Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30 - Epilog

W Japonii dawno nie było tak spokojnej wiosny. Wraz z nią przyszło zakończenie roku szkolnego, dla niektórych był to tylko przystanek w drodze do zostania bohaterem. Dla klasy 3-A i Hitoshi'ego był to koniec nauki w U.A.

Słońce delikatnie muskało twarze uczniów, którzy z uśmiechami na ustach zbierali się na ceremonii zakończenia roku. W powietrzu unosił się zapach świeżych kwiatów wiśni, a ich płatki tańczyły na wietrze, tworząc niezwykły spektakl, który zdawał się świętować ich sukcesy. Każdy z uczniów z dumą nosił mundurek, który symbolizował lata ciężkiej pracy, poświęcenia i przyjaźni.

Hitoshi stał nieco z boku, obserwując swoich kolegów. Zastanawiał się nad tym, co przyniesie przyszłość. Choć jego serce biło z radości, w głębi duszy czuł niepokój. Kończyła się jedna era, a on nie wiedział, co przyniesie nowa. Jednak w tym momencie, przytulony do ramienia przyjaciela, poczuł spokój. Każdy z nich, mimo że wkrótce rozdzieli się na różne ścieżki, zabierze ze sobą wspomnienia, które na zawsze pozostaną w ich sercach. W głowie Hitoshiego pojawiły się obrazy ich wspólnych przygód: intensywne treningi, nieprzespane noce, kiedy omawiali strategie, a także radosne chwile spędzone w szkole. Czuł, że mimo różnic, jakie ich dzieliły, zbudowali silne więzi, które przetrwają wszelkie przeciwności losu.

Po ceremonii przyszedł czas na ostatnie pożegnania. Uczniowie podchodzili do siebie, wymieniając uściski i obietnice, że będą się wspierać, niezależnie od tego, gdzie ich losy ich zaprowadzą. Każdy z nich był pełen nadziei na przyszłość i gotowy, aby stawić czoła nowym wyzwaniom. Hitoshi stał wciąż czekając na jedną osobę. Minęły ponad dwa lata, od kiedy ostatni raz ją widział. Pokonanie Ligi Złoczyńców, AFO i każdego następnego bandziora, jaki pojawił się na drodze społeczeństwa bohaterów było szczytem góry lodowej, ale Hitoshi pamiętał, że przed kulminacyjnym punktem, gdzieś kręcili się inni, którzy zachowali się w pamięci dorastających bohaterów — Hitoshi jednak skupiał się tylko na tym, co wydarzyło się w obserwatorium. Wydawało się, że minęła dekada.

— Shinsou! — zawołał za nim Denki, przystając obok niego. Położył rękę na jego ramieniu, często to robił, a fioletowowłosemu przestało to przeszkadzać. Z całej klasy to z Kaminarim najbardziej się zaprzyjaźnił. — Jeszcze jej nie ma?

Po akcji w obserwatorium Inori Ayuzawa, choć miała możliwość zostania w U.A., opuściła Japonię, aby w swoim rodzinnym domu nauczyć się panować nad darem, który pozostał z nią mimo zerwania pieczęci poprzednich użytkowników. Dlaczego? Może to po prostu cholerne szczęście? A może dar od początku miał należeć do kogoś jak Inori? Wydawało się też, że nie zagrażał już jej życiu.

 Z perspektywy czasu dla Shinsou była to ulga, bo nie była w centrum wojny. Po wszystkim uderzyła w niego nostalgia i ogromna tęsknota. Już dawno zdał sobie sprawę, jak ważna dla niego była dziewczyna, ale nie wyznał jej tego nigdy. Czasem rozmawiali przez telefon, utrzymując kontakt. Inori obiecała przyjechać do Japonii na ceremonię zakończenia roku. Hitoshi podjął decyzję wyznania jej swoich uczuć. 

— Nie martw się, może po prostu się spóźni — pocieszał go przyjaciel, na co Hitoshi tylko skinął głową.

Hitoshi stał w miejscu, czując, jak napięcie w jego ciele rośnie z każdą minutą. Denki odszedł, zostawiając go samego z myślami. W tłumie uczniów i rodziców dostrzegał znajome twarze, ale jego wzrok wciąż szukał jednej osoby — Inori. Nie mógł skupić się na pożegnaniach ani na przemówieniach, które padały ze sceny. Wszystko wydawało się odległe i nieważne w porównaniu do tego, co zamierzał zrobić. Nie skorzystał z okazji, gdy rozmawiali po raz pierwszy bez użycia języka migowego. Wyjaśnili sobie okropne zachowanie chłopaka, za co ją przeprosił, a ona wybaczyła mu, nazywając go najważniejszą dla niej osobą i najbliższym przyjacielem. To ostatnie słowo zatrzymało go przed wyznaniem uczuć. 

Skrzywił się na myśl o tym, jak niezręcznie może to wszystko wypaść. Wyznanie uczuć po tylu latach, po tej całej odległości i wspomnieniach, które wyblakły wraz z czasem. Ale wiedział, że nie mógł już dłużej milczeć. Zbyt wiele nocy spędził, myśląc o tym, co mógłby jej powiedzieć, co chciałby jej wyznać. Jeśli miał zacząć nowy rozdział w życiu, to musiał zrobić to z czystym sercem. Musiał się na to odważyć. Powiedzenie dziewczynie, jak bardzo ją lubi było błachostką w porównaniu z całą tą wojną z Ligą... prawda? 

Wtem dostrzegł ją. 

Inori pojawiła się na horyzoncie, a jej różowe włosy lśniły w promieniach słońca, znak, że posiadała dar i całkowicie się z nim połączyła. Szła w jego stronę z uśmiechem na twarzy, ubrana w prostą sukienkę, która lekko falowała na wietrze. Jej obecność przywołała w nim falę wspomnień — każdą rozmowę, każdy moment, kiedy czuł, że jest blisko niej. Serce Hitoshiego przyspieszyło, a w gardle pojawiła się gula.

— Witaj, Hitoshi — powiedziała, jakby ten czas wcale nie minął. Jakby nadal byli w szkole, w środku bitew i przygotowań do kolejnych wyzwań.

— Inori — odpowiedział cicho, zmuszając się do uśmiechu, choć jego nerwy dawały o sobie znać. — Cieszę się, że dotarłaś.

Oparła dłoń na biodrze, patrząc mu prosto w oczy. Była taka sama jak wtedy, gdy widział ją po raz ostatni, choć wydawała się... dojrzalsza? Trudno było to określić. Nie była już tą samą dziewczyną, którą pamiętał ze wspólnych treningów.

— Obiecałam, prawda? — Jej uśmiech rozjaśnił twarz, ale on widział w jej oczach coś więcej. Tę samą nostalgię, tęsknotę, która go dręczyła. — Trudno uwierzyć, że to już koniec szkoły.

Chciał zalać ją falą pytań, jak była w Stanach, jak szło panowanie nad darem, mimo że wiedział o wielu sprawach przez ich rozmowy online. Zadrżała mu powieka. Nie była snem i imaginacją, stała przed nim. 

— Widziałeś gdzieś Kirishimę i resztę klasy A? — zapytała, a jego serce zabolało. Znowu chodziło o Kirishimę? — Czuję się winna... minęło tyle czasu, a ja nigdy nie podziękowałam im za spinkę. To był miły prezent.

— Spinkę? — powtórzył. — Tę od Kirishimy?

Inori popatrzyła na niego, a potem wybuchnęła śmiechem. Nigdy nie przypuszczał, że usłyszy jej śmiech, gdy pierwszy raz się spotkali, a teraz mógłby jej słuchać tak zawsze. 

— Nie była ona od Kirishimy — poprawiła go. — Cała klasa mi ją dała. I przywiozłam im wypieki ze Stanów.

Hitoshi stał przez chwilę w osłupieniu, słuchając, jak Inori z uśmiechem opowiada o prezencie, który dostała od klasy. "To nie była spinka od Kirishimy?" — pomyślał, przypominając sobie tamtą sytuację. Nie potrafił pojąć, dlaczego tak to sobie wyobraził, ale teraz zrozumiał, że to było zupełnie inne niż sobie wyobrażał. Fakt, że to nie Kirishima, ale cała klasa wręczyła jej prezent, trochę go uspokoił.

Jednak mimo to, każde słowo, które wypowiadała, przypominało mu, jak bardzo za nią tęsknił. Nie mógł oderwać wzroku od jej uśmiechu, od tych różowych włosów, które wydawały się tańczyć na wietrze. Ale choć wszystko wokół było takie piękne i spokojne, Hitoshi wiedział, że musi się skupić. Miał coś do powiedzenia, coś, co nosił w sercu przez te wszystkie lata.

— Inori — zaczął powoli, przełykając ślinę. — Jest coś, co chciałem ci powiedzieć. I odkładałem to zbyt długo. Może przez strach... albo przez to, że nie byłem pewien, co sam czuję. — Zatrzymał się na chwilę, czując, jak jego serce bije coraz mocniej.

Inori przestała się śmiać, patrząc na niego z zaciekawieniem, jej uśmiech delikatnie zbladł, jakby wyczuła, że coś poważnego miało zaraz paść z jego ust.

— Przez ten cały czas, kiedy byłaś daleko... myślałem o tobie. O tym, jak wiele znaczyłaś i wciąż znaczysz dla mnie. — Jego głos lekko zadrżał, ale starał się mówić spokojnie. — Ale...

Inori przyłożyła mu dłoń do ust, nie pozwalając nic więcej powiedzieć. Posłusznie zamilkł, nie zdając sobie do tej pory jak wielką kontrolę nad nim miała, o ironio, w całym jego życiu była jedyną osobą, której on nie mógł kontrolować przez jej milczenie, a teraz nawet by o tym nie pomyślał. Inori pokazała mu kilka gestów, odczytał je, po czym otworzył szeroko oczy.

,,Kocham. Cię''.

Hitoshi patrzył na nią w osłupieniu, ledwo wierząc własnym oczom. Inori trzymała dłoń przy jego ustach, a jej delikatne gesty wydawały się tak proste, a jednocześnie tak niewiarygodnie potężne. "Kocham cię" — te słowa, które przez tyle lat trzymał głęboko w sobie, teraz zobaczył w jej dłoniach, w ruchach tak naturalnych, jakby wypowiadała je codziennie.

Jego serce biło jak szalone, a świat wokół jakby przestał istnieć. Nie było już kwitnących wiśni, nie było tłumu wokół nich ani odległych dźwięków przemówień. Byli tylko oni dwoje, w tej chwili, która wydawała się trwać wiecznie.

Inori opuściła dłoń, spoglądając na niego z łagodnym uśmiechem. Jej oczy mówiły wszystko. Czekała na jego reakcję, ale jednocześnie wydawała się spokojna, pewna swoich uczuć. Nie było w tym niepewności ani wahania. Nie odpowiedział słowami. Pokazał jej te same gesty, bo ty był ich. Dla niej nauczył się migowego, komunikowali się nim i między nimi te gesty miały większą moc niż wypowiedziane słowa.

Hitoshi patrzył na Inori, ich spojrzenia spotkały się w milczeniu. Uczucia, które tak długo były skrywane, teraz wypłynęły na powierzchnię, a ich świat wydawał się zamknięty w tej jednej chwili. Powoli nachylił się do niej, a ona nie odsunęła się, wręcz przeciwnie — delikatnie podniosła się na palcach, zbliżając swoje usta do jego.

Wszystko wokół zniknęło — tłum, szept wiatru, płatki kwiatów wiśni tańczące wokół nich. Byli tylko oni. Ich usta zetknęły się w delikatnym, pełnym czułości pocałunku, który niósł ze sobą wszystkie emocje nagromadzone przez lata.

Pocałunek był ciepły, niespieszny, pełen uczuć, które oboje nosili w sercach przez tak długi czas. Hitoshi poczuł, jak spokój wypełnia jego wnętrze, jakby w końcu wszystko znalazło się na swoim miejscu. Inori wtuliła się w niego mocniej, a ich dłonie wciąż splecione, stały się symbolicznym znakiem ich połączenia — teraz i na zawsze.

Kiedy ich usta się rozłączyły, Hitoshi spojrzał na Inori, która uśmiechała się z delikatnym rumieńcem na twarzy. 

— Chodźmy do reszty — powiedziała, ciągnąc go za rękę. — Mamy wiele do nadrobienia, a wiele jeszcze przed nami!

— To znaczy?

— Zostaję w Japonii, głuptasie, z tobą, na zawsze!

Hitoshi poczuł, jak jego serce zabiło szybciej, gdy usłyszał te słowa. Przez moment stał jak wryty, starając się przetworzyć to, co właśnie powiedziała Inori.

— Zostajesz? — powtórzył, jakby chciał się upewnić, że dobrze usłyszał.

Inori skinęła głową z szerokim uśmiechem.

— Tak, Hitoshi. Wracam na stałe. Mam tutaj wszystko, czego potrzebuję — powiedziała, spoglądając na niego z czułością, a jej spojrzenie mówiło więcej niż słowa.

Ciepło, które poczuł w środku, było jak ulga, której tak długo pragnął. Jego obawy, że może znowu się rozdzielą, rozpłynęły się, a na ich miejsce pojawiła się nadzieja na wspólną przyszłość.

— Zostajesz... ze mną? — zapytał, a na jego twarzy pojawił się pierwszy od dawna tak szczery uśmiech.

— Z tobą, na zawsze — powtórzyła Inori, ściskając jego rękę mocniej.

Hitoshi nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Poczuł, jak cały stres, który narastał w nim przez ostatnie tygodnie, opada. Chwycił mocniej jej rękę, czując, że to dopiero początek ich wspólnej drogi.

— Chodźmy więc — powiedział, ruszając razem z nią w stronę reszty klasy. — Teraz naprawdę mamy coś do świętowania.

Razem, ramię w ramię, szli przez tłum, gotowi na nowe wyzwania, które na nich czekały — już nie osobno, ale razem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro