14.
Czułam się jakbym straciła wszystko. Jakbym upadła i już nigdy miała się nie podnieść. To straszne uczucie nie odstępowało mnie na krok, uczucie, że jestem tą najgorszą, że zawiodłam i nic już nie będzie jak kiedyś - przeze mnie . Nie przez Tyler'a czy Dave tylko i wyłącznie przeze mnie . Potrzebowałam czegoś... czegoś mocnego, tylko ja niezbyt mam takie znajomości, Dave ma, a skoro nikt jeszcze nie wie w szkole o naszej kłótni powinno być dość łatwo . Miałam numer Ashley i wiedziałam gdzie mieszka, powinno być mega łatwo dostać się do jej brata/dilera . I teraz gdy już byłam prawie w domu zawróciłam idąc w zupełnie innym kierunku.
Dom Ashley nie różnił sie niczym szczególnym od innych w tej okolicy, pamiętam nadal akcje z kisielem sprzed wakacji, choć teraz to wspomnienie wywołało bolesne ukucie
Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i otworzył właśnie on
- cześć Josh - powiedziałam jak najmilej potrafiłam a on aż ściągnął te swoje przyciemniane okulary i popatrzył na mnie spod szkiełek
- Lila ? kurwa, ekstra wyglądasz - powiedział - właź, ledwo cie poznałem dziecino - powiedział wpuszczając mnie do domu . Josh i Ashley od kilku lat mieszkali sami, nie wiem co z ich rodzicami, nigdy jakoś szczególnie mnie to nie interesowało, znałam już całkiem dobrze ten dom jednak zauważyłam, że wyremontowali salon, wcześniej to pomieszczenie było ciemne, nie wiem dokładnie w jakim kolorze lecz pamiętam,że było ciemne, teraz przypominało kolorem kawę z mlekiem.
- usiądziesz? - zapytał wskazując na kanapę i usiadłam tak jak powiedział
- jasne, dzięki- powiedziałam siadając a on obok mnie - może przejdę od razu do rzeczy co ?- powiedziałam lekko skrępowana
- potrzebujesz czegoś tak?- zapytał jakby czytając mi w myślach- zawsze sądziłam, że kto jak kto, ale ty do mnie nie zapukasz- powiedział
- potrzebuje czegoś mocniejszego, ale nie trawki ani amfy - powiedziałam wprost a on aż się wyprostował
- no no no nie próżnowałaś w te wakacje co? chodziło plotki, że wyjechałaś z jakimś tam kolesiem zostawiając tu przyjaciół, może i bym w to nie uwierzył, ale nie raz w te wakacje widziałem i Ian'a i Dave'a a ciebie jakoś nie - powiedział
- wyjechałam to prawda nie żadna plotka i prawdą jest też, że Dave i Ian to przeszłość - powiedziałam - to co? masz coś co może mi pomóc się rozerwać, ale tak wiesz, żeby matka nie ogarnęła - powiedziałam
- od tej strony cię nie znałem, mam takie tabsy, humor od razu się poprawia, jest cieplej i weselej, działają zupełnie jak trawka ale nie powodują świni - powiedział
- świni? - zapytałam
zaśmiał się
- no wiesz, świnia... nie będzie ci się chciało jeść- powiedział - zero napadów głodu - powiedział
- biorę je - powiedziałam
- zuch dziewczyna - powiedział i wstał do komody wyciągając paczkę zawiniątek i podał mi jedno z nich - pierwsza porcja darmowa - dodał
- serio? -zdziwiłam się
- dla tak pięknej dziewczyny wszystko - powiedział troszkę się przysuwając
- to może weźmiesz ze mną - zapytałam
- sorki mała nie biorę tylko diluje - powiedział
- pójdę już , dzięki aaaa i słuchaj byłabym wdzięczna gdyby nikt się nie dowiedział no wiesz... że tu w ogóle byłam - powiedziałam
- słonko ja jestem zawsze dyskretny - wyszeptał a ja poszłam już w kierunku drzwi i wyszłam na zewnątrz mówiąc krótkie : dzięki
Idąc do domu starałam się nie myśleć ale z oczu same popłynęły łzy, wzięłam telefon i zadzwoniłam do jedynej osoby, która mnie mogła w tej chwili jakoś pocieszyc
- halo - odezwał się znajomy głos
- Scott przyjedziesz?- zapytałam płaczliwym głosem choć starałam się to ukryć
- mała...- wyszeptał - przecież wiesz , że to niemożliwe, nie zostawię babci samej, w czym problem mała ? - zapytał
- wali sie wszystko rozumiesz, nie mogę dłużej żyć blisko nich wszystkich, nawet matka mnie nienawidzi - powiedziałam
- to na pewno nie prawda - powiedział próbując mnie pocieszyć
- dobra nieważne walcie się wszyscy - warknęłam i się rozłączyłam, na co liczyłam? przecież on nie mógł mi pomóc, jest daleko, tam ma swoje życie...
***
W domu ubrałam dresy i ruszyłam w stronę parku z ulubioną muzyką w słuchawkach, zjadłam wcześniej sałatkę, smakowała strasznie, najgorsze, że przez nią poczułam się głodna bardzo głodna, gdybym nie wyszła z domu wciągnęła bym wszystko co mam w lodówce. W pewnym momencie w głowie zaczęło mi wirować jak na dyskotece więc usiadłam na ławce przy niewielkim stawie. Co jest?!
- wszystko w porządku?- zapytał mnie jakiś koleś, który biegał tak samo jak ja .
- tak tak jest ok, muszę odpocząć - powiedziałam a on na szczęście odbiegł dalej, zaskakujące ile facetów nagle interesuje się moją osoba jak trochę schudłam . Co będzie jak schudniesz więcej - podpowiadała moja podświadomość... podświadomość która niszczyła mnie od środka .
Kilka dni z rzędu nie poszłam do szkoły, nie potrafiłam spojrzeć im w twarz, prosiłam mamę o zwolnienie, wmawiałam że źle czuje - na nic . Musiałam wagarować, a to basen, a to galeria handlowa przez cały dzień. Ale w końcu mama dostała telefon ze szkoły, wściekła się nie na żarty. Leżałam na łóżku i próbowałam się nie zaśmiać, nie wiem czemu, wiem że nie powinno mi być teraz do śmiechu ...
- czy ty mnie w ogóle słuchasz!! - krzyczała -gdzie chodzisz zamiast do szkoły! - krzyczała
- odczep się - powiedziałam tylko
- znowu schudłaś, przyniosę obiad i zjesz przy mnie wszystko co do jednego kęsa - warknęła i wyszła z mojego pokoju
- chyba żartujesz -powiedziałam panikując i zeszłam za nią do kuchni aby wybić jej ten pomysł z głowy - ja dopiero jadłam- powiedziałam - mamo ...- wyszeptałam - mam chłopaka...byłam z nim na pizzy- skłamałam tak okropnie skłamałam ale udało się bo mama odstawiła talerz i usiadła na krześle przy kuchennym stole
- masz chłopaka?
- tak, jadłam z nim na mieście- powiedziałam
- a jak mu na imie?
- Sam- powiedziałam pierwsze co mi strzeliło do głowy
- fajne imię -
- fajny chłopak - zawtórowałam , nigdy nie byłyśmy ze sobą blisko, nie potrafiliśmy ze soba rozmawiać
- muszę go poznać - powiedziała a ja miałam następy problem na swojej liście ...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro