Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32.

Dostałam tydzień zwolnienia zanim nie wrócę do szkoły i już dziś minęło te siedem dni. Właśnie za godzinę przekroczę bramy piekła, może troszkę przesadzam, ale właśnie tak się czuje. Jakbym szła na walkę na śmierć i życie. Gdy weszłam rano do łazienki omal się nie rozpłakałam gdy odkryłam brak wagi pod zlewem( tam właśnie ją przrchowywaliśmy)
- mamo!!!- krzyknęłam na całe gardło a przestraszona kobieta już po chwili wbiegła do tego błękitnego pomieszczenia.
- jezu Lily na litość Boską. Przestraszyłaś mnie, co się stało?- zapytała mama
- waga zniknęła- powiedziałam wprost. Kobieta uśmiechnęła się do mnie lekko, była piękna, na prawdę, gdybym jej nie znała w życiu nie dałabym tej blond piękności czterdziestu lat.
- lekarz tak mi kazał zrobić, musisz nauczyć się nie kontrolować wagi aż tak skarbie- powiedziała
- oddaj ją- powiedziałam z trudem oddychając. Bałam się że zaraz całkiem wybuchnę albo się rozkleje.
- Lila kochanie, proszę uspokój się i szykuj się do szkoły- powiedziała
- nie ide- oznajmiłam
- żartujesz tak? - zapytała matka i uśmiech wreszcie zszedł jej z twarzy
- pójdę jeśli oddasz mi wage, przecież już jem normalnie tak? Robie wszystko co mi karzecie! Ale ja muszę mieć te cholerstwo w łazience!!- i stało się teraz już krzyczałam
- nie będziemy rozmawiać tym tonem Liliano! - warknęła matka i wyszła z łazienki. Nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie. I nagle poczułam to uczucie. Uczucie, które od kilku miesięcy nie daje mi spokóju.
- Scott!- krzyknęłam i osunęłam się po kafelkach, siadając przy toalecie. Chciałam zwymiotować. Nie mogę tego zrobić! Lila weź się w garść! Nie chcesz znowu przechodzić.
- wołalaś mnie?- spytał Scott i wszedł do łazienki. Na jego twarzy pojawił się szok.
- co się stało?- spytał siadając obok
- nie dam rady Scott- powiedziałam wprost
- co? Chyba nie rzygałaś?- zapytał lekko podnosząc głos.
- było blisko- przyznałam- nie chce znowu tam trafić Scott. Chce żyć normalnie, wydawało mi się źe już wyzdrowiałam, a gdy mama zabrała wagę... Miałam ochotę skoczyć z okna-
On nic nie powiedział tylko objął mnie ramieniem, chwilę wytrzymałam lecz po chwili delikatnie aby go nie urazić odsunęłam się od niego.
- jesteś śliczna wiesz o tym prawda?- zapytał a ja tylko spuściłam głowę w dół- ubierz się i ogarnij i za piętnaście minut wyjeżdzamy-
- wolałabym zostać-
- madlsz dwa miesiące do nadrobienia- przypomniał
- wszyscy będą o mnie gadać, pkotkować, gapić się - powiedziałam
- no przecież zawsze się gapili. Podniesiesz głowę do góry a te w wszystkie dziwki i chuje zostawisz w tyle. Jak prawdziwa królowa- powiedzial i wyszedł mi z łazienki abym mogła się ubrać. No tak... Tylko w co..

Sweter jest najlepszą opcją, nie chce aby inni patrzyli na moje ciało. A w tej stylizacji chyba nie wyglądam aż tak źle.

***
Gdy weszłam do samochodu Scott'a który już na mnie czekał wcięło mnie w ziemie.
- a wy co tu robicie?- zapytałam
- nooo wyobraź sobie, że jedziemy do szkoły- powiedział Ian
-Przestań gadać tylko wsiadaj bo się zaraz spóźnimy-  powiedział Dave jak zwykle na zbyt miły. Czemu musiałam siedzieć akurat obok niego? miał z tym coś wspólnego? Boże Lila przecież nikt tak na prawdę z własnej woli nie chcę obok ciebie siedzieć, moje myśli były nie do zniesienia, włożyłam słuchawki do uszu i staram się nie myśleć o czekającym na mnie piekle. Ian siedział z przodu z moim kuzynem i o czymś zawzięcie rozmawiali, ne interesowało mnie to, wolałam skupić się na jeździe, ale gdy zobaczyłam że raz po raz mi się przyglądają, niezauważalnie ściszyłam muzykę w telefonie.
- miała rano jakiś nawrót, matka schowała jej wagę, bo tak kazał lekarz a ona prawie zwymiotowała ze złości - szeptał Scott do moich przyjaciół. Tak jak myślałam, obgadywali mnie. Cudnie.
- musimy w nią wierzyć- powiedział Dave obok mnie a mi od razu zrobiłi się jakoś tak cieplej? To było po prostu miłe. On nie często bywał miły.
Ukradkiem na niego spojrzałam i obserwowałam dłuższą chwilę, brunet zamyślił się nad czymś patrząc w szybę. W takich chwilach chciałabym umieć czytać w myślach. W tym porannym świetle gdy słońce tylko delikatnie wpadało do samochodu jego oczy wydawały się jeszcze bardziej błękitne, a przecież to niemożliwe błękitny nie może być jeszcze bardziej błękitny, tak się nie da prawda?
Chyba zdał sobie sprawę, że go obserwuje, bo nagle na jego policzkach pojawiły się dołeczki, które wskazywały na to, że się uśmiechnął więc szybko odwróciłam wzrok a on jakby nigdy nic wyciągnął jedną słuchawkę  mojego ucha i powiedział
-nie patrz się tak na mnie słonko, ty wyglądasz dziś dużo lepiej ode mnie -
i z powrotem wcisnął mi słuchawkę do ucha, nie odpowiedziałam nic,  nawet nie wiedziałam co w tej chwili mogę powiedzieć dalej wpatrywałam się w szybę aż dojechaliśmy do szkoły. Zastygłam w bezruchu.
- mamy cię wyciągnąć siłą? - zażartował Ian
- nie idę- powiedziałam nie patrząc na nich
- mała będziemy zawsze obok- powiedział Scott
- zawsze?
- zawsze- powiedział Dave i wyszliśmy z auta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro