Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3, "Kółko i krzyżyk"

-Masz jakąś mapę?- spytał Bakugou, gdy cały gniew z niego zszedł.

Słońce powoli zaczynało wchodzić na zenit, a oni, skryci pod wielkim skrzydłem Kirishimy, chronili się przed nadal panującym zimnem. Smocze łuski w okolicach brzucha stworzenia były ciepłe w dotyku, przez co Todoroki przestał się dziwić, czemu Bakugou miał na sobie tylko zawieszony na ramionach płaszcz.

-Tak, Natsuo dał mi ją na wypadek- powiedział, rozpinając górne guziki swojego odzienia i wyciągając spod niego zwój mapy.

-Na wypadek?- wyrwał papier z dłoni Todorokiego.- Mapa to podstawa jakiejkolwiek podróży, Icyhot!

-Taka sława jak ty powinna znać ten kraj na pamięć- powiedział z przekąsem, krzyżując rękę na piersi.

Jego głos przesiąknięty był jadem, lecz twarz nadal miał niewzruszoną. Bakugou prychnął pod nosem, puszczając długą wiązankę wulgaryzmów, w którą wplątane były wszystkie przekleństwa jakie znał. Kiedy Kirishima uderzył go skrzydłem w głowę, Shoto odniósł wrażenie, że tylko wielka bestia nie obawiała się gniewu tego człowieka. Nawet jemu przechodziły ciarki.

Bakugou rozwinął zwój i skupił uwagę na znakach i rysunkach narysowanych czarnym atramentem.

-Plan jest taki, lecimy na południe.

-Tam znajduje się ta roślina?

-Słuchaj mnie, Icyhot, i nie przerywaj. Krzak, o który ci chodzi, rośnie w okolicach tej góry i tylko tam.- wskazał palcem na mapę.

-Przecież to w drugą stronę.

-Co ja ci mówiłem o przerywaniu mi?! Chcesz umrzeć? Życzysz sobie nagłej śmierci z mojej ręki?- kiedy nie otrzymał odpowiedzi, westchnął zirytowany.- O tej porze roku droga na szczyt jest niemal niemożliwa. Ten teren słynie ze zmian klimatycznych. Jednego dnia wichury i powodzie, drugiego susze. Jedynym wyjątkiem jest noc trzeciej pełni roku. Wtedy pogoda jest do przeżycia. Będziemy mieć dokładnie osiem godzin na wspięcie się na szczyt i powrót. Niestety Kirishima nie będzie mógł tam z nami pójść, więc trzeba będzie się spieszyć.

Todoroki w pierwszej chwili chciał spytać skąd tyle wiedział, lecz nie odezwał się ani słowem.

-Zima dobiega końca, więc na południu śniegu będzie coraz mniej. Tutaj- wskazał na małą kropkę na mapie.- odbijemy w stronę góry. Od południowej strony jest mniej stroma, więc to najszybsza i najbezpieczniejsza droga. Jakieś pytania, Icyhot?

-Nie miałem pojęcia, że znasz takie słowo jak "bezpiecznie"

-Zabije cię! Nie jestem samobójcą! I chce się pozbyć tych zasranych kajdan!- przejechał ręką po lewej powiece, rozmazując węgiel, który został mu na opuszku palca.- Wracając, do trzeciej pełni mamy dwa tygodnie, czyli musimy się pospieszyć, by zdążyć.

Bakugou zwinął mapę i oddał ją Todorokiemu, a następnie oparł się o brzuch Kirishimy i zamknął oczy. Kiedy nie odezwał się przez dłuższą chwilę, Shoto uznał, że skończył, więc odezwał się.

-Wiec co teraz?

-Teraz odpoczywamy.- naciągnął czerwony materiał płaszcza pod głowę i obrócił się na bok.- Cela więzienna to nie najprzyjemniejsze miejsce do spania.

-Sam mówiłeś, że musimy się spieszyć!

Bakugou wyprostował się i przetarł dłonią twarz, znów rozmazując węgiel wokół oczu, tym razem brudząc sobie policzek. Czerwone tęczówki spiorunowały młodego chłopaka.

-Posłuchaj. Niewyspany ja, to zły ja. Więc lepiej zamknij jadaczkę i siedź cicho. Jak chcesz, możesz obudzić mnie za godzinę.

Oparł głowę o łapę Kirishimy i ponownie zamknął oczy. Po chwili jego oddech stał się regularny i spokojny, z czego Todoroki wywnioskował, że zasnął.

Shoto westchnął i również położył się na ziemi. Jednak nie minęła chwila, a poczuł jak na jego kolanach wylądowało coś ciężkiego. Otworzył oczy i ujrzał metrowy kawałek spróchniałej gałęzi. Niecały metr od niego Kirishima machnął ogonem po ziemi, rysując kratkę, a w jednym z pól narysował kółko.

-Chcesz grać w kółko i krzyżyk?- spytał zdziwiony, siadając na kolanach.

Smok uderzył dwa razy w ziemię i kiwnął głową. Chłopak westchnął i podszedł do rysunku. Na środkowym polu spróchniałym kawałkiem drzewa zaznaczył krzyżyk. Ogon Kirishimy znów poszedł w ruch.

Shoto usiadł wygodniej ze skrzyżowanymi nogami, ponieważ kolana zaczęły go już boleć. Ręką pokruszył gałąź, zostawiając sobie najtwardszą z jej części. Następnie pochylił się nad kratką, by postawić kolejny krzyżyk.

Grali kilka rund. Todoroki zapisywał wyniki w narysowanej obok Bakugou tabeli. Każda wygrana gra, oznaczała jedną kreskę w kolumnie.

Kiedy słońce zagórowało na niebie, Todoroki przekreślił rząd krzyżyków i zapisał w kolumnie oznaczonej swoim imieniem jedną kreskę, a następnie podszedł do śpiącego Bakugou.

Chłopak leżał na prawym boku z rękami pod głową, cicho pochrapując. Shoto położył rękę na jego ramieniu i potrząsnął nim. Ten wydał z siebie cichy jęk, lecz nie podniósł się, nadal utkwiony w śnie. Więc Todoroki powtórzył czynności i trząsł jego ramieniem aż oczy Bakugou otworzyły się leniwie, skanując spojrzeniem najbliższe widziane pięć metrów.

Oparł się na dłoniach i podniósł do pozycji siedzącej, poprawiając palcami ubrudzone błotem włosy. Mrugnął kilka razy, by przyzwyczaić oczy, a następnie przetarł palcami ich kąciki.

Podniósł się i zrobił krok do przodu. W chwili gdy stąpnął, Kirishima zawarczał, na co Katsuki wydał z siebie zdziwiony jęk, a potem spojrzał na ziemię.

Jego stopa znajdowała się na punkcie zetknięcia czterech kwadratów, z których dwa zawierały nazwiska.

-Co to jest?

-Tabela wyników- odparł Todoroki, wyrzucając spróchniały patyk w śnieg.

Bakugou pochylił się nad nią i przeleciał wzrokiem ilość kresek w każdej kolumnie, a następnie spojrzał na otaczającego go kratki, w których narysowane były kółka i krzyżyki. Kiedy zrozumiał do czego się to odnosiło, wybuchł śmiechem.

-Przegrałeś z Kirishimą?

-Tak, tak. Bardzo śmieszne- skomentował Shoto, przewracając oczami.

Nie czuł żadnych emocji w związku z przegraną. Była to tylko gra na zabicie czasu. A jednak bolały go uwagi i docinki Katsukiego, który brzmiał, jakby spodziewał się po Shoto więcej niż był w stanie pokazać.

-Nawet nie wiesz jak bardzo.- Bakugou otrzepał się z kurzu oraz ziemi i poprawił płaszcz.- Pakuj dupę, Icyhot. Jestem głodny. Kilka minut drogi skąd jest karczma. Zatrzymamy się tam, a potem ruszymy w dalszą drogę.

Kirishima zatrząsł się, machając ogonem na lewo i prawo. Spojrzał na Katsukiego i poruszył głową jakby na znak sprzeciwu.

-Oh, daj spokój, Shitty hair. Tamci już dawno zapomnieli.

Mimo zapewnień Bakugou, nie zapomnieli.

Obaj chłopcy zajęli miejsca między skrzydłami smoka, a ten z lekkim ociąganiem wzbił się w powietrze. Tym razem lecieli wolniej niż poprzednio, a Shoto nie podziwiał widoku. Nie było nic szczególnego w białym śniegu, ciągnącym się aż za horyzont, a wiatr rozwiewał mu włosy na wszystkie strony, zasłaniając oczy. W dodatku czuł jak jego żołądek skręca się z głodu.

Zesztywniałymi od chłodu palcami złapał za krawędzie płaszcza, naciągając go na swoją szyję. Kilka razy musiał przetrzeć twarz, gdy zagubione płatki śniegu trafiły go w oczy.

Tak jak powiedział Bakugou, nie upłynął nawet kwadrans, gdy w oddali ujrzeli dym unoszący się z ceglanych kominów, a następnie ukazały się domy, których dachy były zdobione dziesiątkami naftowych lamp.

Kirishima zaczął krążyć nad wioską, a Todoroki skorzystał z okazji, by przyjrzeć się jej z góry.

Ta wioska była mniejsza od jego rodzimej, lecz układ był podobny. Po środku stał duży, zdobiony drewnianymi rzeźbami budynek, otoczony z wszystkich stron małymi uliczkami, prowadzącymi na targowisko. Na krawędziach wioski stały mniejsze chatki z drewna, cegły i gliny.

Kirishima zaczął zniżać lot. Shoto widział chodzących po ulicach ludzi, którzy nie zdawali sobie sprawy z latającego nad ich głowami stworzenia dopóki ten nie wylądował na środku placu, niedaleko największej z chat.

Zeszli z grzbietu smoka i od razu ruszyli w tylko Bakugou znanym kierunku. Przeszli przez kilka uliczek. Shoto ani razu nie usłyszał krzyku, jakby ludzie mieszkający w wiosce byli przyzwyczajeni do widoku smoka.

-Karczma pod Zdechłym Dzikiem. Mimo nazwy serwują tu najlepszą dziczyznę od gór wschodnich- rzekł Bakugou, stając przed drzwiami, nad którymi wisiał szyld zzieleniałego dzika.

Shoto przez chwilę stał zniesmaczony, lecz po chwili ruszył za Katsukim, wchodząc do środka. Chłopak otworzył drzwi z hukiem, zwracając na siebie uwagę wszystkich tam obecnych.

Todoroki poświęcił chwilę by zamknąć za sobą drzwi, gdyż zimne powietrze wpadało do środka. W momencie kiedy się odwrócił, by odnaleźć wzrokiem Bakugou, który raczej na niego nie czekał, zorientował się, że chłopak stoi obok niego. Chwilę później zobaczył dziesiątki ostrych jak zęby Kirishimy mieczy i sztyletów wycelowanych prosto w nich.

A dokładniej w klatkę piersiową i głowę Bakugou.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro