Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I worried you forgot my face

☆゚.*・。゚。:゚☆゚.*・。゚

W pomieszczeniu unosił się zapach parzonej kawy. Tak bardzo przyjemny dla chłopaka obsługującego właśnie ekspres. Kiedy napój był już gotowy, ostrożnie przeniósł filiżankę na talerzyk i położył ją na ladzie.

- Proszę bardzo. - uśmiechnął się do klienta, który podziękował i wrócił do swojego stolika, przy którym siedziała prawdopodobnie jego dziewczyna.

Zmęczony chłopak wyjął z kieszeni przewiązanego przez pas fartuszka telefon, by sprawdzić powiadomienia. Tego dnia na szczęście nie było jego szefa w pracy, który co chwilę pilnował, by Chan nie siedział zbyt długo na telefonie.

Odpisał na wiadomość od przyjaciela i znudzony włożył telefon z powrotem do kieszeni.
Nagle w pomieszczeniu rozniósł się dźwięki dzwonka umieszczonego przy drzwiach, który informował wszystkich gdy ktoś odwiedzał kawiarnię.

Do środka wszedł chłopak ubrany w gruby, beżowy płaszcz. Na twarzy miał maseczkę, a oczy zasłaniała mu przydługawa, blond grzywka.
Więc gdy Chan spojrzał na niego pierwszy raz nie rozpoznał go.

Blondyn podszedł do lady, po której drugiej stronie stał Chan.

- Dzień dobry. Co dla ciebie? - uśmiechnął się, patrząc na chłopaka który ściągał rękawiczki ze swoich dłoni ozdobionych w pierścionki na palcach.

- Czarna, w największym kubku. - odpowiedział, nawet nie patrząc na bruneta.

- Największy ma 800 ml. Może być? - Chan wskazał na rząd kubków wiszących za nim.

- Tak, jest idealny. - barista miał wrażenie, że chłopak nie pochodzi stąd. Miał akcent, który Chan miał wrażenie, że już kiedyś słyszał. Jednak uznał, że może mu się tylko tak wydaje i wrócił do nabijania zamówienia na kasę.

- Coś jeszcze? - zapytał i popatrzył na swojego klienta. Na oko wyglądał jak chłopak w jego wieku. Był wzrostu Chana, chociaż tego chłopak nie był pewny bo blondyn miał głowę cały czas spuszczoną w dół. Jego sylwetka, mimo iż była opatulona grubym płaszczem wydawała się drobniejsza od tej bruneta.

- Ja - w końcu chłopak podniósł swój wzrok na rozmówcę, czego od razu pożałował. Po głosie ciężko było mu stwierdzić, czy aby to na pewno jego przyjaciel z dzieciństwa, jednak gdy spojrzał w jego oczy nie miał już żadnych obaw.

Bang Chan trochę urósł, chociaż niezbyt wiele bo jego wzrost mieścił się w granicy 172 cm. Na pewno spoważniał. Jego rysy twarzy wyostrzały, a oczy stały się bardziej zmęczone, jednak dalej tak cudownie błyszczały gdy się uśmiechał. Jego ramiona stały się bardziej umięśnione, dzięki częstych treningach, i pływaniu które od najmłodszych lat było jego wielką pasją.

Felix zapomniał po co tu przyszedł. Właściwe to nawet zapomniał, że nazywa się Lee Felix i przyszedł spotkać swojego przyjaciela z dzieciństwa po latach rozłąki. Zapomniał co miał powiedzieć, zapomniał wszystkiego gdy tylko popatrzył w błyszczące oczy Chana.

- Czy ja cię przypadkiem nie znam? Wydajesz się jakiś znajomy. - zapytał Chan, gdy dłuższy czas nie dostał odpowiedzi od blondyna.

Felix otworzył tylko usta, by coś powiedzieć, ale jego głos jakby ugrzązł w jego gardle. Nie był w stanie czegokolwiek powiedzieć.

- Wybacz, musiałem cię z kimś pomylić. - zrezygnowany brunet spuścił głowę wzdychając i wrócił do kasy, by nacisnąć odpowiedni przycisk który wskaże mu kwotę do zapłaty. - W takim razie to będzie 2 500 wonów. - Chan obserwował jak chłopak wyjmuje z kieszeni swojego płaszcza czarny portfel i po chwili podaje mu należną kwotę. Dłonie Felixa były dużo mniejsze od tych należących do Chan, co od razu obaj zauważyli. - Dziękuję.

- Dziękuję. A i czy mógłbyś zrobić sypaną? W sumie o to powinienem zapytać na samym początku. - blondyn to drugie zdanie mruknął już bardziej do siebie, ale Chan usłyszał je i delikatnie się zaśmiał, wywołując tym rumieniec na twarzy Felixa, czego oczywiście nie zauważył przez maseczkę na jego twarzy.

- Nic nie szkodzi, tylko będziesz musiał troszkę dłużej poczekać. Skończyły mi się ziarenka, muszę iść na zaplecze. Możesz zając sobie któryś stolik, przyniosę ci zamówienie. - Felix jedynie kiwnął głową, i rozejrzał się po kawiarence w celu znalezienia jakiegoś wolnego miejsca.

W tym czasie Chan poszedł na zaplecze. Wszedł do małego schowka, na którego ścianach wisiało mnóstwo półek z najróżniejszymi kawami i herbatami.

Chwilę mu to zajęło, ale w końcu znalazł słoik z czarnymi ziarenkami kawy. Ostrożnie zdjął go z półki przed sobą, by przypadkiem nie potrącić czegoś i uniknąć odkupywania i sprzątania bałaganu. Już raz zdarzyło mu się stłuc jedną z cenniejszych filiżanek, i doskonale pamiętał jak jego wypłata zmalała na następne kilka miesięcy. Porcelana chińska z rodzinnej kolekcji jego szefa nie dość, że była bardzo droga i zabytkowa to jeszcze pan Choi miał do każdego zestawu duży sentyment.

Felix zajął miejsce niemalże naprzeciw lady ze stanowiskiem pracy Chana. Powiesił swój płaszcz na oparciu swojego krzesła i zdjął maseczkę. Usiadł na krześle i zaczął przeglądać portale społecznościowe na swoim telefonie.

Barista zaczął wsypywać kawę do elektrycznego młynka. Blondyn siedzący przy jednym ze stolików, oderwał wzrok od swojego telefonu kiedy kątem oka zauważył jak Chan zaczyna przygotowywać jego zamówienie. Nie chciał wyjść na jeszcze większego dziwaka, dlatego z całych sił starał się nie patrzeć na bruneta.

Chan za to był w pełni skupiony na wykonywanej pracy. Kiedy już przygotował napój, wyciągnął z jednej z wielu szafek mały talerzyk, na którym położył kawałek brownie, które specjalnie rano przed pracą piekł. Wszystko położył na tacce. Kiedy był już gotowy rozejrzał się po sali, by znaleźć blondyna. W pomieszczeniu znajdowało się kilka osób, więc to nie było trudne.

Kiedy popatrzył na profil chłopaka, który był skupiony na wpatrywaniu się w telefon leżący na stoliku nagle wszystko sobie przypomniał.

Lee Felix. Australia. Podstawówka.

Jeśli to nie był on, to Chan już sam nie widział co się dzieje, i jak ktoś tak podobny akurat trafił do kawiarni, w której pracuje.

- Felix? - wypowiadając to pytanie poczuł się dziwnie. A gdy imiennik usłyszał Chana, natychmiast podniósł głowę. Jego serce zaczęło bić tak szybko.

Felix sam nie wiedział co czuje. Był zdenerwowany ale i zaskoczony, że brunet go rozpoznał. Że nadal go pamiętał.

Wszystkie wspomnienia z chłopakiem siedzącym przy stoliku nagle uderzyły w Chana. Ich wspólne zabawy jako dzieci, zajęcia na basenie, podstawówka i ta sama ławka, w której siedzieli zawsze razem. Każde urodziny, które spędzali razem z innymi kolegami. Wszystkie miłe chwile spędzone z nim jako dziecko. Przypomniał mu się Felix.

Ten sam chłopak, o którym musiał zapomnieć po powrocie do Korei, by nie zwariować z tęsknoty. Mieli po 11 lat, gdy Chan wraz z rodziną musiał z powrotem wrócić do Korei, z powodu pracy swoich rodziców.

Chłopcy na początku dużo ze sobą pisali, często rozmawiali przez niewielką różnicę czasową. Ale szkoła i inne obowiązki powoli zabierały im więcej czasu, przez co nie mieli go dla siebie. Aż w końcu pojawiały się dni, w których to nowi koledzy Chana zabierali mu większość czasu, który mógłby poświęcić na granie i rozmowę z Felixem. Oboje nawet nie zauważyli, kiedy minęło tak wiele miesięcy od ostatniego kontaktu. Każdy z nich miał już swoje życie, Chan oddał się cały swojej pasji jaką było pływanie, a Felix zakochał się w gotowaniu, które stało się jego ulubionym zajęciem.

- Pamiętasz? Pamiętasz mnie Channie? - blondyn gwałtownie wstał, podszedł do chłopaka i go przytulił. Zrobił to pod wpływem stresu.

Zszokowany Chan odwzajemnił uścisk, mocno przyciągając do siebie Felixa.

- Jak mógłbym cię zapomnieć? W ogóle co ty tu robisz, i jak mnie znalazłeś? - chłopcy odsunęli się od siebie, i patrzyli w swoje oczy. Felix poczuł się głupio, że tak stoją więc usiadł z powrotem na swoje miejsce, a Chan zapominając że jest w pracy zajął miejsce naprzeciwko niego.

- To długa historia. Sam nie wiem od czego zacząć. - blondyn westchnął, i próbował ułożyć w głowie jakieś sensowne zdanie. Już miał coś powiedzieć, ale charakterystyczny dźwięk dzwoneczka go powstrzymał.

- Już idę. - Chan szybko wstał i wrócił za ladę, by przyjąć zamówienie od klientów.

Felix poczuł jak jego policzki robią się czerwone. Często tak się działo, gdy czuł się zakłopotany i nie mógł w pełni panować nad sytuacją. Popatrzył na zamówienie, które przyniósł mu jego dawny przyjaciel.

Zdjął z tacki kubek nadal ciepłej kawy, którą w tamtym momencie bardzo pragnął wypić. Uśmiechnął się delikatnie widząc talerzyk z brownie, które obaj chłopcy uwielbiali w dzieciństwie.

- Mam nadzieję, że nada tak samo je lubisz. Piekłem je dzisiaj rano. Może to był jakiś znak. - Chan zaśmiał się, zajmując swoje poprzednie miejsce. Widział, że Felix jest bardzo zakłopotany i nie wie co za bardzo robić, więc zaczął mówić. - Prawdę mówiąc nigdy nie pomyślał bym, że możemy się jeszcze kiedykolwiek spotkać. Szczególnie w Korei, no i tutaj w tej kawiarni. Ile to już? Z jakieś 7 lat. - westchnął Chan. Obaj nie widzieli się naprawdę długo, aż dziwne że rozpoznali siebie.

- Dokładnie 7 lat i jakieś 3 miesiące. - Felix w końcu odważył się odezwać. Właściwie mógł dokładnie powiedzieć mu ile minęło od ich ostatniej rozmowy. Pamiętał tę datę. Pamiętał nawet ten dzień.

To wszystko było wtedy takie chaotyczne. A gdy Felix zrozumiał, że pewnie już nigdy nie spotka swojego przyjaciela było za późno by próbować odnowić kontakt. Uznał, że jeśli Felix poznał już wielu nowych kolegów, którzy zastępowali mu Chana, to i on ma nowych przyjaciół, którzy są może nawet lepsi od niego.

- Jak mnie znalazłeś? - brunet zapytał, nie odrywając wzroku od swojego rozmówcy.

- Przyjechałem do Seulu odwiedzić dziadków. I spacerując tak tymi uliczkami przypomniałem sobie ciebie, i od tamtego momentu w każdej mijanej osobie szukałem ciebie. Znalazłem twoje nowe konto na Instagramie i jakaś znajoma babci powiedziała, że podobny chłopak pracuje w jednej z kawiarni. Więc chciałem sprawdzić, czy to może naprawdę ty. - Felix uśmiechnął się zawstydzony.

- No i jestem prawdziwy ja. - zaśmiał się Chan. To było takie dziwne widzieć chłopaka po tak długiej przerwie. Zmienił się. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.

Jego włosy zmieniły kolor, czego Chan nigdy by się nie spodziewał. Jego buzia spoważniała. Miał poważniejszy wyraz twarzy. I wydawał się bardzo nieśmiały co w żadnym stopniu nie przypominało tego Felixa z Australii, którego zapamiętał Chan.

- Dziwnie tak, no nie? - tym razem to Felix zebrał się na odwagę, rozluźniając się.

- No w sumie to nawet nie wiem o co zapytać. - zbyt dużo czasu minęło. Pewnie blondyn już dawno przestał pływać i zajął się robieniem czegoś bardziej pożytecznego niż graniem po nocach w Minecrafta. - A grasz jeszcze w Minecrafta? - Chan zapytał i gdy usłyszał to pytanie pomyślał, że głupszego pytania zadać nie mógł. Ale gdy zobaczył, jak twarz Felixa rozpromieniła się na wzmiankę o grze, uspokoił się.

- Rzadziej niż dawniej, ale nadal gram. Na tym samym koncie. - zabrzmiało to jakby propozycja. Wiesz, jak będziesz miał czas możemy razem pograć. Jeśli masz ochotę możemy pogadać jak kiedyś. Chcesz na nowo się ze mną przyjaźnić?

Na dworze już dawno było ciemno. Do zamknięcia kawiarni zostało niecałe pół godziny. Wszyscy goście już wyszli, został tylko Felix i Chan.

Obaj dużo rozmawiali. O wszystkim. Chan opowiedział o tym jak wyglądało jego zaklimatyzowanie w nowym miejscu z perspektywy tych wielu lat. A Felix opowiedział mu, jak każde urodziny były smutne bez niego.

- Gdzie mieszkasz? - zapytał Chan, gdy ubierał swoją puchową kurtkę. Obaj stali w małym pomieszczeniu z dwoma szafkami, które było szatnią dla pracowników.

- Niedaleko stąd. Jakieś 5 minut. - blondyn odpowiedział, opierając się o ścianę przy drzwiach i obserwował ubierającego się Chana.

- Szybko się zaklimatyzowałeś. Ja nie umiałem ogarnąć gdzie mieszkam przez jakieś 8 miesięcy. Znałem tylko nazwę mojego przystanku i numer metra. - zaśmiał się Chan, i obaj chłopcy wyszli z zaplecza. Chan wygrzebał z kieszeni spodni klucze do lokalu i obaj mogli już wyjść. - Niczego nie zapomniałeś? - Felix pokiwał przecząco głową.

Na zewnątrz temperatura spadła poniżej zera co obaj od razu odczuli po wyjściu na świeże powietrze.

- Zimno. - stwierdził blondyn, czekając aż Chan zamknie drzwi.

- Grudzień taki już tutaj jest. - zaśmiał się Chan, patrząc jak Felix przeskakuje z jednej nogi na drugą z rękami w kieszeniach swojego długiego płaszcza.

- No co? Zimno mi. - Felix zdenerwował się relacją bruneta na jego zachowanie. A Chan jeszcze bardziej się zaśmiał. Blondyn słysząc śmiechu swojego towarzysza sam nie umiał się powstrzymać i roześmiał się.

Ustalili, że Chan odprowadzi Felixa pod jego blok, bo znajduje się niedaleko jego. Właściwe na tym samym osiedlu.

Dziwnie było przemierzać tą samą drogę, podczas której myślało się o chłopaku, który właśnie szedł obok niego. To było wręcz nierealne, ale jednak prawdziwe.

Osiedle, na którym oboje mieszkali było jednym z najspokojniejszych w tej części miasta. Chociaż mimo tego, jak i niezbyt późnej godziny Felix bał się spacerować samotnie po okolicy. Na szczęście Chan był dużo odważniejszy i pochodził z nim po całym osiedlu, nawet pokazał mu, w którym bloku mieszka.

- I jak to jest możliwe, że przez trzy miesiące nie spotkaliśmy się, mieszkając praktycznie obok siebie? - Felix patrzył na zmarzniętą trawę otaczającą plac zabaw, delikatnie odpychając się od ziemi siedząc na huśtawce.

- Tak szczerze, gdzieś mi kilka razy mignął twój płaszcz. I kiedy wszedłeś do kawiarni miałem wrażenie, że skądś cię kojarzę, ale nie umiałem sobie przypomnieć gdzie wcześniej mogłem cię spotkać. - przyznał Chan, odwracając głowę w stronę blondyna. - Pasuje ci ten kolor włosów. - Felix słysząc komplement z usta Chana, spuścił głowę w dół, rumieniąc się.

- Dzięki. - mruknął, a brunet widząc jak łatwo można doprowadzić Felixa do tak uroczego stanu, roześmiał się.

Wpół do 20 obaj stwierdzili, że pora wracać do domu. Zresztą Felix mocno przemarzł, mimo iż próbował wmówić Chanowi, że wcale tak nie jest, jednak jego czerwony nos mówił sam za siebie.

Odległość od placu zabaw do klatki blondyna przebyli w jakieś 3 minuty. I przyszedł czas na pożegnanie.

- Zobaczymy się jutro rano? O której wstajesz? Mam do pracy dopiero na 12, więc jeśli spotkamy się przed 9 będziemy mieć dużo czasu. - Felixowi zrobiło się niewyobrażalne miło. Jeszcze kilka godzin temu bał się podejść do chłopaka, bo mógł o nim zapomnieć albo nie chcieć z nim w ogóle porozmawiać, a on właśnie proponuje mu kolejne spotkanie.

- Nie wolisz się wyspać? - zapytał zmieszany blondyn.

- Nie lubię spać, a rozmowy z tobą wydają się dużo przyjemniejsze. - Chan wzruszył ramionami.

- W takim razie daj telefon, wpiszę ci mój numer. - Felix wyciągnął rękę w jego stronę. Chan podał mu swój smartfon, a po chwili blondyn zapisał w nim ciągle cyfr podpisany jego imieniem i nazwiskiem.

- Wystarczy Felix. - słysząc uwagę Chana, Felix skasował swoje nazwisko.

- Proszę. - podał mu urządzenie.

Przez chwilę stali w ciszy, nie chcąc kończyć tego spotkania, jednak nagle Chan niespodziewanie przytulił Felixa. Wyglądało to jak ich ostatni uścisk przed wylotem bruneta z Australii.

Ale tym razem to spotkanie nie miało kończyć się tak wieloletnią przerwą.

- Do zobaczenie Felix. - Chan pożegnał dawnego przyjaciela.

- Do zobaczenia Chan. - Felix odwzajemnił uśmiech. - Martwiłem się, że zapomniałeś mojej twarzy. - samo powiedzenie tego wymagało dużej odwagi, a popatrzenie w tym czasie w oczy Chana było dla blondyna wręcz nieosiągalne.

Jednak popatrzył na niego, gdy Chan delikatnie uniósł jego podbródek. W jego oczach było wszystko co chciał powiedzieć.

- Nie mógłbym cię tak po prostu zapomnieć. Jesteś kimś zbyt wyjątkowym, by tak nagle o tobie zapomnieć, nawet jeśli minęło tak wiele lat. - przyznał brunet. W jego głowie było tak wiele myśli, ale nie umiał w tamtym momencie powiedzieć niczego więcej. Miał zbyt duży mętlik w głowie.

A Felix z całych sił powstrzymywał się, by nie wybuchnąć płaczem. I naprawdę myślał, że mu wyszło, ale przez emocje i zmarznięte ciało nie poczuł łez spływających po jego zarumienionych policzkach. To były łzy szczęścia. Łzy, które uświadomiły Chanowi, jak bardzo Felix za nim tęsknił, i jak to spotkanie emocjonalnie na niego wpłynęło.

Blondyn pociągnął nosem, kiedy w końcu poczuł ciepłą ciecz spływająca po jego twarzy. Szybko otarł łzy ręką, i jakby nigdy nic jeszcze raz przytulił chłopaka stojącego obok niego.

- Nawet nie wiesz, jaki szczęśliwy teraz jestem. - wydukał resztkami siły przez łzy. - Dobranoc Channie. - odsunął się od bruneta, jeszcze raz patrząc w jego oczy.

- Dobranoc Felix. Nie płacz już, nigdy nie zniknę na tak długo. - Chan pomachał jeszcze na odchodne, widząc jak drzwi klatki schodowej się zamykają.

Było tak zimno, ale chłopak nie chciał wracać do domu. Chciał patrzeć na gwieździste niebo cały czas i mieć obok siebie odzyskanego przyjaciela.

Chan czuł się wtedy szczęśliwy jak nigdy wcześniej. Czuł się najlepiej na świecie. Jakby coś czego tak bardzo mu brakowało, w końcu do niego wróciło. Brakowało mu tak bardzo Felixa, który powrócił.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro