5
Całą drogę do klubu chłopcy byli tak cicho, że aż strach, Dave intensywnie o czymś myślał, a Ian skupiony był całkowicie na drodze.
- stało się coś?- zapytałam chcąc przerwać niezręczną cisze
-Tyler się stał- warknął Dave a ja aż cała zesztywniałam - widział nas na akcji z kisielem - dokończył, a ja się zaśmiałam
- i co z tego? to tylko Tyler, jego słowo przeciwko naszemu - powiedziałam spokojna
- ma zdjęcie - powiedział Ian
- kurwa mać - warknęłam, teraz i ja straciłam humor. - dobra posłuchajcie ...już po nas - przyznałam - więc skoro w poniedziałek rano wyrzucą nas szkoły, a wszyscy wiemy że za nasze wybryki nie mamy co liczyć na taryfę ulgową, więc dziś jest ostatnia szansa na zabawę, w końcu po to mnie wyciągneliście z domu tak? - Spytałam
- Młoda ma rację Ian - aż wytrzeszczałam oczy ze zdumienia że debil przyznał mi rację- Dziś nie odpuszczamy i ty też Ian pijesz, wrócimy taksówką - powiedział i pociągnął nas w stronę klubu, bo właśnie dojechaliśmy na miejsce . W klubie mimo młodej godziny panował chaos niczym w dżungli, nic dziwnego skoro to jedyny klub/bar w okolicy. Nagle wpadłam prosto na plecy chłopaków, którzy zatrzymali się i ostro w coś wpatrywali, wyprzedziłam ich chcąc zobaczyć co jest powodem ich zdumienia....Tyler i jego paczka siedzieli przy naszym stoliku...tak...jesteśmy tu tak często, że ten stolik na prawdę jest Nasz.
- Zabiję gnoja - warknął Dave i już po chwili popędził w stronę stolika, a my krok w krok za nim.
- Witajcie przyjaciele - powiedział Tyler z tym swoim przecudownym uśmiechem na ustach
- Rozwalę ci łeb frajerze - warknął Dave a ja powstrzymałam go aby nie rzucił się na chłopaka.
- Opanuj się, przyszliśmy się odprężyć - przypomniałam
- akcja z kisielem była mega pomysłowa- wtrącił się Matt
- Zamknij się cioto - warknął Ian
- ej- krzyknęłam - uspokójcie się do licha, chcą nas sprowokować! Idziemy do baru! musimy się napić! już !!! - dodałam i pchnęłam ich w stronę baru
-poczekaj piękna - powiedział mi na ucho Tyler gdy chłopcy zniknęli w tłumie
-na prawdę chcesz dostać Tyler - warknęłam odsuwając się od niego
-wiesz, że może wam pomóc ?- spytał
- co
- z tym zdjęciem- powiedział znów chytrze się uśmiechając
- wiedziałam, że będziesz się bawił w jebanego szantażystę - warknęłam i odeszłam w ślad za przyjaciółmi
***
- Nie o to mi chodziło, gdy mówiłam, że mamy zaszaleć- krzyczałam na nich jak opętana, nie bło nawet pierwszej a oni usypiali na ławce przed barem. Szlak mnie trafie
- gdzie ta taksówka juz ponad pół godziny - wystękał Ian
- Ian daj kluczyki, ja nas zawiozę - warknął Dave i zabrał koledze klucze
- odbiło wam ?! - warknęłam idąc za nimi do samochodu, czy oni są normalni?! muszę coś zrobić
- spokojnie mała, Dave za miesiąc zdaje na prawko, wie co robi - powiedział Ian śmiejąc się i kładąc na tylnich siedzeniach
- jesteście nawaleni w trzy dupy, oddawaj to i spieprzaj do tyłu - warknęłam wyrywając chłopakowi kluczyki i sama usiadłam za kółkiem, Dave po słuchał i już po chwili oboje spali z tyłu. A ja zrezygnowana położyłam głowę na kierownicy załamując się . Dobra Lila weź się w garść milion razy widziałaś jak robili to inni, prowadzenie samochodu nie może być aż tak trudne ... I nagle aż podskoczyłam bo do szyby ktoś zapukał...Tyler ...JA PIERDOLE
wyszłam po cichu z samochodu
-idź stąd! nie możesz dać mi spokoju- warknęłam
- umiesz prowadzić? -spytał
- nie - ospowiedziałam zgodnie z prawdą
- jak więc zamierzasz ich odwieźć ? odsuń się i wsiadaj na miejsce pasażera- powiedział i tak po prostu usiadł na miejsce kierowcy
- co ty robisz? oszalałeś?- wyszeptałam siadając obok niego i dając mu kluczyki żeby się nie kłócić
- nie mogę pozwolić ci się zabić skarbie - powiedział
- a jak się obudzą? co wtedy!? - spytałam delikatnie podnosząc głos
Nie odpowiedział, zajął się jazdą całkowicie mnie ignorując, a ja nie spuszczałam z niego wzroku, nie wierzyłam że n to robi...miałam u niego dług, i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę
- wjedź do garażu, jest pusty- powiedziałam otwierając automatycznym kluczem bramę od garażu
zrobił co kazałam, bez ani jednego słowa
- zamierzasz ich przenosić do łóżek?- zapytał gdy wyszliśmy z samochodu ,
- nie ! - powiedziałam - mam tu gdzieś koce - powiedziałam po czym znalazłam koce i ich nakryłam zamykając drzwi od auta .
- Jesteś dla nich za dobra - powiedział gdy usiadłam obok niego na kanapie stojącej w garażu
- oni robią dla mnie to samo, to się nazywa przyjaźń wiesz?- powiedziałam kpiąco
- nie zaproponujesz mi kawy?- powiedział udając że nie słyszy mojej uwagi
- jest druga - powiedziałam
- to chociaż herbatę ? chyba zasłużyłem - powiedział znowu posyłając mi jeden z tych swoich uśmiechów
- eh...- westchnęłam - chodź - pociągnęłam go za ręke po schodach do domu .
Usiedliśmy w kuchni przy stole a ja nalałam mu soku
- dobra herbata- zaśmiał się
- czego ty chcesz Tyler ? - spytałam wprost
- musisz stale o to pytać ? musisz byc stale taka zimna i nie czuła skarbie ?- zapytał
- co ze zdjęciem ?- spytałam popijając kolejny łyk soku
- proszę - powiedział podając mi telefon
- usuń je -poprosiłam mało grzecznie
- sama to zrób - pozwolił więc usunęłam zdjęcie oddając mu telefon
- widzisz, ja nie jestem twoim wrogiem - przyznał
- jesteś wrogiem moich przyjaciół - poprawiłam go
- jak mam Ci jeszcze udowodnić, że mi zależy co ? powiedz mi, bo juz nie wiem, zrobię wszystko - powiedział
- nie lubisz mnie, nigdy mnie nie lubiłeś, więc skończ dobrze- powiedziałam a on w ułamku sekundy znalazł się tuż przy mnie podnosząc mnie z krzesła
- Ich nie lubię, nienawidzę tych twoich przyjaciół, ale do ciebie nigdy nic nie miałem, zawsze mnie pociągałaś, jestem inna od reszty tych tlenionych blondynek, lecz zawsze byłaś poza zasięgiem - powiedział i nagle jego usta znalazły się tuż przy moich, poczekał chwilę jakby czekał na pozwolenie lecz już po chwili delikatnie musnął wargi moje wargi, w środku cała zadrżałam, i nie wiem co we mnie wstąpiło, ale oddałam się temu pocałunkami, i jakby nagle mnie oświeciło, że miał rację , pragnęłam go . Całym ciałem przycisnął mnie do lodówki aż jęknęłam i wyczułam na jego ustach zwycięski uśmiech, wiedział, że ma mnie w garści. Nawet nie wiek kiedy, małymi kroczkami znaleźliśmy się w salonie, on lekko pchnął mnie na sofę i sam delikatnie położył się na mnie nadal całując. Jego ręce znalazły się pod moją bluzką, jeździły po mojej talii i delikatnie masowały brzuch, co on do cholery ze mną wyprawia? i nagle tak po prostu zrobił coś czego w tej chwili w ogóle się nie spodziewałam, wstał ze mnie i oznajmił
- późno już, lepiej już pójdę
- co ? - odparłam zszokowana lekko zdyszanym głosem wstając za nim i jednocześnie poprawiając koszulkę
- skarbie nie chce zrobić nic czego na trzeźwo byś nie zrobiła- cmoknął mnie w policzek i tak po prostu wyszedł z domu. Stałam i patrzyłam się w miejsce w którym jeszcze przed chwilą stał, co ja robię ?
***
- jakim cudem nad odwiozłaś?- obudził mnie głos Dave nad głową
- cudem- odparłam nawet nie otwierając oczu- daj spać ! - poprosiłam i już nie odpowiedział nic, poczułam tylko jak oboje kładą się obok mnie i usypiają wraz ze mną, robiliśmy tak od kiedy pamiętam, taki nasz trójkącik, jak zwał tak zwał .
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro