Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

58.

Umarła, wciąż nie mogłem w to uwierzyć, staliśmy jak słupy na korytarzu gdy wyszedł lekarz oznajmiając nam że jej serce przestało bić. Nie pozwolono nam jej zobaczyć, nawet na chwilę, taka podobno była jej wola, chciała zostać zapamiętana taka jak wtedy gdy rozmawialiśmy ostatni raz w szpitalu. 

- co dalej?- zapytałem - musimy stąd iść, trzeba zorganizować pogrzeb, mszę cokolwiek- powiedziałem wycierając mokre policzki od łez 

- to nie może być prawda- powiedział Dave 

- Dave błagam- poprosił Scott - nie utrudniaj- powiedział 

- pierdolcie się wszyscy - warknął i tak po prostu szybkim krokiem odszedł w stronę wyjścia ze szpitala, wszyscy mieliśmy dość, ale całkiem nie wiedziałem co dalej. 

*** 

- dzwoniła babcia, zorganigowała pogrzeb i wszystkie te papierkowe sprawy- powiedział Scott
- a co z domem? Z tego co wiem, jesteś jedynym dziedziczącym, postanowiłeś coś?- zapytałem. Musiałem zająć się czym kolwiek aby nie myśleć o tym wszytkim. Scott opracował te samą metodę co ja i porwał się w wir pracy, Adrien usiłował udawać twardziela a płakał po kątach, a Dave? Rozpłynął się w powietrzu.
- dom zostaje a wy jesteście nadal jego częścią jasne? Ona by tego chciała- głos Scotta się załamał

***
- jak mógł nie przyjść na jej pogrzeb- zapytał Scott
- był, całkiem z tyłu. Myśle że on cierpi na swój sposób bardziej niż my- powiedziałem
Pogrzeb był jak pogrzeb, nie pozwolono otwierać trumny, podobno obumarła wątroba wywołała liczne zmiany na ciele dziewczyny która nie przypominała już z wyglądu samej siebie. Może to i lepiej? Nie zniósłbym widoku jej bladego, bezbronnego ciałka. Moja mała Lila.
- przyjdziecie wieczorem?- zapytał Scott
- jasne stary, ale nie mam pojęcia co z Dave'm. Spróbuje się do niego dodzwonić. Nie możemy byc osobno w dzień pożegnania przyjaciółki prawda? - powiedziałem lekko się uśmiechając. Oficjalnie Lily zdała Liceum i już za cztery miesiące moglibyśmy razem pójść na studia.
No właśnie... Całe życie będe się zastanawiał ,,co by było gdyby". Wiedziałem że jest z nią źle, ale nigdy bym nie przypuszczał że aż do tego stopnia. Znałem ją tyle lat, zawsze była taka, trochę dziwna, trochę cicha, wiecznie zamyślona, gdzieś po za naszymi rozmowami, już wtedy miała depresje? Robiła wszystko aby dostosować się do otoczenia, nie udawało to jej się. No i ta sprawa z Dave'm. Spali ze sobą. Niejednokrotnie, a ja nie miałem o niczym pojęcia. Byłem tak bardzo ślepy. Alice ciągle dzwoni ale nie mam na to teraz siły, muszę go znaleźć, to mój priorytet.

***
- jak mogłeś się tak nawalić!- wrzasnąłem na przyjaciela
- a co mi zostało co!? - krzyknął równie głośno co ja i  weszliśmy do domu Lily, to znaczy Scotta.
- zamieszkacie tu?- spytał Scott - kurwa ty piłeś!?- wrzasnął Scott
- geniusz- skomentował tylko Dave i ruszył schodami na góre a ja pobiegłem za nim. Wiedziałem gdzie idzie. Chciałem go zatrzymać, ale nie mogłem. Wszedłem za nim do jej pokoju. Nadal czuć było jej zapach.
- byłem takim idiotą- warknął sam do siebie i rzucil się na jej łóżko.
- Dave myśle że nie powinnieś- wyszeptałem
- wyjdź stąd- warknął nagle a ja tak bardzo nie chciałem się kłócić. Wyszedłem.

***
Mijały dni.
Miesiące.
Pogodziliśmy się z nową sytuacją i zaczeliśmy studia. Wszystko tak jakby Lily żyła. No prawie wszystko...
Dave...
Nie studiował, codziennie wpakowywał się w coraz to większe kłopoty. Miał zatargi z każdym możliwym gangiem w okolicy, w końcu gdy wreszcie przestał pić, sam stał się jednym z nich. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro