59.
- myślisz że jak wszedłeś w jego świat to go ocalisz? Nie widzisz, że on robi wszystko aby dostać kulkę w łeb?!- zapytał po raz kolejny Scott gdy z przejęciem opowiadałem mu o odbiciu naszego człowieka z rąk złowrogiego gangu, to było cos, mógłbym to polubić. Dobra może i jest to nielegalne, ale muszę jakoś znaleźć sposób na dotarcie do Dave'a.
-o czym gadacie cioty?- do kuchni wszedł wlaśnie Dave jak zwykle w swoim codziennym czarnym stroju, zacząłem się zastanawiać czy to ze względu na "pracę" czy nadal trzyma żałobę. Ciężko było się z nim dogadać. Na prawdę bardzo ciężko. Po nocy od pogrzebu zamknął pokój Lily na klucz i nikomu nie pozwolił tam wchodzić.
- jak zwykle milusi- skomentował tylko Scott.
- nie wróce dziś na noc panowie- oznajmił nagle
- poznałes kogoś?- zdziwiłem się
- to by znaczyło, że ty też kogoś poznałeś. Mamy akcje Ian. Skup się kurwa, nie mam zamiaru w ciągu roku grzebać następnego tym a dobrze wierz, że Chriss bez trudu właduje ci nóż w plecy za takie rostrzepanie- powiedział. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, pierwszy raz od pogrzebu Lily, w ogóle napomniał o tym, że ona istniała.
- ja pierdole! Ile można czekać na jebaną pizze co?!- krzyknął Dave nagle zmieniając temat i wpadając w złość. Westchnąłem. Tak było zawsze gdy któryś z nas wspomniał o blondynce, chłopak wpadał w szał, rozwalał wszystko co znalazł na swojej drodzę i wychodził. Był nie do poznania. Już kiedyś uważałem że miał ciężki charakter, ale teraz? Teraz to już nie jest mój przyjaciel.
Poszedłem za nim na góre, nie mogliśmy przy Scott'cie gadac o sprawach gangu, takie zasady, oni z Adrienem byli bezpieczni, póki nie wiedzieli nic.
- co to za akcja?- zapytałem
- pamiętasz? Ostatnio rozjebali Chrissowi te nowe cacko, stwierdził, że teraz my rozjebiemy im ich samochody- powiedział Dave jakby to było nic. Siedział już w tym pół roku a ja miesiąc. Dla mnie w żadnym wypadku to nie było normalne.
- porysujemy je?- zapytałem
- jak dziecko- zaśmiał się- spalimy je - powiedział nadal się śmiejąc
- spalimy? No ale ... Nie stanie się komuś krzywda? Zapytałem
- stary, moge wiedzieć co robisz w jednym z najgorszych gangów w kraju, skoro boisz się robić komuś krzywdę? Oni nie są bezbrodni Ian. Dostają to o co się proszą, sami nas prowokują- powiedział A ja nie wierzyłem, że te słowa wydobywają się z ust mojego przyjaciela. Jakby to było nic.
***
Akcja udała się całkowicie, a cztery przepiękne, nowiutkie mercedesy właśnie zamieniały się w popiół.
- to co? Jak się pośpieszymy zdąrzymy jeszcze na bitwe! Wchodzisz w to Dave czy wymiękasz?- zapytał Aleks ( dość masywny chłopak z naszego gangu)
- nie pierdol tylko prowadź, gadasz tak jakbym kiedyś odmówił walki- warknął mój przyjaciel i weszliśmy do samochodu jadąc do hangaru gdzie odbywały się nielegalne walki. Taaaaaaak może wam się wydawać, że naoglądałem się za dużo filmów lub naczytałem za dużo książek na wattpadzie ale serio kurwa w życiu nie widzialem czegoś takiego. Jakim cudem policja i w ogóle cały "legalny " świat nie ma pojęcia że istnieje tu takie coś. To było wielkie. Wjeżdzało się do hangaru przez stary magazyn, bardzo długim, ciemnym tunelem, gdyby nie reflektory samochodów nie byłoby widać nic a nic, a gdy korytarz nareszcie się kończył, twoje oczy niemal wyskakiwały orbit na widok który się tam krył. To było jak podziemne miasto. Wielka hala, co ja gadam, przeogromna, większa od kilku stadionów narodowych, na samym środku stały trzy klatki do walk, po bokach stały ringi na rozgrzewki dla zawodników wszedzie były krzesełka, każdy siadał gdzie chciał, no i sufit... Takkkkk o tym nie można zapomnieć, wisiały na nim klatki, a w nich ... Kobiety, gdy pierwszy raz to zobaczyłem miałem ochote je wszystkie uwolnić, dopiero po czasie zrozumiałem jedną cholernie przykrą rzecz. To ich praca.
One tak zarabiały na życie. Wijąc się w tych przeklętych klatkach jak nagie węże.
- Dave na pewno chcesz to robić? Ostatnio nie poszło ci za dobrze- przypomniałem przyjacielowi ostatnią walkę .
- Kurwa Ian psujesz zabawę- powiedzial Aleks i odepchnął mnie na bok.
Wygrał. Pierwszą, drugą i nawet trzecią a mnie zaczynała przerażać myśl że go tracę. Tak całkowicie i bezpowrotnie. Tak samo jak straciłem Lily.
***
- byłem na jej grobie- powiedział Scott nagle przy śniadaniu i zapanowała ta cisza. Cisza przed burzą, której bał się każdy.
Ukradkiem spojrzałem na Dave'a lecz ten udawał ze nic nie słyszał
- myśle że powinniśmy odkurzyć jej pokój Dave. Przewietrzyć- powiedział Scott a ja aż wyprostowałem się na krześle.
- powiem to raz. Nikt ale to kurwa nikt nie ma prawa wchodzić do jej pokoju!- warknął Dave wstając i odsuwając krzesło z taką siłą że te walło o ściane obok.
- Dave !- odważyłem się odezwać- ona nie żyje! Rozumiesz! My już się z tym pogodziliśmy a ty!? Ile jeszcze co!? Daj mu ten klucz! Daj jej w spokoju odejść! On chce tylko wywietrzyć jej pokój!- krzyczałem. Wreszcie mogłem powiedzieć mu co o tym wszystkim myśle.
A Dave ... Nie zrobił nic. Wyszedł z domu jak zwykle trzaskając drzwiami.
***
Wieczorem gdy szedłem do łazienki coś przykuło moją uwagę. A raczej ktos, Dave stał i pochylał się nad klamką do pokoju Lily. Po chwili jakby zdecydował się, mocno przekręcił klucz i wszedł do środka
Poszedłem za nim. Mimo iż nie poznawałem już tego kolesia z żadnej strony, wiedziałem że nadal cierpi, a może nawet obwinia się o los Liliany. Stał na samym środku pokoju i patrzył na łóżko jakby coś sobie przypominając, ciekawe ile nocy spędzili w nim razem...
- nie chciałem z nią spać- wyszeptał
Spiąłem się, wiedział, że jestem za nim
- traktowałem ja jak gówno Ian, jak zwykłą sukę, była na każde moje skinienie. A ja ... Nie mogłem choć raz z nią spać- powiedział
- Dave...- chciałem podejść
- nie wchodź tu, boje się że jak za dużo osób tu wejdzie, jej zapach zniknie na zawsze, już tylko to mi pozostało, jej zdjęcia i zapach- powiedział
A ja byłem pod takim wrażeniem że nie mówiłem już nic.
- za późno zrozumiałem jak bardzo ją kocham... - powiedział- ale macie rację, trzeba tu wywietrzyć, ona nawet w zimie miała otwarte okna- przyznał
I jednym ruchem otworzył niewielkie okno, jej ulubione miejsce w całym domu, zawsze przy nim siedziała.
- czujesz to?- zapytał a ja głęboko wciągnąłem powietrze. I na prawde poczułem. Jakby stała tuż obok nas.
- teraz już będzie dobrze, musi być dla niej - powiedział
***
Heeeeeeeeej ;) to już koniec opowieści o chorej dziewczynie, chorej na anoreksje, depresję i chorej z miłości.
Nie bójcie się mówić o uczuciach i przede wszystkim nie bójcie się prosić o pomoc !
W-abyss
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro