Halloween party
*Nie mam pojęcia, co ja miałam w głowie jak to wymyśliłam xD. Miało być zabawnie, mam nadzieję, że tak wyszło 😅*
Clarke nacisnęła dzwonek do drzwi mieszkania Blake'ów. Blondynka nie była tu już dobre dwa tygodnie, może nawet więcej, straciła już rachubę. Miała ostatnio tyle na głowie, że nie wiedziała w co ręce włożyć, o spotkaniach towarzyskich nie było mowy. W kółko tylko uczelnia i praca, uczelnia i praca, do mieszkania wracała w zasadzie tylko po to, żeby się wyspać. Wiedziała na co się pisze, kiedy zaczęła studiować medycynę, co nie zmieniało jednak faktu, że Clarke traciła powoli chęci do życia.
Ale w końcu udało jej się znaleźć trochę czasu dla przyjaciół. No a poza tym zżerała ją ciekawość. Kiedy Clarke wczoraj napisała do Octavii sms-a z pytaniem czy może wpaść, Octavia odparła, że "jasne, że tak, ale ostrzegam, skorzystaj wcześniej z toalety, bo jak zobaczysz Bella to możesz nie wytrzymać ze śmiechu". Clarke nie miała pojęcia o co chodzi jej przyjaciółce i ciekawość po prostu zżerała ją od środka.
A poza tym to stęskniła się za Bellamy'm. Nie lubiła na długo się z nim rozstawać, nawet jeśli przebywanie w jego towarzystwie też nie było łatwe. Clarke już od ładnych kilku lat tkwiła w pułapce bez wyjścia zwaną "strefą przyjaźni". Choćby nie wiadomo co robiła, nie była w stanie odkochać się w tym irytująco przystojnym brunecie.
Clarke nacisnęła dzwonek trzy razy zanim ktoś wreszcie jej otworzył i tym kimś była Octavia. Blondynka nie zdążyła nawet wydusić żadnego przywitania, a przyjaciółka rzuciła jej się na szyję i ścisnęła tak mocno, że Clarke zaczęła się martwić czy jej żebra to wytrzymają.
-Ciebie też miło widzieć O. - udało jej się wykrztusić. Dziewczyna w końcu ją puściła, a na jej twarzy gościł szeroki uśmiech.
-A już się bałam, że przestałaś nas lubić. - zażartowała O. Clarke przewróciła oczami.
-Was? W życiu.
Octavia zaprosiła Clarke do środka, po czym obie skierowały się do kuchni. Przyjaciółki zawsze siadały razem przy kuchennej wyspie, piły kawę i plotkowały o wszystkim i wszystkich.
-Poczekaj tylko aż zobaczysz Bellamy'ego. - powiedziała Octavia, stawiając przed Clarke kubek z gorącym napojem. Na twarzy młodszej Blake widniał tajemniczy uśmieszek, którego blondynka nie potrafiła do końca rozgryźć.
Jakieś 10 minut później do kuchni wkroczył pewnym krokiem Bellamy, a Clarke mało nie udławiła się kawą. Ubrany był całkowicie normalnie, w ciemne dżinsy i niebieski t-shirt, na nosie miał swoje nieodłączne okulary. Ale to co miał pod nosem, wywołało u Clarke wybuch niekontrolowanego śmiechu.
Bellamy zapuścił wąsy. Wąsy! Resztę twarzy miał natomiast perfekcyjnie gładką. Minęła dobra minuta zanim Clarke przestała się śmiać, a Octavia wraz z nią. Przez cały ten czas biedny Bellamy stał i gapił się na nie jakby były niespełna rozumu.
-Co was tak niby bawi? - spytał Blake ze zmarszczonymi brwiami. Patrzył to na jedną, to na drugą, próbując zrozumieć o co może im chodzić.
-Coś ci się chyba przykleiło do twarzy Bellamy. - wydusiła w końcu Clarke, starając się pohamować chichot. Blake wyglądał w oczach blondynki naprawdę komicznie. Do tej pory widziała go zawsze nienagannie ogolonego, co najwyżej z dwu, trzy-dniowym zarostem. Nie sądziła, że można tak szybko zapuścić wąsy.
Bellamy przez chwilę nie zrozumiał o co chodzi jego przyjaciółce, ale kiedy w końcu się zorientował, a Clarke niemalże mogła zobaczyć zapalająca się nad jego głową żarówkę, chłopak przybrał wyraz twarzy zbitego szczeniaka.
-Co w tym śmiesznego? - spytał urażony. Clarke opanowała się nieco i już się histerycznie nie śmiała, ale uśmiechu nadal nie mogła powstrzymać.
-Zaskoczyłeś mnie, to wszystko. - odparła.
-Czyli ci się nie podoba?
-Proszę cię Bellamy. - wtrąciła się Octavia. -Naprawdę myślałeś, że komuś spodoba się ten pornowąs?
Clarke znowu wybuchnęła niepohamowanym śmiechem, słysząc to absurdalne, ale w zasadzie pasujące określenie. Bellamy zrobił najbardziej obrażoną minę jaką Clarke u niego kiedykolwiek widziała, obrócił się na pięcie i wyszedł z kuchni.
-Hej Bell, daj spokój, tylko żartujemy! - krzyknęła za nim blondynka, ale w odpowiedzi usłyszała tylko trzask drzwi wyjściowych. Przestało jej być do śmiechu. -Rany chyba naprawdę go to zabolało.
Octavia machnęła lekceważąco ręką. -Przesadza. Zaraz mu przejdzie. - stwierdziła, a Clarke uwierzyła przyjaciółce na słowo.
7 godzin później nadal mu nie przeszło. Clarke usiłowała do niego dzwonić, ale nie odbierał telefonu. Spróbowała z sms-em.
Clarke: Hej Bell, nie gniewaj się, przecież tylko żartowałyśmy, to nic takiego..
Clarke: Bell przepraszam.
Clarke: Nie zachowuj się jak baba....
Clarke: Okay, nie chcesz ze mną rozmawiać to nie.
Clarke sfrustrowana rzuciła telefon na łóżko i zaczęła intensywnie myśleć co może zrobić, by trochę Bellamy'ego udobruchać. Chodziła w te i spowrotem po pokoju i rozglądała się po nim w poszukiwaniu inspiracji. W końcu jej wzrok padł na wiszący na ścianie kalendarz. Nie byle jaki kalendarz do tego.
Dostała go od Bellamy'ego w zeszłego sylwestra. Do każdego miesiąca dołączone było jedno zdjęcie, a każde z nich wywoływało uśmiech na twarzy dziewczyny. Na zdjęciu dołączonym do października widniały dwie uśmiechnięte twarze : jej i Bellamy'ego. Większość fotografii przedstawiała ich dwoje, ale były też takie, na których była cała ich paczka, albo Clarke i Octavia w uścisku, czy nawet Jasper i Monty, a pomiędzy nimi gburowaty Murphy. Clarke uwielbiała patrzeć na te zdjęcia, przypominały jej jakich cudownych przyjaciół miała.
Blondynka odwróciła wzrok od zdjęcia i zerknęła na dzisiejszą datę. 24 października. Za tydzień miała się odbyć mini haloweenowa impreza w domu Blake'ów, co Clarke miała napisane na kalendarzu czerwonym długopisem. Nagle w głowie dziewczyny zrodził się plan, jak rozweselić Bellamy'ego. Nie była do końca pewna czy to zadziała, ale co miała do stracenia?
~~~
Tydzień później.
Clarke stała przed lustrem, podziwiając efekty swojej pracy. Podczas gdy wszyscy na imprezie będą przebrani za wszelkiego rodzaju potwory, a Bellamy nie przebierze się wcale, bo nigdy tego nie robił.. Clarke będzie przebrana właśnie za starszego Blake'a. Nie miała zielonego pojęcia jak na to wpadła i dlaczego, ale uznała, że to będzie zabawne.
Włożyła na siebie takie ciuchy jakie ostatni raz widziała na Bellu : ciemne dżinsy i niebieski t-shirt. Do tego granatowa kurtka, czarne trampki i plastikowe okulary "zerówki". Całości dopełniał namalowany czarnym mazakiem abstrakcyjny wąs. Clarke wahała się czy powinna go malować, biorąc pod uwagę o co Bellamy się obraził, ale uznała, że jej przyjaciela to rozbawi. A przynajmniej miała taką nadzieję.
Clarke, zadowolona z siebie udała się do domu Blake'ów. Gdy Octavia (przebrana za seksowną wampirzycę) otworzyła jej drzwi, o mało co nie wyskoczyła z butów.
-Bellamy dostanie zawału. - stwierdziła, chichocząc i wpuszczając ją do środka.
-Wolałabym nie. - odparła Clarke, dodatkowo obniżając głos, by brzmieć jak Bellamy. Octavia skręcała się ze śmiechu. -Tylko się nie posikaj.
-Naprawdę się staram. - wydusiła Octavia, zginając się wpół. -Bellamy, musisz to zobaczyć! - wrzasnęła po chwili.
Brunet najwyraźniej nie usłyszał wołania swojej siostry, bo się nie pojawił. Ale Clarke się nie dziwiła, muzyka grała dość głośno, co mogło być spowodowane tym, że to Jasper pełnił rolę dj-a, a Jordan nie uznawał czegoś takiego jak cicha impreza.
Dziewczyny wzruszyły ramionami i przeszły do salonu. Wszyscy byli już na miejscu : Jasper, Monty, Lincoln, Raven, Murphy i Bellamy. Ten ostatni siedział przygaszony na kanapie, popijając coś z plastikowego kubka, a co najbardziej istotne - całkowicie się ogolił. Uwagi Clarke i jego siostry chyba naprawdę go uraziły.
Clarke jako pierwszy dostrzegł Jasper. Na jego twarzy można było dostrzec najpierw ogromne zaskoczenie, a następnie szeroki uśmiech. Jordan przyciszył nieco muzykę, po czym wrzasnął :
-Hej Blake, nie mówiłeś, że masz brata bliźniaka!
Bellamy spojrzał zaskoczony na chłopaka. Ponieważ był zbyt zajęty dąsaniem się, nawet nie zauważył przybycia Clarke. Jasper pomógł mu i wskazał Griffin palcem. Brunet wreszcie na nią spojrzał i rozszerzył szeroko oczy ze zdziwienia. Blondynka miała ochotę wyszczerzyć się do niego i pomachać mu, ale robiła wszystko, by nie wyjść z roli, dlatego też nonszalancko wsadziła ręce do kieszeni i kiwnęła mu głową. Bellamy zamrugał kilkakrotnie, przez chwilę zbyt zaskoczony, by się poruszyć. W końcu otrząsnął się z szoku i ruszył w jej stronę.
-Powodzenia. - szepnęła jej jeszcze na ucho Octavia, zanim dołączyła do swojego chłopaka.
Bellamy podszedł do Clarke. Dziewczyna nie była do końca pewna emocji malujących się na jego twarzy. Na pewno widziała zaskoczenie, ale w jego oczach igrały niebezpieczne ogniki świadczące o tym, że chłopak jest zły. Nie takiej reakcji oczekiwała.
-Co ty wyprawiasz? - spytał.
-Ale o co ci chodzi? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Clarke, obniżając głos. Bellamy uniósł jedną brew.
-Serio Clarke? - spytał z niedowierzaniem.
-Nie ma tu żadnej Clarke, mam na imię Bellamy, zachowuję się jak baba i nie znam się na żartach. - odparła, opierając ręce na biodrach. Blake pokręcił głową z niedowierzaniem, chwycił ją za ramię i pociągnął za sobą w stronę kuchni. Clarke nie była do końca pewna, ale wydawało jej się, że przez krótką chwilę na jego twarzy zagościł maleńki uśmieszek. Może jednak nie był aż tak zły.
Bellamy zamknął za nimi drzwi do kuchni. Nadal słyszeli muzykę, ale byli w stanie normalnie rozmawiać, nie musieli się drzeć, żeby zagłuszyć dźwięki wydobywające się z głośników.
-W co ty grasz Griffin? - spytał Bellamy, kładąc ręce na biodrach. Zorientował się chyba, że Clarke jeszcze minutę temu stanęła dokładnie w tej samej pozycji i szybko skrzyżował ramiona na piersi.
-Nie jestem Griffin, nazywam się Blake i jestem demonem seksu, umówimy się? - Clarke, dla wzmocnienia swojej wypowiedzi przejechała dłonią po swoich blond lokach (niestety nie udało jej się znaleźć żadnej dobrej peruki). Bellamy robił wszystko, by się nie uśmiechnąć.
-Ja tak nie mówię.
Clarke pogłaskała się po swoim nieistniejącym wąsie. -Co myślisz o moim seksownym wąsie? Specjalnie dla ciebie go zapuściłem.
-Nienawidzę cię. - powiedział Bellamy, nie mogąc już dłużej powstrzymać uśmiechu. Clarke poczuła zwycięstwo.
-Nie kłam, kochasz mnie. - powiedziała, już swoim normalnym głosem i zatrzepotała niewinnie rzęsami. Bellamy pokręcił głową z niedowierzaniem.
-Zamknij się.
-Zmuś mnie.
Bellamy zareagował natychmiast. Pochylił się do przodu i pocałował Clarke prosto w usta. Dziewczyna znieruchomiała, to było ostatnie czego się spodziewała. Ale nie żeby jej się to nie spodobało. Odwzajemniła pocałunek, wspięła się na palce i zaplotła mu ręce na szyji. Bellamy objął ją w pasie i przyciągnął mocniej do siebie, pogłębiając pocałunek.
Kiedy w końcu oderwali się od siebie, obaj oddychali ciężko i patrzyli na siebie zaskoczeni, nie mogąc uwierzyć w to co się właśnie stało.
-Czy to będzie bardzo dziwne, jeżeli powiem, że wyglądasz pięknie nawet w za dużych ciuchach i z tym niedorzecznym wąsem?
-Odrobinę.
-W takim razie tego nie powiem. - powiedział, na co Clarke walnęła go w ramię, co nie było wcale takie łatwe, bo nadal tkwili w uścisku. -Wiesz dlaczego zapuściłem tego okropnego wąsa? - spytał po chwili. Blondynka pokręciła głową. -Przypadkiem podsłuchałem jak mówiłaś Octavii, że twoim zdaniem faceci z zarostem są "seksowni".
Clarke pokręciła głową z niedowierzaniem.
-Nie do końca to miałam wtedy na myśli.
-Teraz już to wiem. - odparł Bellamy. -Może i jesteś śliczna, ale błagam cię, zmyj to z twarzy. - dodał po chwili. Clarke zachichotała.
-Za moment. - powiedziała i ponownie złączyła ich usta w pocałunku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro