57.
-chwila chwila wybudzicie ją tylko po to żeby mogła się z nami pożegnać?! Przecież to chore! Zróbcie coś! Ratujcie ją!- krzyknął Dave gdy lekarz oznajmił nam prawdę
- jak już tłumaczył państwu mój kolega, wątroba dziewczyny uległa całkowitemu zniszczeniu, konieczny jest przeszczep- powiedział lekko siwiejący lekarz. Siedzieliśmy całą czwórką w jego gabinecie nie mogąc do końca uwierzyć w to co mówi.
- to na co czekacie?! Szukajcie dawcy!- krzyknął Scott
- niestety nie jest możliwe, zgodnie z kodeksem osoba która na być umieszczona na liście oczekujących do przeszczepu nie może mieć żadnej choroby umysłowo psychicznej, a Liliana nie tylko miała wyleczoną anoreksje, znaleźliśmy na jej ciele wiele ran wskazujących na samookaleczanie, a jej przewód pokarmowy jest w gorszym stanie niż nie jednej bulimiczki- powiedział lekarz
- jak to?- niezrozumiałem
- wymiotowała, dosyć często. Nie zrozumcie mnie źle, mówie wam to bo gdy leczyła się na anoreksje w zakładzie zamkniętym wpisała was wszystkich jako rodzine, nie będe się doszukiwał ile w tym jest prawdy ale muszę być z wami szczery. Za miesiąc, dwa serce dziewczyny i tak przestałoby bić- powiedział lekarz a ja wciąż nie mogłem uwierzyc w to co on do mnie mówi.
- przestałoby bić?- wyszeptał Dave jakby nie rozumiejąc
- tak. Dziewczyna nie poddawała się i usilnie próbowała doprowadzić do samozniszczenia- powiedział lekarz.
- a my? My nie możemy się zbadać? Czytałem że do przeszczepu wątroby nie jest potrzebny cały organ tylko fragment- powiedział Adrien
- tak, oczywiście masz rację, już to sprawdziłem, odpadacie na starcie, ona ma dość rzadką grupę krwi, żaden z was nie ma podobnej- powiedział lekarz
- skąd pan to może wiedzieć?- warknął Dave
- nie jednokrotnie trafiał pan tu z powodu bójek, podobnie jak pozostali panowie , a grupa krwi Pana Adriena widnieje na jego bransoletce - powiedział lekarz wskazując na nadgarstek chłopaka, i faktycznie widniała na nim czerwona gumowa opaska z napisem Brh-, czemu nie widziałem jej wcześniej? chyba bez potrzeby nie zwraca się uwagi na tak mało istotne szczegóły
- to co mamy zrobić? poddać się !?- zapytał Scott resztkami sił
- ona już dawno przestała walczyć, za chwilkę musimy wybudzić ją ze śpiączki farmakologicznej, ona może nie mieć dużo czasu chłopcy- powiedział lekarz
- ile? ile mamy dokładnie czasu ?- zapytał Dave
- nie wiem. Chciałbym umieć odpowiedzieć wam na to pytanie, w najlepszym założeniu może to być nawet kilka dni, ale radziłbym się nie nastawiać i no cóż... po prostu się pożegnać- powiedział lekarz a my razem wyszliśmy za nim z gabinetu
***
Poczułam mocny ucisk w brzuchu i nagle otworzyłam oczy, pierwsze co zobaczyłam to biel a na jej tle czterech najcudowniejszych facetów pod słońcem
- nie udało mi się - wyszeptałam bo na więcej nie pozwolił mi własny głos
- udało- powiedział Ian- twoja wątroba wysiada Lily, ktoś tam na górze dał na czas na normalne pożegnanie- powiedział wyraźnie smutny
- coś ty narobiła Lila - warknął na mnie Scott, ale to nie było wcale złe warczenie, to było bardziej jak zawodzenie smutnego psa
- Scott przepraszam - powiedziałam chciałam usiąść ale nie pozwolił mi to ból rozrywający moje mięśnie - to nie tak miało być, miałam już nie wrócić, nawet na tę chwilę , nawet zabić się porządnie nie umiem - powiedziałam zła na samą siebie o to że daje im tyle powodu do smutku
- nie mów tak- poprosił Ian
- ja nie wiem kim jestem Ian rozumiesz? nie mam własnego zdania, zawsze robiłam to co robiliście wy, nie zmuszaliście mnie do tego, tak mi było po prostu wygodnie, a kiedy teraz zachciało mi się być sobą, okazałam się najgorszą wersją siebie jaką mogłam sobie wyobrazić- powiedziałam
- Lily to nie ty tak myślisz to ta depresja, ile cie prosiłem wykup te leki!- podniósł głos Ian
- nie obwiniaj się Ian, planowałam to od dawna, odkąd stworzyłam liste- powiedziałam
- co ? jaką liste?
- liste celów do zrealizowania przed śmiercią- powiedziałam
- chyba kurwa żartujesz !!!- pierwszy raz odezwał się Dave aż chłopcy podskoczyli - pomagałem ci spełniać z niej podpunkty Lila! gdybym wiedział że planujesz coś tak głupiego nigdy...-
- nigdy byś mi nie pomógł, no właśnie, z kim wtedy uprawiałabym seks w miejscu publicznym co?- zaśmiałam się
- bądź poważna Lila, w każdej chwili możesz umrzeć - przypominał Scott
- całe życie płakałam, dajcie mi chociaż umrzeć w szczęściu - powiedziałam
- jak się domyśliłaś?- zapytał Dave a ja od razu wiedziałam o co pyta
- to nie było trudne, domyślałam się już w psychiatryku, zbyt wiele rzeczy o mnie wiedziałeś, mieliście podobny tok myślenia i rozumowania ale myślę że nigdy nie byłam pewna na sto procent, David był zawsze taki jaki chciałam aby był Dave - powiedziałam i dopiero teraz zauważyłam że w sali został tylko on .
- nie możesz odejść Lily - powiedział siadając wreszcie na szpitalnym krzesełku tuż przy moim łóżku
- nie rozumiesz że już odeszłam? ja jestem tu tylko przez fart, dostałam szanse aby powiedzieć wam to wszystko osobiście, i tyle, nie kłóćmy się proszę - poprosiłam
- w tym liście to co tam napisałaś? - powiedział lekko się jąkając
- zawsze uważałam że jesteś słodki wiesz? Wiesz czemu Tyler uderzył akurat w moją osobę? nie dlatego że jestem twoją przyjaciółką Dave, ale dlatego że on już wtedy wiedział, że cie kocham - powiedziałam - myślał że w ten sposób cie zniszczy, ukaże, nie spodziewał się jednak że Dave będzie miał tak samo lodowate serce jak on sam - powiedziałam, wiedziałam że to koniec, czemu więc miałam kłamać ?
- kochałaś mnie ? już wtedy ? -
- to teraz nie istotne Dave, ty jesteś istotny i musisz mi coś obiecać- powiedziałam - obiecaj że się zmienisz dobrze? że jakaś szczęściara pozna Davida - poprosiłam
- Lily przecież wiesz że to nie możliwe - powiedział
- błagam obiecaj mi to - powiedziałam
- nie mogę rozumiesz ! jedyna osoba której byłem w stanie pokazać prawdziwego siebie umiera! - wykrzyczał mi prosto w twarz Dave
Zamarłam
- co ty mówisz Dave? - wyjąkałam
- kocham cię idiotko! Megan pomagała mi wzbudzić w tobie zazdrość, kurwa mać- wykrzyczał chyba na cały szpital wstając z krzesła
- nie mów tego Dave, zabraniam ci tak mówić, nie chce litości! nie chce niczego żałować! - warknęłam
- kocham cię Lily!! - krzyknął jeszcze głośniej a z moich oczu poleciała łza
- ja umieram Dave, nie wolno ci - powiedziałam
- nigdy nikogo nie kochałem, czemu nie mogę spać? czemu nie mogę jeść? czemu nie mogę normalnie żyć kiedy nie ma cię obok? co ja zrobię jak umrzesz?! nie dałaś nam nawet szansy spróbować ! - warknął
- byłam tylko zabawką - wyszeptałam
- wmówiłaś to sobie Lily! jak tone innych rzeczy- powiedział
- Dave... - powiedziałam cicho
- tak? - podszedł
- ja nie chce umierać Dave - powiedział lekko zamykając powieki
- Lily nieeeee, błagam kocham cię słyszysz ...
kocham cię
kocham cię
kocham cię
słowa pozostały tylko echem w mojej głowie gdy nastała ciemność
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro