47.
- żartujesz tak? Ona żartuje?!- podskoczyłam na reakcję Dave'a
Wstałam i podeszłam do niego bardzo blisko. Niemalże opierając się swoim ciałem o jego.
- musiałam to zrobić. - powiedziałam ignorując obecność innych- widziałes jego oczy? Nie potrafie o nich zapomnieć rozumiesz? Ty tego nigdy nie zrozumiesz Dave i myśl sobie co chcesz ale każdej nocy o nim myśle i o jego cudownym spojrzeniu, i tym uśmiechu, uśmiechu za który mogłabym zabić. Ale przecież ty tego nie zrozumiesz prawda Dave? Bo jesteś tylko zwykłym facetem bawiącym się laskami - powiedziałam
- przestań- powiedział cicho ale nadal patrzył prosto w moje oczy
- to chore przestańcie- powiedział Ian
- przecież nie krzyczymy na siebie- zauważyłam - a to coś nowego prawda Dave? Przecież to do nas nie podobne! Pokrzyczmy troche co? - znowu spojrzałam mu prosto w oczy i zebrałam w sobie resztki odwagi- kocham go rozumiesz?!- krzyknęłam i zapadła cisza jak w grobie. Nawet mucha na suficie siedziała grzecznie jakby bojąc się poruszyć.
- Życzę szczęścia- powiedział Dave i wyszedł a Scott i Ian za nim
- kłamałaś- powiedział Adrien
- geniusz -
- to wszystko to było o Dav'ie prawda? - popatrzyłam na niego
- co? Co ty chrzanisz człowieku? - warknęłam- wyjdź- powiedziałam wprost. Wyszedł
***
Winda, zoo, grób, coś dla siebie,motor.
I koniec listy.
Co zrobię później? Życie znowu nie będzie miało sensu...
Wczoraj zrobiłam to drugi raz. Pocięłam się, całą rękę od nadgarstka do łokcia z dwóch stron. Byłam jak w transie to było tak pomocne że nie potrafiłam przestać.
Założyłam bandaż a na niego jedną z moich sportowych bluz. Sobota. Czyli wszyscy są w domu. Westchnęłam i zeszłam do kuchni. Byli tam. Nawet Dave pochylał się nad stołem. Chciałam przemknąć niezauwaźalnie niestety
- stój. Sprawa jest - powiedział Scott więc stanęłam w miejscu jak wryta
- spróbujemy go zaakceptować- powiedział Ian a ja podeszłam krok bliżej
- co?- nie wiedziałam znowu o co im chodzi
- zaprosiłem go- powiedział Dave patrząc prosto w moje oczy
- kogo?-
- Tylera. Kochasz go, dobra, a my to zaakceptujemy. Nie musicie się znowu ukrywać- powiedział Ian a mnie wcięło w ziemie, myślałam że żartują ale w tej właśnie sekundzie w drzwiach stanął Tyler. Dave wyprostował się na miejscu, przegryzł policzek w środku i zacisnął pięści na stole, zawsze tak robi gdy jest wsciekły, jednak tym razem nie wstał, nie rzucił się na niego po prostu grzecznie siedział z dość obojętnym wyrazem twarzy.
- siema- zaczął pierwszy Ian
- spokojnie stary, wiem, że sporo was kosztowało aby mnie tu zaprosić, nie musimy gadać- powiedział jak zwykle grzecznie Tyler. Zawsze starał się być taki... Perfekcyjny.
- kochanie- wyszeptał przyciągając mnie do siebie a ja aż zadrżałam- chodźmy do ciebie- dodał- do potem - zwrócił się do reszty i pociągnął mnie na górę prosto do mojego pokoju. Gdy tylko zamkął za nami drzwi z całej siły pchnął mnie na ściane. Syknęłam z bólu
- za kogo ty mnie masz?!- warknął jednak na tyle cicho aby nikt go nie usłyszał
- puść- powiedziałam usiłując strącić jego dłonie z moich ramion które przyduszały mnie do ściany.
- w co ty sie bawisz dziewczynko!?- warknął - odpowiedz!- podniósł głos
- lecz się- i zrobił to samo co ostatnio, uderzył mnie
- nie prowokuj mnie debilko. Po co popisałaś mi ciało?! Mogło być tak miło! - warknął - a potem rano dzwoni do mnie Dave! Dave rozumiesz!!! On nigdy nie napisał nawet smsa i zapraszam mnie do Lily bo przecież jest moją dziewczyną- powiedział z kpiną w głosie
- nie wiedziałam o tym! Odplącze to! Puszczaj! - warknęłam i chciałam odejść, lecz on jeszcze mocniej docisnął mnie do ściany
- o nie nie nie kochanie. Teraz to mi za to zapłacisz- powiedział
- czego ty chcesz?- spytałam cała się trzęsąc
- poudajemy trochę te pare jasne? Muszę odbudować reputacje w szkole. Wszysyc mają mnie za dupka z zimną krwią- powiedział
- ciekawe czemu- zakpiłam
- lubisz to?!- warknął - po co mnie prowokujesz co!?- krzyknął - przepraszam- dobra ok, on zaczyna mnie odrobinę przerażać...
- a teraz się rozluźnij trochę kochanie- powiedział przejeżdzając dłonią po moim ręku i w tym momencie udało mi sie uwolnić.
- nie pozwalaj sobie - warknęłam
- teraz będzie na moich zasadach maleńka- powiedział - na początek potrzebuje numer tej laski, no tej całej Alice- powiedział a ja prychnęłam głośno
- nie ma opcji! Ona podoba się Ian'owi - powiedziałam
- owszem, ale to też jedna z niewielu atrakcyjnych dziewczyn które nie spały z Dave'm i muszę to zrobić przed nim - powiedział
- jesteście siebie warci- powiedziałam i wyszłam z pokoju a on szedł krok w krok za mną aż zeszliśmy na przedpokój
- idziesz już?- zdziwił się Scott. Siedzieli we czwórkę i grali na konsoli.
- musi- odpowiedziałam za niego
- wcale nie muszę- odparł. Więc tak chce się bawić
- wynoś się!- krzyknęłam i dopiero teraz wszyscy na nas spojrzeli
- uspokój się- powiedział Tyler- nie znasz się na żartach?- bał si3 ewidentnie sie ich bał. Mieli przewagę. Wystarczyłoby gdybym tylko powiedziała że podniósł na mnie rękę...
- wynoś się!-
- pierdolona dziwka!- warknął Tyler a przyjaciele od razu znaleźli się przy mnie jednak on wyszedł z domu nie mówiąc nic więcej
- zabić go?- zapytał Ian
- nieeee- powiedziałam
- o co tu chodzi? - zapytał Scott
- wkurzył się trochę- powiedziałam wybuchając niekontrolowanym śmiechem.
- Lila? Wiesz zaczynam myśleć że masz coś z głową- powiedział Adrien
- kolejny punkt na liście- powiedziałam do siebie i Dave zajarzył to od razu
- co mu zrobiłaś?- zapytał ciekawy
- jaka lista?-nie rozumiał Ian
- później pogadamy. I nie zapraszajcie go więcej ok ? Odkochałam się- dalej się śmiejąc poszłam do pokoju po liste. Spojrzałam na wygnieciony papierek i już miałam plan
- jedziemy- powiedziałam do nich schodząc po schodach
- powinnaś spytac czy chcemy i może na początek powiedzieć nam gdzie?- powiedział Scott
- daj spokój, jest sobota a wy i tak kochacie mnie pilnować więc pewnie i tak byście mi się wepchali do auta, no już! Zbierajcie się szkoda czasu!- krzyknęłam na nich
- dokąd?- dopytywał Ian ubierając buty
- nigdy nie byłam w zoo- powiedziałam
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro