ROZDZIAŁ. 21 KSIĘŻNICZKA
Szłam w kierunku plaży trzymając w dłoni kulę. Tuż obok szedł Fernando pchając pusty wózek inwalidzki. Nie mieliśmy w planach wjechać na samą piaszczystą plażę, lecz na leśny kawałek nad nią. Stanęłam u skraju zbocza i zobaczyłam Cruz i Tatę. Rozmawiali chodząc wkoło auta Ramirez. Uśmiechnęłam się kiedy otworzył maskę. Sama chciałabym pogrzebać w silniku. Nie skończyłam przy gokarcie.
- Może usiądziesz? - zapytał Fernando. Uniosłam kącik ust i zgodziłam się bez zawahania. Podałam mu kulę i opadłam na wózek. Fernando przykucnął obok niego, a ja dalej ze skupieniem patrzyłam na Cruz i tatę.
- Wiesz czego najbardziej żałuje? - zapytałam Fernando.
- Oświeć mnie.
- Że nie ugryzłam Matta w nogę.
- Co? - spojrzał na mnie z rozbawieniem.
- Wracam do tej sytuacji i stał tak blisko, że mogłam go ugryźć w nogę. Zawsze wyszłabym bardziej zwycięsko.
- Serio o tym myślisz?
- Tak. Tak samo, jak o tym, jak zamierzam wygrać te zawody na koniec sierpnia, gdy nawet nie ruszam stopą.
- Słyszałaś co powiedział ci lekarz. Masz odpoczywać i nie robić nic co zagraża nodze.
- Bo mnie obchodzi co on mówi. Wydaje mi się, że nie należy do najbystrzejszych w tej dziedzinie. - zaśmiałam się. Obróciłam się, aby wyciągnąć z plecaka mój czerwony trampek. Wzięłam w dłonie naciętego na przodzie buta z czerwonymi od krwi sznurówkami i jej plamkami na wyblakłej powierzchni materiału. Przejechałam po niej palcem. - Ciekawe ile krwi straciłam...
- Nie myśl o tym.
- Mogłam ją oddać. A tak to teraz pewnie jej plama tkwi na torze. Trochę słabo.
- Przestań. - burknął Fernando biorąc w dłonie buta. - Im dłużej o tej sytuacji myślisz tym gorzej. Nic nie zmienisz.
Podniosłam się z wózka kładąc zabandażowaną stopę na ziemi. Fernando natychmiast wstał i chciał mnie złapać.
- O nie nie nie. Łapy precz. Zacznijmy mój tryb leczenia.
- Lucy.
- Lucyferze, sam tak mówiłeś.
- Mówiłem Lucyferku.
- Ale Lucyferek jest mały, ale Lucyfer jest wielki. Nie ważne. - podeszłam do niego i złapałam jego ramiona. - Mam świetny plan B! Jeżeli do końca życia będę skazana na kalectwo to mam plan, jak dalej robić to co robiłam i ty mi w tym pomożesz.
- Szczerze nieco boje się tego twojego pomysłu. Obawiam się, że to może być coś nieodpowiedniego.
Wtedy do Fernando zadzwonił telefon. Zdjęłam dłonie z jego ramion.
- Nie patrz się na mnie tymi ślepiami tylko odbierz. Może to coś ważnego. - założyłam ręce idąc w kierunku skarpy. Szłam naprawdę powoli, ale odpychałam się zranioną stopę od ziemi Jakiś ruch! Bolało? Coraz mniej. Przynajmniej zapewniłam jej nieco ruchu i czułam, jak mięśnie w niej pracują. To, że czułam coraz więcej z dnia na dzień dawało mi dużo nadziei. Po za tym obmyśliłam bardzo ciekawy plan, który pomoże mi nie tylko wziąć udział w zawodach, ale i je wygrać. I to z palcem w nosie.
***Pov. Fernando***
Odebrałem telefon i...
- Jest obok ciebie Lucy? - zaczął Carlos.
- Właśnie odchodzi. O co chodzi?
- Tak się składa, że mamy tyci problem o który księżniczka nie powinna wiedzieć. - dodał Alexis.
- Co ty tam robisz?
- Nie twój interes. Ważne jest to, że ten debil Gorvette pobił się z Buttersky. - krzyknął Alexis.
- Nie pobiłem się tylko mu oddałem! - usłyszałem obronę Jerry'ego.
- Masz rozwalony nos! Zamknij mordę! - odparł Alexis.
- Jak to się pobił? - zdziwiłem się.
- Poszliśmy na tor, aby zobaczyć, jak wygląda to miejsce aktualnie i spotkaliśmy Matta. - wyjaśnił Carlos.
- I co dalej?
- Jerry wdał się z nim w dyskusje i wzięli się za łby. No nie ważne. Lucy nie może wiedzieć.
- Rozumiem... - odpowiedziałem na słowa Carlosa.
- A jak się czuje? - zapytał Jerry.
- W porządku całkiem. Właśnie idzie w kierunku zejścia na plażę. Cholera. Muszę kończyć.
Rozłączyłem się i pobiegłem za nią. Lucy właśnie weszła na plażę w jednej ręce trzymają wielki kij, który wbijała w piasek, gdy się zatrzymywała.
- Lucy, co do cholery!?
- Zaczynasz używać brzydkich słów. Mam na ciebie zły wpływ. - zaśmiała się i poszła dalej. W kierunku wody.
Podbiegłem do niej i złapałem ją pod nogi. Zasłoniła mi oczy dłońmi.
- Nie mam dostępu do nóg, ty do oczu. Jeden, jeden. A teraz pozwól mi iść dalej.
- Do wody? Nie ma opcji.
- Więc spróbuj tak wrócić na górę. Zostawiłam tam plecak i wózek.
Jęknąłem głucho. Starając się z zamkniętymi oczami odstawić ją na ziemię. Gdy tylko dotknęła ziemi odsłoniła mi oczy. Widziałem, jak lekko kiwając się podwija nogawki w getrach i idzie do wody wlekąc za sobą jedną stopę. Stanęła wyprostowana, przy brzegu. Fala okryła jej trampka i bandaż wodą, a ja usiadłem na wilgotnym piasku. Patrzyłem tylko, jak ta stoi niewzruszona.
- Potrzebuje nowego gokartu. - zaczęła po chwili ciszy.
- Przecież twój stary jest nowy.
- Owszem jest. Ale nie dla aktualnej mnie. - Odwróciła się w moją stronę i wskazała na stopę. - Potrzebuje nowego. Będziesz musiał mi pomóc, ale... będzie warto.
***Pov. Carlos***
- Po co to zrobiłeś? - zapytał Alexis przykładając Jerry'emu chusteczkę do twarzy, aby zatamować cieknącą krew.
- Bo sobie zasłużył.
- Jesteś jednak naprawdę głupi. Jesteś pewny, że nie masz za dużo chromosomów?
- Alexis. - upomniałem go.
- Przepraszam... - warknął. - To co zrobiłeś było debilne.
- Przynajmniej pokazałem, że mi na niej zależy!
- I myślisz, że Lucy właśnie to doceni? Kto więcej uderzy go w twarz? Nie! - Alexis szturchnął Jerry'ego. - chyba myślisz, że to jej zaimponuje.
Jerry zamilkł.
- Wezmę to za tak. - dodał Alexis.
- Nie masz racje. Po prostu chce, aby on cierpiał równie mocno.
- Kiedy Lucy właśnie chodzi o to, że zrewanżuje się, jak wygra zawody pod koniec sierpnia. Bo zaboli to go bardziej od uderzenia w twarz cepie.
Alexis założył ręce na piersi i zaczął mówić coś do siebie pod nosem.
- Więc co teraz robimy?
Usłyszeliśmy dźwięk sms'a. Alexis wyjął komórkę z kieszeni i odczytał wiadomość.
- Panowie, szukamy gokartu.
- Gokartu?
- Wola Księżniczki
Dzień dobry! Tygodniowa przerwa, bo w szkole zapierz (i oglądałam nowy serial na Netflixie XD). Mam nadzieje, że nie jesteście źli i, że ten wam się podoba! Dzisiejszy rozdział dedykuje Lilianna_123! Ostatnio pisałaś, że rozdział minimalnie poprawił ci humor. Mam nadzieje, że już wszystko się stabilizuje z twoim humorem <333
Co do "Insufficient", może się nieco opóźnić, bo jednocześnie piszę rozdział do książki z "Detroit: Become Human" i muszę wydzielić sobie czas na rozdziały. Ode mnie to tyle! Do zobaczenia kochani <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro