dosłownie wszystkim. 

- A ja jestem przekonany, że wciągnie cię do rozmowy tak, że nawet się nie zorientujesz, a przegadasz z nią i Isobel całą noc. 

- Skąd niby o tym wiesz?

- Przy pomocy Ognistej Whisky Ogdena, którą Nan na pewno ma w swoim kufrze, wszystko jest możliwe. - Scorpius uśmiechnął się zawadiacko. 

- Czuję, że przy was ten dom stanie do góry nogami. Czyżbyś nie pamiętał w jaki szał wpadła mama, kiedy ostatnim razem wypiliście jedynie piwo?

Scorpius z niewiadomych powodów zaśmiał się. 

- Och, droga Lily, żeby to było tylko piwo...

- O mój Boże! A więc whisky?

- W niewielkich ilościach, ale na niedoświadczonych źle zadziałało. 

Lily pokręciła głową z niedowierzaniem, a przez chwilę nastała cisza. 

- Scorpiusie, czy mogę cię o coś zapytać?

- Oczywiście. 

- Niedługo po waszym przyjeździe Albus mówił mi, że rodzice twoi i Nan nie byli zadowoleni z waszego wyjazdu tutaj. Dlaczego? 

- Widzisz, Lily. - Scorpius westchnął, uśmiechając się słabo do dziewczyny. - Nan jest naszą Nan tylko przy nas, a ja jestem twoim Scorpem tylko przy tobie. W naszych domach jesteśmy Nancy Zabini i Scorpius Malfoy, ze starych i szanowanych rodów. Wojna mogła się skończyć, ale pozycje społeczne nigdy się nie zmienią, przynajmniej nie dla dumnych i obrzydliwie bogatych rodzin. Nan jeszcze daje rady, w końcu ma starszego brata, dziedzica, a ja jestem sam. Ojciec nie chce, abym miał jakiś wielki kontakt z rodzinami takimi jak twoja. Abym się nie przywiązywał, bo w końcu jesteś Potter, a ja jestem Malfoy, i tyle nas dzieli. 

- Więc jak udało ci się przekonać twojego tatę, byś tutaj przyjechał?

- To nie ja go przekonałem, lecz matka; zawsze miała na niego jakiś niesamowity wpływ. Cóż, mama też jako jedyna wie, że z tobą jestem. Tata nawet nie podejrzewa. 

- To takie straszne, że musisz to ukrywać. - Lily westchnęła, opierając głowę na ramieniu chłopaka i chwytając go za rękę. 

- Wolę nie mówić zbyt wiele dopóki nie ukończę Hogwartu. Odczuwałbym wielką satysfakcję, gdybym zobaczył minę ojca na wieść o tym, że chodzę z córką Potterów, ale nie chcę ryzykować, by cię stracić. 

Lily uśmiechnęła się na ostatnie słowa, umacniając uścisk ich dłoni. 

- Dlaczego miałbyś mnie stracić?

- Przeczuwam, że byłby zdolny do zamknięcia mnie w Malfoy Manor, zaręczenia mnie z pierwszą lepszą czystokrwistą, a następnie wyprawienia uroczego przyjęcia na naszą cześć. 

- A ja przeczuwam, że uratowałabym cię z Malfoy Manor zanim do zaręczyn by doszło. Oczywiście nie sama; twoi wspaniali przyjaciele byliby wielką pomocą. - Lily uśmiechnęła się. 

- Oho, ci moi wspaniali przyjaciele chyba wracają. Chodź, jeszcze posądzą nas, że zdradzamy ich wielką przyjaźń - rzekł Scorpius, wstając usłyszawszy głos Aidana, Jamesa i Albusa, którzy musieli już wrócić. 

- Oczywiście, i co byśmy wtedy bez nich poczęli? - zapytała rozbawiona Lily, również wstając i wciąż trzymając Scorpiusa za rękę. 

~

Z okazji moich urodzin (które zresztą przeleżę w łóżku, bo oczywiście choroba musiała przyjść w moje urodziny) wstawiam rozdział Bez Magii. Do następnego! <33

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro