ROZDZIAŁ.3 PARYŻ
Założyłam okulary przeciwsłoneczne. Właściwie to naśladowałam ruchy mojego taty, ale nikt nie musi o tym wspominać. Ciągnęłam za sobą walizkę jednocześnie wbijając wzrok w z skarpetki wystające z moich trampek. Założyłam włosy za ucho kiedy z głośników na lotnisku wydobył się głos jakiegoś francuza. Ja serio teraz jestem we Francji. To jednocześnie świetne, ale i przerażające. Co, jak co, ale spędzanie tyle czasu sam na sam z Alexisem wydaje się przerażającą perspektywą.
Zerkałam lekko w górę licząc, że nie nie zgubię taty w tym całym tłumie. Jednocześnie myślałam nad porzuceniem walizki. Dlaczego? Ponoć kiedy się ja tak zostawi to wpadają antyterroryści myśląc, że to bomba. A tak przypadkiem się składa, że zbicie piątki z taką bandą jest na mojej liście marzeń.
Już puszczałam rączkę walizki, gdy ktoś wtedy ją złapał.
- Łapy przy sobie! - warknęłam wyrywając ją. To, że zostawiam ją luźno nie znaczy, że jakiś obcy może ją sobie brać.
- Dlatego zawsze, jak się rozstajemy to tęsknie.
Od razu poznałam głos. Wyszczerzył się swoimi białymi zębami. Westchnęłam z litością wyrywając rączkę.
- To ty. - odparłam smętnie na widok Alexisa zdejmując okulary przeciwsłoneczne.
- To ja blondi! Tęskniłem się i cieszę się na nasz wspólny weekend. - puścił mi oko. Wyrwał mi walizkę. - Pozwól, że prawdziwy mężczyzna się tym zajmie.
- Muszę go koniecznie poznać. Gdzie stoi?
- Zabawne. - przewrócił oczami. Podeszliśmy do Raoula Farafury i mojego taty. Rozmawiali z uśmiechami wymalowanymi na ustach. Co im się dziwić? Ja i Alexis widujemy się rzadko. Co dopiero oni.
Alexis postukał swojego ojca w ramię i powiedział do niego coś po francusku. Walony akcent, brzmi świetnie. Nawet mu pozazdrościłam.
Raoul wziął ode mnie walizkę i się uśmiechnął. Alexis złapał mnie za nadgarstek i zaczął iść w stronę wyjścia.
- Czy mam cię ugodzić pięścią w łeb!? - warknęłam.
- Zabieram cię na wycieczkę. - odparł.
- Miałam nadzieje na miłą rozmowę przy kawie. - wyrwałam swoją rękę przed lotniskiem patrząc na niego z lekkim wyrzutem. Alexisem wsadził palce wskazujące i środkowe do kieszeni spodni, a resztę oparł o jej wierzch. Spojrzał mi w oczy nic nie mówiąc.
- Kupię nam kawę, a potem wezmę na wycieczki. Stoi?
- Uznajmy.
Szliśmy obok siebie w kierunku miasta. Nie jestem w stanie powiedzieć co planował, ale nie podobało mi się to. Byłam zmęczona. Nawet bardzo.
- Gratuluje dostania się do szkoły. Akademia w Mobile. Wow... słyszałem o niej świetne opinie.
- Interesowałeś się tym?
- Przypomnę ci, że w porównaniu do Fernando nie skończyłem z jeżdżeniem.
- Czasami zapominam.
- Wracając... gratulacje. Pewnie się cieszysz na myśl o bandzie chłopaków w twojej klasie z umięśnionymi klatami i potężnymi łapami. - mówił nawet na mnie nie patrząc. Uśmiechnęłam się lekko. - Ale jak coś to wiesz, że te najlepsze w Europie masz tuż obok siebie. - teraz się do mnie uśmiechnął.
- To okaże się, jak zobaczymy Fernando i Carlosa. - przewróciłam oczami opuszczając kąciki ust.
- Fernando jest niby dla mnie konkurencją? - prychnął.
- Jak najbardziej.
Alexis szedł z uśmieszkiem wskazując palcem na jedną kawiarnię.
- Tutaj jest pyszna kawa. Wejdziemy? - zaproponował.
- Ty kup, a ja tu zostanę. Nie, że coś, ale popatrzę sobie... na francuską jezdnię! - wskazałam otwartą dłonią. Farafura prychnął.
- Niech ci będzie. Tylko nie ucieknij.
- Skąd taki pomysł przyszedł ci do głowy? Ja uciekłam kiedykolwiek?
- Z Chłodnicy do San Antonio na przykład?
- To była wycieczka krajoznawcza! To dwie różne sprawy.
- Jasne. Attends, Lucy. - powiedział coś z tym swoim akcentem. Cokolwiek to znaczyło.
Usiadłam przy jednym stoliku i wyjęłam telefon. Odłączyłam go od powerbanka i uruchomiłam chat.
Błyskawica <3000
Potrzebuje fajnych lokacji w Paryżu
do ukrywania się.
Liczę na waszą pomoc
No co?! Przezorny zawsze ubezpieczony. A Fernando, Carlos i Jerry zawsze coś pomogą.
Herbatka
Czy ty lecisz do Alexisa?!
CZEMU NIC MI NIE POWIEDZIAŁAŚ????
Lucynka
Zastanów się.
Herbatka
Agh
Lucynka
No wybacz ziom
Herbatka
Pozdrów go ode mnie
Lucynka
Jasne!
Jasne, że nie. Co ona sobie myśli?
Jared
Daj znać, jak dolecisz.
Po za tym kupisz mi
kostkę na pamiątkę?
Lucy
Doleciałam już i pewnie,
że ci kupię.
Jared
W takim razie zamawiam
niebieską ;)
- Désolé. Es-tu venu ici avec Alexis? - uniosłam głowę, aby zobaczyć blond dziewczynę o pofalowanych włosach i brązowych oczach. Z jej wypowiedzi zrozumiałam tylko "Alexis"
- Pardą?
Dziewczyna usiadła naprzeciwko mnie, a ja zdębiałam. Schowałam telefon i patrzyłam jej w oczy. Była ubrana w białą koszulkę na ramiączkach i dżinsową spódniczkę. Świetny kontrast biorąc pod uwagę, że miałam na sobie grubą bluzę.
- Jeszcze raz. Czego ode mnie chcesz?
- Je vous demande si...
- Nie, nie nie... nie tak. Po LUDZKU proszę. Sil wu ple, czy jak wy tam gadacie.
Wtedy z lokalu wyszedł Alexisem z dwoma kawami. MROŻONYMI. Chyba zaplusował.
- Megane? Que fais-tu ici? - powiedział do niej. Patrzyłam na niego, jak wryta.
- Est-ce que vous trompez quelque chose? - odparła lekko gniewnie wstając.
- Elle s'appelle Lucy. Et nous n'y sommes jamais allés, nous ne le sommes pas et nous ne serons pas ensemble
- Vous mentez!
- Megane, Va voir Arthur. Je n'ai pas le temps de vous brouiller!
Dziewczyna fuknęła wstając od stolika. Ja również. Spojrzała na mnie z nienawiścią w oczach.
- Il est ma fille. - odparła odchodząc.
- O czym wy gadaliście? - zapytałam.
- O niczym. Twoja kawa. - podał mi ją, a ja dalej patrzyłam na odchodzącą dziewczynę. Wzięłam mrożoną kawę biorąc jej pierwszy łyk. Słodziutka. Nagle nabrałam wielkiej ochoty na czekoladę karmelową.
- Kim ona jest?
- Taka twoja przyjaciółeczka wersja europejska. Przyczepiła się.
- Mhm... - mruknęłam.
Odeszliśmy spod tej kawiarni i ruszyliśmy dalej w stronę centrum.
***Pov. Jackson***
- "Uno" i po "unie". Wygrałem. - uśmiechnąłem się kładąc ostatnią kartę na stosiku.
- Znowu? Oszukujesz. - uśmiechnął się Jared. Rzucił trzema ostatnimi kartami na stolik.
- Ja nigdy nie oszukuje. - uśmiechnąłem się, a Jared uniósł jedną brew. - Dobra, czas pogadać z tobą o wyjeździe. Prędzej, czy później muszę wrócić do San Antonio trenować, więc jeżeli chcemy gdzieś pojechać to na przełomie lipca i sierpnia.
- Muszę wracać w międzyczasie do San Antonio? Nie mógłbym tu zostać? - zapytał.
- Mama nie będzie zła? - zapytałem, a ten pokręcił przecząco głową.
- Wyprawiłeś ją na miesiąc do spa! Jak ma być zła? - zaśmiał się. Racja.
Po tych wszystkich rozmowach z Sarą stwierdziłem, że warto, aby odpoczęła. Opowiedziała mi o Dylanie sporo rzeczy. Naprawdę sporo. Wyjaśniła mi też ich "rozstanie", którego właściwie nie było i wiele mniejszych szczegółów. Kiedy dowiedziałem się, że Sara, ani razu nie poszła do spa, bo tylko zajmowała się domem i Jaredem stwierdziłem, że dam jej czas, aby odpoczęła. Cruz bardzo poparła ten pomysł i sama pomogła wybrać odpowiednią ofertę. Stwierdziliśmy, że darmowe karnety na 30 wejść to idealne rozwiązanie.
- Jesteś jednak jej synem. - uśmiechnąłem się.
- Dogadam się z nią. - zapewnił.
- W porządku. Więc... masz jakieś miejsce, które chcesz odwiedzić? - zapytałem.
- Raczej nie. Nie myślałem nad tym nigdy.
Skinąłem głową. W sumie czego ja się spodziewałem. Czasami lepiej ograniczyć marzenia, niż się zawieść. Tak przynajmniej mi się wydawało do pewnego momentu.
- A nad czym myślałeś?
- Tatuażem
- Tatuażem? - upewniłem się, a ten przytaknął.
- Zawsze chciałem mieć coś na przedramieniu.
- Znaczy... marzenia są różne. Nie wnikam.
- A ty? Wyglądasz na osobę, która kiedyś chciała sobie wydziarać całe ramiona, przedramiona i palce.
- Coś w tym jest, lecz nie mam żadnego tatuażu. Raczej już tak pozostanie.
- Nigdy nie mów nigdy.
***Pov.Lucy***
- Czemu nie mogliśmy wjechać tu windą? - zapytałam sapiąc. Wieża Eiffla jest serio wysoka. Alexis za to uparł się, że chce koniecznie mi pokazać, jak wygląda to z góry. Szczerze? Nie obchodzi mnie to. Chce po raz pierwszy od dłuższego czasu położyć się spać. W sumie. To całkiem dobry moment, aby zacząć spełniać mój wakacyjny plan.
- Wyrabiaj łydy na zawody skarbie. - uśmiechnął się zupełnie niewzruszony. Zmarszczyłam brwi - Jak zobaczysz ten widok powiesz "Było warto".
- Albo powiem "stań na barierce".
- Dla ciebie wszystko
Może pójdzie o wiele łatwiej, niż myślałam na początku. Kiedy schody się skończyły spojrzałam na Paryż. Nie znam dobrych słów, aby to opisać.
- I co powiesz blondi? -zapytał.
- Czterech liter nie urywa. - stwierdziłam sapiąc. Może widok zachwyciłby mnie gdybyśmy wjechali tu windą, a nie schodami. Dodatkowo te pary wokół trzymające się za ręce. Ohyda. Daje słowo, że jeżeli kiedykolwiek będę miała chłopaka to każę mu darować sobie te romantyczne wzmianki. Jeżeli ci ludzie myślą, że pokazując kobiecie widok jakiegoś miasta z góry przypisują ją sobie to się mylą. Jestem pewna, że połowa dziewczyn tu wolałaby leżeć w domu na kanapie obok tego swojego chłopaka oglądając jakiś film lub grając. Ja bym wolała. Po za tym domyślam się, że ta idealna partia samców alfa nie umie wymienić koła w aucie.
- Poczuj trochę romantyzmu. Jesteś w Paryżu! - szturchnął mnie kiedy podchodziliśmy do barierki.
- Dlatego mam zacząć całować losowych ludzi na ulicy?
- Nie to miałem na myśli. Nie rób tego bo będę zazdrosny.
- Zachęciłeś mnie. - oparłam się o barierkę i spojrzałam w dół. Myślałam, że jest wyższa.
- Kochałaś jakiegoś chłopaka kiedykolwiek? - zapytał.
- Nie, bo to głupota.
- To nie głupota! - zaprzeczył.
- Tak, czy siak to nie przetrwałoby długo.
- Skąd taka pewność blondi? - uniósł brew.
- Domyśl się seksisto.
- Ej ej ej! Już od dawna nie walę seksistowskimi tekstami. - sprzeciwił się.
- A ten na wigilii u Fernando? "Założyłabyś spódnice, a nie, jak chłop na budowie w spodniach". Nie wspomnę, jak bardzo to bez sensu było.
- To tak, czy siak 7 miesięcy bez. Czyż nie? - drążył. Westchnęłam jednocześnie kiwając raz głową.
- Ty lepiej powiedź gdzie ty idziesz do szkoły.
- Też akademia sportowa tylko w Paryżu. Żadnych dziewczyn w klasie. Będę z 8 chłopakami w klasie z czego pięciu będzie szykować się do Formuły. Nieco przykre.
- To w takim razie też gratulacje. Może przerzucisz się na chłopców.
Hej!
Witam w kolejnym rozdziale :D W tym tygodniu zamieniłam sobie Detroit (które będzie jutro) z Autami także... mam nadzieje, że rozdział się podobał ;) Chętnie poczytam opinię!
Ostatnio zapytałam się was, jaka piosenka waszym zdaniem pasuje do Lucy i obiecałam wrzucić mój typ:
https://youtu.be/Y88LVU7MAe4
Oto on!
Co do samochodu... jestem niezdecydowana xD Ale wśród was przeważało Porsche 911 Carrera, jak Sally.
Dzisiaj też W LET'S RACE (nie, nie w Best Race. Chodzi mi o poprzednią książkę) pojawią się pierwsze preferencje :D Z kim po za Lucy? Zobaczycie. Od razu jednak mówię, że w przypadku Lucy będzie, że jesteśmy jakby CHŁOPAKIEM Lucy. Powód? Nie chce mieszać tego, jaka Lucy jest w książce z tym, jak wyglądają preferencje :/ Także jeżeli komuś będzie to przeszkadzać to bardzo przepraszam :(
Okey! Ode mnie dzisiaj tyle i mam nadzieje, że zobaczymy się wkrótce <3 Do zobaczenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro