Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. Dlaczego to z nim poczułam coś o co widzi się tylko na kinowym ekranie?

Rowan

Zamknęłam za sobą drzwi, poprawiając pasek torebki na ramieniu.

Chciałam poczekać na Harry'ego na zewnątrz.

Nie chciałam, żeby ktoś z mojej rodziny otworzył drzwi, zanim zdążę wyjść, i zaczął dopytywać.

Chciałam chwili spokoju.

Ale nie dostałam jej.

– Cześć, Rowan.

Zamarłam.

Nie zdążyłam się nawet odwrócić, gdy poczułam jego dłoń na mojej talii.

A potem moje plecy uderzyły o drzwi.

Beckham.

Był wszędzie.

Nie zdążyłam nawet złapać oddechu, gdy jego usta pochłonęły moje – zachłannie, brutalnie, tak jakby nie miał zamiaru pozwolić mi o sobie zapomnieć.

To nie był pocałunek, który mogłam zignorować.

To był pocałunek, który się czuło – w ustach, w żołądku, w klatce piersiowej, między nogami.

Jęknęłam.

To był błąd.

Usłyszał to.

I zamiast przystopować, naparł na mnie jeszcze bardziej.

Jego biodra docisnęły mnie do drzwi, jego udo wsunęło się między moje nogi, a ja...

Boże.

Nie zrobiłam nic, żeby się odsunąć.

Nie zrobiłam nic, żeby go powstrzymać.

Moje ciało poruszyło się samo, instynktownie, zbyt naturalnie, zbyt znajomo, ocierając się o niego, szukając jeszcze więcej.

Nie byłam pewna, kiedy moje dłonie zacisnęły się na jego karku, kiedy wplotłam palce w jego włosy, kiedy zaczęłam go przyciągać bliżej.

Ale to się stało.

Jego palce zacisnęły się mocniej na moich włosach, szarpnięcie było krótkie, ale pewne, wymuszając na mnie odchylenie głowy do tyłu.

Nie zdążyłam pomyśleć, nie zdążyłam przygotować się na to, jak jego usta zsunęły się niżej – na moją szyję.

Mokre pocałunki.

Zbyt długie.

Zbyt zachłanne.

Czułam jego oddech na skórze, czułam język, którym drażnił moje pulsujące gardło, czułam zęby, które zaczęły przygryzać i pieścić moją skórę, zostawiając po sobie ślady, których nie będę w stanie ukryć.

Jęknęłam cicho, ale to wystarczyło.

Beckham zamruczał wprost na mojej szyi, jego dłoń zacisnęła się mocniej na mojej talii, jakby chciał się upewnić, że nigdzie nie ucieknę.

Ciepło eksplodowało między moimi nogami, moje uda zacisnęły się wokół jego uda, instynktownie, mimowolnie, a on...

– Kurwa – wymamrotał niskim, chrapliwym głosem.

Jego biodra naparły mocniej.

Moje palce zacisnęły się na jego karku, moje ciało drgnęło, rozpalone i niecierpliwe, zbyt bardzo pochłonięte jego dotykiem, jego ciepłem, jego zachłannością.

Westchnęłam, gdy jego zęby znowu przejechały po mojej skórze, gdy przygryzł lekko, a potem mocniej, zostawiając ciepło, które wsiąkało głębiej niż powinno.

Moje biodra poruszyły się ponownie, niekontrolowany, rozpaczliwy ruch, szukanie jeszcze więcej.

Beckham syknął, jego oddech uderzył w moją skórę, a potem...

Jego usta wróciły do moich.

Jeszcze bardziej zachłannie.

Jeszcze bardziej desperacko.

Pociągnął moją dolną wargę między zęby, przytrzymał ją, drażnił, aż jęknęłam wprost w jego usta, aż moje plecy wygięły się lekko w łuk, wciskając mnie jeszcze mocniej w drzwi.

Przeciągly, desperacki jęk, wyleciał z moich ust, gdy on boleśnie ścisnął moje bidoro.

Powietrze w moich płucach było za gorące.

Dźwięki, które wydobywały się z moich ust, były zbyt głośne.

Czułam, jak Beckham mruczy, jak jego palce wbijały się w moje ciało, jak drżał pod moim dotykiem.

Byliśmy głośni.

Zbyt głośni.

A wtedy...

Wtedy usłyszałam głosy.

Zamarłam.

Serce zatrzymało się na ułamek sekundy.

Dom.

Rodzina.

Jackson.

To wszystko wróciło do mnie tak nagle, że potrzebowałam chwili, żeby przebić się przez gorącą, zamgloną przyjemność, którą Beckham pozostawił na moim ciele.

Odsunęłam się gwałtownie, wypuszczając jego wargę, próbując złapać oddech.

Byłam rozgrzana.

Moje ciało pulsowało.

Przejechałam językiem po wargach, czując rozmazaną szminkę, czułam jej smak, czułam jego smak.

Sięgnęłam kciukiem do ust, żeby ją zetrzeć, żeby się ogarnąć, ale zanim zdążyłam to zrobić, jego dłoń złapała mnie za nadgarstek.

Jego oczy, ciężkie i ciemne, wbijały się we mnie, jego oddech wciąż był nieregularny, a ja czułam go wszędzie.

Był na moich ustach, na mojej skórze, na mojej sukience, w moim wnętrzu.

– Pozwól mi – wychrypiał.

Jego kciuk przesunął się po mojej dolnej wardze.

Powoli.

Dokładnie.

W boleśnie wolnym tempie starł szminkę, którą rozmazał.

Gdy Beckham w końcu się odsunął, moje ciało wciąż było napięte.

Wiedziałam.

Wiedziałam, że moje włosy były w nieładzie, że moje usta były rozgrzane, rozmazane, że cała byłam jak cholerny bałagan – roztrzęsiona, ciężko oddychająca, wciąż czująca jego dłonie na sobie.

Pieprzony Beckham Rowe.

Zacisnęłam usta, próbując się uspokoić, ale jego spojrzenie trzymało mnie w miejscu, uderzając we mnie z taką samą siłą, jak chwilę wcześniej jego ciało.

Nie powinien był tego robić.

Ale zrobił.

I nie mogłam zrobić nic, żeby to cofnąć.

Gdy byliśmy sami, wszystko działało.

Tak po prostu.

Jakbyśmy nie znali innej wersji nas.

Jakbyśmy zawsze mieli kończyć w ten sposób – zachłannie, desperacko, bez żadnej kontroli.

Na jego ustach pojawił się zadowolony uśmieszek.

– Pozwól mi pomóc – wyciągnął rękę do moich włosów, jego palce prawie dotknęły niesfornych kosmyków, które sam przed chwilą potargał.

Odsunęłam się gwałtownie.

– Nie dotykaj mnie – warknęłam, czując, jak pieką mnie policzki, jak moje serce wali zbyt mocno, jak moje ciało wciąż żyje tym, co przed chwilą zrobił.

Jego uśmiech się poszerzył.

Był nieznośnie pewny siebie.

Oczy błyszczały mu jakby wygrał.

Bo może właśnie o to chodziło.

Nie musiał nic mówić, nie musiał mnie dotykać – wiedziałam, co zrobił.

Zostawił mnie taką celowo.

Rozgrzaną.

Roztrzęsioną.

Jego.

Zacisnęłam dłonie w pięści i zmusiłam się do zrobienia kroku w tył.

On nie rozumiał, że nie chodziło to jak się czuję gdy mnie dotyka, gdy jest ze mną i tylko mną. Tylko o to jak się czuję, gdy jesteśmy wśród ludzi.

Zawsze byłabym tłem, a moje życie zawsze już kręciłoby się wokół hokeja.

I byłam głupi, bo każdy pocałunek był coraz lepszy i jeszcze głupsza, bo z każdą chwilą pragnęłam go coraz bardziej, ale nie mogłam zrobić z niego kolegi do łóżka, bo ani ja nie byłam taką dziewczyną ani on chłopakiem. Ale gdzie indziej niż w łóżku to by nie działało.

Musiał to sobie w końcu uświadomić.

Czułam na sobie cały czas jego spojrzenie.

– Ta pieprzona sukienka...

Uniosłam wzrok aby na niego spojrzeć i to był błąd, bo w jego oczach było dokładnie to samo, co w moich - pragnienie.

– Przez ciebie się spóźnię.

Próbowałam doprowadzić się do ładu i składu. Naprawdę, ale wiedziałam, że musiałam poprawić makijaż, że czułam ugryzienie na szyi i bałam się, że zostawił ślad. Musiałam wejść do środka i się przebrać albo chociaż doprowadzić do porządku.

Bez słowa, trzasnęłam mu drzwiami i weszłam do środka.

Boże.

Dlaczego to z nim poczułam coś o co widzi się tylko na kinowym ekranie?

*

mam fun, zero presji, tu nie m jakieś zawiłej fabuły, pocałunek na 1000 słów jest git, to taka niezobowiązująca historia, wiadomo nie dzieje się tu dużo, a nieprzewidywalność tej historii jest znikoma, może wręcz być denerwująca, że ona mówi 'nie' ale potem mówi 'tak' i tak w kółko, ale  ja mam fun z ich relacji!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro