EPILOG
Lucy kończyła rozwieszać lampki w swoim pokoju akademickim w Mobile. Od samego rana rozwieszała w nim zdjęcia z rodzicami, przyjaciółmi, a nawet wrogami. Nad biurkiem powiesiła wstążki od Fernando, a na łóżku już dawno leżał pluszowy tatuś.
Zeskoczyła, aby zobaczyć, jak całość się prezentuje. Wiedziała, że lampki choinkowe nad łóżkiem do dobry pomysł. Uśmiechnęła się sama do siebie zakładając ręce. Spojrzała na stolik nocny na którym miała zamiar położyć plastikowy model samochodu.
Był 31 sierpnia. Dzisiaj rano Zygzak i Sally odstawili ją do akademika. Pożegnaniu nie zabrakło łez. Sama Buntowniczka nie mogła ich utrzymać.
Lucy dalej próbowała przetrawić ostatnie wydarzenia, oraz to, że ponownie mogła chodzić. Wszystko wróciło do normy. Po za tym, że jest w nowym miejscu. Zupełnie sama. Nie przyzna tego otwarcie, ale czuła się już teraz bardzo samotna. Mimo, iż chłopaków nie widziała zaledwie od kilku dni tak zrobiłaby wszystko, aby móc ich wszystkich uściskać.
Położyła czerwony model Porshce 911 na stoliku nocnym i sama usiadła na łóżku. Czarną czapkę z daszkiem rzuciła na biurko, a sama pozwoliła sobie opaść na materac i obserwować lampki. Czy tak miał rozpocząć się jej nowy rozdział? Czy to jest to czego przez cały czas pragnęła?
Wtedy usłyszała dźwięk sms'a. od razu podniosła się z łóżka i złapała smartphone'a.
Fernando
Ładny ten twój akademik
Zmarszczyła brwi i szybko wstała. Wybiegła ze swojego pokoju i na tyle ile pozwalało jej niedawno odzyskane czucie w stopie zbiegła na dół. Otworzyła główne drzwi, a przed nimi zobaczyła nikogo innego, jak Włocha.
- Co ty do cholery tu robisz? - warknęła. Po chwili jednak na jej twarz wkradł się uśmiech.
- Chciałem się pożegnać. Nie zajmę ci dużo czasu. - odparł. - Nie wiadomo kiedy spotkamy się następny raz i wolałem mieć pewność, że...
- Spoko, nie musisz nic mówić. - przerwała mu i zeszła do niego. Stanęła przed nim. - Dzięki za pomoc w te wakacje. Psychiczne głównie. Jestem pewna, że odcięłabym sobie stopę.
- Jak się okazuje niepotrzebnie. - zaśmiał się.
- Ta... niepotrzebnie. Ale trochę tęsknie za jeżdżeniem na wózku. Znowu muszę sama sobie robić śniadanie.
Między nimi zapadła krótka cisza. Chłopak westchnął.
- Cieszę się, że udało mi się z tobą zobaczyć. Jeszcze dzisiaj spędzę swoją pierwszą noc w akademiku także... to będzie ciekawa noc.
- Jak coś znasz mój numer. - uśmiechnęła się.
- Na szczęście znam.
Patrzył prosto w jej oczy. Kiedy nagle krótko ją objął.
- Do zobaczenia wkrótce. - szepnął.
- Do zobaczenia. - odparła. Chłopak skinął głowę i, jak gdyby nigdy nic odwrócił się i zaczął odchodzić. Lucy przez chwilę na niego patrzyła po czym sama ruszyła za nim. - Ej! Fernando!
Chłopak odwrócił się, a ta długo nie myśląc nad tym co robi złapała go za kaptur bluzy i pociągnęła do siebie. Złączyła ich usta w krótkim pocałunku. Puściła go i sama odbiegła. Wskoczyła szybko na schody przed głównym wejściem.
- Tylko nie mów Alexisowi. - zaśmiała się przechodząc przez drzwi Akademii Sportowej w Mobile
KONIEC
Tak i oto dotrwaliśmy do końca "Best Race" czyli drugiej mojej książki o przygodach córki Zygzaka McQueena. Jestem bardzo szczęśliwa mogąc w tym momencie móc podziękować wam za czytanie każdego rozdziału, który napisałam, jak i za wytrwałość z moim częstym brakiem regularności i opóźnieniami. Dziękuje za fanarty i za miłość, którą otrzymała od was Lucy. Jesteście najlepsi i mam nadzieje, że zostaniecie ze mną!
Teraz przejdę do części, która zdecydowanie bardziej was obchodzi. Otóż... co dalej?
Więc zacznę od tego, że moja następna książka o Autach powinna pojawić się pod koniec listopada ;D O czym będzie? O ostatni wspólnych chwilach Zygzaka z Hudsonem. Książka nie będzie długa.
Skupie się jednocześnie na skończeniu pisania "Insufficient".
Co więc z Lucy?
Po licznych wiadomościach i komentarzach zaczęłam nad tym intensywnie myśleć i...
Także, Lucy najprawdopodobniej doczeka się OSTATNIEJ części.
Nie chce, aby przygody Lucy galopowały się w jej dorosłość także musicie zrozumieć moją decyzję. Kiedy należy się jej spodziewać?
Początek 2020 roku ;) Dam wam chwilę na odetchnięcie od wiecznie zadziornej Buntowniczki.
Nie ukrywam, że sama potrzebuje chwili oddechu od pisania jej historii. Ostatnio zmagam się z dość uciążliwym problemem w życiu prywatnym, który wielokrotnie odbiera mi wenę i chęci do pisania. Dlatego też ciężko nie wspomnieć tu o kakao_queen która swoim otwartym serduszkiem pomogła doprowadzić mi tą książkę do końca (a uwierzcie, że w pewnym momencie to nie było takie oczywiste). Dziękuje Twin!
Jeszcze raz dziękuje wam za całą aktywność, słowa wsparcia i prace, które podbijają moje serce (jak i Lucy chociaż ona tego nie przyzna)
Zostaje mi powiedzieć do zobaczenia! Niech Lucy będzie z wami!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro