1.
Wszystko zaczęło się jeszcze w szkole podstawowej, a konkretnie na lekcji plastyki, nasza trójka nie zdawała sobie do końca sprawy z tego, że tego dnia wszystko będzie inaczej, przez tydzień wspólnymi siłami mieliśmy zrobić karmnik dla ptaków. Ha! karmnik, nic trudnego przecież, ale dla grupki dwunastolatków to niemalże przygoda życia. Do dziś pamiętam słowa Dave'a gdy nauczycielka losowała grupy
,, ja nie będę w grupie z jakąś dziewczyną ,,
,, daj spokój nie może być, aż taka zła,, - odparł Ian i tak właśnie zaczęła się nasza przyjaźń i trwa do dnia dzisiejszego :)
SIEDEM LAT PÓŹNIEJ
- Na prawdę, zawsze musimy się spóźniać? - warknęłam czekając wraz z Ian'em na Dave'a przed jego domem. Domy w tej okolicy wyglądały tak samo, nie duże, dwupoziomowe z charakterystycznym czerwonym skośnym dachem. Okolica była jedną z najbardziej bezpiecznych w naszym mieście, nic więc dziwnego, że wszyscy tak bardzo chcieli tu mieszkać, i jakimś, nie wiadomo jak chorym zbiegiem okoliczności mieszkała na nim cała nasza trójka, niemalże dom w dom.
-Nasza Liliana jak zwykle marudzi tak?- nawet nie zauważyłam kiedy Dave stanął obok nas
- Lily, ile razy mam ci to powtarzać, że nazywam się Lily! - warknęłam
- chodźmy już, babka z anglika tym razem nam nie odpuści - powiedział Ian i poszliśmy do szkoły, moglibyśmy jechać autem ponieważ Ian jako pierwszy w klasie zrobił prawo jazdy, jednak kto by jeździł te pół kilometra zamiast się przejść ? szkoda paliwa .
- to cud - oznajmiłam
- cud?- zapytał Ian
- jest za dwie. Nie spóźniliśmy się - powiedziałam wyciągając z szafki moje książki- jak z Juliet? - zapytał grzecznie Dave aby choć trochę rozbudować to złe napięcie zbudowane z samego rana
- dobrze, choć nie jest tak dobra jak Melanie, ale do wytrzymania - zaśmiał się
- fuuuu człowieku, jesteś obrzydliwy, przecież wiesz, że ja wcale nie o to pytała - powiedziałam i skończyłam rozmowę, ponieważ w tym właśnie momencie zadzwonił charakterystyczny, i dobrze znany wszystkim uczniom, dzwonek.
W klasie jak zwykle panował chaos, nauczycielka za wszelką cenę starała się zapanować nad trzydziestoosobową zgrają nastolatków, z marnym skutkiem, nawet trochę mi jej było żal, jednak jak przypomnę sobie te tony prac domowych, które potrafiła zadać na weekend, od razu mi przechodzi. Wszyscy byli pogrążeni w rozmowach na temat dorocznego balu wiosennego, wszyscy koniecznie chcieli wiedzieć czy Dave będzie. Tak jest niemal od podstawówki, kochany Dave i jego nieodstępujący tłum fanek.
-zaproś jakąś zanim ci oczy wydrapią - powiedział Ian szeptem tak, że ja siedząca w ławce za nimi słyszałam ich idealnie.
-Stary, zrozum, że to nie jest takie proste, muszę to przemyśleć, żeby nie wpakować się w jakieś bagno- powiedział
- tak jak na ostatniej domówce u Grubego?- wyszeptałam śmiejąc się, a Dave tylko odwrócił się do mnie z miną zabójcy, każdy dobrze pamiętał te Cudowną domówkę na której to panna Sara tak sie nachlała, że postanowiła przy wszystkich imprezowiczach dobrać się do rozporka Dave, o mały włos a cała impreza zobaczyła by całe jego wyposażenie spodni. Śmiechu było całe multum. Ale Dave często pakuje siebie i nas w takie akcje. Zbyt często.
- nie zaczynajcie na nowo, postarajmy się tym razem nie dostać nagannej na tej lekcji dobra? - zaśmiał się Ian skutecznie nas uciszając. Nie wiem nawet o czym była ta lekcja. Całkowicie się wyłączyłam . O czym myślałam ? Nie o tej durnej imprezie, jestem na niej Dj'em więc nie muszę się martwić o sukienkę, buty czy partnera. No i zacznijmy od tego,że nie noszę sukienek, nigdy. Kocham jeansy i wszelakie koszule . Ian i Dave chyba nigdy nie traktowali mnie jak dziewczynę, no tak, jestem w końcu ich kumplem nie ? :D i w sumie nie przeszkadza mi to, oni są idealną barierą przed debilami. Żaden idiota nie podejdzie do mnie, widząc z kim stoję.
Gdy wróciłam do domu mamy jak zwykle nie było, mogłam się domyśleć. Mam tylko mamę a ponieważ ma ona swoją firmę i to całkiem dobrze funkcjonującą , często nie ma jej w domu. Trochę to smutne, jednak do wszystkiego w życiu można się przyzwyczaić, zwłaszcza gdy spoglądasz w okno a tam twój kumpel próbuje dogadać się z mamą czemu tak długo go nie było. Ian potrafi zaczarować każdą kobietę, jednak jego mama nie nabiera się na te sztuczki. Mieszkamy obok siebie od zawsze a Dave kilka domów dalej.
Spojrzałam w lustro wiszące w pokoju, brunetka o niebieskich oczach patrzyła smutno. Wyprostowałam się i uśmiechnęłam odchodząc od lustra.
,, mamy nie ma dwa dni. Impreza? '' - wysłałam sms'a do chłopaków
'' trzeba będzie pozasłaniać wszystkie okna, żeby moja uwierzyła, że będziemy się uczyć, i niech goście wchodzą tylnymi drzwiami '' Ian
'' wchodzę w to '' Dave
'' Dave zaproś ludzi a ty Ian dawaj po mnie i jedziemy na zakupy '' wysłałam do obu i zaczęłam ubierać adidasy. Przed domem już czekał na mnie Ian
- I co były jakieś problemy?- zapytałam wsiadając do jego samochodu
- powiedziała, że jeśli to będzie kolejna impreza zabierze mi auto - powiedział poważnie
- nie martw się, nikt się niczego nie dowie, to będzie spokojna impreza- powiedziałam
- zawsze to mówisz - zauważył
- nie jęcz - powiedziałam włączając muzykę w radiu
- Dave mówił mi, że Tyler się o ciebie pytał- powiedział patrząc cały czas na drogę
- Ten Tyler?- spytałam mając na myśli największego wroga chłopaków
- tak, chciał cię zaprosić na bal - powiedział a ja się zaśmiałam
- idiota- powiedziałam
- czemu idiota? no nie lubię gościa, ale na bal mogłabyś w końcu iść - powiedział
- przecież wiesz, że tam będe - powiedziałam - bale nie są dla mnie -
- bale są dla każdego- powiedziałam
- czyli nigdy nie zobaczę cię w sukience ? - zadrwił Ian
- na moim ślubie - powiedziałam poważnie
- bierzesz ślub - spytał
zaśmiałam się
- dobrze blondynku, że masz swój wygląd bo z tą główką to nie wiem czy byś jakąś dziewczynę znalazł - powiedziałam czule głaskając go po głowie
- wredna jędza - skomentował tylko i wyszliśmy z auta, będąc już pod super marketem
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro