Rozdział 8
Znienawidzicie mnie po tym rozdziale XD
Kiedy Ann wróciła do domu po uzgodnieniu planu, zastała Pietra, siedzącego na kanapie z lekko wkurzonym wyrazem twarzy. Od razu było widać, że coś mu zaszło za skórę, a Gen wiedziała, że jak jest w tym stanie, to lepiej go zostawić samego. Ann ostrożnie podeszła do swojego męża, zostawiając torbę w przedpokoju.
- Kochanie? - spytała cicho, wiedząc jaki może być kiedy jest poddenerwowany i cichy.
- Myślałaś, że się nie dowiem? Jesteś tak samo naiwna, jak kiedyś Annabeth. - zaśmiał się, a Gen zaczęła się niepokoić, słysząc jakim tonem to powiedział. Czarnowłosa zaczęła się cofać.
- N-Nie wiem o co ci chodzi... - oznajmiła z lekkim strachem. Pietro wstał i zaśmiał się lekko.
- Ty rzeczywiście jesteś głupia. Mówię o Jamesie fajtłapo i o tym, jak płakałaś sobie w jego ramie. To, że spędzałaś sobie czas z nim na misjach mogłem jeszcze znieść, ponieważ nie trawiliście się... Ale to? On jest twoim mężem, czy ja? - spytał, podchodząc do niej powoli.
- T-Ty Pietro. Wiesz, że kocham tylko ciebie, Bucky to przeszłość. - próbowała go przekonać. Pietro tylko podszedł do niej i przycisnął ją do ściany. Ann wiedziała na co się zanosi i była przerażona, myślała, że Pietro się opamiętał po tym, jak wylądowała w szpitalu... Myliła się.
- Należysz do mnie. Jesteś tylko moja, zrozumiano? - spytał, jego oczy ciemne jak otchłań oceanu i wypełnione żądzą. Ann nie mogła mówić przez gulę powiększającą się w gardle, więc tylko kiwnęła głową ze łzami w oczach. - Słowami!! - krzyknął, waląc pięścią obok jej głowy, przez co Ann pisnęła cicho.
- T-Tak - powiedziała cicho, chcąc by to się skończyło. Nienawidziła kiedy był taki, bała się go wtedy. W tym stanie był w stanie zrobić wszystko, byleby tylko "udowodnić jej", że jest jego.
- Niby taka potężna, a płaczę jak tylko coś powiem. - zadrwił z niej. - Te twoje moce są tak samo bezużyteczne jak ty. - wyśmiał ją.
- Pietro... Przestań... Proszę. - poprosiła przez łzy. On tylko spojrzał się na nią z politowaniem i przycisnął ją biodrami do ściany, przybliżając usta do jej ucha.
-O co prosisz? O litość? - zaśmiał się lekko. - Nie bądź naiwna Myszko, jej akurat dzisiaj nie dostaniesz. - oznajmił i zaczął atakować jej szyję swoimi ustami, gryząc ją i ssąc w niektórych miejscach, pozostawiając malinki, których nie przykryłby żaden Make-up. Ann już nawet nie próbowała z nim walczyć, był silniejszy. Przekonała się o tym wiele razy, kiedy na początku chciała się bronić. Pietro przygwoździł ją całym swoim ciałem do ściany i zaczął natarczywie dotykać ją po miejscach intymnych, nie zwracając uwagi na cichy płacz Annabeth, która poddała się już dawno. Białowłosy owinął sobie jej nogi wokół swojego pasa i zaczął gwałtownie poruszać biodrami, ocierając się o nią. Pietro jęknął lekko, podczas gdy Ann czuła się bezwartościowa. W końcu przypomniała sobie o jedynym argumencie który na niego działał.
- M-Mam miesiączkę. - powiedziała cicho, chcąc skrócić swoje cierpienie. Pietro oderwał się od niej gwałtownie, przez co Ann spadła na podłogę. Chłopak zamachnął się nogą i kopnął ją w ramię.
- Suka. - warknął, po czym wyszedł z salonu, a chwilę potem było słychać trzaskanie drzwi. Gen wiedziała, że idzie pić i, że jak wróci to, albo pobije ją mocniej, albo zaśnie na klatce schodowej i będzie musiała go zbierać.
Po tym jak Pietro wyszedł, Annabeth nie trzymała więcej łez i rozpłakała się. Maximoff był taki słodki i miły kiedy się najpierw spotykali. Troszczył się o nią, był prawdziwym gentlemanem, ale po ożenieniu się... Stał się chorowicie zazdrosny. Nie pozwalał jej rozmawiać z jakimś facetem dłużej, niż pięć minut. Potem zaczęły się jego "ataki", w których nie hamował się przed niczym. Bił, gwałcił i wyzywał ją, po czym chodził pić, a na drugi dzień wracał i przepraszał, oraz obiecywał, że się poprawi, a ona głupia za każdym razem mu wierzyła... Któregoś dnia posunął się o krok za daleko i bił ją do nieprzytomności, po czym spanikował i zawiózł ją do szpitala. Tam nakłamał, że pobili ją w zaułku, gdzie potem ją znalazł. Tony, kiedy się dowiedział, chciał dać jej część swojej ochrony, jednak ona odmówiła, mówiąc, że Pietro się już tym zajął i ufa mu. Od tamtej pory, Ann bała się własnego męża.
Czarnowłosa siedziała na podłodze, płacząc i zastanawiając się dlaczego to ją spotyka. Zastanawiała się również, gdzie jest jej córka, jednak przypominając sobie, że została z Wandą i Tonym w Bazie, odetchnęła z ulgą. Madzia była bezpieczna i tylko to się dla niej liczyło.
Tak z ciekawości spytam - Z jakiego województwa jesteście? Jeśli nie chcecie, nie musicie mówić, jeśli natomiast mieszkacie za granicą, też chętnie usłyszę, zwłaszcza, że sama mieszkam poza Polską :3
.... Wiem, że mnie nienawidzicie :3 No ale cóż.... Wszystko dla fabuły.... ehehehehhehehehehehehhehehehehehehehehehehehhehehehe
Let's Keep it Rolling!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro