ROZDZIAŁ.12 HIPOKRYZJA
Przez kilka minut szliśmy w zupełnej ciszy. Patrzyłam na zdarte do granic możliwości trampki wygwizdując jakąś melodyjkę pod nosem. Usłyszałam auto Cruz. Uniosłam głowę, aby zobaczyć, jak ta przejeżdża po raz kolejny przez tor. Na jego skraju stał tata i Jared. Spojrzałam na Fernando. Wzruszył jedynie ramionami.
- Miał być z Jacksonem w Przełęczy Stabilizatorów. - powiedziałam wskazując palcem na chłopaka w oddali.
- Może zmienili plany. -stwierdził Włoch. Mruknęłam powoli idąc do przodu. Jedyny sposób, aby się dowiedzieć to zapytać Jareda. Kiedy mój tata usłyszał kroki obrócił się w moją stronę.
- Co was tak wcześnie zerwało z łóżka? Słyszałem, jak rozmawialiście chyba do 2 w nocy.
- Jak mam chodzić z tym dupkiem do klasy to warto byłoby trochę poćwiczyć.
- Język. - zganił mnie.
- A ty co tu robisz? - zwróciłam się do Jareda. Nawet na mnie nie spojrzał. - Ponoć z Jacksonem mieliście być w Przełęczy Stabilizatorów.
- Obudziłem się koło 4 przez koszmar i nie mogłem potem od nowa zasnąć. - westchnął. - Zauważyłem, że Cruz wychodzi, więc ubrałem się i poszedłem z nią.
Dopiero teraz zorientowałam się, że z uwagą patrzy na stoper. Westchnęłam wracając do taty.
- Więc jak tu jestem to może zadasz mi ćwiczenia szanowny trenerze?
- Szanowny?
- To, aż tak dziwne słowo?
- W twoich ustach? Niesamowicie dziwne Buntowniczko. - uśmiechnął się lekko. - Cruz skończy i coś porobimy. - zapewnił. Spojrzałam z uśmiechem na Fernando. Założył ręce na piersi unosząc kącik ust. Jared zatrzymał stoper, a auto Cruz zatrzymało się gwałtownie. Wokół nas uniosła się chmura pyłu. Ramirez odpięła siatkę i zaczęła wychodzić z auta. Mój tata jej pomógł.
- Wypadam na zakrętach. - powiedziała zdejmując kask.
- Mniej, niż ostatnio.
- Ale nie mogę wypadać. Inaczej nie pokonam Sztorma.
- Kłótnie w małżeństwie? Uwielbiam. - wtrąciłam, a Cruz oczyściła gardło patrząc na mnie z politowaniem. Tak, czy siak mnie kocha. Mnie się albo kocha, albo nienawidzi.
- Widziałem treningi Sztorma. Możesz być spokojna. 5 minut przerwy i jedziesz dalej. - powiedział Jared rzucając jej butelkę wody. Zapomniałabym!
Wyciągnęłam z kieszeni mój podarek i podeszłam do młodego Sztorma.
- Zamknij oczęta i wyciągnij dłoń przed siebie. - rozkazałam. Jared najwyraźniej nie zrozumiał tego do końca, ale wykonał polecenie. Wrzuciłam do jego dłoni kostkę do gry na gitarze. Złapałam jego palce i je zacisnęłam.
- Już mogę?
- Jasne! - krzyknęłam. Jared otworzył oczy patrząc na zaciśniętą dłoń. Zmierzył mnie zdziwionym spojrzeniem. Postukałam palcem w jego pięść. Przewrócił oczami otwierają zaciśniętą dłoń.
- Kostka do gitary. - uśmiechnął się. Złapał ją w palce drugiej ręki. W sklepie muzycznym w Paryżu znalazłam taką jedną czarną z niebieskim płomieniem. Jared nie jest może totalnym buntownikiem, ale od razu wiedziałam, że będzie dla niego idealna.
- Obiecałam. Świeżutka, prosto z Paryża.
- Dziękuje. - objął mnie, a ja poklepałam go po plecach. - Jak wrócimy do Chłodnicy będę musiał koniecznie ją wypróbować.
- Na to liczę.
- Póki co czas zacząć się treningiem. - przypomniał Fernando.
- Z mojego dietetyka awansowałeś na trenera? Od kiedy niby?
- Trener to za dużo powiedziane. Raczej "motywator". - wzruszył ramionami z delikatnym uśmiechem.
- Więc jaką motywacje dasz naszej Buntowniczce? - zapytał tata zakładając ręce na piersi. Również to zrobiłam.
- Obawiam się, że Matthew trenuje teraz w Hiszpanii. - powiedział to wypuszczając powietrze z płuc.
- Skąd ten pomysł? - zdziwiłam się. Francja, Hiszpania... skubany.
- Zaobserwowałem go na Instagramie. - wyjaśnił wyciągając telefon. Włączył jego relacje. - A oto tor na którym teraz trenuje. Tym razem Madryt.
- Wrzucił to 12 minut temu. - spojrzałam na godzinę po czym na tatę. - Nie obija się.
- Więc ty też nie. Zacznijmy trenować. - stwierdził mój tata.
- Nie, że coś, ale ile mogę jeździć dookoła Chłodnicy Górskiej? On zmienia tory i to gwałtownie.
- Sugerujesz coś? - zapytał Jared.
- Przejedźmy się gdzieś. Na tym świecie jest pełno dróg.
******
Cruz skończyła trening, a my wróciliśmy do V8. Lola zrobiła nam lemoniady. Patrzyłam na skupionego tatę. Jeździł palcem po mapie w tablecie i mruczał coś pod nosem marszcząc czoło. Westchnęłam.
- Czemu tak ciężko trenuje w wakacje? Nie robi sobie przerw? - zapytałam. Jared wzruszył ramionami, a tata chyba ignorował co mówię.
- Mało odpoczywa co znaczyłoby, że może być za słaby na zawodach. Z drugiej jednak strony... sam odpoczywałem 2 tygodnie przed zawodami nie robiąc dosłownie nic. Może ma zamiar zrobić podobnie. - stwierdził Fernando.
- To znaczyłoby, że trenuje bardzo solidnie. Po za tym... podziwiam, że pamiętasz te szczegóły z zamkniętego rozdziału. Gdybyś teraz wrócił byłbyś dalej Aquillą na torze.
- Nie wracajmy do tego. - poprosił. Wypuściłam powietrze z płuc. Nic nie powiedziałam więcej.
- Okey, zorientowałem się gdzie są mniej więcej jakie tory. Musiałbym ci jednak znaleźć trenera.
- Ty nim jesteś. - powiedziałam.
- Muszę trenować Cruz do Złotego Tłoka...
- I mnie do pojedynku z Mattem.
- Załatwię ci kogoś dobrego.
- Nie! - wstałam do stołu. - Ja nie chce jakiegoś dupka. Chce ciebie! Ty jesteś najlepszym trenerem.
- Lucy...
- Nie "Lucy". Weźmy Cruz ze sobą.
- I, jak to sobie wyobrażasz Buntowniczko? - zapytał. - Cruz też musi trenować. Nie możesz być hipokrytką.
- Nie jestem hipokrytką! Ja po prostu nie mogę pozwolić, aby ten dupek uważał się za lepszego. Rozwalił chłopakowi głowę o szafki. Bo tak chciał. Tato... błagam cię.
- To nie jest takie proste. - powiedział. Zaczynał mnie denerwować.
- Bez ciebie nigdzie nie jadę.
- I nie musimy. - dodał.
- Do Moblie też.
- Też... czekaj. Co?
- Mogę jeszcze zrezygnować, prawa?
- Nawet o tym nie myśl. - wtrącił Fernando.
- Właśnie. To byłaby z twojej strony głupia decyzja. - dodał Jared.
- Wybaczcie, ale ja nie będę chodziła do klasy z hipokrytą. Tylko takim prawdziwym hipokrytą. I chorym psychicznie do tego. - oparłam dłonie na biodrach. Mój głos brzmiał niesamowicie groźnie. Nie panowałam nad nim - Albo utrę mu nos przed końcem wakacji, albo rezygnuje z Mobile i zostaje sprzedawcą kukurydzy.
- Lucy... - szepnął tata, lecz ja wyszłam z V8. Muszę pomyśleć.
******
Kino samochodowe w Chłodnicy Górskiej od dawna było opuszczone. Nie puszczali tam filmów, ani nie sprzedawali prażonej kukurydzy. Usiadłam przy jednym z głośników i analizowałam myśli. Chciałam robić listę wakacyjnych celów. Zrobiłam ją. Jest na niej jednak tylko jeden cel. Pokonać Matthewa.
- Szukają cię. - powiedział Jared. W dłoni trzymał gitarę i szedł w moim kierunku.
- Uroki dalekich ucieczek. Nikt nie szuka blisko. - uśmiechnęłam się krótko. - A ty, czego tu szukasz?
- Miałem wypróbować kostkę.
- Racja... - szepnęłam. Jared usiadł obok mnie i ułożył gitarę na swoich kolanach. Przejechał nią po strunach.
- Jakieś specjalne zamówienie?
- Nie. Graj co tam chcesz.
I zaczął. Melodia była bardzo spokojna. Znałam tą piosenkę, ale nie znałam jej tytułu.
- Things we lost to the flames. Things we'll never see again. All that we've amassed. Sits before us, shattered into ash.
I śpiewał. Całkiem ładnie. Zazdrościłam mu cierpliwości do gitary. Miałam ją kiedyś. Ostatecznie rozwaliłam ją na ścianie.
- These are the things, the things we lost. The things we lost in the fire fire fire. These are the things, the things we lost. The things we lost in the fire fire fire.
Chyba teraz nawet się cieszę, że przyszedł. Ta muzyka pomaga zebrać myśli na skopanie tyłka Mattthewa.
Dedykuje ten rozdział kakao_queen. Obiecałam, że zadedykuje jej rozdział z Jaredem także o to on! Dzięki za wenę do talksów ;D
Możecie dać znać, jak podobał wam się rozdział (spóźniony swoją drogą), bo zaczynamy obiera właściwe tory w tej książce.
Z tego co wiem to już wszędzie skończył się etap rekrutacji także jeżeli w tym roku szliście do szkoły średniej możecie napisać, jak wam poszło? Osobiście patrząc na to co się dzieje jestem przerażona, jak wiele osób się nie dostało. Także czekam na info od was.
Jak ktoś czeka na paczkę z modyfikacjami do rodzinki z postaciami z "Best Race" do The Sims 4. Pojawi się koło 10 sierpnia. Mam z nią problemy i wymaga edycji.
Ode mnie dzisiaj tyle! Dziękuje za komentarze, gwiazdki i uwagę <3 Widzimy się niebawem
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro