Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ.1 LIST

Lucy codziennie wstawała wcześnie rano, aby pojeździć na desce. To chyba pozostanie jej wakacyjną rutyną. Jeżdżąc wkoło Chłodnicy myślała nad planem, który obiecała sobie jakiś czas temu. Wakacje miały być niezapomniane, ale... jak miała to uczynić? I w czym miałyby być takie wyjątkowe? To pozostawało do przemyślenia. Kiedy tylko jakiś pomysł wpadł jej do głowy zapisywała go na kartce. Prawda była jednak brutalna. Wszystko na kartce było takie prawdopodobne, przewidywalne i nudne, że od samego czytania listy przysypiała. A ona rzadko przysypia.
Za kilka dni miała rozpocząć realizacje planu, a tak naprawdę nie miała nic co mogłaby zrobić. Zbliżał się wieczór, a ta z bukietem kwiatów w dłoni wychodziła z domu. Poprawiła plecak i ruszyła w drogę. Chciała pomyśleć. I być może poprosić o pomoc.

W tym samym czasie Cruz i Jackson siedzieli w jednym stożku. Zakończył się sezon i ci wreszcie mieli czas dla siebie. Brakowało im tego. Po zakończeniu sprawy z bratem Jacka ci wzięli się ostro za trenowanie. W taki sposób Jackson zdołał zdobyć Złotego Tłoka z przewagą 4 punktów. Minimalnie, ale wygrał.
Cruz opierała się o Jacksona kiedy ci oglądali w telewizji wieczorne wydanie wiadomości sportowych.

POV. JACKSON

- Dalej o tobie mówią. - zaśmiała się Cruz szturchając mnie.

- Widzę. - odparłem pstrykając ją w nos.

- Mówisz to tak, jakbyś zupełnie nie cieszył się ze zwycięstwa. - prychnęła. - Dostałeś Złotego Tłoka!

- A może ja wolę inną nagrodę, mhm? - mówiąc zbliżyłem do niej moją twarz z chytrym uśmiechem. Cruz również się zbliżyła kiedy utknęliśmy w pocałunku. Szybko poczułem, jak jej dłoń wplata się w moje włosy. Przeciągnąłem ją na mój brzuch kiedy kontynuowaliśmy. Jesteśmy idealnym przykładem, że z największych wrogów można stać się przyjaciółmi. Patrząc na nas: nawet kimś więcej.

- Przeszkadzam? - usłyszałem głos. Z Cruz przerwaliśmy pocałunek patrząc na osobę, która nam przeszkodziła. Był to Jared.

- Jasne, że nie. - odparła Cruz natychmiast wstając.

- Właśnie widzę. - prychnął. - Nie bij mnie wujku, że zwaliłem ci okazję. - zaśmiał się. Przewróciłem oczami z uśmiechem również wstając. 

- Jesteś, identyczny, jak młoda McQueen. - odpowiedział. - Ona też ma dar wpadania w najlepszych momentach.

- Wierzę na słowo. 

- Coś się stało? - zapytała go Cruz.

- Chciałem was zapytać, czy idziecie na spacer. Pan McQueen stwierdził, że dobrze nam wszystkim to zrobi. - wyjaśnił. - Teraz muszę jeszcze znaleźć Lucy.

- Nie fatyguj się. Przypałęta się po drodze. - zapewniłem go, a Jared uniósł brew z lekkim uśmiechem. O ile bardziej radosny jest teraz, niż w momencie, gdy go poznałem. Jest też o wiele śmielszy. 

- To wy idziecie? - zapytał. - No chyba, że macie inne "aktywności" do zaliczenia. - uniósł brwi zerkając za nas.

- Jesteś zbyt pewny siebie. - rozczochrałem jego włosy. - Z wielką chęcią skorzystamy z pierwszej opcji.

Jared skinął odchodząc. Ja i Cruz zaczęliśmy zakładać buty.

- Lucy nikt nie pobije pod tym względem. - stwierdziła Cruz.

- Wiem. Powinna pracować jako tajny agent, albo jakaś jednoosobowa armia. - zaśmiałem się. Wyprostowałem się zerkając na Cruz. - Idziemy? - mówiąc to wyciągnąłem w jej stronę przedramię. Cruz złapała się go i razem ruszyliśmy pod motel. Zygzak rozmawiał o czymś z Jaredem.

- Zobacz, już idą. - zwrócił się do Jareda Zygzak. - Cieszę się, że was widzę. Po tym sezonie myślałem, że przyjdzie mi to z trudem.

- A to niby czemu? - oburzyła się Cruz.

- Rozumiem związki na odległość, bo sam żyłem w czymś takim, przez długi czas jednak... wy zupełnie olaliście treningi!

- Ale wygrałem. - stwierdziłem.

- Cudem Jack. Cu-dem. - powiedział. - Cruz, nie popuszczę ci treningów, przed tym sezonem, żebyś wiedziała.

- Dobrze Panie McQueen. - odparła z determinacją Cruz na co McQueen się uśmiechnął. Za to właśnie go szanuje. Nie jest surowym nauczycielem. Nie jest też jednak łagodny. To ten co cię zmotywuje do zrobienia postępu i będzie ganił twoje lenistwo. To dobry sposób nauczania. Ganienie za to, że ktoś zrobił wolniejsze kółko, jak robi to mój trener jest absurdem. Gdyby McQueen mógłby jednocześnie dowodzić dwoma zespołami, chciałbym go u siebie.

- A Lucy? - zapytał Jared.

- Znam ją na tyle długo, aby powiedzieć, że zapewne robi coś szalonego -mówiąc to, Zygzak poklepał go w ramię.

POV. LUCY

Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie robiłam nic szalonego. Siedziałam, przed kamienną płytą z wyrytym napisem "Hudson Hornet" i dwoma datami. Westchnęłam patrząc na bukiet kwiatów.

- Tata ciągle tu łazi i do ciebie gada. Jak wariat! Jakby liczył, że się odezwiesz. Ale dzieci, ryby i martwi głosu nie mają także... - Wtedy zdałam sobie sprawę, że sama tak, jakby gadam do siebie. - Hah! Dobra... tu mnie masz Huraganie. Tu mnie masz. - prychnęłam. - Ale serio no. Z tego co mi tata mówił to ty zawsze mówiłeś "Dąż do celu". Tylko, jak za nim podążę to stracę całą resztę. A przynajmniej na dłuższy czas. I niby fajnie, ale ja po prostu muszę coś zrobić, aby to było... niesamowite, niepowtarzalne. O! Jak ta sztuczka z '51. Pamiętasz? Znaczy... to twoje dzieło i po za tym to nie żyjesz to pewnie nie obchodzi cię to, czy pamiętasz, ale... oszalałam.

Wstałam nagle.

- Gadam do kamienia! Lucy McQueen, ty nie potrzebujesz wakacji tylko psychiatry! Czemu dalej mówię sama do siebie!

Wreszcie się przymknęłam. Spojrzałam po raz ostatni na płytę. Złapałam deskę i ruszyłam ku wyjściu z cmentarza. Przed nagrobkiem został jedynie mały bukiecik róż. Nikt nie musi wiedzieć, że był to prezent od taty dla mamy.
 Wyjechałam na drogę i w planach miałam wrócić do Chłodnicy, gdy zauważyłam Cruz, Jacksona, Jareda i mojego tatę.

- Mówiłem, że po drodze się znajdzie! - krzyknął mój tata z uśmiechem. Kiedy podjechałam do nich. Gwałtownie zahamowałam biorąc deskę w dłoń.

- Czemu wszyscy mnie obgadujecie?

- Chcieliśmy, abyś dołączyła do spaceru. - wyjaśniła Cruz. Odgarnęłam czerwony kosmyk za ucho.

- Aha... myślałam, że znowu coś zrobiłam.

- Gdzie byłaś? - zapytał tata.

- U Hudsona. Nie wiem, jak z nim rozmawiasz. Chyba mnie nie lubi, bo milczał, jak grób. - wzruszyłam ramionami.

- Dalej myślisz o wakacyjnym planie? - zapytała Cruz trzymając Jacksona za dłoń. Są słodcy. Zaraz się zrzygam

- Si, jednak nie wychodzi mi to najlepiej. - przyznałam.

- A może spróbowałabyś po prostu... no nie wiem... - Jack zamyślił się, a ja patrzyłam na niego z uniesionymi brwiami. - Pójść w to na spontanie?

- Spontanie? Hah! - prychnęłam. - Chce przeżyć te wakacje.

- Jackson ma racje. Wszystkie najlepsze pomysły przychodzą Ci nagle, czyż nie? - dopowiedział tata. 

- No... tak. To nie zmienia jednak dużo! - burknęłam.

- To zmienia wszystko. - wtrącił Jared. Westchnęłam.

******

Kończyłam moją kolacje w formie omletów. Może mają rację? A może chcą się mnie pozbyć?

- Smakowały? - zapytała Lola wytrącając mnie z przemyśleń.

- Em... tak! Pyszne, jak zawsze. - uśmiechnęłam się krótko.

-Dalej myślisz nad swoim "planem"? - usiadła naprzeciw mnie z ciepłym uśmiechem. Chyba zapomniałam wspomnieć, że cała Chłodnica wie o tym planie.

- Owszem. Ale póki co dalej pustkę mam w głowie. - westchnęłam. - Chyba odpuszczę.

- Jesteś pewna? 

- Ta... tak czy siak skończyłoby się pewnie na znęcaniu się nad Alexisem jeżeli spotkałabym się z chłopakami.

Lola spojrzała na mnie lekko smutnym wzrokiem. Przynajmniej przygotuje się na nowy rok szkolny w akademii. 

Wtedy do V8 wbiegł tata.

- Mam list do jakiejś "Szanownej Pani Lucy McQueen". Przyszedł dość późno. - przyznał kładąc kopertę na blacie. Nie było na niej nadawcy.

Dzień dobry! Zdecydowałam się opublikować 1 rozdział wcześniej, niż planuje. Aktualnie ma mam dużo na głowie i jestem cholernie zmęczona także nie zdziwiłabym się, gdyby książka ta zaczęła ukazywać się regularnie w połowie czerwca. PÓKI CO MAM NADZIEJE, ŻE JEST OKEY!
Możecie napisać co waszym zdaniem się zapowiada oraz, jak wam się podobał prologi pierwszy rozdział. Z góry dziękuje za wszelkie komentarze, opinie, gwiazdki. No i piękne art z Lucy które po prostu są przecudowne <3 
Dodatkowo (bo często dostaje o to zapytania)

[email protected] <---- na te email możecie mi przesyłać arty

Teraz spadam uczyć się na sprawdziany xd Do zobaczenia kochani!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro