Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Dodatkowy

-Mamo- dobiega mnie głos Shane'a.

Ciekawe co ten wariat znowu wymyślił.

Czasami z Chasem wpadają na takie pomysły, że widzę w nich Nick'a.

Bo przecież tych złych genów nie mogli przejąć po mnie.

Co to, to nie!

-Tak, skarbie?- pytam i odkładam książkę.

Kocham moje dzieciaki nad życie i nie wyobrażam nie poświęcić im czasu.

Książka, film czy jakiekolwiek inne zajęcie może poczekać, bo gdy w grę wchodzi rodzina nic się nie liczy.

Staram się być jak najlepszą mamą, ale nie wiem czy mi to wychodzi.

Może kiedyś moje maluchy mi to powiedzą?

-Podoba mi się taka jedna dziewczyna- wyznaje cicho i spuszcza głowę.

Mój synek się zakochał!

Chyba popłaczę się ze wzruszenia!

Nie dość, że jest emocjonalny i wrażliwy to jeszcze przyszedł mi o tym powiedzieć, bo wiedział, że go nie wyśmieje.

Chyba jednak jestem dobrą matką.

-To świetnie!- ekscytuję się- Znam ją?

W naszym domu przewija się bardzo dużo dzieci, bo bliźniacy i Rosie nigdy nie boją się przyprowadzać znajomych do domu, a ja pamiętam wszystkich, więc jeśli była u nas to ją znam.

-Uczyłem ją jeździć na rowerze.a

Pamiętam!

Urocza, rudowłosa i przesympatyczna dziewczynka.

Idealna.

-Naomi? Ta dziewczynka z której się śmiali, bo nie umiała jeździć na rowerze?

Tak...

Dzieci w Rio są wyjątkowo podłe.

Na szczęście moje skarby są uczone, że każdemu należy się szacunek i wsparcie.

Dlatego Rosie rzuciła piaskiem w dziewczynkę, bo wyśmiewała grubszego chłopca.

Dlatego Chase nauczył grać w piłkę chłopaca, który jest chory i nie chodzi zbyt dobrze.

Dlatego Shane uczył jeździć rowerem dziewczynkę, która przez to, że kiedyś złamała rękę jeżdżąc na rowerze, bała się wsiąść na niego ponownie i dzieciaki ją wyśmiały.

-Tak- odpowiada i podnosi wzrok- Zaprzyjaźniliśmy się i chyba się zaochałem.

Jaki on jest uroczy.

Po tatusiu, który swoją drogą pojechał gdzieś z Mattem i jestem pewna, że odstawią manianę.

-A mówiłeś jej o tym?- pytam łagodnie.

-Nie.

Normalnie jak Nicolas.

-Dlaczego?

-Chciałem jej powiedzieć, ale przyszła cała zapłakana i powiedziała, że wyjeżdża.

Słysząc ból w jego głosie automatyczne chce mi się płakać.

-O matko- moje oczy  robią się mokre i ledwo hamuję łzy- Chodź tu.

Shane wtula się we mnie i słyszę jak pociąga nosem.

-Mamo jest mi tak przykro- płacze mój syn, a mi pęka serce.

Żadna matka nie chce, żeby jej dziecko cierpiało.

-Wiem, skarbie, wiem- tulę go i delikatnie nas kołyszę- Obiecuję ci, że przejdziemy przez to razem.

Nie będzie sam.

Będę go wspierać.

Ja, mój mąż i jego rodzeństwo.

-Chase będzie się ze mnie śmiał.

-Nie będzie. Jest twoim bratem i może nabijać się ze wszystkiego, ale nigdy z twojego nieszczęścia.

Może on tego nie widzi, ale ja jako matka dostrzegam to z jaką miłością się do siebie odnoszą.

-Na pewno?- pyta z nadzieją.

-Na pewno.

-Hejka, mamusiu!- słyszę krzyk Rosie i widzę jak wbiega do salonu.

Dobrze, że chociaż ona jest szczęśliwa.

-Cześć, różyczko- odpowiadam i uśmiecham się przyjaźnie- Idź na chwilę do siebie, proszę.

Chcę, żeby dała mi chwilę sam na sam z synem, ale ona ma inny plan.

-Mamusiu, ale Shane płacze, a ja jestem jego siostrzyczką i nie mogę go zostawić. Muszę go pocieszyć- odpowiada z mocą i wskakuje na kanapę.

Puszczam chłopca i robię miejsce małej, która od razu go przytula.

Wychowałam wartościowych ludzi.

-Kocham cię- szepcze mój syn i obejmuję dziewczynkę,

-Ja też cię kocham.

Ich słodką chwilę przerywa trzask drzwi i dziecięcy głosik.

-Dzień dobry, ciociu!- słyszę małego  Evansa i uśmiecham się.

-Cześć, Victor!- macham mu ręką na powitanie- Przyjechałeś z Cami czy z rodzicami?

-Cami chciała jechać do kina ze swoją przyjaciółką, dlatego podrzuciła mnie tutaj i powiedziała, że mam na nią czekać.

No tak.

Robię za darmową nianię.

-Pobawisz się z Rosie?

-Nie będę się bawić z tym głupkiem!- krzyczy moja córeczka.

Kocham ją nad życie, ale takiego zachowania nie toleruję.

-Młoda panno Wilson, proszę przeprosić Victora- rozkazuję.

Zależy mi na tym, żeby dobrze ją wychować, więc nie zamierzam odpuścić.

-Nie!

-W tej chwili, Rosanno- gromię moją córkę wzrokiem- Nie będę się powtarzać.

Każdy kto mnie zna wie, że mam wyjątkową cierpliwość do mojej rodziny, bo ktoś obcy normalnie wąchałby już kwiatki od spodu.

-Nie przeproszę go!

-Mówię ostatni raz, Rosie- przeproś Victora.

-Nie! Dobrze wiesz, że go nienawidzę!

-Nie ważne jest to czy go lubisz czy nie. Masz go natychmiast przeprosić, bo nie wolno nazywać nikogo głupkiem.

-Ale ty nazwałaś tak tatusia!- buntuje się.

O ja pierdolę.

Nigdy więcej nie użyję sarkazmu przy dzieciach, przysięgam.

-Ale ja z tatą jesteśmy dorośli i rozumiemy co jest żartem, a co nie i nie robi nam się przykro- tłumaczę cierpliwie- A póki co, ty i Victor jesteście mali i nie możecie tak mówić, dlatego masz przeprosić.

-Nie przeproszę!

Moja cierpliwość się kończy.

Liczę w głowie do dziesięciu i odzywam się ponownie.

-Rosie, w tej chwili przepraszaj albo będziesz miała karę- stawiam warunek.

Nie krzyczę, bo tak nic nie załatwię.

Mówię dobitnie, ale cicho.

Z doświadczenia wiem, że to bardziej działa.

-Nie!

-To zasuwaj do pokoju i oddaj swoją nową lalkę.

-Nienawidzę cię!- płacze.

Trochę zabolało, ale wiem, że mówi to rozemocjonowana.

-Mówisz to w nerwach i wiem, że będziesz tego żałować, ale jestem twoją mamą i należy mi się szacunek. Przynieś zabawki i siedź u siebie. Jak przemyślisz swoje zachowanie to przyjdź i porozmawiamy- mówię i dodaję- I drzwi mają być otwarte.

Dziewczynka z płaczem wybiega z kuchni i po chwili wraca z kartonem zabawek. Zostawia je i ucieka do pokoju.

Czuję się źle z tym co jej zrobiłam, ale nie mogę pozwolić, żeby obrażała innych.

Zaraz przestanie płakać, więc porozmawiam z nią na spokojnie i się pogodzimy.

-Przepraszam cię, słoneczko- kucam obok chłopczyka i łapię go za rączki- Masz ochotę na ciasteczko?

-Mogę iść porozmawiać z Rosą?- pyta.

Przepadł.

-Jeśli chcesz to możesz.

-Dziękuję- odpowiada i wbiega po schodach.

-Chyba znam swojego szwagra- śmieje się Shane.

-Oby im się udało- kiwam głową na boki i wzdycham.

Podobało się?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro