29.
-coś ty wymyślił Dave?- zapytał Ian a ja tylko wpatrywałam się w przyjaciół.
- mam plan. Plan idealny, tylko trzeba tu jakoś ściągnąć tego twojego kumpla- wyjaśnił Dave
- nie porwiemy jej stąd Dave! Tu jej pomagają - przypomniał Ian
A Dave tylko się zaśmiał
- za kogo wy mnie macie? Trochę zaufania, dobra? A teraz Lila dawaj numer do tego ...no jak mu tam było?-
- Adrien- powiedziałam i tylko podałam mu telefon a Dave jakby na chwilę zamarł
- kim jest David?- zapytał nagle, a ja omal nie zemdlałam. Aż tak boję się reakcji moich przyjaciół? - ktoś kto pomaga mi tu przetrwać- powiedziałam
- skąd się znacie?- drążył Ian
- nie znamy. Miałeś gdzieś dzwonić- zauważyłam patrząc na Dave'a.
I już po chwili był z nami wsspomniany blondyn, i aż zaniemówił na widok Scott'a ha! Wiedziałam!
- to właśnie mój kuzyn Scott, a to jest Adrien- przedstawiłam ich sobie, a oni spoglądając sobie w oczy uścisnęli sobie ręcę. Może i nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale mogę śmiało powiedzieć, że mieli się ku sobie.
- mieszkasz z kimś?- zaczął wypytywać Dave, a my popatrzyliśmy na niego zdziwieni.
- z John'em, ale on ma kilkugodzinną terapie więc jeśli coś od niego potrzebujesz to się naczekasz- wyjaśnił Adrien nierozumiejąc. Chyba nikt nie rozumiał o co chodzi Dave'owi.
- cudnie!- zachwycał się Dave- a teraz potrzebuje ten wózek, ten co stał na korytarzu przy drzwiach do tego pokoju. Możesz z niego korzystać?- zapytał mnie
- Dave na prawdę nie wiem coś ty wymyślił- mówiłam prawdę bałam się co on kombinuje.
- chodź ze mną- powiedział Dave do Adriena i wyszli z pokoju.
- o co tu chodzi Ian?- zapytałam się- ja nie mam siły na jego pomysły-
- serio Lila, tym razem nie wiem nawet ja- powiedział a do pokoju wrócili chłopaki wraz z wózkiem.
- on jest geniuszem- wyznał Adrien uśmiechnięty od ucha do ucha.
- nie powiedziałabym -
- siadaj- powiedział Dave ignorując moje słowa.
- mam nogi- powiedziałam siadając na łóżku.
-wiemy, ale oni muszą to łyknąć- powiedział Adrien i błagalnym wzrokiem wymusił na mnie siądnięcie na wózku.
- dobra, a więc Scott idziesz z Adrienem do niego i tam czekacie na nas - powiedział Dave i popchnął mnie na wózku.
- trafisz?- zapytał Adrien
- tak- przyznał Dave i wyszliśmy z pokoju. Ja, Ian i Dave w jedną stronę a oni w drugą.
- Dave nie zamkną nas za to?- wyszeptał Ian. On na prawdę nie znał szczegółów planu Dave'a. Czyli kłopoty murowane.
- o skarbeńku przekonałaś się do wózka- powiedziała pielęgniarka mijająca nas w korytarzu.
- chciała trochę poczytać. Nudzi jej się w pokoju- powiedział Dave - traficie do biblioteczki?- zapytała kobieta, a Dave tylko przytaknął i ruszył dalej. Dalej mijaliśmy dwóch lekarzy i pielęgniarke a Dave kłamał jak z nut każdemu mówiąc co innego. Idziemy do toalety,do świetlicy i szukamy mamy Lily( pojechała do pracy ale ktoś musi to wiedzieć?) aż w końcu znaleźliśmy się w pokoju Adriena niczym ninja.
- o co tu kurwa chodzi?- warknął Ian a Dave tylko wskazał na balkon.
- cooooo?- on chyba nie myśli oooo.
- oni jako jedyni nie mają tu krat- wyjaśnił chłopak
- oszalałeś??!!! Do ziemi są trzy metry!- prawie krzyknął Ian
- mniej gadania więcej robienia- powiedział wesoło Scott. On też zdążył już poznać plan. Wstałam z wózka i wyszłam za nimi na dobrze znany mi długi balkon. Długo mnie nie było- pomyślałam. Ostatnio jak tu byłam nie było tu tego rusztowania. Zaraz co?! Rusztowanie!
- jesteś geniuszem- powiedziałam do Dave a on tylko się uśmiechnął, ciesząc się, że wreszcie zrozumiałam.
Ian nadal stał i patrzył na nas jak na debili.
- zejdziemy po rusztowaniu?!- zapytał- Dave czyś ty oszalał?!- prawie krzyknął Ian.
- idziesz albo zostajesz- powiedział Dave a Scott i Adrien już schodzili po rusztowaniu w dół.
- ona nie da rady zejść- powiedział Ian
- sam nie dasz rady - oburzyłam się
- wiem, wszystko przemyślałem. Wskakuj- powiedział Dave i kazał mi wejść sobie na plecy.
Ian uśmiechnął się i zszedł za resztą na dół. My nadal staliśmy na balkonie.
-no wskakuj- powiedział Dave
- spadniemy -
- nie ufasz mi?- zapytał
- ufam- i wskoczyłam ostatkami sił na jego plecy od razu zamykając oczy. Otworzyłam je dopiero gdy poczułam nogi na trawie. Od razu opuścił mnie zapach perfum Dave'a. Co to był za zapach.
- masz nowe perfumy - powiedziałam bez namysłu, a on podszedł bliżej i powiedział mi na ucho.
- kupione specjalnie na dziś-
Zaśmiałam się cicho leciutko go odpychając. Teraz dopiero rozejrzałam się wokół. Jestem na zewnątrz!!! Dość tu chłodno, ale jak przyjemnie.
W moich oczach znikąd pojawiły się łzy.
- co jest?- spytał Scott podchodząc bliżej.
- dziękuje - powiedziałam i teraz zobaczyłam co odwala Dave. Musiał planować to wcześniej. Skąd u licha wziął ten koc? Usiadłam razem z nimi na nim i patrzyłam ja Ian wyciąga z plecaka ( on ma plecak???!!!) jedzenie. Zamarłam. Jedzenie!!!!!!! I to jakieś kebaby!
- spokojnie maleńka dla ciebie mam coś ekstra- powiedział i podał mi mieczkę z drobnymi kawałkami owoców.
- twoja mama mówiła, że je lubisz i że musisz zacząć jeść coś poza papkami- powiedział Scott. Wiem, że chcieli dobrze więc wzięłam do ręki miseczke. Oni tyle dla mnie robią. Kilka kawałków banana czy jabłka mi nie zaszkodzą. Prawda? Próbowałam przekonać samą siebie.
I wzięłam do ust jabłko, bardzo dokładnie je pogryzłam i trach. Połknęłam.
- po co była ta przechadzka po klinice i te kłamstwa?- zapytałam chcąc prerwać ciszę.
- nie domyślasz się? Teraz gdy zaczną cię szukać mają do wyboru niemalże cały budynek więc mamy trochę czasu. Taki plan B. Ale na pewno nikt się zczai więc spokojnie- powiedział Dave.
***
Ten dzień był jednym z najlepszych w moim życiu.
David: witaj nieznajoma ;)
Ja: hej ;)
David: wesoła minka?
Ja: dobry dzień ;)
David: jeeeeeeeej cieszę się słonko ;)
Ja: słonko? Serio?
David: serio. Co jest powodem dobrego dnia?
Ja: chyba odzyskałam przyjaciół
David: chyba? Myśle że na pewno ich odzyskałaś. Tylko debil nie chciałby mieć takiej przyjaciółki ;)
Ja: jeszcze bardziej polepszyłeś mu nastrój. Dobrej nocy;)
David: dobranoc :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro