Dwie Mendy Mniej Na Świecie
Wchodzimy do sali, która wszystkim kojarzy się tylko z bólem i cierpieniem. Mi też się tak kojarzy, ale gdy o niej myślę w głowie mam też zabawę.
Uwielbiam niszczyć ludzi, którzy są źli.
Też taka jestem, ale staram się wszystkich szanować i nie być opryskliwa bez powodu. Zazwyczaj mi się to udaje.
-Stęskniliście się?- pytam się dwójki mężczyzn siedzących w rogu pokoju.
Czuję, że się wzdrygają, ale ja też to robię.
Oni boją się mnie, a ja Nicolasa, który stanął zaraz za mną i chucha mi na szyje.
Niech on mnie już kurwa nie straszy.
-Podaj tamten karton Nickolson- wskazuję głową na pudełko, a on posłusznie wykonuje moje polecenie- Teraz trzymaj go i patrz co czeka takich chujów za obrażanie kobiet. Najpierw ten z ochrony.
Podchodzę do mężczyzny i karze mu wstać. Robi to posłusznie i siada na plastikowym krzesełku. Ja w tym czasie wyjmuję papierosa i go odpalam. Zaciągam się dymem i powoli go wypuszczam.
-Nie toleruje takiego zachowania wobec kobiet- zaczynam i przygaszam papierosa najpierw na jego udzie, a potem na dłoni. W między czasie odpalam też świeczkę- Czujecie się jak władcy świata, a tak naprawdę kobiety wami rządzą. Mamy was w garści.
Odpalam papierosa i ponownie czekam, aby się rozgrzał .
-Masz przecież szefową kobietę. Wiesz o tym?
-Wiem- wydusza z trudem, a ja nie ułatwiam mu zadania, bo ponownie przypalam na nim swojego papierosa.
-No to nie rozumiem czemu zachowujesz się jak szmaciarz i zamiast normalnie iść do klubu, wyrwać kogoś kto ma ochotę na seks, zatrzymujesz jakieś niewinne dziewczyny- podnoszę głos i znów go terroryzuje- A co gdyby to była na przykład córka Lou?
-On nie ma córki.
No jeszcze się kurwa stawia patałach pierdolony.
-A gdyby miał?- pytam i wstaję- Zgwałciłbyś taką dziewczynkę to uwierz mi najpierw zabawiłby się tobą Louis, potem ja i nie uwierzę, że chłopcy odpuścili by taką zabawę. Bolało by tysiąc razy bardziej i marzyłbyś o szybkiej śmierci, którą my przedłużalibyśmy bardziej niż to konieczne.
Facet wciąga powietrze, a ja chwytam świeczkę. Staję za nim i odchylam jego koszulkę tak, żeby skóra była widoczna. Powoli przechylam przedmiot, a wosk leje się po jego plecach. Niezrażona jego krzykiem kontynuuje swój monolog.
-Zapamiętaj to sobie. Nigdy nie zmusza się do niczego kobiet. Powtórz.
-Ni- nigdy nie-e zmusza... się do ni-czego kobiet.
Jąka się, a na mojej twarzy pojawia się rozbawiony uśmiech.
Cierpi.
I dobrze kurwa.
Jak nie potrafi trzymać łap przy sobie niech zdycha w męczarniach.
- Kobiety są najpiękniejsze, najinteligentniejsze, po prostu najlepsze.
Czekam aż powtórzy i idę do pudełka, w którym są prawie wszystkie narzędzia tortur.
-Kobiety są najpiękniejsze i najinteligentniejsze i najlepsze.
Wykonuje moje polecenia i daje mi to ogromną satysfakcję. Niestety na jego niekorzyść nie odpuszczam i wyciągam z kartonu mały nóż i opakowanie soli. Mężczyzna na krzesełku otwiera szeroko oczy i wygląda trochę jak nieboszczyk.
Cóż...
Za niedługo nim będzie.
-A teraz wymyśl jakieś przeprosiny to może ujdziesz z życiem.
Nie ujdzie.
On dzisiaj umrze, ale niech ma nadzieję.
-Przepraszam...- urywa i krzyczy gdy nacinam jego rękę. Spoglądam na niego, a on zaciska zęby i mówi dalej- Wszystkie kobiety, którym kiedyś coś zrobiłem.
-Słabo- komentuje i tym razem na jego klatce piersiowej rysuję nożem swoje inicjały. Posypuję je solą, a facet szarpie się na krzesełku.
Wracam do pudełka i wyciągam z niego pigułkę gwałtu.
Zobaczysz co robiłeś tym biednym dziewczyną chuju.
Rozpuszczam tabletkę w małej ilości wody i podaję mu, żeby wypił. Robi to niechętnie, a ja odpalam papierosa. Tego spalę do końca i dopiero przygaszę na jego parszywej mordzie.
Szkoda mi fajek.
Powoli się zaciągam i obserwuje byłego już ochroniarza. Zaczyna tracić świadomość i widzę, że to już czas na dokończenie jego męczarni zanim odpłynie.
-Tak się czują dziewczyny po pigułkach gwałtu- zaczynam- Dlatego nie mamy ich w żadnym kartelu. Kobiety nie biorą ich z własnej woli więc po co mamy pozwalać, żeby cierpiały przez takich zboczeńców jak ty.
Kończąc swoją wypowiedź przygaszam papierosa na jego wargach. To najczulsze miejsce w ciele człowieka, więc mam pewność, że go zaboli.
Skomli, płacze i krzyczy.
Dokładnie tak jak te dziewczyny, które krzywdził.
Nie toleruje gwałtu, a mężczyzn którzy dopuścili się czegoś takiego tępie jak tylko mogę. Oni mają najboleśniejsze kary. Takie jak mordercy dzieci.
Patrzę jeszcze chwilę na jego cierpienie i wyciągam pistolet. Oddaje strzał w brzuch, a kilka sekund potem w głowę. Ciało upada na ziemię, a krew rozpryskuje się dookoła. Będą mieli dzisiaj trochę sprzątania.
-Siadaj- zwracam się oschłym tonem do drugiego faceta.
Wykonuje moje polecenie i już po chwili naznaczam jego ciało różnymi rysunkami.
Wyciętymi na skórze.
Boli go, ale to dobrze.
Ma boleć.
-Byłeś drugi po to, żeby zobaczyć jak będziesz cierpiał- odpowiadam i dalej bawię się w artystkę - Nie masz prawa poniżać nikogo, bo sam jesteś nieudacznikiem. Zarządzanie kartelem nie szło ci w ogóle, a uważałeś się za niewiadomo kogo.
Teraz biorę sól i posypuję wszystkie nacięcia. Nie żałuję ilości i już po chwili słyszę krzyk.
Kończę swoją robotę i końcówkę soli wsypuję mu do oka. Słyszę jeszcze potworniejszy krzyk, ale nie rusza mnie on. Odkładam przyprawę i chwytam paralizator.
-A prostytutka to kobieta, którą też powinieneś szanować. Nie różni się niczym od ciebie. Też jest normalnym człowiekiem, bo żadna praca nie hańbi. I teraz przeprosisz .
-Przepraszam- wydukał.
-Postaraj się bardziej- mówię i rażę go prądem po nodze.
-Przepraszam wszystkie kobiety. Nawet prostytutki.
-No dobra- tym razem dotykam go urządzeniem po ręce, a on wzdryga się i dalej wrzeszczy.
Odkładam przedmiot i spoglądam łajdakowi w oczy. Chwytam jego ramiona i wymierzam mu kopniaka w krocze.
Kwiczy z bólu, a ja chwytam za pistolet.
Strzelam w udo i czekam parę minut, potem w brzuch i też czekam chwilę, a ostatnią kulkę daję mu między oczy i wychodzę.
Nicolas podąża za mną na dwór i staje obok mnie. Odpalam kolejnego już dzisiaj papierosa i zaciągam się nim.
-Zabiłaś ich za te akcje dzisiaj?- pyta.
-Mieli na swoim sumieniu więcej- odpowiadam- Ten pierwszy zgwałcił kilkanaście dziewczyn, a ten drugi pobił śmiertelnie swoją narzeczoną i podpierdalał nam towar. Te sytuacje z dzisiaj były tylko gwoździem do trumny. Zginęli by dzisiaj nawet jeśli nie zadarli by ze mną.
-Czyli zabijasz tylko złych?
-Staram się- odpowiadam- A teraz wracamy do domu.
-Nie przejmuj się tym- mówi- Jest o dwie mendy mniej na świecie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro