48.
- myślałem, że ona żartuje- powiedział Scott gdy podjechaliśmy pod wielką bramę która była głównym wejściem do jednego z największych ogrodów zoologicznych na świecie.
- chodźcie - westchnął Ian i staneliśmy w sporej kolejce aby kupić nasze bilety. Czemu właściwie nigdy nie byłam w zoo? Lubie zwierzęta, przyrodę i to wszystko więc czemu tak po prostu im nie powiedziałam że chce iść do zoo?
-zobaczę pingwiny!!- krzyknął Dave a ja nie potrafiłam się nie usmiechnąć na jego ekscytacje. Dawno nie widziałam go takiego, już prawie nie przypominał chłopaka, którego poznałam w podstawówce. Wydoroślał, na swój chory sposób. I ostatnio często zadaje sobie pytanie... Skąd w nim tyle agresji? Przecież to nie bierze się z nikąd.
***
- moje nogi!!!!!- krzyczał Adrien wsiadając do auta - jesteście nienormalni! Chodzić cały dzień! za jakie grzechy co?!-
- było warto- powiedziałam siadając obok niego z tyłu. W tą stronę miał prowadzić Ian.
- a właśnie Ian... Zaproś Alice do kina- powiedziałam
- nie chce sie spieszyć, pomyśli że jestem nachalny czy coś- i odpalił samochów ruszając w stronę domu.
- zrób to- powiedziałam - dobrze? Jak wrócimy to od razu do niej napisz- to raczej nie była prośba z mojej strony ale ważne że zgodził się to zrobić.
Pierwszy raz od wczoraj wyciągnęłam z torebki telefon
David: hej ;))
David: młoda? Żyjesz tam?
David : porwali cie?
Ja:jaki miły spam :D
David : żyjesz!!!!!
Ja: nie powinnam ale jednak ::)
David: nie zaczynaj!
Ja: nie zaczynam
David: co u Ciebie?
Ja: dobrze. Byłam dziś w zoo wiesz? Było świetnie. Lekarka kazała mi pisać pamiętnik. O tyle z nowości. A co u cb?
David: źle ;) ale nie mówmy o tym. Napisałaś coś o mnie?
Ja: co?
David: no w pamiętniku :D
Ja: nie zaczęłam pisac ;)
Skłamałam.
David: kłamiesz prawda?
Ja: nie jesteś moim ojcem :P
David : uparta jak osioł
Ja:komplement ;)
David: jadłas dziś?
Ja: ... Dobranoc David ;)
- Tyler?- zapytał Dave
- nie pisze z nim. -
- a więc kto?- spytał
- przecież masz to gdzieś- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy
- nie potrafie mieć cie gdzieś- wyszptał mi do ucha tak by inni nie usłyszeli
- odsuń się- poprosiłam
-chodzi ci o Noemi?- zapytał
- nie! Nie chodzi mi o twoją kolejną dziwke- powiedziałam mu wprost i nałożyłam słuchawki w uszy aby już go nie słuchać.
***
- idziemy do klubu?- spytał Ian gdy w końcu dojechaliśmy do domu
- ja odpadam. Muszę spać ale wy musicie iść. Wiecznie tylko się mną zajmujecie. Zróbcie coś dla siebie- powiedziałam i o dziwo wszyscy zaczęli się szykować do wyjścia.
***
Po szybkim prysznicu owinięta tylko ręcznikiem poszłam do swojego pokoju. Zamarłam
- nigdy nie zostajesz sama- Tyler siedział na moim łóżku jakby był u siebie.
- wyjdź !- podniosłam głos usiłująx grać silna i mocniej opatuliłam się ręcznikiem.
- ciekawi mnie że akurat dziś Ian zabrał Alice na impreze. Przypadek?- zadrwil
- mówiłam ci. Oni mają się ku sobie a ty na pewno im w tym nie przeszkodzisz!- warknęłam a on podszedł do mnie
- wiesz co ? Mam cie już serdecznie dość. - powiedział
- dopiero się rozkręcam - zakpiłam
- Nic dziwnego że wciąż jesteś sama- powiedział i przejechał mi ręką po ramieniu. - musisz mi teraz pomóc Lily. Straciłem przez ciebie bzykanko- powiedział
- wynoś się- warknęłam odsuwając się
- prosze cie skarbie. Nie cierpie cie krzywdzić- powiedział Tyler - potrafie być delikatny - powiedział i mocno przycisnął mnie do ściany. Próbowałam go odepchać ale trzymał zbyt mocno. Zaczął całować moją szyję a ja wyrywałam się na wszystkie strony
Tyler ręką zjechał pod ręcznik. Wierciłam się i wyrywałam aż w koncu krzyknęłam
- zostaw mnie! Proszę Tyler przestań!- powiedziałam a ten mocno uderzył mnie w twarz i rzucił na łóżko. Jak zabawke.
Zamknęłam oczy czekając na jego kolejny ruch. Zamiast tego usłyszałam tylko jakaś szarpanine. Otworzyłam oczy w momencie w którym Dave wyrzucał Tylera z pokoju
- wynoś się zanim cię zabije- krzyknął Dave za nim i spojrzał na mnie
- nie mówiłem ci czasem że jesteś moja?- warknął a ja aż podskoczyłam. Usiadłam i poprawiłam ręcznik. A on podszedł bliżej i usiadł przy mnie.
- skąd się tu wziełeś?- zapytałam
- co to kurwa jest?!- warknął dotykając mojego policzka. Musiał być ślad.
- zajebie gnoja!- powiedział wstając lecz pociągnęłam go z powrotem do pozycji siedzącej.
- nie dziś. Już późno-
- uderzył cie!!!- warknął Dave
- nie zauważyłam - zakpiłam
A on tylko westchnął i mocno mnie przytulił całkowicie drętwiejąc
- Lily... Co to kurwa jest?- spytał a ja spojrzałam na co on pokazuje i również zamarłam. Po kąpieli nie założyłam bandaża na reke. Cięcia były widoczne jakby zrobione przed chwilą.
Wstałam.
- idź już!-
- tniesz się!- krzyknął Dave
- brawo- powiedziałam i wyciągając z szafki bandaż zaczęłam owijać go wokół ran.
- czemu?- zapytał tylko i usiadł obok sam zajmując się moim opatrunkiem.
- wtedy nie boli- przyznałam
- Lily tak nie można- powiedział - czyy... Któraś z tych ran... Jest przeze mnie?- zapytał
Nie odpowiedziałam a on wiedział.
- czemu chcesz sprawiać sobie ból?- zapytał bacznie mnie obserwując
- coś jest ze mną nie tak Dave
- powiedziałam - gdy sprawiam sobie ból wtedy nie słysze swoich myśli-
- nie mogą być takie złe- chciał poprawić mi humor
- moje myśli? Karzą mi nie jeść. Wymiotować, ciągle powtarzają że to wszystko przeze mnie rozumiesz! Ja już dłużej nie wytrzymam Dave- i po prostu rozpłakałam się jak małe dziecko
- spójrz- powiedział Dave i podwinął swój rękaw
A tam były blizny. Stare ale wciąż tam były
- kiedy? Czemu?- spytałam
- w podstawówce. Zanim poznałem was. Widzisz Lila, myśli da się uciszyc trzeba tylko zrobić to odpowiednio-
Powiedział
- czemu to robiłeś?-
- to pytanie na inną noc skarbie - i ponownie mocno mnie przytulil
Teraz nie.byłam zabawką, czułam się nareszcie jak człowiek
Jak ktoś z Duszą
Ale gdy tylko Dave się.wycofał
Lalka bez Duszy wróciła
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro