Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ. 21 KSIĘŻNICZKA

Szłam w kierunku plaży trzymając w dłoni kulę. Tuż obok szedł Fernando pchając pusty wózek inwalidzki. Nie mieliśmy w planach wjechać na samą piaszczystą plażę, lecz na leśny kawałek nad nią. Stanęłam u skraju zbocza i zobaczyłam Cruz i Tatę. Rozmawiali chodząc wkoło auta Ramirez. Uśmiechnęłam się kiedy otworzył maskę. Sama chciałabym pogrzebać w silniku. Nie skończyłam przy gokarcie.

- Może usiądziesz? - zapytał Fernando. Uniosłam kącik ust i zgodziłam się bez zawahania. Podałam mu kulę i opadłam na wózek. Fernando przykucnął obok niego, a ja dalej ze skupieniem patrzyłam na Cruz i tatę.

- Wiesz czego najbardziej żałuje? - zapytałam Fernando.

- Oświeć mnie. 

- Że nie ugryzłam Matta w nogę.

- Co? - spojrzał na mnie z rozbawieniem.

- Wracam do tej sytuacji i stał tak blisko, że mogłam go ugryźć w nogę. Zawsze wyszłabym bardziej zwycięsko.

- Serio o tym myślisz? 

- Tak. Tak samo, jak o tym, jak zamierzam wygrać te zawody na koniec sierpnia,  gdy nawet nie ruszam stopą.

- Słyszałaś co powiedział ci lekarz. Masz odpoczywać i nie robić nic co zagraża nodze. 

- Bo mnie obchodzi co on mówi. Wydaje mi się, że nie należy do najbystrzejszych w tej dziedzinie. - zaśmiałam się. Obróciłam się, aby wyciągnąć z plecaka mój czerwony trampek. Wzięłam w dłonie naciętego na przodzie buta z czerwonymi od krwi sznurówkami i jej plamkami na wyblakłej powierzchni materiału. Przejechałam po niej palcem. - Ciekawe ile krwi straciłam...

- Nie myśl o tym.

- Mogłam ją oddać. A tak to teraz pewnie jej plama tkwi na torze. Trochę słabo.

- Przestań. - burknął Fernando biorąc w dłonie buta. - Im dłużej o tej sytuacji myślisz tym gorzej. Nic nie zmienisz. 

Podniosłam się z wózka kładąc zabandażowaną stopę na ziemi. Fernando natychmiast wstał i chciał mnie złapać.

- O nie nie nie. Łapy precz. Zacznijmy mój tryb leczenia.

- Lucy.

- Lucyferze, sam tak mówiłeś.

- Mówiłem Lucyferku.

- Ale Lucyferek jest mały, ale Lucyfer jest wielki. Nie ważne. - podeszłam do niego i złapałam jego ramiona. - Mam świetny plan B! Jeżeli do końca życia będę skazana na kalectwo to mam plan, jak dalej robić to co robiłam i ty mi w tym pomożesz. 

- Szczerze nieco boje się tego twojego pomysłu. Obawiam się, że to może być coś nieodpowiedniego.

Wtedy do Fernando zadzwonił telefon. Zdjęłam dłonie z jego ramion.

- Nie patrz się na mnie tymi ślepiami tylko odbierz. Może to coś ważnego. - założyłam ręce idąc w kierunku skarpy. Szłam naprawdę powoli, ale odpychałam się zranioną stopę od ziemi Jakiś ruch! Bolało? Coraz mniej. Przynajmniej zapewniłam jej nieco ruchu i czułam, jak mięśnie w niej pracują. To, że czułam coraz więcej z dnia na dzień dawało mi dużo nadziei. Po za tym obmyśliłam bardzo ciekawy plan, który pomoże mi nie tylko wziąć udział w zawodach, ale i je wygrać. I to z palcem w nosie.

***Pov. Fernando***

Odebrałem telefon i...

- Jest obok ciebie Lucy? - zaczął Carlos.

- Właśnie odchodzi. O co chodzi?

- Tak się składa, że mamy tyci problem o który księżniczka nie powinna wiedzieć. - dodał Alexis.

- Co ty tam robisz?

- Nie twój interes. Ważne jest to, że ten debil Gorvette pobił się z Buttersky. - krzyknął Alexis.

- Nie pobiłem się tylko mu oddałem! - usłyszałem obronę Jerry'ego.

- Masz rozwalony nos! Zamknij mordę! - odparł Alexis.

- Jak to się pobił? - zdziwiłem się.

- Poszliśmy na tor, aby zobaczyć, jak wygląda to miejsce aktualnie i spotkaliśmy Matta. - wyjaśnił Carlos.

- I co dalej?

- Jerry wdał się z nim w dyskusje i wzięli się za łby.  No nie ważne. Lucy nie może wiedzieć.

- Rozumiem... - odpowiedziałem na słowa Carlosa.

- A jak się czuje? - zapytał Jerry.

- W porządku całkiem. Właśnie idzie w kierunku zejścia na plażę. Cholera. Muszę kończyć.

Rozłączyłem się i pobiegłem za nią. Lucy właśnie weszła na plażę w jednej ręce trzymają wielki kij, który wbijała w piasek, gdy się zatrzymywała. 

- Lucy, co do cholery!?

- Zaczynasz używać brzydkich słów. Mam na ciebie zły wpływ. - zaśmiała się i poszła dalej. W kierunku wody. 

Podbiegłem do niej i złapałem ją pod nogi. Zasłoniła mi oczy dłońmi.

- Nie mam dostępu do nóg, ty do oczu. Jeden, jeden. A teraz pozwól mi iść dalej.

- Do wody? Nie ma opcji.

- Więc spróbuj tak wrócić na górę. Zostawiłam tam plecak i wózek. 

Jęknąłem głucho. Starając się z zamkniętymi oczami odstawić ją na ziemię. Gdy tylko dotknęła ziemi odsłoniła mi oczy. Widziałem, jak lekko kiwając się podwija nogawki w getrach i idzie do wody wlekąc za sobą jedną stopę. Stanęła wyprostowana, przy brzegu. Fala okryła jej trampka i bandaż wodą, a ja usiadłem na wilgotnym piasku. Patrzyłem tylko, jak ta stoi niewzruszona.

- Potrzebuje nowego gokartu. - zaczęła po chwili ciszy.

- Przecież twój stary jest nowy.

- Owszem jest. Ale nie dla aktualnej mnie. - Odwróciła się w moją stronę i wskazała na stopę. - Potrzebuje nowego. Będziesz musiał mi pomóc, ale... będzie warto.

***Pov. Carlos***

- Po co to zrobiłeś? - zapytał Alexis przykładając Jerry'emu chusteczkę do twarzy, aby zatamować cieknącą krew.

- Bo sobie zasłużył.

- Jesteś jednak naprawdę głupi. Jesteś pewny, że nie masz za dużo chromosomów?

- Alexis. - upomniałem go.

- Przepraszam... - warknął. - To co zrobiłeś było debilne.

- Przynajmniej pokazałem, że mi na niej zależy!

- I myślisz, że Lucy właśnie to doceni? Kto więcej uderzy go w twarz? Nie! - Alexis szturchnął Jerry'ego. - chyba myślisz, że to jej zaimponuje.

Jerry zamilkł.

- Wezmę to za tak. - dodał Alexis.

- Nie masz racje. Po prostu chce, aby on cierpiał równie mocno.

- Kiedy Lucy właśnie chodzi o to, że zrewanżuje się, jak wygra zawody pod koniec sierpnia. Bo zaboli to go bardziej od uderzenia w twarz cepie. 

Alexis założył ręce na piersi i zaczął mówić coś do siebie pod nosem.

- Więc co teraz robimy?

Usłyszeliśmy dźwięk sms'a. Alexis wyjął komórkę z kieszeni i odczytał wiadomość.

- Panowie, szukamy gokartu.

- Gokartu?

- Wola Księżniczki

Dzień dobry! Tygodniowa przerwa, bo w szkole zapierz (i oglądałam nowy serial na Netflixie XD). Mam nadzieje, że nie jesteście źli i, że ten wam się podoba! Dzisiejszy rozdział dedykuje Lilianna_123! Ostatnio pisałaś, że rozdział minimalnie poprawił ci humor. Mam nadzieje, że już wszystko się stabilizuje z twoim humorem <333
Co do "Insufficient", może się nieco opóźnić, bo jednocześnie piszę rozdział do książki z "Detroit: Become Human" i muszę wydzielić sobie czas na rozdziały. Ode mnie to tyle! Do zobaczenia kochani <3 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro