Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟛 - 𝕞𝕪 𝕝𝕚𝕗𝕖 𝕗𝕖𝕝𝕥 𝕝𝕚𝕜𝕖 𝕤𝕨𝕚𝕞𝕞𝕚𝕟𝕘 𝕕𝕦𝕣𝕚𝕟𝕘 𝕒 𝕣𝕚𝕤𝕚𝕟𝕘 𝕥𝕚𝕕𝕖

↷아마 내가 널
몰랐던 것 같아

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───






『instagram ✉︎ detailhun_x』



Dzisiaj mijał wyznaczony czas, gdy musiał zwrócić swojemu klientowi, panu Tuanowi całą sumę za rozprawę i koszty sądowe, których się przez niego nabawił.

kompletnie by o tym zapomniał, gdyby nie przypomnienie, które dostał na swój adres mailowy, półtorej godziny temu, akurat wtedy, gdy wracał z rozprawy w sądzie.

Na jego nieszczęście (bądź szczęście, zależy jak na to patrzeć), jego bank był dzisiaj nieczynny i nie miał jak wybrać danej kwoty.

Poza tym, i tak nie oddałby mu całej kwoty.

Wczoraj za mocno imprezował w jednym z klubów i przepuścił połowę swojej wypłaty na drinki dla pięknych, nowopoznanych kobiet.

No trudno, jakoś będzie musiał temu zaradzić i porozmawiać z panem Tuanem i spróbować pójść z nim na ugodę, co będzie dość ciężkie, patrząc na jego temperament.

Momentalnie sięgnął pamięcią do dnia, gdy ten wparował do jego mieszkania z dwójką małych dziewczynek pod ręką, krzycząc i domagając się pieniędzy.

Nie wyglądał na kogoś, kto mógłby być kilkukrotnym rozwodnikiem i samotnym ojcem dwóch dziewczynek - wyglądem przypominał mu co najwyżej dwudziestolatka, zaczynającego studia i chodzącego na imprezy.

— Ciekawe czy dziewczynki mnie jeszcze pamiętają — Mruknął do siebie, parkując samochód na jedynym wolnym miejscu parkingowym jakie udało mu się znaleźć, po czym zabierając swoją aktówkę i telefon, gasząc silnik i wychodząc z auta.

Polubił zwłaszcza najstarszą córkę jego klienta, która była miniaturową kopią swojego ojca, z dużą kokardą wpiętą we włosy, bystrymi brązowymi oczami i szczerością, która najbardziej udowadniała, że była jego córką.

Ta druga dziewczynka nie była za bardzo do niego podobna.

Miała dwa duże dołeczki, po jednym na policzek i wesołe oczy, które niczym bursztyn w pełnym słońcu błyszczały w kierunku każdego, kto w nie spojrzał.

Zapewne przypominała jego drugą małżonkę, której nigdy nie poznał - wszystkie pisma, mediacje i ugody uzgadniał z prawnikiem kobiety, mającym jej całe pełnomocnictwo.

Wszedł do klatki budynku w którym mieszkał pan Tuan i idąc po schodach zaczął kierować się na trzecie piętro, gdzie miał mieszkać.

Nie przeszedł nawet połowy drogi, gdy usłyszał głośne krzyki trójki osób, z których jeden, ten najgłośniejszy należał do jego klienta, Marka.

— DO RESZTY CIĘ POJEBAŁO? JAK MOGŁAŚ TO ZROBIĆ? I TO PRZY DZIECIACH? — Grzmiał wściekły mężczyzna, a jego głos odbijał się echem po całej klatce, niesiony białymi ceglanymi ścianami.

Przystanął w miejscu, nie chcąc teraz interweniować, nie wiedząc co działo się  na górze i czy nie będzie tam tylko przeszkadzał.

Kłótnie między małżonkami nie leżały z zakresie jego adwokackich obowiązków, dlatego też najlepszym wyjściem w tej sprawie będzie przeczekanie tej kłótni i włączenie do niej w najodpowiedniejszym momencie.

— DZIEWCZYNKI NIC NAWET NIE ZAUWAŻYŁY, MYŚLISZ ŻE JESTEM AŻ TAK NIEODPOWIEDZIALNA? — Krzyknęła kobieta w odpowiedzi, a jej szlochający ton poniósł się dwie sekundy dalej po podstarzałych schodach.

— DOKŁADNIE TAK O TOBIE MYŚLĘ. NIE NADAJESZ SIĘ NA MATKĘ, JESTEŚ WSTRĘTNYM POTWOREM I ŻAŁUJE DNIA, W KTÓRYM SIĘ Z TOBĄ OŻENIŁEM. KAŻDEGO DNIA MODLĘ SIĘ, BYŚ ZNIKNĘŁA Z ŻYCIA MOICH CÓREK I WYJECHAŁA NA DRUGI KONIEC ŚWIATA

Jackson nie wiedział co powiedzieć, czując jak z każdą mijaną sekundą robi mu się głupio, słuchając tej kłótni.

Teraz zdawał sobie sprawę w jakiej sytuacji znajdował się Tuan, pragnąc szybkiego rozwodu i odcięcia się od małżonki.

I to przez niego teraz musi znosić ten koszmar, kłócąc się przy uszach i oczach każdego mieszkańca budynku.

— Przepraszam pana bardzo, a co pan tu robi? — Odwrócił się za siebie w stronę staruszki ubranej w kremowy dres, która przypatrywała mu się nieufnie.

— Ja? Chciałem wejść do domu, ale chyba na piętrze w którym mieszkam, jest awantura — Skłamał, uśmiechając się słabo.

— Ah tak — Staruszka pokiwała głową, unosząc głowę w górę, gdzie nadal rozbrzmiewała awantura. — Biedny Mark, znowu musi wykłócać się z tą czarownicą

— Czarownicą? Zna ich pani? — Nic złego nie stanie się, jak trochę podpyta o swojego klienta jego sąsiadkę, prawda?

Robi to by w pełni zrozumieć sytuacje w jakiej mężczyzna się znalazł i pomóc mu uzyskać satysfakcjonujący rozwód.

Inmego powodu nie ma.

— Tak, znam. Mieszkam piętro wyżej od niego i czasami zajmuje się jego córkami  gdy musi zostać dłużej w pracy. Te dwie są tak dobrze wychowane i uczynne, że czuję wobec nich sympatię, jakby były moimi własnymi wnuczkami

— A co z jego żoną? Czemu się tak kłócą?

— Ten demon to same problemy — Mówiła kobieta zdenerwowanym tonem, machając małą pomarszczoną pięścią w powietrzu. — Odkąd się z nią ożenił wiecznie cierpi. Jeździ po imprezach, przyprowadza coraz to nowszych gachów, często znika na nieokreśloną ilość dni i jest najniższym sortem matki jaki widziałam, a żyje już ponad osiemdziesiąt lat na tej ziemi. Jeszcze pół roku temu jeździł za nią i ją szukał, błagając by wróciła do domu, do dziewczynek i się zmieniła. Potrafi czuwać wiele nocy z rzędu czy znowu nie ucieknie i nie zostawi dziewczynek samych w domu. Świętemu by przecież nerwy puściły do takiej baby, a on się dwoi i troi, by nikt nie śmiał się z jego córek, że są z niepełnej rodziny

— To dlaczego się nie rozwiedzie? Mógłby ją pozwać o alimenty na dzieci i odebrać jej prawa rodzicielskie. Jestem przekonany, że odzyskałby wtedy spokój

— Zrobił to ale konował który miał go reprezentować, wziął od niego pieniądze  i nie pojawił się na rozprawie, przez co została przełożona o miesiąc. Wiem to, bo znalazłam go płaczącego pod drzwiami i o wszystkim mi opowiedział — Jacksonowi zrobiło się głupio, słysząc obelgi starszej pani wobec niego, która nawet nie wiedziała, że ten konował, jak go barwnie określiła, stoi przed nią i podaje się za lokatora, wyłudzając od niej informacje o swoim kliencie.

— To naprawdę przykre — Przytaknął, kładąc dłoń na ramieniu staruszki, poklepując ją dwukrotnie. — Nie wyobrażam sobie, jak on daje z tym wszystkim radę i nie panikuje

— Gdy masz dzieci, nie patrzysz na swoją wygodę i szczęście, tylko robisz wszystko, by to one miały jak najlepiej i żyły bez żadnych ograniczeń. Jest ojcem, a co za tym idzie, musi dwukrotnie bardziej się starać by zastąpić im również matkę i pilnować by rozwijały się prawidłowo. Nawet jakby chciał panikować, to nie może - jaki przykład da dziewczynkom, gdy zobaczą jak ich tata płacze i nie daje rady? Jest silny dla nich

Kobieta miała rację w zupełności i dopiero teraz to dotarło.

Był wstrętnym gnojem, który spieprzył swojemu klientowi życie i nie poczynił w tej sprawie żadnej refleksji.

Nie oddał mu pieniędzy i nawet dzisiaj chciał przełożyć termin ich zwrotu, durnie uśmiechając się, nie będąc świadomym tego, czym są konsekwencje jego zachowania.

Pożegnał się ze staruszką, życząc jej miłego dnia i udał się do swojego auta, gdzie będąc w środku, zadzwonił do swojego współpracownika prosząc go o pożyczenie mu pełnej kwoty i wpłacenie jej na konto Tuana, który podał mu kilka dni wcześniej.

Nie było to może zbyt wiele, ale chociaż tyle mógł zrobić, by pałace uczucie wstydu i zakłopotania przestało wypalać mu dziury w sercu i żołądku.

Kolejnym krokiem będzie wygrana sprawa rozwodowa, do której się przyłoży na tysiąc procent i da z siebie wszystko.

Miał tylko nadzieję, że jego klient to doceni i kiedyś w ramach podziękowania uśmiechnie się do niego w ten sam sposób, jak robiła to jego młodsza córka.









Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro