Finally get that drink
Bellamy i Clarke stali obok siebie wpatrując się w klapę bunkra, który dosłownie chwilę temu zamknęli. Udało się. Wreszcie byli bezpieczni, zarówno mieszkańcy Arkadii jak i Ziemianie. Udało im się jakoś dogadać, bunkier był na szczęście na tyle duży, że był w stanie pomieścić ich wszystkich. Dużo ludzi miało obawy, jak to będzie i czy uda im się nie pozabijać nawzajem. Ale najważniejsze było to, że byli wreszcie bezpieczni. Zarówno Clarke i Bellamy mogli wreszcie odetchnąć. W najbliższym czasie raczej nie czeka ich podejmowanie decyzji, które mogą zadecydować o życiu setek osób. Mogli odpocząć.
Bellamy zerknął z ukosa na Clarke. "Myślę, że zasłużyliśmy na tego drinka." Blondynka spojrzała na niego i roześmiała się lekko. "Też tak uważam." Chłopak spojrzał na Clarke udając zaskoczenie i położył dłoń na sercu "Księżniczka zaakceptowała moje zaproszenie? Czuję się zaszczycony!" Dziewczyna uderzyła go żartobliwie w ramię "Zamknij się Blake", i zaczęła zmierzać w stronę sali jadalnej a Bellamy po chwili ruszył za nią. Resztę drogi żartowali i śmiali się. Bellamy nie pamiętał kiedy ostatni raz on i Clarke, rozmawiali ze sobą tak po prostu. O głupotach. Od dłuższego czasu większość ich rozmów krążyła wokół tylko jednego tematu : Jak uratować naszych ludzi. Rola lidera potrafiła wykończyć człowieka psychicznie i fizycznie. Bellamy cieszył się, że ma kogoś z kim może tą rolę dzielić. Kogoś kto jest dla niego wsparciem, przyjacielem. Na myśl o tym ostatnim chłopak skrzywił się lekko. Przyjaciel. Dobrze wiedział, że to wszystko na co może liczyć ale wciąż - bolało. Czasami nawet bardzo. Ale mimo wszystko wolał tylko przyjaźń niż gdyby mieli być wrogami. Tego by nie zniósł.
Kiedy dotarli do sali jadalnej niemal od razu dostrzegli siedzących przy barze Jaspera i Monty'ego. Najwyraźniej podjęli decyzję o drinku nieco wcześniej bo żadne z nich nie wyglądało na szczególnie trzeźwych. Bellamy i Clarke spojrzeli po sobie, blondynka uniosła pytająco brwi. Chłopak wzruszył tylko ramionami na nieme pytanie jego towarzyszki. Clarke postanowiła, że dołączą do swoich przyjaciół, no bo w zasadzie dlaczego by nie, prawda?Bellamy jak wcześniej podążył za nią. Zawsze to robił. Nie zadawał pytań nie wyrażał sprzeciwu. Gdzie Księżniczka tam i on. Zawsze. Od pierwszych dni na ziemi.
Monty i Jasper wyjątkowo ucieszyli się na widok przyjaciół. Zdecydowanie byli wstawieni. Bellamy mimo woli szeroko uśmiechnął się na ten widok. Jasper wydawał się wreszcie uporać ze swoją kilkumiesięczną depresją. Dał się przekonać, że może żyć i że wcale nie musi umierać. Że są rzeczy i ludzie dla, których warto żyć. Bellamy zerknął na Clarke, teraz pogrążoną w rozmowie ze swoimi przyjaciółmi. Tak - pomyślał. Zdecydowanie są ludzie, dla których warto żyć. Duża ilość ludzi zdecydowała, że warto uczcić jakoś ten dzień i postanowili urządzić coś na kształt dyskoteki. Ludzie wokół tańczyli, pili, śmiali się, rozmawiali. Wreszcie mogli się zabawić. Mniej więcej po godzinie czasu Jasper i Monty zdecydowali, że idą zatańczyć. Bellamy nie był pewien czy to aby na pewno dobry pomysł bo oboje naprawdę dużo wypili. Ale chłopcy wydawali się niewzruszeni ilością spożytego trunku i całkiem nieźle radzili sobie na parkiecie.
Clarke odezwała się jako pierwsza po odejściu chłopaków : "Hej Bell." "Hm?" - chłopak mruknął tylko pytająco. Clarke do tej pory nie nazywała go w ten sposób zawsze tylko 'Bellamy' albo 'Blake' kiedy chciała się z nim podrażnić. Nigdy 'Bell'. "Uświadomiłam sobie, że nigdy nie zapytałam czym się interesujesz. No wiesz. Odkąd wylądowaliśmy na ziemi nie mieliśmy raczej czasu na hobby, ale musi być coś co lubiłeś robić na Arce w wolnym czasie." Bellamy uśmiechnął się "A skąd to pytanie Księżniczko?" "Po prostu. Chce dowiedzieć się o tobie czegoś nowego. Jesteśmy przecież przyjaciółmi czyż nie?" Bellamy całą siłą woli powstrzymał się od ponownego skrzywienia na to słowo. "Pewnie." - odpowiedział krótko. Blondynka uniosła brwi w oczekiwaniu na odpowiedź. Bellamy odchrząknął. "Hmm no więc.. nie miałem raczej wiele zainteresowań. Większość swojego wolnego czasu spędzałem z Octavią, chciałem jej go poświęcić ile tylko mogłem. Ale czasami udawało mi się połączyć te dwie rzeczy." - Bellamy uśmiechnął się na wspomnienie. "Bardzo lubiłem czytać O. Ona też to lubiła, a przynajmniej tak mi się wydaje." "O czym jej czytałeś?" - Clarke wydawała się autentycznie zainteresowana opowieścią. "Głównie o mitologii. Greckiej, Rzymskiej. Wszystko co się z tym wiązało. Opowieści o Bogach i Herosach. Historie o wielkich bitwach, przygodach, miłości.. Jeśli jest coś co można uznać za moje hobby to chyba właśnie to." "Wydaje się ciekawe. Myślisz, że mnie też mógłbyś kiedyś poczytać?"- spytała blondynka po chwili milczenia. Bellamy poczuł, że zaczyna się czerwienić na twarzy nie wiedzieć czemu. Nie potrafił nawet wydukać sensownej odpowiedzi, albo chociażby ułożyć ją w głowie. Clarke zaczęła chichotać "Rumienisz się Blake?" - drażniła się z nim. "Chciałabyś.." - odburknął tylko chłopak. Dziewczyna roześmiała się głośno na co Bellamy jak na komendę poczerwieniał - jeśli to było w ogóle możliwe - jeszcze bardziej. Odezwał się jakąś minutę później "A ty Księżniczko? Jakie jest twoje hobby?" Clarke wreszcie odrobinę spoważniała. "Zawsze kochałam rysować" - uśmiechnęła się lekko, rozmarzona. "Wszystko co tylko przyszło mi na myśl. I wszystkim co tylko wpadło mi w ręce i byłam w stanie coś tym stworzyć. Mogłam to robić godzinami". Bellamy uśmiechnął się łobuzersko "A rysowałaś kiedyś akty Księżniczko? Jeśli tak to wiesz gdzie mnie szukać." - powiedział dopijając drinka i poruszając znacząco brwiami. Tym razem była to kolej Clarke by się zaczerwienić. Chłopak roześmiał się głośno na ten widok, Clarke zawtórowała mu po chwili po czym szturchnęła żartobliwie "Pieprz się Blake." - po czym również dopiła swojego drinka. Natychmiast po tym podniosła się z siedzenia i powiedziała głosem nie uznającym sprzeciwu "Idziemy tańczyć Blake." Bellamy zaczął kręcić głową "Ja nie tańczę." - odparł. "No co ty ze mną nie zatańczysz?" - spytała słodko Clarke. Bellamy westchnął i również podniósł się z krzesła. No cóż księżniczkom się nie odmawia.
Przez większość czasu w sali rozbrzmiewała muzyka szybka ale kiedy tylko Bellamy i Clarke wyszli na parkiet - muzyka zmieniła się na powolną i melancholijną. Bellamy spojrzał w kierunku stanowiska "DJ-a" i dostrzegł Roana uśmiechającego się szeroko z wymalowaną na twarzy satysfakcją. Bellamy zastanawiał się kto do cholery nauczył Ziemianina jak obsłużyć ten sprzęt ale był pewien, że się dowie i osoba za to odpowiedzialna mu za to zapłaci. Bellamy spojrzał na towarzyszkę niepewny co właściwie powinien zrobić. Clarke podeszła bliżej, zaplotła mu ręce na szyi i spytała z figlarnym uśmiechem i błyskiem w oku "Wstydzisz się Blake?". Bellamy Blake? Wstydzić się? Nie ma takiej możliwości. Chłopak umieścił ręce po obu bokach talii dziewczyny i zaczęli się powoli poruszać w rytm muzyki. Bellamy próbował za wszelką cenę nie myśleć o tym jak blisko niego jest Clarke, o jego dłoniach na jej talii, o jej palcach bawiących się jego przydługimi już włosami. Postanowił zamiast myślenia o tym skupić się na tekście piosenki, do której tańczyli. Wystarczyło kilkanaście sekund by zorientować się, że piosenka opowiada o miłości. No jasne. Oczywiście, że tak. Przysięgam, że zabiję Roana - pomyślał Bellamy. Mniej więcej w połowie piosenki dziewczyna zmieniła pozycję, w której się znajdowali i wtuliła się mocno w bruneta opierając głowę na jego piersi. Teraz był już niemal pewien, że dziewczyna za dużo wypiła. Przecież na trzeźwo by tego nie zrobiła. Prawda? Kiedy piosenka się skończyła, para odsunęła się od siebie niezręcznie. Bellamy był pewien, że ich przyjaciele - z Roanem na czele obserwowali ich bacznie i śmiali się pod nosem. Już słyszę te żarciki z rana - pomyślał chłopak. Clarke odchrząknęła po chwili "Chyba umm... pójdę już spać. Jestem zmęczona, rozumiesz." "Odprowadzę cię" - zaproponował Bellamy ale dziewczyna pokręciła głową "Nie trzeba naprawdę. - uśmiechnęła się lekko. Boże Bellamy uwielbiał, gdy to robiła. "Dobrze się bawiłam. To hmmm.. dobranoc Bellamy. Do jutra". Bellamy uśmiechnął się tylko i skinął głową. Stał jeszcze chwilę w tym samym miejscu obserwując odchodzącą dziewczynę i szczerząc się sam do siebie jak zakochany po uszy nastolatek.
Rano...
Clarke obudziła się rano z niesamowitym bólem głowy. Podniosła się i potarła czoło z grymasem bólu na twarzy. "Nigdy więcej.." - powiedziała sama do siebie, jednocześnie zdając sobie sprawę, że pewnie tak czy inaczej tej obietnicy nie dotrzyma. Spojrzała na swoją szafkę nocną i otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. Jej oczom ukazały się szklanka wody, dwie tabletki, mała karteczka z notatką oraz niewiadomej zawartości pudełko. Clarke zaczęła od połknięcia tabletek, zastanawiając się kto mógł owe rzeczy przynieść. Następnie sięgnęła po karteczkę i niemal od razu uśmiechnęła się szeroko. Mówiła ona :
"Pomyślałem, że możesz potrzebować tego z rana. W piciu nie masz sobie równych Griffin. No może poza Jasperem i Montym. A i to pudełko też jest ode mnie. Nie było łatwo to zdobyć dlatego mam nadzieję, że ci się spodoba :) "
Bellamy
Clarke sięgnęła po płaskie, prostokątne, drewniane pudełko. Otworzyła je ciekawa co też Bellamy mógł dla niej przynieść. Jej oczom ukazał się zestaw ołówków i kredek każdego koloru a także szkicownik. Clarke otwarła szeroko usta ze zdziwienia, by po chwili szeroko się uśmiechnąć. Ciekawe czym też Bellamy Blake będzie ją w stanie jeszcze zaskoczyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro