Rozdział 5. Nowy mieszkaniec Doliny Godryka
Od zajmującego dnia, kiedy to Lily na kilkadziesiąt minut przeniosła się w mury Hogwartu minęło kilkanaście dni i rudowłosa musiała przyznać, że w lipcu czuła się już po prostu dobrze. Funkcjonowała normalnie, robiła to, co zawsze i coraz mniej przejmowała się tym, że jest charłaczką. Mówiła już o tym otwarcie z rodzicami i to po połowie dzięki długim rozmowom z Harrym i Ginnym Potterom coraz bardziej przyzwyczajała się do życia jako charłaczka.
Wakacje mijały więc coraz lepiej i lepiej i rodzina Lily robiła wszystko, by ten stan się utrzymał. Jednak z czasem Lily ta rodzinna i szczęśliwa rutyna zaczynała się uprzykrzać. Nie żeby jej rodzina znudziła jej się, skądże! Młoda Potter po prostu czuła, że potrzebuje jakiejś rozrywki, a nie tylko przebywanie z jej rodziną. Chociaż rudowłosej naprawdę podobał się stan, w jakim aktualnie trwała, wiedziała, że potrzebuje jakiegoś wyrwania się od tego.
Nie wiedziała jednak co zrobić, aby spełnić ten dziwny kaprys. Wymyśliła naprawdę wiele opcji - między innymi odnalezienie się w jakimś nowym hobby - ale żaden nie przypadł jej do gustu, z wyjątkiem jednego - znalezienie sobie nowego towarzysza do przygód.
Lily znała praktycznie wszystkich z Doliny Godryka, zarówno z tej części magicznej, jak i mugolskiej. Jednak te znajomości nie były wcale takie silne, aby ktoś zasługiwał na miano przyjaciela rudowłosej i ona sama nawet się o to nie starała - nie uważała, aby ktokolwiek z tego starego miasteczka był na tyle fajny, aby Lilka się z nim zaprzyjaźniła. Tak więc ten pomysł również nie miał wypalić.
Jedenastolatka zostawiła więc pomysł wyrwania się od codzienności z tyłu głowy, choć ten dalej po cichu o sobie przypominał. W drugiej połowie lipca coraz bardziej o nim zapominała, aż do pewnego, niestety niesłonecznego, dnia wakacji.
Deszcz nie był na tyle duży, aby można było nazwać go jakąś ogromną ulewą, jednak Ginny i tak stanowczo zabroniła wychodzenia na zewnątrz dzieciom. Tak więc Lily szwendała się po korytarzach w swoim domu, podśpiewując pod nosem piosenki jakiegoś zespołu sprzed kilkudziesięciu lat i myśląc nad tymi wszystkimi rzeczami, które mogłaby zrobić teraz będąc na podwórku.
Ratunek od tego ponurego popołudnia w końcu jednak przyszedł pod drzwi domu Potterów. Pani Potter w pewnym momencie zawołała córkę na dół, gdzie czytała nowinki z magazynów sportowych o Quidditchu, oznajmiając, że przed drzwiami czeka Georgia, jedna z mieszkanek Doliny Godryka. Była to bardzo energiczna dziewczyna, która uwielbiała plotkować. Była w wieku Lili i tak samo jak ona była półkrwi. Znała praktycznie wszystkie nowinki i wiedziała wszystko o wszystkich. Czasem Lily to czasem przerażało, bo nie wiedziała nawet, skąd Gia to wszystko wiedziała.
Rudowłosa poszła otworzyć drzwi swojej znajomej, która, mimo że przemoczona, wyglądała na niezwykle szczęśliwą. Tryskała wszędzie energią, przez co Lilka nawet nie zauważyła ciemnych chmur nad wioską.
- Cześć.
- Cześć Gia. Wejdziesz?
- Nie, ja tylko na chwilkę - odparła blondynka. - Mam świetną wiadomość.
- No, co się stało? - ponagliła ją młoda Potter.
- Do Doliny Godryka wprowadza się jakaś osoba, chyba w naszym wieku. - Gia przybliżyła się do Lily i szepnęła. - Podobno jakiś chłopak. - Po tych słowach od razu zachichotała, jakby samo rozmawianie o płci przeciwnej było czymś frywolnym.
- Jest już tutaj? To znaczy, w Dolinie? - dociekała zawsze ciekawa Lily.
- Tak. Teraz wypakowują wszystkie swoje rzeczy do nowego domu. W dodatku on mieszka niedaleko ciebie, Lilka! Zaraz za tym domem. - Mówiąc to, Gia wskazała na mały domek z czerwonym dachem naprzeciwko ulicy. - Lilka mówię ci, zaprzyjaźnijmy się z nim!
- Ale czy to nie jest czasem mugol?
- No jasne, że mugol! Ale czy to nawet nie lepiej? Będzie zabawniej!
Lily uśmiechnęła się do niej.
- Może rzeczywiście będzie zabawniej.
- Świetnie! To na co czekamy! Chodź, może jeszcze dzisiaj go poznamy!
- Teraz? W taką pogodę? Nie mogę, mama mi nie pozwala wychodzić na dwór - wyjaśniła przygnębiona Lily, nie chciała bowiem stracić takiej okazji.
- Ale to zajmie nam tylko chwilkę! - zaprotestowała Georgia, po czym szepnęła przekonująco do koleżanki. - Twoja mama się nie dowie. Chodź, szybko, bo tracimy tylko czas.
Lily odwróciła się tylko za siebie, sprawdzając, czy jej mama nie wychodzi czasem na korytarz. Kiedy utwierdziła się, że jej rodzicielka dalej jest w salonie, przeszła przez drzwi i znalazła się przed swoim domem. Szybko przebiegła razem z Georgią przez ulicę, kierując się na prawo. Zakradły się na tyły domu nowego mieszkańca miasteczka, gdzie, kucając, zza wysokich krzaków obserwowały jak z wielkiej furgonetki rodzina wyciąga duże kartony, po czym przenoszą je do domu.
- To jest chyba ten mugol - szepnęła Georgia do Lily, wskazując na chłopaka z lekko ciemną skórą, przez co wyglądał na mocno opalonego, i ze zmierzwionymi brązowymi włosami, co Lily przypominało włosy cioci Hermiony i Hugona. W zielonej bluzie, wypakowywał kartony z furgonetki i podawał je jakiemuś mężczyźnie, prawdopodobnie swojemu ojcu, który znajdował się w środku domu. Gia poprawiła swoje umiejscowienie aby lepiej widzieć chłopca.
- Nie wierć się, bo nas wykryje - rzekła równie cicho co jej koleżanka Lily.
- Spokojnie, nad wszystkim panuję - odrzekła jej blondwłosa, co rusz wyglądając zza krzaka. Chłopak najwyraźniej usłyszał jakieś szmery dochodzące z miejsca, gdzie znajdowały się dziewczyny, ponieważ patrzył się na to miejsce ze zmarszczonymi brwiami. Z takiej odległości nie mógł je zauważyć, więc prawdopodobnie stwierdził, że mu się przesłyszało i wrócił do swoich czynności. Lily odetchnęła z ulgą.
- Następnym razem tu podejdzie - stwierdziła nieco zdenerwowana Potter - i uzna nas za wariatki. Jakie normalne dziewczyny gapią się na jakiegoś chłopca zza krzaków?
- Cicho Lily, cicho! O nie, już za późno, zauważył nas! - jęknęła Gia, a Lilka z przerażeniem gapiła się na brązowowłosego zmierzającego w stronę jej i jej znajomej. Georgia natychmiast wstała z ziemi i wygładziła swoją spódniczkę. Lily również wstała.
- Te krzaki są niezwykle ciekawe, nieprawdaż, Lily? - spytała Georgia, kiedy chłopak był już na tyle blisko, aby je zauważyć. Rudowłosa nie sądziła, że Gia wpadnie na taki głupi pomysł wymigania się z tej sytuacji.
- Mhm... - mruknęła tylko młoda Potter, z przerażeniem i rumieńcami wstydu wpatrując się na chłopaka, który do nich podszedł.
- Co tu robicie? - zapytał nieznajomy, wyraźnie zaintrygowany i ciekawy.
- Podziwiamy te krzaki - palnęła od razu blondwłosa, a rumieniec wstąpił na jej blade policzki.
- Tak, podziwiamy roślinność w okolicy... - dodała Lily, czując się niezwykle niezręcznie. - To projekt do szkoły Georgii.
- Przecież jest lato - zauważył chłopak, poprawiając opadające na czoło włosy.
- To zadanie domowe na wakacje - mruknęła rudowłosa, a Gia pokiwała głową, na znak że to prawda.
- Jeśli w tej głupiej szkole w tej wiosce zadają takie prace na wakacje to wolę już tam nie chodzić.
- Ja wcale nie chodzę do tej szkoły. To znaczy chodziłam, ale od nowego roku szkolnego pójdę do innej szkoły. Wiesz, takiej prywatnej, setki mil stąd - wyjaśniła Georgia, a Lily na myśl o Hogwarcie poczuła lekkie ukłucie w klatce piersiowej.
- Rozumiem. - Chłopiec pokiwał głową, a Georgie się do niego uśmiechnęła, co chłopiec od razu odwzajemnił, ukazując swoje dołki w policzkach. - Więc jak się nazywacie?
- Georgia Rowley - rzekła natychmiastowo blondynka, wymieniając z chłopcem uścisk dłoni. - A to Lily Potter.
Lilka ograniczyła się jedynie do uśmiechnięcia się od chłopca, wymieniając z nim spojrzenia, dzięki czemu rudowłosa zauważyła jasnozielone oczy przypominające jej łakę.
- Max Graves. To znaczy Maxwell, ale wolę Max - odpowiedział chłopiec dobrodusznym głosem, uśmiechając się w stronę dziewcząt.
- Wprowadzasz się tu? Do Doliny Godryka? - spytała Georgia, mimo że doskonale znała odpowiedź na to pytanie.
- Tak, właśnie się rozpakowujemy w domu. Mieszkacie niedaleko?
- Lilka zaraz za ulicą, ja trochę dalej. Ale lubię spacery po Dolinie Godryka - odpowiedziała Gia, nie dając nawet Lily dojść do słowa.
- Może pomogłybyśmy ci z wypakowywaniem rzeczy? - zaproponowała Lily, nieśmiało wysuwając się nieco do przodu.
- Tata by mnie zabił, gdyby usłyszał, że pomagały mi dziewczyny. Wiecie, jest strasznym dżentelmenem. I to miłe, ale chyba poradzę sobie sam. Szkoda, że nie spędzimy razem czasu.
- Tak, wielka szkoda! - rzekła Gia, wyglądając na naprawdę przygnębioną.
- Jak tylko uporamy się z tym wszystkim to wyrwę się z domu i spędzimy razem czas. Odprowadzę cię, Lily, żebym wiedział gdzie mieszkasz. Ja przyjdę do ciebie, a wtedy razem pójdziemy po Georgię, dobrze?
- Mi odpowiada - odparła młoda Potter.
- W takim razie ruszajmy.
Max tylko wytłumaczył w kilku słowach rodzicom, gdzie się wybiera, po czym poszedł razem z dziewczynami na krótki spacer do domu Lilki. Idąc, wesoło gawędził z Lily i Georgią. Rudowłosa była tak zaabsorbowana rozmową z tyłu domu Maxa, że nie zauważyła nawet, jak zmieniła się pogoda: teraz na niebie widniało słońce, a po kroplach deszczu spadających z chmur nie było śladu. Potter uznała to za dobry znak.
Lily wróciła do domu cała w skowronkach i nawet reprymenda pani Potter o wychodzeniu na zewnątrz w deszczu nie zepsuła jej dobrego nastroju. Perspektywa, że mogła właśnie znaleźć przyjaciela napawała ją radością. Nagle zaczęła czuć też więź do Georgii, bo w końcu to dzięki niej poznała się z Maxem.
Rudowłosa na kolacji nie mogła hamować uśmiechu cisnącego się jej ciągle na ustach. Lilce chciało się nawet tańczyć, jednak powstrzymywała się od tego. Jej biedni bracia nie wiedzieli, co takiego stało się na wyjściu z Gią, że ich mała siostrzyczka jest teraz taka szczęśliwa, nie zapytali jednak o co chodzi. Kiedy Ginny po posiłku zapytała swoją córkę, co napawa ją taką radością, Lily odpowiedziała: ,,bo przecież dziś jest piękny dzień, nie prawda, mamo?" i Ginny nie zadawała już więcej pytań.
Dziewczynka chyba nigdy nie zasypiała z takim uśmiechem na twarzy, przynajmniej ona sama tak sądziła. Porankiem Lily wesoło podskakiwała schodząc na śniadanie, jako że dobrze wiedziała, że dzisiejszego dnia spotka się z Maxem i Georgią. Jeśli chodzi o tą drugą, rudowłosa chciała chciała cofnąć słowa nikt nie jest na tyle fajny, by zyskał miano przyjaciela, bo Gia, mimo że miała dużo wad, była naprawdę niesamowitą osobą.
~
Dzisiaj trochę krótko, ale dopiero gdzieś w połowie tego rozdziału zdecydowałam, że jednak nie opiszę jeszcze w tym rozdziale tego wyjścia z Maxem i Georgią. Co sądzicie o Maxie? Mogę wam już teraz powiedzieć, że ta postać za niedługo wprowadzi dość dużo zamieszania hehe. Miłego dnia wam życzę i udanych wakacji!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro