39
Gdy wstałam rano, po Dave'ie nie było nawet śladu. Szkoła... Westchnęłam głośno i wstałam z łóżka. Może wreszcie powinnam zrezygnować z dresów czy luźnych swetrów? Aż tak pragniesz być wyśmiana przez całą szkołę? Znowu ten głos! Czego chcesz!?!? Kurwa... Jestem chora? Gadam sama z sobą, to nie jest normalne. Weź się w garść idiotko! Otworzyłam szafę i zaczęłam przeglądać ubrania wiszące na wieszakach. Wszystko w odcieniach czerni i szarości, mam dość przygnębiający styl, cała taka jestem więc jaki ma być mój styl? Kurwa!!!! Nie chce cie w głowie! Usiadłam na podłodzę przy szafie chowając głowę w dłoniach i starając się nie rozpłakać.
Kiedy do licha zrobiłam się taka słaba? Muszę się ogarnąć, bo znowu zamkną mnie w tym wariatkowie albo jeszcze gorzej, muszę być silna, muszę na nowo nauczyć się żyć. Koniec ze słabą Lilą. Koniec z płakaniem czy wyciem. I koniec z tymi ubraniami! Przytyłam ale chyba 48 kilo to nie zbrodnia? Niech inni myślą że podoba mi się moje ciało, że jestem pewna siebie i szczęśliwa!
***
- gdzie ona jest!- warknął Dave siedzący obok mnie w samochodzie, już dziesięć minut czekaliśmy na Lily. Aż Scott poszedł po nią spowrotem do domu. Gdy wrócił poczułem ciarki na plecach.
- nie ma jej-
- jak to jej nie ma? A gdzie jest?- zdziwiłem się
- może już poszła do szkoły?- zaproponował Scott wsiadając z powrotem na tyły wozu.
- bez sensu. Zawsze jesździ z nami, odkąd mam prawko, Dave? kłóciliście się?- zapytałem wprost
- powaliło cie? Kiedy? Ostatnio widuje ją tylko w szkole. To z wami wczoraj była- odparł nakładając na uszy słuchawki,
Czy ten człowiek zawsze musi mieć na wszystko wyjebane zawsze?
- jedźmy do szkoły Ian, może już tam będzie- powiedział Scott więc odpaliłem silnik i ruszyłem prosto do szkoły.
Na pierwszej lekcji jej nie było a gdy wyszliśmy na przerwie przedszkole na podwórze dosłownie wcięło nas w ziemie. Ona pali! od kiedy ona pali papierosy? zawsze nas za to wyzywała, a teraz jakby nigdy nic wagaruje i stoi sobie przed szkołą z grupką dość nieciekawych ludzi.
Co jej się stało?
- o już jesteście cześć- przywitała nas, raaaaany dawno nie widziałem jej tak wesołej.
- Lily u licha gdzieś ty była, martwiłem się- warknął Scott na kuzynke ale ta niczym się nie przejmując po prostu wyrzuciła peta* na ziemie i usiadła na trawie.
- widzisz te cuda? - zapytała pokazując mu swoje okulary przeciwsłoneczne- dorwałam je na promocji są zajebiste, i nie patrz tak na nie! Nie pożyczam- zaśmiała się a ja pomimo że ne byłem przekonany do jej zmiany nie mogłem się nie uśmiehnąć słysząc jej śmiech.
- jest impreza u Megan- powiedziała
- u Megan?- zdziwił się Dave na moje słowa.
- noooo jak to? Kręcisz z barmanką i nie znasz nawet jej imienia? - zaśmiałam się, cały on.
- Meg? Serio? Dałbym głowę że to było coś na K- powiedział
- wchodzicie w to?- zapytałam
- przecież nie chodzisz na imprezy -
- Ian musisz marudzić? Nie chodzę na imprezy ale chce- znowu się zaczyna
- masz okres? Skąd te zmiany nastroju?- zapytał Scott
- nie mam kurwa okresu! - warknęłam- chce iść na imprezę, nawalić się, założyć zajebistą sukienkę i zjeść hamburgera- powiedziałam. Trochę się zagalopowałam...
- hamburgera?- Scott aż otworzył usta ze zdziwienia. Kurwa Miałam nadzieję że tego nie zajarzą.
Nie musiałam odpowiadać, bo z opresji wyrwał mnie dzwonek.
- musicie iść- powiedziałam
- my musimy? - Ian sie zdziwił
- a ty? Zapytał Dave
- przecież jestem na wagarach. I potrzebuje kupić sukienkę, oj tak, najlepiej czerwoną a może niebieską co sądzicie? - zapytałam
- Lily? Dobrze się czujesz?- zapytał Ian
- dawno nie czułam sie tak dobrze Ian'ku- powiedziałam i zapierając się na dłoniach wstałam z trawy.
- musisz chodzić do szkoły - zauwazył Dave a ja się zaśmiałam
- serio będzie mnie pouczać osoba mająca co roku najniższą frekwencję w szkole? - zadrwiłam
- myślisz że nałożyć te szmaty i już jestes fajna?- warknął Dave
- zamknijcie się oboje - przekrzyczał nas Ian - jedziemy wszyscy, z chęcią zobaczę jak jesz tego hamburgera skarbie-i poszliśmy prosto do auta Ian'a.
- jadłaś już coś?-
- serio Scott? Ledwo weszłam do auta a ty już usiłujesz mi zepsuć dzień, który o dziwo jest znośny- powiedziałam- a własciwie co jest między tobą a Adrien'em?- zapytałam - Ian jedź do galerii na co czekasz?- dodałam a on nareszcie ruszył z parkingu
- czemu twierdzisz, że jest coś między mną, a Adrienem?,- zapytał Scott siedzący obok mnie z tyłu.
- noooo wiesz o co mi chodzi- powiedziałam
- to tylko seks- powiedział Dave za niego a Scott przytaknął głową
- a on o tym wie? - zapytałam
- no raczej- Scott trochę się zaczerwienił - wierzysz w to że można ruchać się całkowicie bez uczuć? - spytał
- Dave robi tak ciągle - zaśmiał się Ian
- tak ale to jest na zazasadzie raz może dwa z jedną laską a ja z Adrienem robiliśmy to już... Trochę więcej, co myślisz Lila?- zapytał
Westchnęłam
- wiesz... Myślę że jeśli robisz to z kimś na kogo nigdy w życiu nie zwrócił uwagi to jest pewne że to będzie tylko seks- powiedziałam
- czyli co ? Twoim zdaniem muszę robić to z kimś kto mi się ani trochę nie podoba? - zadrwił Dave
- nie. W twoim przypadku Dave ta regula nie działa- powiedziałam
- niby czemu?- odwrócił się na swoim miejscu i spojrzał mi prosto w oczy
- to proste. Widzisz tylko czubek swojego nosa, jesteś za bardzo zakochany w sobie żeby zwracać uwagę na dziewczyny- zatkało go a reszta zaśmiała się w głos
- noooo nieźle cie podsumowała- powiedział Ian i zaparkował akurat auto gdyż znajdowaliśmy się już na parkingu przy galerii.
Gdy wychodziłam z auta mój telefon zawibrował a ja uśmiechnęłam się do siebie odczytując wiadomość
Dave: widze tylko czubek swojego nosa tak? Co innego będziesz krzyczeć tej nocy Lila
***
Patrzyłam już dobre kilka minut na papierowy pakunek przed sobą, nie potrafiłam go nawet rozpakować, a co dopiero zjeść.
- chciałaś tego- przypomniał Ian. Siedzieliśmy w mojej kuchni przy okrągłym stole i jedliśmy zamówione przez neta żarcie. Nooooo oni jedli, ja póki co wpatrywałam się w nie. To jakiś tysiąc kalorii, na dodatek pewnie pływa po brzegi w majonezie. Co mi wpadło do łba z hamburgerem.
- nie musisz nic nam udowadniać- powiedział Scott - i tak jestem dumny że tak się starasz mała-
- no właśnie, przecież nie twoja wina że jesteś taka krucha i słaba a ten hamburger to istny gigant- powiedział Dave wycierając twarz po zjedzonym posiłku. Słaba? Ja? Miałam już taka nie być! I jednym ruchem, nie do końca świadomo ugryzła hamburgera, niemalże od razu połykając gigantyczny kęs. Obrzydlistwo. Starałam się za bardzo nie krzywić, ale mimo to pewnie miny robiłam straszne.
Kolejne gryzy były jeszcze gorsze, myślałam że zwymiotuje, czemu nie wzięłam chociaż wegetariańskiego do licha !?!
- oddaj to- powiedział Ian i zabrał mi talerz z pod nosa- co chvesz udowodnić? Wyglądałas jakbyś się miała zrzygać na stół-
- kurwa!- krzyknęłam a oni podskoczyli na miejscach - już szesnasta ! Za godzinę ta impreza! Idźcie sobie! Muszę pod prysznic!- dosłownie wypchałam ich z domu a sama poleciałam szykować się
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro