Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

36

- jako, że jesteś dziewicą zrobimy tylko połowę badań, a drugą połowę jak zaczniesz współżyć- powiedziała lekarka ale ja całkowicie się wyłączyłam i po chwili wyszłam z gabinetu nie mówiąc nawet dowidzenia. Miałam ochotę płakać. Co jeszcze? Może i nie chce mieć teraz dzieci, ale kiedys? Czemu to wszystko musi być takie ciężkie?
- Lily wszystko ok?- Wpadłam na Dave przed budynkiem
- nie!- warknęłam omijając go i idąc w stronę przeciwną niż zaparkował chłopak.
- co tym razem?!- zapytał uniemożliwiając mi dalszą wędrówkę.
- zawsze musi być coś?!- warknęłam
- w ciąży jesteś?- zapytał bacznie mnie obserwując
- co?
- no wyszłaś od ginekologa wściekła, co mógł ci powiedzieć? Jesteś w ciąży?- zapytał. I o zgrozo on nie żartował. Wybuchnę. Zaraz wybuchnę. Albo się poryczę na środku ulicy jak jakiś dwulatek albo go zabije... ( kuszące)
- jesteś idiotą!!!!!- krzyknęłam i odbiegłam od niego- nie idź za mną, chce być sama - dodałam. I ten jeden jedyny raz na prawdę zrobił to o co prosiłam więc mogłam zwolnić tempo. No i co teraz? Nie mogę wrócić tak szybko do domu, zwiałam z lekcji, matka się wkurzy, kolejny problem. No tak jestem problemen. Jednym, nic nie wartym, gównianym problemem.
I stało się, poczułam w gardle dzisiejsze śniadanie. Nie nie nie tylko nie to. Myśl o czymś innym Lila, myśl o czymś innym debilko!
- wszystko w porządku skarbie? - jakaś babcia zaczepiła mnie na chodniku, więc faktycznie musiałam kiepsko wyglądać.
- Wszystko wporządku- powiedziałam i dosłownie uciekłam.

***

- jadłaś coś w szkole?- spytała mama gdy tylko przekroczyłam próg domu.
- tak. Obiad, wychodzisz?- zapytałam grzecznie, nie chcąc wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń.
- no właśnie, musze pojechać do babci na kilka dni, odkąd Scott wprowadził się do nas, nie ma kto jej za bardzo pomóc- tłumaczyła się, a ja jak zwykle odleciałam w myślach tak daleko jak tylko się dało.
- nie słuchasz mnie -
- muszę się położyć mamo, miłej podróży- zbyłam ją i poszłam do swojego pokoju. I nagle... Olśniło mnie. Rzuciłam tylko na łóżko torbę z książkami i z powrotem wróciłam do kuchni, mając nadzieje że zastane tam jeszcze mama.
Siedziała przy ladzie kuchennej uporczywie nad czymś myśląc i bazgrząc coś w swoim notatniku. Nawet kiedy nie chce to i tak wygląda pięknie. To nie fair!!! Po kim ulicha ja mam geny!!!
- mamo potrzebuję trochę kasy- powiedziałam a ona lekko przestraszona aż wstała, nie zdawała sobie sprawy, że już dłuższą chwilę jej się przyglądam. Albo... Coś ukrywa?'
- kase? Ale zostawiłam ci w salonie pieniądze na życie, na te kilka dni mojej nieobecności- powiedziała
- chce coś kupić, nie mogę?- spytałam swoim najbardziej przekonywującym głosem
- no jasne że możesz. Co zechcesz, cieszę się, że wrócił ci humor, wiesz gdzie trzymam gotówkę, weź ile tam potrzebujesz, a teraz już na prawdę uciekam, nie chce jechać po nocy- powiedziała. I po chwili już jej nie było.

***
Udałam się do sklepu, kupiłam wszystko to czego potrzebuje i od razu wróciłam do domu aby zająć się realizacją mojego planu. Było ciężko, ale właśnie to było mi w tej chwili najbardziej potrzebne. Ciężka praca. Poodsuwałam wszystkie meble od ścian i zaczęłam zdrapywać starą farbę z jednej ze ścian aby następnie nałożyć na nią ciemno purpurową farbę ( odcień fioletu).

Siedziałem wraz ze Scottem u mnie i zastanawialiśmy się gdzie ze szkoły zwiali Dave i Lila. Poszli razem a to nigdy nie wróży nic dobrego.
Pukanie do drzwi spowodowało, że oderwaliśmy się na moment od swoich myśli i poszliśmy otworzyć.
- a ty co tutaj robisz?- zapytałem widząc Dave'a.
- jest tu Lily?-  zapytał
- przecież byliście razem !- podniosłem głos
- pokłóciliście się?- zapytał Scott, a ja już znałem odpowiedź - sprawdźmy w domy- dodał Scott i ruszyliśmy do domu obok mając nadzieję że tam właśnie będzie nasza zguba. Już po wejściu do domu udeżyła w nas głośna muzyka dobiegająca z piętra wyżej. Bezszelestnie udaliśmy się pod drzwi jej pokoju i lekko otworzyliśmy drzwi. Remont? Nic nie wspominała o remoncie...stała do nas tyłem i wielkim wałkiem malowała ścianę. Nie słyszała nas.

- nie masz więcej tych pędzli?- usłyszałam za plecami i podskoczyłam w miejscu upuszczając wałek na podłogę.
- Lila co ty robisz?- zapytał Scott
- nie widać??- zdziwiłam się podnosząc upuszczony przedmiot.
- czemu tak nagle?- zapytał Ian
- nie lubiłam wcześniejszego koloru. Drażnił mnie- przyznałam zostawiając na ścianie kolejną smugę.
- przecież kupowaliśmy go razem - zaczął Dave
- wam się kolor spodobał więc go wzieliśmy, nie znoszę tej zieleni- powiedziałam nawet na nich nie patrząc, a oni... Jakby posmutnieli? Nie chce żeby było im przykro przeze mnie.
- weźmiecie się do roboty? Czy nadal mam robić wszysko sama?- spytałam, a oni dosłownie rzucili się do roboty. Tak mało trzeba aby uszczęśliwić drugą osobę.

Taki krótki, ale dziś jeszcze coś dodam ;) dzięki za wszystkie komentarze !! Są mega!!!! Oby więcej takich ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro