Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dwie Mendy Mniej Na Świecie

Wchodzimy do sali, która wszystkim kojarzy się tylko z bólem i cierpieniem. Mi też się tak kojarzy, ale gdy o niej myślę w głowie mam też zabawę.

Uwielbiam niszczyć ludzi, którzy są źli.

Też taka jestem, ale staram się wszystkich szanować i nie być opryskliwa bez powodu. Zazwyczaj mi się to udaje.

-Stęskniliście się?- pytam się dwójki mężczyzn siedzących w rogu pokoju.

Czuję, że się wzdrygają, ale ja też to robię.

Oni boją się mnie, a ja Nicolasa, który stanął zaraz za mną i chucha mi na szyje.

Niech on mnie już kurwa nie straszy.

-Podaj tamten karton Nickolson- wskazuję głową na pudełko, a on posłusznie wykonuje moje polecenie- Teraz trzymaj go i patrz co czeka takich chujów za obrażanie kobiet. Najpierw ten z ochrony.

Podchodzę do mężczyzny i karze mu wstać. Robi to posłusznie i siada na plastikowym krzesełku. Ja w tym czasie wyjmuję papierosa i go odpalam. Zaciągam się dymem i powoli go wypuszczam.

-Nie toleruje takiego zachowania wobec kobiet- zaczynam i przygaszam papierosa najpierw na jego udzie, a potem na dłoni. W między czasie odpalam też świeczkę- Czujecie się jak władcy świata, a tak naprawdę kobiety wami rządzą. Mamy was w garści.

Odpalam papierosa i ponownie czekam, aby się rozgrzał .

-Masz przecież szefową kobietę. Wiesz o tym?

-Wiem- wydusza z trudem, a ja nie ułatwiam mu zadania, bo ponownie przypalam na nim swojego papierosa.

-No to nie rozumiem czemu zachowujesz się jak szmaciarz i zamiast normalnie iść do klubu, wyrwać kogoś kto ma ochotę na seks, zatrzymujesz jakieś niewinne dziewczyny- podnoszę głos i znów go terroryzuje- A co gdyby to była na przykład córka Lou?

-On nie ma córki.

No jeszcze się kurwa stawia patałach pierdolony.

-A gdyby miał?- pytam i wstaję- Zgwałciłbyś taką dziewczynkę to uwierz mi najpierw zabawiłby się tobą Louis, potem ja i nie uwierzę, że chłopcy odpuścili by taką zabawę. Bolało by tysiąc razy bardziej i marzyłbyś o szybkiej śmierci, którą my przedłużalibyśmy bardziej niż to konieczne.

Facet wciąga powietrze, a ja chwytam świeczkę. Staję za nim i odchylam jego koszulkę tak, żeby skóra była widoczna. Powoli przechylam przedmiot, a wosk leje się po jego plecach. Niezrażona jego krzykiem kontynuuje swój monolog.

-Zapamiętaj to sobie. Nigdy nie zmusza się do niczego kobiet. Powtórz.

-Ni- nigdy nie-e zmusza... się do ni-czego kobiet.

Jąka się, a na mojej twarzy pojawia się rozbawiony uśmiech.

Cierpi.

I dobrze kurwa.

Jak nie potrafi trzymać łap przy sobie niech zdycha w męczarniach.

- Kobiety są najpiękniejsze, najinteligentniejsze, po prostu najlepsze.

Czekam aż powtórzy i idę do pudełka, w którym są prawie wszystkie narzędzia tortur.

-Kobiety są najpiękniejsze i najinteligentniejsze i najlepsze.

Wykonuje moje polecenia i daje mi to ogromną satysfakcję. Niestety na jego niekorzyść nie odpuszczam i wyciągam z kartonu mały nóż i opakowanie soli. Mężczyzna na krzesełku otwiera szeroko oczy i wygląda trochę jak nieboszczyk.

Cóż...

Za niedługo nim będzie.

-A teraz wymyśl jakieś przeprosiny to może ujdziesz z życiem.

Nie ujdzie.

On dzisiaj umrze, ale niech ma nadzieję.

-Przepraszam...- urywa i krzyczy gdy nacinam jego rękę. Spoglądam na niego, a on zaciska zęby i mówi dalej- Wszystkie kobiety, którym kiedyś coś zrobiłem.

-Słabo- komentuje i tym razem na jego klatce piersiowej rysuję nożem swoje inicjały. Posypuję je solą, a facet szarpie się na krzesełku.

Wracam do pudełka i wyciągam z niego pigułkę gwałtu.

Zobaczysz co robiłeś tym biednym dziewczyną chuju.

Rozpuszczam tabletkę w małej ilości wody i podaję mu, żeby wypił. Robi to niechętnie, a ja odpalam papierosa. Tego spalę do końca i dopiero przygaszę na jego parszywej mordzie.

Szkoda mi fajek.

Powoli się zaciągam i obserwuje byłego już ochroniarza. Zaczyna tracić świadomość i widzę, że to już czas na dokończenie jego męczarni zanim odpłynie.

-Tak się czują dziewczyny po pigułkach gwałtu- zaczynam- Dlatego nie mamy ich w żadnym kartelu. Kobiety nie biorą ich z własnej woli więc po co mamy pozwalać, żeby cierpiały przez takich zboczeńców jak ty.

Kończąc swoją wypowiedź przygaszam papierosa na jego wargach. To najczulsze miejsce w ciele człowieka, więc mam pewność, że go zaboli.

Skomli, płacze i krzyczy.

Dokładnie tak jak te dziewczyny, które krzywdził.

Nie toleruje gwałtu, a mężczyzn którzy dopuścili się czegoś takiego tępie jak tylko mogę. Oni mają najboleśniejsze kary. Takie jak mordercy dzieci.

Patrzę jeszcze chwilę na jego cierpienie i wyciągam pistolet. Oddaje strzał w brzuch, a kilka sekund potem w głowę. Ciało upada na ziemię, a krew rozpryskuje się dookoła. Będą mieli dzisiaj trochę sprzątania.

-Siadaj- zwracam się oschłym tonem do drugiego faceta.

Wykonuje moje polecenie i już po chwili naznaczam jego ciało różnymi rysunkami.

Wyciętymi na skórze.

Boli go, ale to dobrze.

Ma boleć.

-Byłeś drugi po to, żeby zobaczyć jak będziesz cierpiał- odpowiadam i dalej bawię się w artystkę - Nie masz prawa poniżać nikogo, bo sam jesteś nieudacznikiem. Zarządzanie kartelem nie szło ci w ogóle, a uważałeś się za niewiadomo kogo.

Teraz biorę sól i posypuję wszystkie nacięcia. Nie żałuję ilości i już po chwili słyszę krzyk.

Kończę swoją robotę i końcówkę soli wsypuję mu do oka. Słyszę jeszcze potworniejszy krzyk, ale nie rusza mnie on. Odkładam przyprawę i chwytam paralizator.

-A prostytutka to kobieta, którą też powinieneś szanować. Nie różni się niczym od ciebie. Też jest normalnym człowiekiem, bo żadna praca nie hańbi. I teraz przeprosisz .

-Przepraszam- wydukał.

-Postaraj się bardziej- mówię i rażę go prądem po nodze.

-Przepraszam wszystkie kobiety. Nawet prostytutki.

-No dobra- tym razem dotykam go urządzeniem po ręce, a on wzdryga się i dalej wrzeszczy.

Odkładam przedmiot i spoglądam łajdakowi w oczy. Chwytam jego ramiona i wymierzam mu kopniaka w krocze.

Kwiczy z bólu, a ja chwytam za pistolet.

Strzelam w udo i czekam parę minut, potem w brzuch i też czekam chwilę, a ostatnią kulkę daję mu między oczy i wychodzę.

Nicolas podąża za mną na dwór i staje obok mnie. Odpalam kolejnego już dzisiaj papierosa i zaciągam się nim.

-Zabiłaś ich za te akcje dzisiaj?- pyta.

-Mieli na swoim sumieniu więcej- odpowiadam- Ten pierwszy zgwałcił kilkanaście dziewczyn, a ten drugi pobił śmiertelnie swoją narzeczoną i podpierdalał nam towar. Te sytuacje z dzisiaj były tylko gwoździem do trumny. Zginęli by dzisiaj nawet jeśli nie zadarli by ze mną.

-Czyli zabijasz tylko złych?

-Staram się- odpowiadam- A teraz wracamy do domu.

-Nie przejmuj się tym- mówi- Jest o dwie mendy mniej na świecie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro