Rozdział 8
— Dlaczego sie na to zgodziłem? — zapytał na głos Hitoshi z przerzuconym przez ramię plecakiem. Ciągle męczył się z nim, bo uparcie zsuwał się na zgięcie łokcia.
Nie oczekiwał odpowiedzi od całej w skowronkach Inori, dlatego tylko cierpniętniczo westchnął. Czemu się zgodził? Otóż się nie zgodził. Dzielnie trwał przy swoich postanowieniach, by nie ruszać się z pokoju do końca weekendu, żeby nie użerać się z hałaśliwymi ludźmi. W klasie A było mnóstwo takich przypadków, wrzeszczących w niebogłosy, piszczących — na jego gust, zbytnio irytujący. Niestety nie mógł sprzeciwić się prośbie Aizawy, który słysząc, a raczej odczytując z gestów Ayuzawy o tym, że chciałaby, aby Shinsou również dołączył, poprosił go o to. Dzięki temu miał pewność, że dziewczyna z każdej strony będzie otoczona bliskim.
Stanęli przed właściwym dormitorium, ale chłopak zawahał się. Nigdy nie był na nocowaniu, a co dopiero z oglądaniem filmów. Do kina też rzadko chodził. Ostatni raz chyba był z mamą, jak miał może z dziewięć lat. Nie pamiętał. Tytułu tamtej bajki też przypomnieć sobie nie mógł. Dziwnie się czuł, wkraczając na teren sobie zupełnie obcy. Jego zawahanie dostrzegła także Inori, która dotknęła jego dłoni, zawieszonej sztywno na klamce. Spojrzał na nią znudzony i bez słów czy gestów odczytał w różowych oczach wsparcie.
— Gotowa? — spytał, choć może bardzie pytał sam siebie. Ayuzawa przytaknęła. — No to... wchodź pierwsza. — Przepuścił ją w drzwiach, po czym zamknął je za sobą. — Rany...
W powietrzu unosił się zapach prażonego popcornu, wypieków oraz czegoś słodszego. Od tej mieszanki fioletowowłosego prawie zemdliło. Wszystkiego za dużo, jak przystało na klasę 1-A. Żadne z nich się nie odezwało, więc z początku nikt nie zauważył ich przybycia. Dopiero gdy Inori podbiegła do rozkładającej koce na kanapie Miny, a ta pisnęła zaskoczona, pozostali zdali sobie sprawę, że nie są już sami.
— O, Ayuzawa! W samą porę! — Pomachał jej wesoło Kaminari, podchodząc do niej z miską pełną żelków. — Chcesz? Słodkie misie-pysie. — Dziewczyna odmówiła grzecznie, inni zaczęli ją serdecznie witać. Denki dostrzegł drugą postać czającą się przy drzwiach, która chyba czekała na dogodną okazję, aby stąd czmychnąć i nigdy nie wrócić. Podszedł do niej. — Hejka! Shinsou, zgadza się? Kaminari Denki, byliśmy razem w drużynie podczas treningu z klasą B, pamiętasz mnie?
Hitoshi otworzył szeroko oczy, czując przyjemne ciepło gdzieś wewnątrz siebie. Nie spodziewał się, że ktoś aż tak ucieszy się na jego widok. Oprócz Inori, chociaż ta cieszyła się ze wszystkiego. Zupełnie jak mały szczeniak. Blondyn podszedł do niego, przywitał się, a także przyznał, że coś ich łączyło. Chłopak tylko skinął mu głową, nie wiedząc, co odpowiedzieć, aby Denki'emu nie zrobić przykrości. Przyszły bohater wydął wargi, krzywiąc się na tę dłużącą się ciszę. Pamiętał, że Shinsou był dość skrytą osobą i przypominał usposobieniem bardzo pana Aizawę. Wiecznie niewyspany, zmęczony życiem i tryskający na prawo i lewo sarkazmem bądź ironią. Trudno było zrobić na nim wrażenie.
Jedyny pomysł, jaki przyszedł Kaminari'emu do głowy to poczęstowanie go żelkiem. Spodziewał się odmowy, ale uczeń z klasy C pozytywnie go zaskoczył, częstując się czerwonym misiem. Skinął głową w podziękowaniu, co jeszcze bardziej rozbudziło blondyna. Objął ramieniem szyję kolegi, prowadząc go w większe skupisko ludzi.
— Eeej, patrzcie, kogo Ayuzawa ze sobą przyprowadziła! — zawołał radośnie, przez co inni popatrzyli w jego stronę z zaciekawieniem.
— O Boże! — jęknęła Ashido, otwierając szeroko oczy. — Nie wierzę! — dodała, po czym zwróciła się tylko do Inori. — Udało ci się przekonać Shinsou do dołączenia do nas?! Naprawdę jesteś niesamowita!
Chłopak wywrócił oczami, zażenowany tym, że stał się głównym obiektem rozmów uczniów klasy A, a przecież stał tuż obok nich. Kaminari wciąż przy nim stał, wisząc na nim jak płaszcz na wieszaku. Niegrzecznym byłoby go strącić, po tym jak miło go tu przyjął.
— Ayuzawa, chcez spróbować babeczek śmietankowych z truskawkami? — zaczepił ją Sato, trzymając tacę pełną świeżych, jeszcze cieplutkich słodyczy. — Urarace bardzo smakowały, ale dziewczyny z klasy ogólnie bardzo chwalą moje wypieki, więc potrzebuję opinii kogoś... z zewnątrz — powiedział nieco zawstydzony.
Inori sięgnęła po babeczkę z dużą ilością bitej śmietany. Ugryzła kawałek, brudząc przy tym całą twarz jak małe dziecko. Zarumieniła się, zauroczona smakiem babeczki. Pokazała Sato z dłoni serduszko, a potem pogłaskała brzuch, co było dla chłopaka jasnym znakiem, że jej także smakowały.
— Oi! Siemasz, Ayuzawa, jak tam samopoczucie? — Usłyszała obok siebie, przez co omal nie dostała zawału. Żałowała, że nie ma teraz przy sobie kolejnej babeczki, by utopić twarz w kremie. Nie rozumiała, czemu tak dziwnie zachowywała się przy tej jednej osobie. — Hah... ubrudziłaś się w kremie. — Musnął jej policzek opuszkiem palca, zbierając nim białą masę. Dziewczyna próbowała nie reagować, kiedy Kirishima zlizał z palca krem. — Mmm, ale to jest pyszne! Sato, gratulacje!
— Dzięki, to mój nowy przepis.
— Chodźcie tutaj — krzyknął Sero, owijając się żółtym kocem, co niektórzy śmiali się, porównując go do ich wychowawcy.
— Co będziemy oglądać? — spytała Uraraka.
— Hmmm — zamyśliła się Mina. — Dziewczyn jest za mało, więc przy głosowaniu na komedię romantyczną nie mamy szans... — Przesunęła wzrokiem po klasie, która zaczynała schodzić się na kanapy, fotele, a także na ziemi, przykrywając się kocami i kołdrami. — A może dramat?
— Brzmi dobrze — zgodziła się Momo. — Jestem za.
— Ja też! Ja też! — przytaknęła im Hagakure, choć przyczajenie jej zajęło trochę czasu Inori.
— Ja bym wolał jakiś film akcji — mruknął Ojiro. — A ty, Todoroki? — Chłopak o dwukolorowych włosach wzruszył ramionami. Szczerze było mu to obojętne. — Midoriya?
— Film o bohaterach.
Niektórzy parsknęli śmiechem na ten pomysł. Byli uczniami U.A., sami niedługo mieli być bohaterami, natomiast Izuku żył chyba tylko tym. Kilku osób brakowało tutaj, w tym Bakugou, Tokoyami'ego czy Iidy. Ten ostatni ponoć był zbyt zmęczony, by dołączyć. Sero zerwał się ze swojego miejsca, dobiegając do rozłożonych na stole płyt wśród przekąsek. Wygrzebał jeden tytuł i załadował go od razu, uśmiechając się tryumfalnie do reszty klasy.
— Horror! — okrzyknął dumnie.
Owszem, niektórzy przytaknęli, ale jeszcze inni mieli opory przed oglądaniem strasznego filmu. Shinsou, podobnie jak Shoto, było tu obojętne. Usiadł na kanapie obok Denki'ego, trzymającego dla niego miejsce. Odszukał wzrokiem od razu Ayuzawę, ale skarcił się za nadopiekuńczość, przelewającą się z Aizawy na niego. Odnalazł ją na podłodze blisko Kirishimy. Stąd widział jej rozanielony wyraz twarzy i drobne rumieńce. Był ciekaw, czy ktoś jeszcze zdaje sobie sprawę z tego? Na słowo horror uśmiech zniknął z jej twarzy, ustępując drobnemu przerażeniu.
Najwidoczniej Ayuzawa nie była wielbicielką horrorów. Film zaczął się, ukazując wielkimi literami tytuł filmu. Hitoshi'ego od początku nie wciągnął za bardzo, więc tylko siedział, opierając głowę na dłoni, co jakiś czas zerkając w kierunku dziewczyny. Przecież jeśli odwali jej po tym filmie, to on oberwie od nauczyciela, bo miał jej pilnować. Rozumiał czasem sprawować opiekę nad Eri, bawiąc sie z nią. Od jakiegoś czasu wnikał w rodzinę mistrza, często rozmawiając z Present Miciem, czasem z Kirie, gdy ta nie przebywała na rehabilitacji, a także z Eri. Mała dziewczynka postrzegała go jako bliską osobę, uwielbiała jego towarzystwo.
Film opowiadał historię grupy ocalałych ludzi, próbujących przetrwać w post-apokaliptycznym świecie, pełnym żywych trupów ludojadów i niebezpiecznych społeczności innych ocalałych ludzi. Charakteryzacja zombie robiła niesamowite wrażenie, przez co uczniowie dzielili się swoimi przemyśleniami, czasem porównując je do Nomu. Inori nie znała i nigdy nie widziała na oczy tych stworzeń. Kiedy doszło do pierwszego kontaktu z trupami, jeden z bohaterów, gruby, rudy lekarz padł ofiarą umarłego, który przegryzł mu głęboko gardło. Krew tryskała na wszystkie strony, ale zombiak nie przerywał ucztowania. Hagakure i Uraraka przytuliły się do siebie mocniej, bojąc się tego widoku, choć w prawdziwym życiu widziały znacznie gorsze rzeczy.
Inori ukryła twarz pod kocem, na co Shinsou prychnął. Jak nic będzie miała koszmary, pomyślał, zdając sobie sprawę, że to on zostanie obarczony winą, jeśli ta się odpali i zacznie panikować. Już odchylał swój fioletowy kocyk, aby wstać i podejść do koleżanki, w celu uspokojenia jej, póki nie ubiegł go ludzki rekin. Kirishima spojrzał na przerażoną Ayuzawę, a następnie delikatnie ją objął, mówiąc coś do niej po cichu. Ta uśmiechnęła się rozbawiona czymś.
—Ten bohater jest fajny, mam nadzieję, że nic mu się nie stanie — sapnęła Mina. Chwilę potem trup przebił ręką brzuch wspomnianego bohatera, wyżerając jego wnętrzności. — No bez jaj! Uśmiercić takie ciacho?!
— Ashido, nie krzycz tak, niektórzy już usnęli —szepnęła Tsuyu, przykładając palec do ust. Różowowłosa westchnęła, krzyżując ręce na piersiach. — Popatrz. — Wskazała palcem na Ayuzawę, słodko śpiącą na ramieniu Kirishimy, który również odpłynął, opierając głowę na Ayuzawie.
— Ou... jak uroczo. — Sięgnęła po telefon, robiąc im dyskretnie zdjęcie.
— To nie najlepszy pomysł —odezwał się w końcu Shinsou. — Robienie ludziom zdjęć bez ich zgody jest karalne.
— Aj, cichaj, nie psuj tego, mamy nową parkę chyba — zachichotała Mina, robią jeszcze dwa zdjęcia. —Nie czuj się zdradzony, z pewnością nie zapomni o swoim przyjacielu.
— Przyjacielu? — Uniósł wysoko brwi, dziwiąc się na dźwięk tego słowa. Nie używał go od... cóż, od bardzo dawna.
— No tak — parsknęła Ashido. — Ciągle chodzicie gdzieś razem, śmiejecie się, jesteście w jednej klasie, no i przyszedłeś też do nas na nocowanie, bo cię o to poprosiła, prawda? Jak dla mnie wygląda to jak cudowna przyjaźń. Takie poświęcenie! — Dziewczyna otarła dramatycznym gestem nieistniejącą łzę z oka, znowu skupiając się na filmie.
Dla Shinsou był to cios. Przyjaciel? Czy naprawdę tak postrzegała go Ayuzawa? Nie bała się go, lubiła jego towarzystwo. Z początku myślał, że robiła to z grzeczności lub obowiązku, bo miał jej pilnować, ale może faktycznie Inori próbowała stworzyć między nimi więź, nazywaną przyjaźnią. Zapatrzył się na czarnowłosą, śpiącą razem z Kirishimą, sam odczuwając coraz większe zmęczenie. Przymknął oczy, niby tylko na moment, ale otworzył je dopiero następnego ranka.
Mając dość... dziwaczną niespodziankę na twarzy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro