Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

— Przykro mi, panie Aizawa. Niestety nie mam dobrych wiadomości. Na tym spotkaniu, podobnie jak na pozostałych niczego nie osiągnęłyśmy. Zobaczymy, co przyniosą kolejne spotkania. 

Co mu przyszło innego niż podziękować. Mineły trzy tygodnie, od kiedy Ayuzawa Inori przyjechała do Japonii, gdzie na prośbę jej rodziców, sprawował nad nią opiekę. Wchodziło w to także jeżdżenie z nią do terapeuty. Ta wizyta skończyła się podobnie jak poprzednie — dziewczyna nie czyniła żadnych postępów. Siedziała tylko i słuchał wielkich słów specjalisty. Nikt nie potrafił wydobyć z niej głosu. Zamknęła się w sobie i za nic nie chciała wydać z siebie chociażby pisku. Terapeutka próbowała nawet zaczynać naukę mówienia od początku. Alfabet, sylaby i krótkie czytanki bajek dla dzieci. Bez rezultatów.

Aizawa nie winił jej za to. W końcu nikt poza nią nie wiedział, co dokładnie się wydarzyło w tamtym wypadku. Co zobaczyła? Co usłyszała? Co takiego sprawiło, że zdrowa dziewczynka zamilkła? Próbowano się tego nieraz dowiedzieć. Utrudniała to. Wracając z nią do U.A., nie był pewien, czy powinien spróbować ją zagadać na temat sesji u lekarza, a może o sprawy w szkole? Odpowiedziałaby mu pewnie migiem, a w czasie jazdy nie mógł na nią patrzeć. Doświadczenia w rodzicielstwie również nie posiadał. Zajmował się kształtowaniem przyszłych bohaterów, prywatnie zajmował się małą Eri, o której adopcję wciąż uparcie walczył razem ze swoją ukochaną, Haruną. Kto by pomyślał, że w obecnych czasach będzie to taki problem — nie mogli dostać od razu zgody, bo Kirie została kaleką. 

— Jak wrócimy, Shinsou da ci notatki do uzupełnienia z dzisiejszego dnia — rzekł, chcąc jakoś przerwać tę ciążącą między nimi ciszę. Muzyka w radiu brzmiało nijako i nie dało się jej normalnie słuchać, więc ściszył je. Inori pokiwała głową. — Jest weekend, klasa A chciała zaprosić cię na wspólny wieczór filmowy. Taki integracyjny dla ciebie. 

Znowu zwykłe przytaknięcie.

Nic więcej.

Z jakiegoś powodu mężczyzna czuł, że po każdej wizycie u terapeutki, Inori zamyka się jeszcze bardziej w sobie i coraz mniej reaguje na to, co się wokół niej dzieje. Westchnął cicho.

— Zabierzesz śpiwor, piżamę i zaprowadzę cię pod dormitorium — kontynuował monolog. — Wiem, że mogłabyś tam sama trafić. To tak na wszelki wypadek. — Zero odzewu. — To już trzy tygodnie, może chciałabyś w końcu poznać Eri?

Dziewczyna wzruszyła ramiona, wyciągając z kieszeni kurtki telefon. Zachowywała się jak typowa nastolatka z problemami. Problem miała tylko jeden i to poważny. Nie słuchała już bohatera obok siebie, skupiona na przeglądaniu mediów społecznościowych. Choć dużo styczności miała z klasą A, a coraz mnie z własną, nadal czuła, że nie znajdowała miejsca dla siebie. Ciągle się nad nią litują, traktują jak niepełnosprawną albo małe dziecko. Chłopak ze stołówki, Tetsutetsu Tetsutetsu  kilka dni po tamtym incydencie odnalazł ją i podarował kolorowego kwiatka. Był wtedy bardzo zdenerwowany, aż zbyt mocno ścisnął kwiatka, łamiąc cienką łodygę. Udał, że nic się nie stało, a Ayuzawa z uśmiechem przyjęła podarunek.

Nigdy nie dostała od nikogo kwiatów. Chyba że żółty tulipan z przedszkola od kolegi z grupy się liczył. 

Brama U.A. otwarła się, wpuszczając pojazd na teren szkoły. Aizawa zaparkował w wyznaczonym do tego miejscu, nim zdołał zawołać za dziewczyną, ta wyskoczyła z samochodu, biegnąc przed siebie. Nie zareagował na to, ponieważ zdążył się nauczyć, że po każdej wizycie u specjalisty znikała, chcąc pobyć sama. Samotnie potrzebowała przemyśleć terapię.  Dziewczyna odnalazła swoje ulubione drzewo, pod którym usiadła, obejmując ramionami kolana, by przyciągnąć je do siebie.

,,Wujek Aizawa wydaje się być smutny z mojego powodu. Te wizyty nie mają żadnego sensu. To nie tak, że nie chcę mówić. Boję się, bo nie mogę. Jestem beznadziejna'' — westchnęła przeciągle, opierając czoło o kolana. 

Naprawdę fatalnie czuła się z tym, że wszystkich zawodzi. Zauważyła, że klasa się od niej dystansuje, bo trudno z nią nawiązać zwykły kontakt. Przestali próbować, a ona odpuściła próby dopasowania się. Więcej czasu spędzała z klasą A, gdzie Yaoyorozu swobodnie tłumaczyła jej gesty. Czasem przebywała w towarzystwie Shinsou, ale ciężko było stwierdzić, czy ma dość Inori. Jego wyraz twarzyzawsze wydawał się być znudzony, zmęczony, wręcz cierpniętniczy.

— Huh? Ayuzawa? Co tu robisz? — Usłyszała znajomy głos, a jej serce zabiło znacznie mocniej. Wtuliła głowę, chcąc ukryć swoje rumieńce. — Nie widziałem cię dziś w szkole, wszystko w porządku?

,,Idealny bohater. Zjawia sie, gdy go potrzebują'' — Uśmiechnęła się pod nosem. 

Podniosła gwałtownie głowę, czując na jej czubku ciepłą dłoń chłopaka. Wpatrywała się jak zahipnotyzowana w czerwone oczy, ziejące dobrocią, ale i męstwem. Kirishima wyszczerzył swoje rekinie zęby w szerokim uśmiechu, po czym zdjął z szyi swój wełniany szalik, owijając nim Ayuzawę.

— Masz, teraz nie zmarzniesz — parsknął Eijirou. — Co tu robisz? — Do różowych oczu Inori zaczęły napływać łzy, co zaskoczyła pogubionego licealistę. — H-hej! Nie płacz! Przepraszam! To było niemęskie pytanie... — Złączył ze sobą dłonie w geście przeprosin, przymykając oczy. 

— Kirishima, co tak długo ci schodzi...? O, Ayuzawa, siemasz! — Zza drzew wyłoniła się postać wesołego blondynka, którego często widywało się w towarzystwie czerwonowłosego oraz Bakugou. Uwielbiała jego poczucie humoru. — Ha? Co zrobiłeś, że płacze?

— Nic nie zrobiłem!

—Oj nie ładnie, Kiri, nu nu nu — pogroził mu teatralnie palcem — będę musiał naskarżyć na ciebie panu Aizawie.

— Dzień dobry, panie Aizawa — odezwał się Kirishima, na co Denki podskoczył przerażony. Skrzywił się na widok pustej przestrzeni. — Mam cię — zaśmiał się.

— Nieśmieszne!

— Jak nie? Zobacz, Ayuzawa też się śmieje. — Obydwaj spojrzeli na rozbawioną dziewczynę, na co odetchnęli z ulgą. — Widzisz? Wyglądasz uroczo jak się uśmiechasz.

Dojrzały pomidor mógłby się schować przy odcieniu czerwieni, jaka wykwitła na zawstydzonej twarzy dziewczyny. Zwracał na nią uwagę. Kirishima wydawał się ją lubić. Dobrze, bo ona lubiła jego.


*  *  *  *  *


Dla Shinsou był to dość nietypowy dzień. Czytał kiedyś, że do wyrobienia nawyku potrzeba około dwudziestu jeden dni. Tak nauczył się, że każdego dnia Ayuzawa czeka na niego i razem idą na zajęcia, by potem rozstać się na przerwach, bo znikała przy klasie 1-A. To nie tak, że przyzwyczaił się i polubił ten rytuał dnia, ale dziwnie się czuł. Od rana nie miał żadnego kontaktu z dziewczyną. Wiedział tylko, że Aizawy również nie było na terenie szkoły. Nie wnikał w prywatne sprawy mistrza ani koleżanki z klasy. Niepokoił się przez tą ciszę.

Klasa 1-C już dawno wróciła do starego rytmu, nie reagując na dodatkową osobę w swym gronie. Była to była i co z tego? Nie trzymała się żadnej grupy. Uganiał się za nią metalowy głupek z klasy 1-B, ciągle otaczała uczniami z klasy 1-A. Może Inori nie była zbyt rozmowna, nie zawracała mu głowy, odczuwał jakiś brak, bo w jego życiu było za spokojnie. Nie rozmawiali za bardzo, ale roztaczała wokół siebie tę radość życia, co go bardziej czasami męczyło. Nie miał jej numeru, a do nauczyciela nie będzie dzwonić czy pisać o głupotę. Inori czasami znikała na cały dzień, a następnego wracała, jakby nigdy nic. A on podawał jej lekcje. Trochę go śmieszyło, bo Ayuzawa była fatalna z matematyki i ogólnie przedmiotów ścisłych. Niedługo pewnie poprosi go o pomoc.

— Huh?

Zdziwił go widok Ayuzawy stojącej obok drzwi do jego pokoju. Przyszła po lekcje, powtarzał sobie. Wykonała kilka gestów, ale oczywiście ich nie zrozumiał.

,,No zgódź się, no!'' — mówiły jej oczy, a on bał się zapytać na co.

— Co znowu wymyśliłaś? — westchnął. — Chcesz... zeszyty?

Pokręciła głową. Boże, czyli tak łatwo się jej nie pozbędzie.

— Jeśli to coś związane z klasą A, wybij to sobie z głowy. — Dziewczyna uśmiechnęła się głupkowato, a on zirytowany zacisnął dłoń w kieszeni bluzy. No tak, mógł się tego spodziewać. — Nie.

,,Shinsou, nie bądź taki!''.

— Ayuzawa, z jakiegoś nieznanego mi powodu ciągle próbujesz mnie integrować z tą klasą, co ty planujesz?

,,No przecież nic''.

Hitoshi otworzył drzwi do swojego pokoju, wpuścił do siebie koleżankę, nie zwracając na nią zbytniej uwagi. To był w sumie drugi raz, gdy była w jego pokoju. Za pierwszym razem przyszła tylko po notatki z lekcji. Stojąc u niego na środku, nie bardzo wiedziała, co ze sobą zrobić. Dopiero, gdy ten zdjął bluzę i narzucił ją niedbale na krzesło, oberwał poduszką.

— Co jest? — Podrapał się po głowie. — Rzuciłaś we mnie poduszką? — Inori skrzyżowała ręcę na piersiach, robiąc minę obrażonego dziecka. — Czekaj... nie, czy ty chcesz, abym poszedł z tobą na nocowanie do klasy A? — Uśmiechnięta nastolatka, przytaknęła. — Nie.

Położył się na łóżku, opierając głowę na skrzyżowanych ramionach. Wpatrywał się w sufit, ignorując obecność dziewczyny w swoim azylu. To była pierwsza i miał nadzieję, że ostatnia osoba, która wparowała do jego pokoju. Tolerował ją tylko ze względu na milczenie. Poduszka, którą oberwał niedawno, znów go trafiła, na co ten warknął zmęczony. 

— Ayuzawa, nie wyganiam cię, ale wynocha — prychnął, przekręcając się na bok. — Nie słyszę zamykanych drzwi. 

Wtedy wydarzyło się coś, czego się nie spodziewał. Dziewczyna wskoczyła na niego, czym go zaskoczyła, że aż podniósł się do siadu, łapiąc ją w talii. Otworzył szeroko oczy, patrząc na dumny uśmieszek małego diabełka. 

— Nie rób tak więcej — powiedział, przybierając znudony wyraz twarzy. — A teraz złaź, nie przekonasz mnie. Chcesz iść, to idź sobie sama — dodał, zrzucając ją z siebie, a ta z hukiem wylądowała na podłodze. — Wygodnie ci? Chcesz poduszkę?

Inori pokręciła głową, a potem oberwała poduszką od chłopaka.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro