Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jealousy

~Zarys fabuły: After 3x05 ,Clarke nie wybacza Lexie, nie wraca do Polis, zostaje w Arkadii, Gina żyje i spotyka się z Bellamym.~

Był wczesny ranek. Mimo to Clarke nie mogła już spać. Zwlekła się niemrawo z łóżka i zaczęła się powoli ubierać. Miło było wrócić do Arkadii po tak długim czasie. Trzy miesiące... O czym ja myślałam? - zaczęła się zastanawiać Clarke. O czym ja myślałam kiedy zostawiałam tych wszystkich ludzi.. Moją mamę, Bellamy'ego.. Przede wszystkim Bellamy'ego. Przez te trzy miesiące Clarke miała dużo czasu do namysłu. Zdecydowanie zbyt dużo. I Bellamy pojawiał się w jej myślach bardzo często. Często myślała co jej przyjaciel może teraz robić, jak się czuje, czy jest na nią zły, że odeszła, czy może nawet jej nienawidzi.. I te myśli doprowadzały ją do szaleństwa.

Była na siebie zła, że odeszła, nie powinna była. Bellamy był na nią potwornie wściekły. Zraniła go do żywego. Widziała ból w jego oczach i słyszała go w jego głosie gdy powiedział : "Potrzebujesz mnie? Zostawiłaś mnie! Zostawiłaś nas wszystkich!". Jego słowa cały czas krążyły po głowie Clarke. Nienawidziła siebie za to, że go skrzywdziła. Był jej najlepszym przyjacielem, zawsze mogła na nim polegać. On tyle dla niej zrobił, a ona odpłacała mu się w ten sposób. Nie zasłużył na to, Bellamy nie zasłużył na ani trochę cierpienia a jednak jedyne co Clarke mu dawała to właśnie cierpienie.

Gdy Clarke była już ubrana, wyszła ze swojego pokoju. Korytarze były puste, wszyscy byli jeszcze pogrążeni w głębokim śnie. Na oko mogła być może 4 rano. Clarke wyszła na chłodne, poranne powietrze by odetchnąć. Jedynymi ludźmi na nogach byli dwaj strażnicy pełniący wartę przy bramie. Ku zaskoczeniu Clarke jednym z nich był Bellamy. Nie zdążyła nawet pomyśleć a nogi już niosły ją w jego stronę. Dziewczyna próbowała odczytać jakiekolwiek emocje z jego twarzy ale twarz Bellamy'ego była maską. Nie wyrażała żadnych.

"Dzień dobry." - powiedziała nieśmiało podchodząc bliżej. Bellamy skinął jej głową po czym zapytał : "Dlaczego już nie śpisz?". Clarke nie była pewna co powinna odpowiedzieć. Wzruszyła ramionami. "Po prostu nie mogłam już spać". Chłopak kiwnął ze zrozumieniem głową. Pewnie też wiedział jak to jet nie spać po nocach. Musiały go dręczyć koszmary po tym wszystkim co przeszli. Ją dręczyły niemalże co noc.

Przez chwilę stali obok siebie w kompletnym milczeniu. Clarke poczuła, że powinna coś powiedzieć w końcu sama do niego podeszła. "Bellamy ja.. Chciałam cię przeprosić. Za wszystko. Za to, że odeszłam i zostawiłam was wszystkich, że zostawiłam ciebie. Wtedy czułam, że był to właściwy wybór. Teraz wiem, że to nieprawda, to było najgorsze co mogłam zrobić. Czuję się podle i masz pełne prawo mnie nienawidzić..Mam nadzieję, że może kiedyś mi wybaczysz.." Bellamy nie odzywał się, patrzył tylko na nią nie przeniknionym wzrokiem. Clarke pomyślała, że to chyba sygnał, że on nie ma ochoty z nią rozmawiać i już miała odejść ale chłopak odezwał się "Nie nienawidzę cię." Clarke spojrzała zaskoczona. "Rozumiem dlaczego to zrobiłaś. Nie winię cię. Nie powinienem był wtedy na ciebie krzyczeć. Zrobiłaś to co uważałaś za słuszne i nie obwiniam cię za to, naprawdę." Bellamy uśmiechnął się. Naprawdę szczerze się uśmiechnął. Clarke odwzajemniła uśmiech. Może jednak całkiem go nie straciłam.. - pomyślała.

Już miała coś powiedzieć kiedy usłyszała jak ktoś woła Bellamy'ego po imieniu. Odwróciła się i zobaczyła brązowowłosą dziewczynę. Szła ona w ich stronę. Clarke nie rozpoznawała jej, napewno nie była ona częścią Setki. Dziewczyna podeszła bliżej. Bellamy odezwał się "Co tu robisz tak wcześnie?" - zapytał. Nieznajoma podeszła bliżej i pocałowała Bellamy'ego w policzek. Chłopak nie zaprotestował w żaden sposób. Clarke poczuła dziwne ukłucie w sercu. "Przyszłam sprawdzić co u ciebie. Ty jesteś ta słynna Clarke Griffin zgadza się?"

Blondynce zajęło chwilę zorientowanie się, że dziewczyna mówi do niej. "Emm.. Tak, tak to ja. A ty jesteś..?" "Oh gdzie moje maniery? Jestem Gina." - odpowiedziała podając Clarke rękę w geście powitania. Blondynka uścisnęła ją niechętnie. Zapadła niezręczna cisza. Clarke postanowiła wycofać się z sytuacji. Burknęła tylko coś w stylu, że ma coś do załatwienia i czym prędzej oddaliła się.

Clarke nie rozumiała uczucia, które właśnie ją ogarnęło. Gdy Gina pocałowała Bellamy'ego blondyka poczuła nagłą złość na dziewczynę. To było absurdalne, przecież nawet jej nie znała! Nie zdążyła się nawet przedstawić a Clarke już miała ochotę ją zamordować. Co się ze mną dzieje? - pomyślała. Gdzieś z tyłu głowy slyszała cieniutki głosik mówiący w kółko "Zazdrość, zazdrość, zazdrość.." ale nie chciała go słuchać. Nie mogła być zazdrosna o Bellamy'ego, nie myślała przecież o nim w taki sposób. Czyżby?

Bellamy stał pod bramą razem z Giną, lekko skołowany. Gdy tylko jego dziewczyna pojawiła się na horyzoncie Clarke cała się spięła. A gdy ta pocałowała go w policzek, blondynka czym prędzej się ulotniła. Dziwna spawa.. - pomyślał Bellamy. Uświadomił sobie, że gapi się na plecy odchodzącej Clarke i natychmiast skupił uwagę na swojej dziewczynie. Za późno. "Bellamy.. To nam chyba nie wyjdzie." - powiedziała Gina. Bellamy spojrzał na nią zaskoczony. "Co? O czym ty mówisz?". "O nas." - odparła Gina. "Widzę jak patrzysz na Clarke. Słuchałam jak często o niej opowiadałeś, jaki byłeś zły, że cię zostawiła. Ale teraz wróciła i czuję, że nic tu po mnie." Bellamy otworzył usta by powiedzieć, że to nie tak i spróbować się jakoś wytłumaczyć ale Gina nie pozwoliła mu. "Nic nie mów. Nie jestem zła, nie bój się. Bardzo cię lubię i chcę żebyś był szczęśliwy. Nawet jeśli nie ze mną." - powiedziała.  Bellamy nie mógł zaprzeczyć, że czuł coś do Clarke i to od dłuższego czasu. Lubił Ginę ale to nie było to samo. Zdecydowanie nie.

Gina stanęła na palcach i przytuliła Bellamy'ego. Chłopak odwzajemnił uścisk. Cieszył się, że obeszło się bez kłótni, że rozstają się w pokojowych warunkach. Gina szybko odsunęła się, po czym odeszła w swoją stronę. W tym momencie Bellamy poprzysiągł sobie, że powie Clarke co czuje. Powie jej, że ją kocha. Jeśli go odrzuci - trudno. Będzie musiał z tym żyć. Ale nie da rady dłużej tego ukrywać.

Godzinę później Bellamy skończył swoją wartę. Był zmęczony po całej nocy na nogach ale mimo to udał się prosto do pokoju Clarke. Teraz albo nigdy. Bellamy zapukał zdecydowanie do drzwi. Nie musiał czekać długo, aż Clarke mu je otworzy. Wydawała się zaskoczona jego obecnością ale wpuściła go do środka. "Gdzie twoja dziewczyna?" - spytała, patrząc w ziemię i próbując udawać obojętność. "Zazdrosna jesteś Księżniczko?" - spytał Bellamy zaczepnie. Clarke parsknęła. "Jasne, że nie..". Nadal wpatrywała się w swoje stopy. "Gina już nie jest moją dziewczyną." - powiedział Bellamy. To sprawiło, że Clarke podniosła wzrok. "Jak to?" - spytała marszcząc brwi. Bellamy zebrał w sobie odwagę. "W moim sercu jest miejsce dla tylko jednej dziewczyny.. I ktoś zdążył już przed nią zająć to miejsce." - powiedział. Clarke patrzała na niego nierozumiejąc co chłopak bredzi, kiedy pochylił się do przodu i zamknął jej usta swoimi.

Clarke nie reagowała przez chwilę ale w końcu odwzajemniła pocałunek. Oboje zawarli w nim całą swoją miłość do siebie nawzajem. Oboje całowali z pasją i oddaniem, tak jakby na świecie nie było nikogo innego poza nimi.

Kiedy w końcu oderwali się od siebie, oddychając ciężko, Bellamy powiedział coś co chciał już powiedzieć od jakiegoś czasu. "Kocham Cię Clarke. Nawet nie wiesz jak mi było źle bez ciebie. Proszę.. Proszę nie zostawiaj mnie już nigdy więcej." Clarke uśmiechnęła się. "Nigdy więcej, obiecuję." - powiedziała i pocałowała go delikatnie. "Ja też cię kocham Bellamy. " - powiedziała cicho. Twarz chłopaka rozjaśnił uśmiech jak nigdy dotąd. Padli sobie w ramiona, zapominając o wszystkim wokół. Nie liczyło się nic. Tylko oni dwoje. Razem. Nareszcie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro