Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział pierwszy

Pov. Diana

Dziś zaczęły się ferie zimowe. Słyszałam, że cała klasa wybiera się na narty. Wszyscy, oczywiście beze mnie. Wracam do domu po lekcjach piechotą. Miałam ochotę się przejść.
Pewnie spędzę ten czas w domu. Nie mam planów, praktycznie nigdy ich nie mam.
Na słuchawkach leci „Thriller" Michaela Jacksona. Ostatnio huczało w całym Beverly Hills, ze ponoć przejeżdżał przez nasze miasto, akurat przez moją dzielnicę. Byłam wtedy na moście. Szkoda, że nie zobaczyłam chociażby limuzyny. Trudno. Życie.

Jeśli chodzi o mój stan psychiczny to bez zmian. Bóle głowy dalej miewam, ręka cała w kodzie kreskowym, a w pokoju dalej burdel.

Dzisiaj na obiad był mó ulubiony makaron. Mama odkąd zauważyła moje gorsze samopoczucie stara się poprawić mi humor najprostszymi rzeczami. Jest najsłodszą osobą jaką znam, ale często jej nie ma w domu bo wyjazdy służbowe i tak dalej. Taty za to znowu nie ma. Jego to w ogóle rzadko widzę. Żyje tylko interesami. Pieprzony biznes. Wciąga ludzi w pracocholizm.

Wstaję od stołu i mówię mamie, że idę się przejść. Ona mówi standardowo żebym na siebie uważała. Biorę słuchawki, rzecz bez której nie ruszam się z domu.
Prószy delikatnie śnieżek. Dzieci biegają, śmieją się, tarzają się w śniegu. Pamiętam jak ja byłam takim beztroskim dzieckiem.
Cały czas spędzałam czas z innymi dziećmi. Wtedy nikogo nie obchodziło, że ktoś jest inny. Tęsknie za chwilami dzieciństwa do 9.roku życia. Potem zaczęła się jazda. Wyprowadzka z wioski, w której mieszkałam razem z rodzicami i babcią. Przeprowadziliśmy się do miejsca, którego nienawidzę całym sercem.
Traktowanie mnie jak największego śmiecia, obrażanie mnie, ciagłe zaczepki. Pamiętam jak w wieku 11 lat pierwszy raz chciałam przestać jeść, bo inni powiedzieli, że jestem za gruba.
Życie jest okropne. Ale przyzwyczaiłam się do mojego losu. Nigdy już nie będę szczęśliwa.

Poniosło mnie na kompletnie inną dzielnicę. Nie bardzo skupiłam się gdzie idę.
Nagle zawibrował mój telefon. Mama.
Odebrałam natychmiast.

- Diana? Może posiedzimy dziś obie razem? Dawno nie spędzałyśmy razem czasu. - ostatnim razem kiedy robiłyśmy coś razem to wtedy gdy miałam 15 lat, czyli trzy lata temu. Porwała ją praca i straciłam w ten sposób mamę. - Poszłabyś może do KFC? Zamówisz jedzenie a ja po ciebie przyjadę za 40 minut, pasuje ci?

Zgodziłam się no bo czemu nie. To przecież moja mama. Jedyna osoba, która mnie w ogóle chce oglądać i spędzać ze mną wolną chwilę.
Poszłam zamówić te zakichane kurczaki, które nawet lubię. Były spoko. Czekałam chwilę, bo ponad już 20 minut kiedy zawibrował mi telefon.

Przepraszam córeczko,
dostałam pilne wezwanie do pracy.
Bardzo cię przepraszam.
Wracaj już do domu.
Przeziębisz się.

Mogłam się tego spodziewać. Ja pierdole. Specjalnie dla niej szłam do tego głupiego KFC, żeby chociaż ona się uśmiechnęła.
Odebrałam swoje zamówienie i siedziałam na krawężniku, przed wejściem. Płakałam, nie wiem dlaczego taka pierdoła dowaliła mnie w taki okropny sposób. Miałam ochotę tylko odreagować.

Pov. Michael

Po dość ciężkim dniu w studiu pojechałem do posiadłości. Chciałem dziś odpocząć, pobyć sam. Odrazu gdy dojechaliśmy to rzuciłem się na łóżku w mojej sypialni, nawet się nie przebierając. Zadzwonił do mnie nagle Eddie Murphy. Mój dobry przyjaciel.

- Mike, wstawaj jedziemy.

- Gdzie niby jedziemy? Ja dziś chciałem odpocząć, Eddie... - nie dał mi nawet dokończyć.

- Spać będziesz wieczorem, stary. Jedziemy się przejechać. Pogoda jest dość ciepła.

- Gdzie chcesz jechać? - wstałem z łóżka i poszedłem się przebrać. On nie odpuści, jest bardziej uparty niż ja.

- Przejedziemy się na jakieś śmieciowe jedzenie i pogadamy. Ostatnio nie mogę cię złapać, Mike. Dzwoniłem specjalnie do studia zapytać czy dalej tam przesiadujesz.

- Dobrze dobrze. Kiedy będziesz?

- Daj mi 20 minut.

Faktycznie ostatnio mało czasu spędzam z bliskimi. Jestem zapracowany. Chcę aby wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Bad musi być hitem. Chciałbym aby pobił Thrillera, jest to mój największy cel.
Wszystkie teledyski już nagrane, piosenki tak samo. Dziś chciałem nagrać jeszcze Another part of me. O dziwo poszło szybko.

Ubrałem granatową koszulę, moje ulubione czarne spodnie i białe skarpetki. Poprawiłem tylko oczy i wyszedłem z pokoju.

Ubrałem jeszcze kurtkę i ciemne okulary.
Gdy zamykałem za sobą posiadłość, krzyknąłem jeszcze do gosposi, że wychodzę.

Pod drzwiami widziałem już samochód Eddiego. Było to auto dość zwyczajne, nie drogie, żeby nie zwracało uwagi. Oczywiście z przyciemnionymi szybami.

- Mike, jak dobrze cię widzieć! - krzyknął uradowany, kiedy siadłem na siedzenie pasażera.

Przez całą drogę rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Mimo zmęczenia czułem się szczęśliwy.
Po jakimś czasie jeżdżenia bez celu, dojechaliśmy do Beverly Hills. Miałem tutaj ostatnio mały incydent, gdy przejeżdżałem tędy limuzyną. Ludzie krzyczeli. Staliśmy w korku dwie godziny, do czasu aż policja nie pomogła odciągnąć fanów. Kochałem ich ale czasami potrafią być za bardzo upierdliwi.

Podjechaliśmy pod KFC. Nie jadłem mięsa ale dla tego miejsca robiłem wyjątek.
Eddie wyszedł z samochodu aby zamówić. Wiadomo, że na niego nie rzucą się tak jak na mnie. Patrzyłem przez szybę w samochodzie i zauważyłem nagle kogoś siedzącego na chodniku, a może był to krawężnik. Sam nie wiem. Była to chyba dziewczyna. Miała słuchawki i wyglądała na zmarzniętą.
Zacząłem działać pod wpływem impulsu. Popatrzyłem czy nie ma nikogo w pobliżu i wyszedłem z samochodu.
Czułem potrzebę jej pomóc. Nie wyglądała jakby chciała tam siedzieć. Czułem, że stało się coś złego.

Podszedłem do niej dość blisko ale nadal mnie nie zauważyła. Kucnąłem koło niej i dotknąłem ją lekko za rękę. Odrazu podniosła głowę. Chyba mocno ją przestraszyłem.

- Wszystko w porządku? - zapytałem zmartwiony.

- Umarłam już czy jak? - zaczęła się rozglądać. Pewnie nie do końca wiedziała gdzie jest.

- Zapytałem tylko czy wszystko w porządku. Siedzisz tutaj sama i zmarznięta.

- Tak wszystko dobrze. - zaczęła wstawać a jej rękaw osunął się w górę. Odruchowo na to spojrzałem i zobaczyłam rany. Tak bardzo głębokie rany. Ręka była cała w kreskach. Co musiało się dziać, ze ta dziewczyna tak mocno cierpiała. Aż poczułem ból w sercu. Gdy zobaczyła, ze się przyglądam odsunęła rękaw.

- Pójde już. Bo chyba coś brałam i nie wiem do końca co sie dzieje.

- Dlaczego to robisz?

- Ale co robię? - zapytała udając, ze nie wie o co mi chodzi.

- Te rany. - powiedziałem najdelikatniej.
Ona się poprostu rozpłakała. Wtuliłem ja do siebie i głaskałam po głowie. Nagle odsunęła sie.

- Nie zrozumiesz.

- Chce zrozumieć.

Popatrzyła na mnie swoimi wielkimi czarnymi oczami. Mało kto ma właśnie takie. Z pod czapki wystawały jej czarne długie i kręcone włosy, które były naprawdę piękne.

- Długa i nudna historia. - zaśmiała się delikatnie.

- Posłucham. - również delikatnie sie uśmiechnąłem. Bardzo głupie ale onieśmieliła mnie. Jestem z natury nieśmiały. Nie wiedziałem co się ze mną działo w tamtym momencie. - Jak masz na imię?

- Diana.

Diana, imię którego tak naprawdę nie lubiłem mimo, że było bardzo piękne. Nie lubiłem tego imienia przez jedną osobę. Czułem się wykorzystany, żywiłem do niej uczucie. Chciałem być z nią do końca świata.
Ale byłem wtedy młody i głupi. Moje uczucia do niej już dawno wyparowały. Od momentu rozstania z nikim się nie związałem.

- Musisz już wracać do domu?

- Raczej nie. Tata jest na wyjeździe służbowym, wraca za tydzień. Mama zaś wyjechała do pracy dość pilnie, myślę że wróci dopiero za dwa dni. To pewnie dłuższy wyjazd. - mówiąc to patrzyła na swoje buty. Było jej przykro.

- Chciałabyś może mnie odwiedzić? Zabiorę cie do mojej posiadłości. Wiem, ze nie powinnaś wchodzić obcym do samochodu ale ze mną nie grozi ci krzywda. - co ja gadam. Dlaczego zależy mi na tym aby zobaczyła Neverland. Przecież jej nie znam. Ale te rany dały mi do myślenia.
Potrzebowała pomocy.

- Wiesz - zastanowiła się chwilę. - Chętnie.

W duchu byłem taki szczęśliwy. Dalej zastanawiając się dlaczego.

Zaprowadziłem ją do samochodu i wytłumaczyłem Eddiemu całą sytuacje. Było mu przykro ale rozumiał. Zjedliśmy w ciszy. Mając na myśli zjedliśmy to byłem ja i mój przyjaciel. Diana cały czas siedziała z nosem w oknie. Wyglądała bardzo ładnie w blasku księżyca.

Gdy wysiedliśmy podziękowałem Eddiemu a on wyjechał, mówiąc na odchodne ze mam mu to jakoś wynagrodzić. Wiem, że nie był zły. Znał moje dobre serce.

Dziewczyna stała i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Położyłem jej dłoń na plecach i zaprowadziłem do środka.

W lepszym świetle mogłem się jej lepiej przyjrzeć. Miała na sobie niebieskie dzwony, czarną koszule a na to narzucona czerwona koszule w kratę. Zauważyłem, ze nie ściągała czapki. Postanowiłem nie pytać.

- Jesteś głodna? - zapytałem.

- Nie, dziękuje.

Staliśmy w krępującej ciszy. Co ja sobie myślałem? Ze nagle zacznie mówić o wszystkim co ją trapi, a ja będę w stanie pomoc? Jesteś świrnięty Jackson.

- Zrobimy chociaż herbatę. Chodź za mną.

Z ciepłymi kubkami usiedliśmy przy stole.
Diana ciagle patrzyła w napój przed nią.

- Może porozmawiamy o tym? - spojrzała na mnie swoimi wielkimi sarnimi oczami, w których tak naprawdę prawie się zgubiłem.

- Chcesz rozmawiać o tych ranach? - zapytała niepewnie. Kiwnąłem głową. - Życie lubi dowalać ludziom. Nie umiem sobie z tym radzić.

- Co się takiego działo, ze posunęłaś się do czegoś takiego? - jestem za bardzo bezpośredni.
Po chwili zaczęła mówić.

- Nękanie w szkole, ciągła samotność i brak wsparcia od rodziców w wielkim skrócie. - przerwała na chwile. - Zimno tu trochę.

- Chodźmy do sypialni. Pożyczę ci jakieś piżamy, dam ci koc. - na co ona mruknęła ciche w porządku.

Przebrała się, ja również. Siedzieliśmy na pufach w jednym z pokoi gościnnych. Przykryci kocami koło samego kominka.
Siedliśmy w dość przyjemnej ciszy.

- Dlaczego do mnie podszedłeś? Jestem nic nie warta. Zabieram ci cenny czas.

- Wcale nie! Jestem bardzo wrażliwy na czyjąś krzywdę. Nie wyglądałaś na kogoś kto siedzi tam z samej przyjemności. Mamy zimę a ty byłaś cała zamarznięta. Poza tym twoje ręce... poczułem ucisk w sercu. - patrzyłem na nią wtedy.

- Rozumiem. Jeśli chcesz już wiedzieć. - wzięła głęboki wdech. - W szkole nikt mnie lubi, a nawet nienawidzą. Jestem ciągłym popychadłem. Wiecznie jestem poniżana i pomijana. Kiedyś mieszkałam w innym miejscu, tam było inaczej. Rodzice dostali lepszą pracę. Nie narzekam, mamy dużo pieniędzy ale nie mam przez to mamy ani taty. Ciagle nie ma ich w domu. Tak naprawdę nie mam już nikogo w swoim życiu. Nawet nie widzą tego co się ze mna dzieje. Mama widzi moje złe samopoczucie, stara się poprawić mi humor ale nigdy nie pyta jakoś szczegółowo. Kiedyś mi na tym zależało ale teraz już mnie to nie obchodzi. Jestem obojętna.
Nie chce umrzeć, ale jest to jedyna opcja żeby ból nie był taki ogromny. - poleciało jej kilka łez z oczu. Nagle wyciągnęła coś ze swojego plecaka. - Mogę wyjść na papierosa?

- Wiesz, że to ci nie pomoże. To naprawdę okropny nałóg.

- Zdaje sobie z tego sprawę. - uśmiechnęła się lekko. - Idziesz ze mna?

- Idę.

Wyszliśmy na balkon. Oboje byliśmy opatuleni kocami. Diana odpaliła używkę i zaczęła palić. Wyglądała jakby jadła swoje ulubione danie.
Zaniepokoiło mnie to. Nie powinna jeszcze w jej wieku.

Wróciliśmy po chwili do środka. Zrobiłem nam kakao. Rozmawialiśmy przez całą noc. Czułem się jakbym poznał osobę, która w końcu mnie rozumie. Pragnęłam takiej osoby odkąd byłem małym chłopcem. Znalazłem kolejny cel, który musi się spełnić. Chcę pokazać jej sens życia oraz udowodnić, że będę zawsze dla niej.
Nie będę w stanie zostawić jej kiedykolwiek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro