Rozdział 3, "Kółko i krzyżyk"
-Masz jakąś mapę?- spytał Bakugou, gdy cały gniew z niego zszedł.
Słońce powoli zaczynało wchodzić na zenit, a oni, skryci pod wielkim skrzydłem Kirishimy, chronili się przed nadal panującym zimnem. Smocze łuski w okolicach brzucha stworzenia były ciepłe w dotyku, przez co Todoroki przestał się dziwić, czemu Bakugou miał na sobie tylko zawieszony na ramionach płaszcz.
-Tak, Natsuo dał mi ją na wypadek- powiedział, rozpinając górne guziki swojego odzienia i wyciągając spod niego zwój mapy.
-Na wypadek?- wyrwał papier z dłoni Todorokiego.- Mapa to podstawa jakiejkolwiek podróży, Icyhot!
-Taka sława jak ty powinna znać ten kraj na pamięć- powiedział z przekąsem, krzyżując rękę na piersi.
Jego głos przesiąknięty był jadem, lecz twarz nadal miał niewzruszoną. Bakugou prychnął pod nosem, puszczając długą wiązankę wulgaryzmów, w którą wplątane były wszystkie przekleństwa jakie znał. Kiedy Kirishima uderzył go skrzydłem w głowę, Shoto odniósł wrażenie, że tylko wielka bestia nie obawiała się gniewu tego człowieka. Nawet jemu przechodziły ciarki.
Bakugou rozwinął zwój i skupił uwagę na znakach i rysunkach narysowanych czarnym atramentem.
-Plan jest taki, lecimy na południe.
-Tam znajduje się ta roślina?
-Słuchaj mnie, Icyhot, i nie przerywaj. Krzak, o który ci chodzi, rośnie w okolicach tej góry i tylko tam.- wskazał palcem na mapę.
-Przecież to w drugą stronę.
-Co ja ci mówiłem o przerywaniu mi?! Chcesz umrzeć? Życzysz sobie nagłej śmierci z mojej ręki?- kiedy nie otrzymał odpowiedzi, westchnął zirytowany.- O tej porze roku droga na szczyt jest niemal niemożliwa. Ten teren słynie ze zmian klimatycznych. Jednego dnia wichury i powodzie, drugiego susze. Jedynym wyjątkiem jest noc trzeciej pełni roku. Wtedy pogoda jest do przeżycia. Będziemy mieć dokładnie osiem godzin na wspięcie się na szczyt i powrót. Niestety Kirishima nie będzie mógł tam z nami pójść, więc trzeba będzie się spieszyć.
Todoroki w pierwszej chwili chciał spytać skąd tyle wiedział, lecz nie odezwał się ani słowem.
-Zima dobiega końca, więc na południu śniegu będzie coraz mniej. Tutaj- wskazał na małą kropkę na mapie.- odbijemy w stronę góry. Od południowej strony jest mniej stroma, więc to najszybsza i najbezpieczniejsza droga. Jakieś pytania, Icyhot?
-Nie miałem pojęcia, że znasz takie słowo jak "bezpiecznie"
-Zabije cię! Nie jestem samobójcą! I chce się pozbyć tych zasranych kajdan!- przejechał ręką po lewej powiece, rozmazując węgiel, który został mu na opuszku palca.- Wracając, do trzeciej pełni mamy dwa tygodnie, czyli musimy się pospieszyć, by zdążyć.
Bakugou zwinął mapę i oddał ją Todorokiemu, a następnie oparł się o brzuch Kirishimy i zamknął oczy. Kiedy nie odezwał się przez dłuższą chwilę, Shoto uznał, że skończył, więc odezwał się.
-Wiec co teraz?
-Teraz odpoczywamy.- naciągnął czerwony materiał płaszcza pod głowę i obrócił się na bok.- Cela więzienna to nie najprzyjemniejsze miejsce do spania.
-Sam mówiłeś, że musimy się spieszyć!
Bakugou wyprostował się i przetarł dłonią twarz, znów rozmazując węgiel wokół oczu, tym razem brudząc sobie policzek. Czerwone tęczówki spiorunowały młodego chłopaka.
-Posłuchaj. Niewyspany ja, to zły ja. Więc lepiej zamknij jadaczkę i siedź cicho. Jak chcesz, możesz obudzić mnie za godzinę.
Oparł głowę o łapę Kirishimy i ponownie zamknął oczy. Po chwili jego oddech stał się regularny i spokojny, z czego Todoroki wywnioskował, że zasnął.
Shoto westchnął i również położył się na ziemi. Jednak nie minęła chwila, a poczuł jak na jego kolanach wylądowało coś ciężkiego. Otworzył oczy i ujrzał metrowy kawałek spróchniałej gałęzi. Niecały metr od niego Kirishima machnął ogonem po ziemi, rysując kratkę, a w jednym z pól narysował kółko.
-Chcesz grać w kółko i krzyżyk?- spytał zdziwiony, siadając na kolanach.
Smok uderzył dwa razy w ziemię i kiwnął głową. Chłopak westchnął i podszedł do rysunku. Na środkowym polu spróchniałym kawałkiem drzewa zaznaczył krzyżyk. Ogon Kirishimy znów poszedł w ruch.
Shoto usiadł wygodniej ze skrzyżowanymi nogami, ponieważ kolana zaczęły go już boleć. Ręką pokruszył gałąź, zostawiając sobie najtwardszą z jej części. Następnie pochylił się nad kratką, by postawić kolejny krzyżyk.
Grali kilka rund. Todoroki zapisywał wyniki w narysowanej obok Bakugou tabeli. Każda wygrana gra, oznaczała jedną kreskę w kolumnie.
Kiedy słońce zagórowało na niebie, Todoroki przekreślił rząd krzyżyków i zapisał w kolumnie oznaczonej swoim imieniem jedną kreskę, a następnie podszedł do śpiącego Bakugou.
Chłopak leżał na prawym boku z rękami pod głową, cicho pochrapując. Shoto położył rękę na jego ramieniu i potrząsnął nim. Ten wydał z siebie cichy jęk, lecz nie podniósł się, nadal utkwiony w śnie. Więc Todoroki powtórzył czynności i trząsł jego ramieniem aż oczy Bakugou otworzyły się leniwie, skanując spojrzeniem najbliższe widziane pięć metrów.
Oparł się na dłoniach i podniósł do pozycji siedzącej, poprawiając palcami ubrudzone błotem włosy. Mrugnął kilka razy, by przyzwyczaić oczy, a następnie przetarł palcami ich kąciki.
Podniósł się i zrobił krok do przodu. W chwili gdy stąpnął, Kirishima zawarczał, na co Katsuki wydał z siebie zdziwiony jęk, a potem spojrzał na ziemię.
Jego stopa znajdowała się na punkcie zetknięcia czterech kwadratów, z których dwa zawierały nazwiska.
-Co to jest?
-Tabela wyników- odparł Todoroki, wyrzucając spróchniały patyk w śnieg.
Bakugou pochylił się nad nią i przeleciał wzrokiem ilość kresek w każdej kolumnie, a następnie spojrzał na otaczającego go kratki, w których narysowane były kółka i krzyżyki. Kiedy zrozumiał do czego się to odnosiło, wybuchł śmiechem.
-Przegrałeś z Kirishimą?
-Tak, tak. Bardzo śmieszne- skomentował Shoto, przewracając oczami.
Nie czuł żadnych emocji w związku z przegraną. Była to tylko gra na zabicie czasu. A jednak bolały go uwagi i docinki Katsukiego, który brzmiał, jakby spodziewał się po Shoto więcej niż był w stanie pokazać.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.- Bakugou otrzepał się z kurzu oraz ziemi i poprawił płaszcz.- Pakuj dupę, Icyhot. Jestem głodny. Kilka minut drogi skąd jest karczma. Zatrzymamy się tam, a potem ruszymy w dalszą drogę.
Kirishima zatrząsł się, machając ogonem na lewo i prawo. Spojrzał na Katsukiego i poruszył głową jakby na znak sprzeciwu.
-Oh, daj spokój, Shitty hair. Tamci już dawno zapomnieli.
Mimo zapewnień Bakugou, nie zapomnieli.
Obaj chłopcy zajęli miejsca między skrzydłami smoka, a ten z lekkim ociąganiem wzbił się w powietrze. Tym razem lecieli wolniej niż poprzednio, a Shoto nie podziwiał widoku. Nie było nic szczególnego w białym śniegu, ciągnącym się aż za horyzont, a wiatr rozwiewał mu włosy na wszystkie strony, zasłaniając oczy. W dodatku czuł jak jego żołądek skręca się z głodu.
Zesztywniałymi od chłodu palcami złapał za krawędzie płaszcza, naciągając go na swoją szyję. Kilka razy musiał przetrzeć twarz, gdy zagubione płatki śniegu trafiły go w oczy.
Tak jak powiedział Bakugou, nie upłynął nawet kwadrans, gdy w oddali ujrzeli dym unoszący się z ceglanych kominów, a następnie ukazały się domy, których dachy były zdobione dziesiątkami naftowych lamp.
Kirishima zaczął krążyć nad wioską, a Todoroki skorzystał z okazji, by przyjrzeć się jej z góry.
Ta wioska była mniejsza od jego rodzimej, lecz układ był podobny. Po środku stał duży, zdobiony drewnianymi rzeźbami budynek, otoczony z wszystkich stron małymi uliczkami, prowadzącymi na targowisko. Na krawędziach wioski stały mniejsze chatki z drewna, cegły i gliny.
Kirishima zaczął zniżać lot. Shoto widział chodzących po ulicach ludzi, którzy nie zdawali sobie sprawy z latającego nad ich głowami stworzenia dopóki ten nie wylądował na środku placu, niedaleko największej z chat.
Zeszli z grzbietu smoka i od razu ruszyli w tylko Bakugou znanym kierunku. Przeszli przez kilka uliczek. Shoto ani razu nie usłyszał krzyku, jakby ludzie mieszkający w wiosce byli przyzwyczajeni do widoku smoka.
-Karczma pod Zdechłym Dzikiem. Mimo nazwy serwują tu najlepszą dziczyznę od gór wschodnich- rzekł Bakugou, stając przed drzwiami, nad którymi wisiał szyld zzieleniałego dzika.
Shoto przez chwilę stał zniesmaczony, lecz po chwili ruszył za Katsukim, wchodząc do środka. Chłopak otworzył drzwi z hukiem, zwracając na siebie uwagę wszystkich tam obecnych.
Todoroki poświęcił chwilę by zamknąć za sobą drzwi, gdyż zimne powietrze wpadało do środka. W momencie kiedy się odwrócił, by odnaleźć wzrokiem Bakugou, który raczej na niego nie czekał, zorientował się, że chłopak stoi obok niego. Chwilę później zobaczył dziesiątki ostrych jak zęby Kirishimy mieczy i sztyletów wycelowanych prosto w nich.
A dokładniej w klatkę piersiową i głowę Bakugou.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro