Rozdział 29
Inori czuła, jak serce wali jej w piersi, ale nie mogła odwrócić wzroku od Jasona. Jego słowa odbijały się echem w jej głowie, a widmo wyboru paraliżowało ją coraz bardziej. Przełknęła ślinę, próbując zebrać myśli, lecz obraz bezbronnych uczniów z U.A., złoczyńców gotowych do ataku i Hitoshiego, ledwo trzymającego się na nogach po ciosie, tylko pogarszał jej stan.
Jason uśmiechnął się szeroko, jakby widząc, że dziewczyna wewnętrznie się łamie.
— No, złodziejko, co wybierzesz? — powtórzył z wyraźną satysfakcją. — Czy może jesteś na tyle głupia, żeby dalej walczyć?
Inori zadrżała, ale wtedy coś w niej pękło. Złość, przerażenie, wstyd – wszystko zlewało się w jedno uczucie, które kipiało pod powierzchnią. Zrobiła krok naprzód, ignorując Kirie, która próbowała ją zatrzymać. Hitoshi, widząc to, podniósł się z trudem i wyciągnął rękę w jej stronę.
— Inori, nie... — wychrypiał, wciąż czując pieczenie po uderzeniu.
Dziewczyna jednak była nieugięta. Patrzyła Jasonowi prosto w oczy, a jej dłonie zaciskały się w pięści. Odwróciła wzrok. Została wybrana, musiała dźwigać ten ciężar i nieważne jak bardzo by chciała po prostu się poddać, nie mogła. Dla pani Kanonji, dla jej poprzedników. Ten dar musiał być strzeżony. Jason zacmokał niezadowolony z powodu braku odpowiedzi.
Podszedł do Hitoshi'ego, łapiąc go za poły ubrań, potrząsając nim. Wciąż pamiętał jak ten szczeniak manipulował nimi wszystkimi w magazynie, pozwalając, aby doszło tam do rzezi. I ten gówniarz aspirował na bohatera? On?! Jason uderzył kolanem w brzuch Shinsou tak mocno, że ten wypluł krew, czując jak jego wnętrzności zaczynają płonąć żywym ogniem. Jeśli Jason się do niego nie odezwie, nie złapie go w dar.
Inori drżała, zarówno ze strachu, jak i złości. Pani Kanonji sama kazała dźwigać jej to brzemię. Nikt inny. Dlaczego zatem oni płacili za to cenę? Wszyscy uczniowie U.A., Kirie i naukowcy w obserwatorium? Dziewczyna otworzyła usta, nabierając powietrza, a później jej głos przeszył niczym błyskawica całe pomieszczenie:
— HITOSHI!
Jason uśmiechnął się tryumfalnie, puszczając chłopaka na ziemię. Och, jakże czuł się dumny z siebie, że dopiął swego. Ta gówniara odezwała się, uwalniając swój dar, który teraz mógł spokojnie pochwycić. Ku jego zdziwieniu, sytuacja wyglądała zupełnie inaczej niż przed laty z panią Kanonji. Z ziemi zaczęły wyrastać pnącza, drzewa wzbijające się ku odkrytemu niebu, gałęzieni obejmowały uczniów U.A. i naukowców, chroniąc ich. Inne natomiast łapczywie sięgały po Jasona i jego kompanów. Oczy Inori lśniły wściekłym, różowym światłem, całkowicie zasłaniając jej tęczówki, a z jej ust wydobywał się przeciągły krzyk.
Początkowo Shinsou nie wiedział, co się wydarzyło. Nigdy nie słyszał głosu Inori i nie spodziewał się, że kiedykolwiek go usłyszy — a brzmiał on pięknie i potężnie. Zupełnie jak jej dar, który rozrastał się i rozciągał, odcinając Jasonowi drogę ucieczki. W jednej chwili wszystko zaczęło dziać się z niewiarygodną prędkością. Głos Inori, na który Jason tak długo czekał, zamiast przynieść mu triumf, stał się źródłem chaosu i zagrożenia. Ziemia pod jego stopami zaczęła się rozstępować, a pnącza, które niespodziewanie wyrosły z podłoża, oplatały go coraz ciaśniej, pozbawiając ruchu. Jego samozadowolenie natychmiast przerodziło się w przerażenie.
— Co do diabła... — wycharczał, próbując wyrwać się z uścisku. Rzucał spojrzenia na Choche i innych złoczyńców, którzy również zaczynali być osaczeni przez rośliny. — To nie tak miało być! — krzyknął, miotając się desperacko, ale pnącza były zbyt silne.
Inori, z różowym blaskiem w oczach, wydawała się nieobecna. Jej krzyk nie ustawał, a dar, nad którym zdawała się nie mieć pełnej kontroli, działał instynktownie, chroniąc wszystkich, którzy byli dla niej ważni. Gałęzie i konary oplatały uczniów, naukowców, a nawet nauczycieli, tworząc naturalną barierę, która oddzielała ich od złoczyńców. Rośliny rosły z taką siłą, że mury obserwatorium zaczęły pękać, a budynek trząsł się od fundamentów.
Hitoshi, wyrwany z szoku przez dźwięk swojego imienia, wpatrywał się w Inori. Czuł, jak jego serce przyspiesza, a umysł stara się zrozumieć to, co właśnie widział. Był sparaliżowany nie tyle strachem, co oszołomieniem.
— Inori... — wyszeptał, choć wiedział, że ona go nie usłyszy.
Jej dar był potężny. Nawet bardziej, niż się kiedykolwiek spodziewał. Ale był również niebezpieczny. Nie miała nad nim pełnej kontroli — to było jasne. Każde kolejne drzewo i gałąź, które wyrastały z ziemi, tylko to potwierdzały. Złoczyńcy byli przyparci do muru, ale Inori również mogła nieświadomie zranić innych.
— Inori! — krzyknął, próbując do niej dotrzeć, lecz nie mógł jej dosięgnąć przez barierę drzew.
Jason, który wciąż walczył z pnączami, spojrzał na Inori z szaleństwem w oczach. To nie tak miało się skończyć. Miał zdobyć ten dar, miał ją kontrolować. Zaczął wyciągać ręce, by uwolnić się ze śmiertelnego uścisku roślin, ale pnącza nie dawały za wygraną.
Kirie, mimo że była chroniona przez rośliny, zaczęła dostrzegać, co się dzieje. Inori traciła panowanie nad sytuacją, a złoczyńcy, mimo że w tarapatach, nie zrezygnowali jeszcze z walki. Widząc, że dziewczyna wpada w coraz głębszy trans, Kirie próbowała interweniować.
— Inori, musisz się uspokoić! — zawołała, starając się przywrócić jej świadomość. — Jeśli teraz nie przejmiesz kontroli, to wszyscy ucierpią!
Inori jednak nie reagowała. Jej ciało, choć wyprostowane, drżało od intensywności emocji i mocy, które nią władały. Gałęzie dalej pięły się ku niebu, a krzyk dziewczyny odbijał się echem od ścian, które zaczynały się rozsypywać.
Hitoshi wiedział, że musi coś zrobić. Zrozumiał, że jedyną osobą, która mogła do niej dotrzeć, był on sam. Wziął głęboki oddech i postanowił zaryzykować. Skupił całą swoją moc, całą siłę swojego daru i wykrzyczał:
— INORI, USŁYSZ MNIE!
Jego głos, przesycony darem kontroli umysłu, wniknął w hałas otoczenia, docierając do dziewczyny. Inori drgnęła, jakby coś w niej się poruszyło, i różowy blask w jej oczach zaczął stopniowo gasnąć. Krzyk ustał, a pnącza powoli przestały rosnąć. Rośliny wciąż trzymały złoczyńców, ale ich ekspansja została zahamowana.
— Hitoshi... — wyszeptała, a jej wzrok odzyskał jasność.
Odetchnęła ciężko, jej ciało opadło z wyczerpania. Gałęzie, które wcześniej tak agresywnie chroniły wszystkich, zaczęły się powoli cofać, wracając do ziemi. Inori zachwiała się, ale Hitoshi złapał ją, zanim upadła.
— Już dobrze... Już wszystko w porządku — powiedział, przyciskając ją do siebie, choć sam nie był pewien, czy rzeczywiście było po wszystkim.
Inori opadła w ramionach Hitoshiego, jej ciało bezwładne, ale uspokojone. Wzdychała ciężko, a różowy blask jej oczu całkowicie zniknął. Rośliny, które jeszcze chwilę wcześniej dziko się rozrastały, teraz powoli wracały do swojego naturalnego stanu, zanikając pod ziemią, jakby nigdy ich tam nie było.
Hitoshi mocno ją trzymał, czuł, jak jej drobna sylwetka drży po tak wyczerpującym wybuchu mocy. Wiedział, że była na granicy swoich sił.
— Dobrze się spisałaś — wyszeptał cicho, próbując dodać jej otuchy, chociaż sam czuł, że to, co się właśnie stało, miało daleko idące konsekwencje.
Jason, wciąż uwikłany w pozostałości pnączy, patrzył na nich z narastającą wściekłością. To, co miało być jego zwycięstwem, obróciło się w klęskę. Próbował się wyrwać, ale rośliny były zbyt silne, a on zbyt osłabiony. Wściekłość i bezsilność malowały się na jego twarzy, gdy jego spojrzenie utkwiło w Hitoshim.
— To nie koniec — wycedził przez zęby, czując, jak powoli traci siły. — Myślisz, że ją uratowałeś? Że to wszystko ma znaczenie? Jeszcze po was wrócimy... I wtedy... — Jego głos słabł, ale gniew nie znikał.
Nagle z jednej z bocznych sal wbiegli prosto nauczyciele U.A., a na czele z nimi Eraserhead i Endeavor. Widok przewróconego obserwatorium, złoczyńców uwięzionych w roślinach oraz uczniów pod ochroną natury mówił sam za siebie.
— Spóźniliśmy się... — mruknął Eraserhead, przystając i oceniając sytuację.
Endeavor rozejrzał się z ponurą miną. — Wygląda na to, że ktoś tutaj już poradził sobie z problemem — powiedział, zerkając na uwięzionego Jasona oraz na wyczerpaną Inori, którą Hitoshi wciąż trzymał w ramionach.
— Shinsou, co tu się wydarzyło? — zapytał Eraserhead, podchodząc do nich.
Hitoshi spojrzał na nauczyciela, próbując zebrać myśli. Sam nie był do końca pewien, jak wszystko przebiegło.
— Jason chciał wykorzystać dar Inori... Myślał, że uda mu się ją złamać, ale... — Hitoshi zamilkł na chwilę, patrząc na dziewczynę, która wciąż ledwo trzymała się na nogach. — Nie przewidział tego, co się stanie, gdy w końcu przemówi.
Eraserhead zmarszczył brwi, słysząc to. Spojrzał na Inori z powagą, próbując ocenić jej stan.
— Jej dar... Jest potężny, ale niestabilny — powiedział cicho. — Będzie wymagała szczególnego szkolenia. Jeśli nie nauczy się nad tym panować, może być zagrożeniem nie tylko dla wrogów, ale i dla siebie oraz innych.
Inori, chociaż była wyczerpana, usłyszała słowa Eraserheada. Z jej oczu popłynęły łzy — złość, strach, zmęczenie i poczucie winy mieszały się w jedno.
— Przepraszam... — wyszeptała, czując ciężar odpowiedzialności. — Nie chciałam nikomu zrobić krzywdy...
Hitoshi delikatnie dotknął jej ramienia.
— Nie zrobiłaś. Uratowałaś nas wszystkich — powiedział miękko. — To Jason i jego ludzie są winni, nie ty.
Eraserhead kiwnął głową na słowa Hitoshiego, ale jego twarz pozostała poważna.
— Teraz jednak musimy skupić się na tym, by zapewnić ci bezpieczeństwo. I pomóc ci nad tym zapanować.
Endeavor, który do tej pory milczał, zwrócił się do Eraserheada.
— Zajmiemy się złoczyńcami. Wy zadbajcie o dziewczynę i uczniów.
Jason, słysząc to, zaczął się szarpać, wściekły na swoją bezradność.
— Nie myślcie, że wygraliście! — krzyknął, ale jego głos był słaby i rozedrgany.
Eraserhead spojrzał na niego zimno, po czym odwrócił wzrok. Jason był już skończony, przynajmniej na razie. Najważniejsze było teraz bezpieczeństwo uczniów.
— Zajmiemy się nim. Wy odpocznijcie — powiedział, patrząc na Hitoshiego i Inori. — Czeka nas długa rozmowa, ale najpierw musisz odzyskać siły.
Hitoshi skinął głową, wciąż trzymając Inori. Oboje byli wyczerpani, ale w głębi duszy czuli, że najgorsze mają już za sobą... przynajmniej na tę chwilę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro