30.
Wydaje mi się, że jestem tu wieki. A dziś mija miesiąc, nareszcie wychodzę do domu, ale....
Boje się. Boje się powrotu do domu i do szkoły. Powrotu do normalności. Przytyłam sporo, ale staram się nie zwracać na to uwagi, co jest na prawdę cholernie ciężkie. Ostatnio chłopcy nie mogli przyjechać z powodu szkoły, nie miałam im tego za złe, nawet ja nie lubiłam swojego toważystwa, a co dopiero oni. Nawet nie wiem jak mam opisać ten lęk, który teraz siedzi w mojej głowie.
Pakowałam się i aż podskoczyłam gdy moje rozmyślania przerwał dźwięk sms'a.
David: jest ok?
No tak David. Na początku pisałam z nim dla zabicia nudy w tym piekle a teraz? Coraz częściej zdarza mi się myślami uciec w jego stronę. Jak wygląda, czy go znam i czy on zna mnie. Zadawałam już mu te pytania ale odpowiedział, że jeśli chcemy nadal normalnie pisać to nie nogę zadawać takich pytań. I co miałam zrobić? On zawsze poprawiał mi humor. Więc już nigdy więcej nie zadawałam tego rodzaju pytań.
Ja: chyba skoczę z okna :D
David: gdyby nie ta minka, byłbym już w szpitalu z powodu zawału Liliano!
Ja: Lila!!!!!!!!!!!!!
David: odpowiesz mi?
Ja: boję się
David: czego?
Ja: rzeczywistości. Będę musiała wrócić do szkoły, jeść to co wszyscy no i On tam będzie... :/
David: Pan T.?
Tak go nazywałam. Nie umiałam nawet wymówić jego imienia. To tak bardzo bolało.
Nie odpisałam mu a on mimo wszysko napisał ponownie.
David: z tego co wiem cały czas twoi znajomi będą obok
Ja: ehhh
David: Lily. Nie pomogę ci gdy nie będziesz mi mówić wprost o tym co siedzi w twojej główce skarbie :)
Ja: boję się, że gdy przekrocze próg szkoły to znowu się nasili. Że to wróci.
David: obiecaj mi coś
Ja: tego nie mogę ci obiecać
David: nie mówię o tym Głupia
Ja: co mam obiecać?
David: powiedz o tym Ian'owi lub Dave'owi dobrze? Dokładnie to co w tej chwili powiedziałaś mi
Czy ja mu serio wspominałam nawet ich imiona?
Ja: ale...
David: prooooosze bez dyskusji ja: ok
David: kochasz mnie :*
Ja: wmawiaj sobie ;)
David: wyparcie to prawie kochanie ;)
Ja: większej głupoty nie słyszałam :D
David: grunt,że się uśmiechasz aniele :*
Zaśmiałam się. Miał rację te sms'y zawsze wywoływały uśmiech na mojej twarzy i nic nie mogłam na to poradzić.
***
W domu od razu położyłam się spać, nie chciałam z nikim rozmawiać, matka zasypywała mnie gradem pytań podczas jazdy do domu. Nie dane mi było jednak zasnąć, bo po chwili do pokoju weszła trójka przyjaciół aby rzucić się na mnie z otwartymi ramionami. Jak oni mogą mnie dotykać i nie zwymiotować? STOP!!!!! Odsunęłam szybko od siebie tę myśl.
-tak się cieszę że wróciłaś- pierwszy odezwał się Ian który teraz siedział najbliżej mnie.
- musimy pogadać- powiedziałam, a im nagle uśmiechy zeszły z twarzy.
- o co chodzi?- spytał Scott który wprowadził się tu na stałe pod moją nieobecność.
- uprzątniecie mi pokój?- zapytałam, a oni zaśmiali się myśląc, że żartuje. Jednak przestali widząc moją poważną minę.
- Lilka, ale tu jest czysto- zayważył Dave. Jego głos zawsze był tak miły dla uszu? CO KURWA?!?!??
- nic nie rozumiecie- schowałam głowę między kolana udając załamaną. - najwięcej jest na tej pułce z książkami- prawie wyszeptałam, ale Dave już podbiegł do szafki i zaczął ściągać po kolei książki znajdując kilka listków tabletek odchudzających. Teraz zrozumieli o czym mówię.
- Musisz nam zaufać. Pomożemy ci, ale musisz nam o wszystkim mówić- dodał Dave, a ja jakby już gdzieś słyszałam jego słowa.
- gdzie jeszcze?- zapytał Scott
Westchnęłam rozglądając się po pokoju.
- niebeski wazon, trzecia szuflada pod starym zeszytem i w szafie pod spódniczkami- powedział jednym ciągiem a oni po kolei wyciągali to tabletki to fiolki z kroplami na przeczyszczanie. Zrobiła się z tego pokaźna kolekcja, nawet nie wiedziałam ile tego mam.
- Kurwa- podsumował Ian
- coś jeszcze?- dopytywali
Zastanowiłam się. Było coś jeszcze ale przecież nie mogam im tego oddać. Prawda?
- to wszystko-
- nie kłam- powiedział grzecznie Dave i położył mi rękę na kolanie. Szybko odsunęłam nogę. - jest jeszcze coś- wyszeptałam i wyciągnęłam z torebki portfel podając go Dave'owi. Ten od razu go otworzył i zaniemówił.
- oszalałaś? Skąd masz tyle tego? - prawie krzyknął
-czego?- dopytywali chłopcy
- dragi, amfa i trochę trawki- powiedział i wysypał zawartość portfela na stół.
- kurwa- wyszeptał Scott
- skąd to masz? - zapytał Ian
- no kupiłam a skąd- zadrwiłam
- tego jest tyle, że mogłabyś zacząć tym handlować. Na co ci aż tyle tego gówna- teraz Dave podniósł głos.
- na czarną godzinę- wyszeptałam a z oczu poleciała łza.
- i co narobiłeś!- warknął Scott
- weźcie te wszystkie używki dobrze?- poprosiłam, a oni wrzucili wszystko co znaleźli w pokoju do jednej zrywki.
***
David: rozmawiałaś z nimi?
Ja: mniej więcej ;)
David: masz lepszy nastrój?
Ja: mniej więcej
David: przestaniesz?
Ja: nie wiem o czym mówisz :P
David: masz o niebo lepszy nastrój!!!! :*
Ja: prawie usłyszałam ten krzyk :D
David: jestem dumny że dajesz radę;)
Ja: robie to dla innych. Nie chce żeby ktokolwiek się o mnie martwił
David: powinnaś robić to dla siebie ale na początku dobry i taki powód skarbie
Ja: wiesz co? Jesteś psychologiem?
David: hahaha przecież ci mówiłem, że mam tyle samo lat co ty :D
Ja: jesteś lepszy od moich wszystkich lekarzy razem wziętych ;)
David: OMG! Rumienię się :*
Ja: ha ha
David: cieszę się, że mogę ci choć trochę pomóc
Ja: chcesz pomóc mi bardziej
David: Tak!!!!!!!!
Ja: spotkajmy się
David: Lila... Nie. Mówiłem już. Ja: czemu nie?
David: musisz to psuć?
Ja: psuje? Bo chce cie poznać???
David: znasz mnie.
Ja: to nie jest śmieszne
David: jestem daleko Lila
Ja: przyjadę
David: może jak wyzdrowiejesz dobrze?
Ja: spadaj
David: i teraz foch?
David: zachowujesz się jak dziecko!
David: sama spadaj!
Ja : myślałam, że chcesz mi pomóc
David: kruszynko...jasne, że chce
Ja: tobie ufam najbardziej wiesz?
David: nie znasz mnie przecież
Ja: myślałam, że mnie nauczysz
David: czego cię nauczę?
Ja: zapomnij
David: no dokończ
Ja: zapomnij
David: Lila!! Mów!
Ja: chyba pisz...
David: pisz!!
Ja: chciałam abyś nauczył mnie nie bać się dotyku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro