Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 51

Dzień przed wyjazdem do Wrocławia odwiedziłam Jasia w domu Karola. Mieszkanie reżysera znajdowało się w samym sercu Warszawy, kilka minut drogi od naszego planu filmowego. Nie miałam większego problemu z dotarciem na miejsce. Zaparkowałam przed sporym wieżowcem, przejechałam kilka pięter i z pomocą telefonicznych wskazówek Karola dotarłam pod drzwi jego mieszkania. Nie musiałam nawet używać dzwonka, ponieważ lada moment zostałam wpuszczona do środka przez samego gospodarza. 

-Hej Lena, jak miło Cię widzieć-powiedział z uśmiechem Karol. 

-Ciebie również-odparłam, rozglądając się po mieszkaniu. 

Chyba nie muszę za bardzo opisywać tego miejsca. Mieszkanie Karola wyglądało jak typowy penthouse zamieszkiwany przez gwiazdy i biznesmenów, wyrwany z amerykańskiego filmu. Wszędzie panowała biel i czerń, każdy mebel musiał utrzymywać własną symetrię, a jedyne kwiaty, jakie można było znaleźć w tym domu to kaktusy i inne niezbyt wymagające opieki roślinki.

Było tu naprawdę bardzo ładnie, mimo to brakowało mi w tym miejscu trochę ciepła. 

-Napijesz się czegoś?-spytał Karol, wyrywając mnie z rozmyśleń.

-Umm.. herbaty, jeśli można-powiedziałam z uśmiechem.- A gdzie są Janek i Filip?

-Na rehabilitacji, ale wyjechali jakoś dwie godziny temu, więc myślę, że niedługo wrócą. Za 10 minut muszę jechać załatwić ostatnie formalności związane z jutrzejszym wyjazdem. Wybaczysz mi, jeżeli Cię opuszczę?

-Widzę, że nie masz ani chwili wytchnienia-stwierdziłam. 

-Praca taka jak moja wiąże się ze swego rodzaju poświęceniem. Poza tym mam na głowie jeszcze dwa filmy poza naszym. Wspominałem Ci o tym kiedyś-odparł Karol, zabierając się za przygotowanie herbaty.

-Podziwiam Twoje zaangażowanie w to, co robisz-powiedziałam. Karol uśmiechnął się do mnie.

-Ja Twoje też.

-Cóż, staram się, jak mogę, ale jeszcze daleko mi do takiej kariery zawodowej, jak Twoja. Ale przed kamerą próbuję dać z siebie wszystko.

-Nie o to mi chodzi-poprawił mnie Karol.- Chociaż w związku z aktorstwem też mam na Twój temat dużo dobrego do powiedzenia. 

-A więc o co?-spytałam, unosząc brew.

-Chodzi mi bardziej o Twoje poświęcenie względem Janka. Po wypadku był wrakiem człowieka, a teraz? On naprawdę zaczyna widzieć w życiu jakieś pozytywy. To, co zrobiłaś jest wspaniałe. 

-Ale ja nic takiego nie robiłam-powiedziałam zaskoczona.- Wiele osób mówi mi to, co Ty, ale ja po prostu pokazałam Jankowi, że nawet będąc na wózku może wspaniale żyć. Reszta to już jego wkład własny.

-Jesteś naprawdę dobrą osobą Lena-rzekł Karol, uśmiechając się ciepło.

Chciałam zapytać go, co konkretnie ma na myśli i dlaczego mówi mi to wszystko, jednak przerwał mi w tym dźwięk odkluczanych drzwi.

-O, to pewnie Filip i Janek-powiedział Karol.- Idź się z nimi przywitać, a ja zaleję Ci tą herbatę.

Nie musiał długo czekać na moją reakcję. Odbiłam się od blatu i szybko opuściłam kuchnię. Już nie mogłam doczekać się spotkania z Jankiem i Filipem. Szczerze mówiąc bardzo brakowało mi spędzania z nimi czasu, gotowaniu im, a nawet praniu ich skarpetek. Oni wnosili ciepło do mojego życia. Dzięki nim czułam się  bardzo potrzebna.

-Lena!-zobaczywszy mnie Filip rozszerzył ramiona. Chwilę później zamknęliśmy się w szczelnym uścisku.

Mimo to mój wzrok cały czas był skierowany na Janka. On również patrzył mi prosto w oczy z utęsknieniem.

Czy Karol powiedział mu już o jutrzejszym wyjeździe?

Chwilę później puściłam Filipa i skierowałam się w stronę Janka. Nie za bardzo wiedziałam, na jakie zachowanie względem niego mogę sobie pozwolić, w końcu nie byliśmy sami.

-Hej, Lena- chłopak postanowił wyręczyć mnie i jako pierwszy wyciągnął ku mnie ręce. Nie musiał długo czekać na moją reakcję. Mocno się do niego przytuliłam. Chwilę później w salonie pojawił się Karol.

-Muszę już iść. Lena, w kuchni stoi Twoja herbata. Wrócę wieczorem- powiedział Poznański, po czym opuścił mieszkanie. 

Wszyscy skierowaliśmy się do kuchni. Usiedliśmy przy wspólnym stole. Wzięłam w ręce ciepłą herbatę. 

-Mamy coś słodkiego?-spytał Filip, rozglądając się po szafkach.

-Wczoraj zjadłeś ostatnie ciasteczka-oznajmił Jaś ze znudzeniem w głosie.- I taka sytuacja ma miejsce już nie pierwszy raz.

-Nic na to nie poradzę, to jest silniejsze ode mnie!-zawołał Filip wyrzucając teatralnie rękoma.

-Idź kupić nowe-zasugerował Janek.- Masz 5 minut drogi do najbliższego sklepu spożywczego- mówiąc to chłopak skierował wzrok prosto na mnie.

Chce, żebyśmy zostali sami?

-Chyba nie mam wyjścia-westchnął Filip.- Dobrze, że nie zdejmowałem butów. Będę z powrotem zanim mrugniecie!- po tych słowach chłopak pobiegł na korytarz, chwycił pośpiesznie swoją kurtkę i wyszedł z mieszkania. 

Nastała cisza.

Wpatrywaliśmy się na siebie z Janem. Czułam na sobie jego wyczekujący wzrok. 

-Długo mam czekać, aż mnie pocałujesz?-spytał, marszcząc brwi.

Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Bez słowa przybliżyłam się do Janka po czym złączyłam nasze usta. Chłopak przycisnął mnie bliżej siebie, po czym pogłębił pocałunek. Wplotłam palce w jego włosy. Byłam taka szczęśliwa. Tak długo na to czekałam. Na jego bliskość. Całowaliśmy się z coraz to większą namiętnością, aż ostatecznie musieliśmy się od siebie odkleić, aby nabrać powietrza. 

Oddychając nierównomiernie po tym energicznym pocałunku, oparliśmy o siebie nasze czoła i wpatrywaliśmy się w siebie. 

-Tęskniłam-powiedziałam.

-Ja też-odparł.

12.10.2017- #66 in fanficfion

Dziękuję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro