Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Całą drogę do klubu chłopcy byli tak cicho, że aż strach, Dave intensywnie o czymś myślał, a Ian skupiony był całkowicie na drodze. 

- stało się coś?- zapytałam chcąc przerwać niezręczną cisze 

-Tyler się stał- warknął Dave a ja aż cała zesztywniałam - widział nas na akcji z kisielem - dokończył, a ja się zaśmiałam 

- i co z tego? to tylko Tyler, jego słowo przeciwko naszemu - powiedziałam spokojna 

- ma zdjęcie - powiedział Ian 

- kurwa mać - warknęłam, teraz i ja straciłam humor. - dobra posłuchajcie ...już po nas - przyznałam - więc skoro w poniedziałek rano wyrzucą nas szkoły, a wszyscy wiemy że za nasze wybryki nie mamy co liczyć na taryfę ulgową, więc dziś jest ostatnia szansa na zabawę, w końcu po to mnie wyciągneliście z domu tak? - Spytałam 

- Młoda ma rację Ian - aż wytrzeszczałam oczy ze zdumienia że debil przyznał mi rację- Dziś nie odpuszczamy i ty też Ian pijesz, wrócimy taksówką - powiedział i pociągnął nas w stronę klubu, bo właśnie dojechaliśmy na miejsce . W klubie mimo młodej godziny panował chaos niczym w dżungli, nic dziwnego skoro to jedyny klub/bar w okolicy. Nagle wpadłam prosto na plecy chłopaków, którzy zatrzymali się i ostro w coś wpatrywali, wyprzedziłam ich chcąc zobaczyć co jest powodem ich zdumienia....Tyler i jego paczka siedzieli przy naszym stoliku...tak...jesteśmy tu tak często, że ten stolik na prawdę jest Nasz.

- Zabiję gnoja - warknął Dave i już po chwili popędził w stronę stolika, a my krok w krok za nim. 

- Witajcie przyjaciele - powiedział Tyler  z tym swoim przecudownym uśmiechem na ustach 

- Rozwalę ci łeb frajerze - warknął Dave a ja powstrzymałam go aby nie rzucił się na chłopaka. 

- Opanuj się, przyszliśmy się odprężyć - przypomniałam 

- akcja z kisielem była mega pomysłowa- wtrącił się Matt 

- Zamknij się cioto - warknął Ian 

- ej- krzyknęłam - uspokójcie się do licha, chcą nas sprowokować! Idziemy do baru! musimy się napić! już !!! - dodałam i pchnęłam ich w stronę baru 

-poczekaj piękna - powiedział mi na ucho Tyler gdy chłopcy zniknęli w tłumie 

-na prawdę chcesz dostać Tyler - warknęłam odsuwając się od niego 

-wiesz, że może wam pomóc ?- spytał 

- co 

- z tym zdjęciem- powiedział znów chytrze się uśmiechając  

- wiedziałam, że będziesz się bawił w jebanego szantażystę - warknęłam i odeszłam w ślad za przyjaciółmi 

***

- Nie o to mi chodziło, gdy mówiłam, że mamy zaszaleć- krzyczałam na nich jak opętana, nie bło nawet pierwszej a oni usypiali na ławce przed barem. Szlak mnie trafie 

- gdzie ta taksówka juz ponad pół godziny - wystękał Ian 

- Ian daj kluczyki, ja nas zawiozę - warknął Dave i zabrał koledze klucze 

- odbiło wam ?! - warknęłam idąc za nimi do samochodu, czy oni są normalni?! muszę coś zrobić 

- spokojnie mała, Dave za miesiąc zdaje na prawko, wie co robi - powiedział Ian śmiejąc się i kładąc na tylnich siedzeniach 

- jesteście nawaleni w trzy dupy, oddawaj to i spieprzaj do tyłu - warknęłam wyrywając chłopakowi kluczyki i sama usiadłam za kółkiem, Dave po słuchał i już po chwili oboje spali z tyłu. A ja zrezygnowana położyłam głowę na kierownicy załamując się  . Dobra Lila weź się w garść milion razy widziałaś jak robili to inni, prowadzenie samochodu nie może być aż tak trudne ... I nagle aż podskoczyłam bo do szyby ktoś zapukał...Tyler ...JA PIERDOLE 

wyszłam po cichu z samochodu 

-idź stąd! nie możesz dać mi spokoju- warknęłam 

- umiesz prowadzić? -spytał 

- nie - ospowiedziałam zgodnie z prawdą 

- jak więc zamierzasz ich odwieźć ? odsuń się i wsiadaj na miejsce pasażera- powiedział i tak po prostu usiadł na miejsce kierowcy

- co ty robisz? oszalałeś?- wyszeptałam siadając obok niego i dając mu kluczyki żeby się nie kłócić 

- nie mogę pozwolić ci się zabić skarbie - powiedział 

- a jak się obudzą? co wtedy!? - spytałam delikatnie podnosząc głos 

Nie odpowiedział, zajął się jazdą całkowicie mnie ignorując, a ja nie spuszczałam z niego wzroku, nie wierzyłam że n to robi...miałam u niego dług, i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę 

- wjedź do garażu, jest pusty- powiedziałam otwierając automatycznym kluczem bramę od garażu 

 zrobił co kazałam, bez ani jednego słowa  

- zamierzasz ich przenosić do łóżek?- zapytał gdy wyszliśmy z samochodu , 

- nie ! - powiedziałam - mam tu gdzieś koce - powiedziałam po czym znalazłam koce i ich nakryłam zamykając drzwi od auta .

- Jesteś dla nich za dobra - powiedział gdy usiadłam  obok niego na kanapie stojącej w garażu 

- oni robią dla mnie to samo, to się nazywa przyjaźń wiesz?- powiedziałam kpiąco

- nie zaproponujesz mi kawy?- powiedział udając że nie słyszy mojej uwagi 

- jest druga - powiedziałam 

- to chociaż herbatę ? chyba zasłużyłem - powiedział znowu posyłając mi jeden z tych swoich uśmiechów 

- eh...- westchnęłam - chodź - pociągnęłam go za ręke po schodach do domu . 

Usiedliśmy w kuchni przy stole a ja nalałam mu soku 

- dobra herbata- zaśmiał się 

- czego ty chcesz Tyler ? - spytałam wprost 

- musisz stale o to pytać ? musisz byc stale taka zimna i nie czuła skarbie ?- zapytał 

- co ze zdjęciem ?- spytałam popijając kolejny łyk soku 

- proszę - powiedział podając mi telefon 

- usuń je -poprosiłam mało grzecznie 

- sama to zrób - pozwolił więc usunęłam zdjęcie oddając mu telefon 

- widzisz, ja nie jestem twoim wrogiem - przyznał 

- jesteś wrogiem moich przyjaciół - poprawiłam go 

- jak mam Ci jeszcze udowodnić, że mi zależy co ? powiedz mi, bo juz nie wiem, zrobię wszystko - powiedział 

- nie lubisz mnie, nigdy mnie nie lubiłeś, więc skończ dobrze- powiedziałam a on w ułamku sekundy znalazł się tuż przy mnie podnosząc mnie z krzesła 

- Ich nie lubię, nienawidzę tych twoich przyjaciół, ale do ciebie nigdy nic nie miałem, zawsze mnie pociągałaś, jestem inna od reszty tych tlenionych blondynek, lecz zawsze byłaś poza zasięgiem - powiedział i nagle jego usta znalazły się tuż przy moich, poczekał chwilę jakby czekał na pozwolenie lecz już po chwili delikatnie musnął wargi moje wargi, w środku cała zadrżałam, i nie wiem co we mnie wstąpiło, ale oddałam się temu pocałunkami, i jakby nagle mnie oświeciło, że miał rację , pragnęłam go . Całym ciałem przycisnął mnie do lodówki aż jęknęłam i wyczułam na jego ustach zwycięski uśmiech, wiedział, że ma mnie w garści. Nawet nie wiek kiedy, małymi kroczkami znaleźliśmy się w salonie, on lekko pchnął mnie na sofę i sam delikatnie położył się na mnie nadal całując. Jego ręce znalazły się pod moją bluzką, jeździły po mojej talii i delikatnie masowały brzuch, co on do cholery ze mną wyprawia? i nagle tak po prostu zrobił coś czego w tej chwili w ogóle się nie spodziewałam, wstał ze mnie i oznajmił 

- późno już, lepiej już pójdę 

- co ? - odparłam zszokowana lekko zdyszanym głosem wstając za nim i jednocześnie poprawiając koszulkę 

- skarbie nie chce zrobić nic czego na trzeźwo byś nie zrobiła- cmoknął mnie w policzek i tak po prostu wyszedł z domu. Stałam i patrzyłam się w miejsce w którym jeszcze przed chwilą stał, co ja robię ? 

***

- jakim cudem nad odwiozłaś?- obudził mnie głos Dave nad głową 

- cudem- odparłam nawet nie otwierając oczu- daj spać ! - poprosiłam i już nie odpowiedział nic, poczułam tylko jak oboje kładą się obok mnie i usypiają wraz ze mną, robiliśmy tak od kiedy pamiętam, taki nasz trójkącik, jak zwał tak zwał . 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro