Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟙 - 𝕙𝕒𝕧𝕖 𝕚 𝕗𝕒𝕚𝕝𝕖𝕕 𝕥𝕠 𝕝𝕚𝕧𝕖 𝕝𝕚𝕜𝕖 𝕒 𝕕𝕖𝕔𝕖𝕟𝕥 𝕙𝕦𝕞𝕒𝕟 𝕓𝕖𝕚𝕟𝕘?

↷아마 내가 널
몰랐던 것 같아

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───

『instagram ✉︎ detailhun_x』

『twitter ✉︎ D3TA1LHUN』

Dzisiaj miał być najszczęśliwszy dla Marka dzień od wielu lat - rozwodził się ze swoją drugą żoną, Yejin z którą miał sześcioletnią córkę i nad którą sprawował opiekę od kiedy tylko jego żona (wkrótce była już) postanowiła po raz kolejny wybrać imprezę i wyjazd ze znajomymi, niż rodzinę i opiekę nad dziećmi.

Przetarł dłonią twarz, nerwowo chodząc w tę i we w tę, zerkając raz po raz na zegarek.

Jego adwokat spóźniał się dobre pół godziny, co wcale mu nie pomagało w trzymaniu nerwów na wodzy.

Od przedwczoraj nie miał z nim kompletnie żadnego kontaktu i oprócz dostania maila z potwierdzeniem dzisiejszej rozprawy, nie miał jak z nim uzgodnić tego, jak będzie postępowała ich sprawa rozwodowa.

— Oppa, twojego adwokata dalej nie ma? — Zaszczebiotała wesoło Yejin, podchodząc do niego pewnym krokiem. Stukot jej obcasów idących po marmurowej podłodze sądu odbijał mu się głucho w czaszce, przyprawiając o momentalny ból głowy — To chyba musi być znak od bogów, byśmy się nie rozwodzili. Wróćmy do domu, tam, gdzie nasze miejsce i zapomnijmy o tych małych nieporozumieniach

— Gdyby bogowie mieli dawać mi jakiekolwiek znaki, to odezwaliby się wtedy, gdy brałem dwukrotnie ślub — Burknął bez humoru — Ty i Xinyu jesteście moimi największymi demonami i gdyby nie to, że efektem tych męczarni są moje dwie cudowne córki, to już dawno siedziałbym za granicą, przeżywając drugą młodość

Co do tego był w stu procentach przekonany o swojej racji.

Mimo, iż jego dwa małżeństwa nie wypaliły a w nim samym zakiełkowało uprzedzenie do nie ufania kobietom, które przypominały jego ex, to córki, które z nimi miał - były tego wszystkiego warte.

Seojin i Yinyin były jego oczkami w głowie, gwiazdeczkami, które nadawały jego życiu sens i nie wyobrażał sobie życia bez nich.

Wałczył o opiekę nad nimi w sądzie długimi miesiącami, zapożyczając się na duże kwoty, byle tylko mieć je ze sobą.

Ich matki nie interesowały się nimi na tyle, by móc powierzyć im odpowiednią ilość czasu i zaangażowania, a bycie samotnym ojcem choć bywało ciężkie, to całkiem dobrze mu to wychodziło.

Starał się jak tylko mógł, a z pomocą swoich dwóch najlepszych przyjaciół jakoś dawał sobie radę.

— Panie Tuan, widzę, że dzisiaj pan będzie bronił się sam, czyż nie? — Zza jego pleców wyłonił się adwokat Yejin, uśmiechając się do niego przebiegle. Pewnie już wiedział o spóźnieniu jego adwokata i planował, jak pogrążyć go kompletnie, odrzucając pozew o rozwód, tak jak chciała (jeszcze) jego żona.

Zerknął kolejny raz w telefon, czy nie dostał nowej wiadomości od adwokata Wanga, zanim wyciszył go kompletnie i schował do kieszeni swoich granatowych spodni od garnituru.

Złośliwe spojrzenie, które rzucił mu adwokat jego żony tylko bardziej go zirytował, co wyraził głośnym prychnięciem.

— Może się pan śmiać, ile chce — Powiedział, skracając dystans między nimi do maksymalnie kilku centymetrów. — Ale jeśli będzie trzeba, to sam będę reprezentował siebie i wygram ten rozwód, a pan będzie musiał zbierać Yejin i resztkę swojego ego z podłogi

— Nie bym był tego taki pewien. Ma pan cwaniaczka i oszusta za adwokata. Jedyne co potrafi, to imprezować i obracać panienkami — Powiedział, akcentując wymownie ostatnie słowa, nie spuszczając wzroku z Marka, który zaczynał coraz bardziej się denerwować tym, co mówił mężczyzna. — Jestem w stu procentach pewny, że wygrana jest moja i jeśli oczywiście się nie mylę, to pan, panie Tuan będzie zmuszony udać się ze mną na kawę w ramach swojej pokuty

— Nie mogę się doczekać, aż pan przegra, by zetrzeć panu ten pewny siebie uśmieszek z twarzy — Z uniesioną wysoką głową, odszedł w kierunku sali sądowej, w myślach rozmyślając nad narzędziami, które wykorzysta, by zamordować jeszcze „swojego" adwokata, za to jak wyjątkowo go ośmieszył.

Zwłaszcza dzisiaj, w ten niezwykle ważny dla niego dzień.






Po odebraniu dziewczynek ze szkoły, Mark musiał się niezwykle pilnować i modlić w myślach co pięć minut by nie wybuchnąć na środku chodnika.

Jak mógł się spodziewać – nieobecność jego adwokata spowodowała odroczenie rozprawy o kolejny miesiąc, a on sam został obciążony pokryciem wszystkich kosztów sądowych jako osoba, która wnosiła o rozwód.

Nie mógł w to uwierzyć.

Kolejny pieprzony miesiąc bycia małżeństwem z drugą największą harpią w całym azjatyckim kontynencie zwaną przez zwykłych śmiertelników: Pyo Yejin.

Przez pieprzonego gnojka, który wziął od niego pieniądze i się zawinął, musi przez miesiąc mieszkać pod jednym dachem z nią i znosić każde jej wyskoki, randomowe wypady do Tajlandii, po których wróciłaby po tygodniu z kolejnym mężczyzną uwieszonym na jej szyi niczym małpka kapucynka, a on sam zmuszony byłby tłumaczyć Seojin, że jej matka zajęta jest spotykaniem się z kolegą z czasów gimnazjalnych i wcale, ale to wcale nie rozbija ona rodziny (po raz kolejny).

— Zamorduje tego pieprzonego uczonego gnojka — Mruczał pod nosem, wchodząc do klatki schodowej bloku, gdzie mieszkać miał ten oszust Wang, trzymając za ręce swoje córki, które nie bardzo wiedziały co się dzieje.

Yinyin co jakiś czas wymieniała z siostrą zaciekawione spojrzenia, zastanawiając się nad tym, co mogło tak zdenerwować ich tatę, że pojechał z nimi samochodem w tą dzielnicę miasta, w której nigdy nawet nie były.

Zatrzymał się pod drzwiami z numerem 124 i nawet nie patrząc w stronę dzwonka, zaczął walić pięścią w drzwi, tak długo, dopóki nie otworzyły się one i stanął w nich zdezorientowany mężczyzna z potarganymi włosami, co mogło wskazywać na to, że dopiero co się obudził.

— Kim pan jest? — Zapytał zachrypniętym głosem, głośno ziewając. — Nie zamawiałem towarzystwa dzieci ani mężczyzny w średnim wieku

— Nie pamięta mnie pan? Mam się przedstawić jeszcze raz czy dać panu w zęby, by odświeżyć pamięć szanownego pana mecenasa? — Warknął zirytowany.

— Czy ja coś zgubiłem? A może dziewczynki sprzedają ciastka razem z zuchami? Naprawdę, nie mam pojęcia — Zadawał coraz to głupsze pytania, stojąc tak w samych bokserkach, białej luźnej koszuli i zwisając mu luźno z szyi krawacie.

Był wczorajszy i nie trzeba było ukończyć nie wiadomo jakiego kierunku na studiach, by to zauważyć.

Co sprawiało, że miał większą ochotę go zamordować.

— Proszę pozwolić, że się przedstawię: Jestem Mark Tuan, a to są moje córki Seojin i Yinyin. Do dzisiaj był pan moim adwokatem, który miał prowadzić moją sprawę rozwodową z matką mojej młodszej księżniczki — Przedstawił się szczegółowo, lekko się kłaniając, a gdy to mówił, na twarzy drugiego mężczyzny w końcu pojawiła się realizacja z kim tak właściwie rozmawia.

— Oh, pan Tuan, nie poznałem pana w tak formalnym stroju jakim jest garnitur — Próbował zażartować, jednak widząc jego wściekłą i morderczą minę, od razu zaprzestał tego, chrząkając dwukrotnie, nim kontynuował. — Proszę się nie martwić, jutrzejsza rozprawa pójdzie nam jak po maśle, mam na to niezwykle efektowny plan

— Rozprawa była dzisiaj o dziesiątej rano, w sądzie centralnym— Odpowiedział mu szorstko, odpychając go barkiem by następnie wejść z dziećmi do środka, gdzie kazał im usiąść przy stole w kuchni.

Odwrócił się w stronę swojego adwokata, krzyżując ręce na piersi, w geście oczekiwania na jakiekolwiek wytłumaczenie z jego strony.

— Panie Tuan, musiała zajść jakaś pomyłka w sądzie, rozprawa ma być jutro — Zaczął się pośpiesznie tłumaczyć, przez co brzmiał chaotycznie i zrozumiale, a słowa mieszały mu się z każdym wypowiedzianym zdaniem. — Pojadę do sądu za godzinę i wszystko to wyjaśnię, na pewno jakieś logiczne wytłumaczenie się znajdzie

— Logiczne wytłumaczenie? — Powtórzył z nieukrywaną kpiną w głosie, kręcąc głową. — Jakie według pana jest logiczne wytłumaczenie na to, że olał pan moją rozprawę uprzednio biorąc za nią pieniądze? No słucham, proszę wytłumaczyć mi, dlaczego nie dostałem jeszcze rozwodu, patrząc przy tym w oczy moich córek

— To da się na pewno wyjaśnić, spokojnie. Proszę tylko powiedzieć mi co powiedział sąd i ja zaraz to naprawię

— Rozprawa rozwodowa została przełożona o kolejny miesiąc, bo nie mogłem bronić się sam, bez swojego reprezentanta prawnego, adwokat mojej żony zagroził, że puści mnie z torbami przy okazji sugerując, że zabiorą mi dzieci, bo jestem niestabilny emocjonalnie i mam problem z kontrolowaniem swojego temperamentu. Dodatkowo muszę zapłacić koszt dzisiejszej rozprawy nawet jeśli w pełni się nie odbyła i trwała tylko dwadzieścia minut. Mam kontynuować, czy włączysz myślenie, ty pieprzony głupku?

Miał ochotę mu przyłożyć tak mocno, że cała jego piękna twarzyczka uszkodzi się na okres co najmniej tygodnia a ta jego cwaniacka pewność siebie i lekceważące podejście ujdą z niego niczym powietrze z pękniętego balona.

— Proszę się nie martwić, na szczęście wystarczy napisać wniosek o umorzenie kosztów oraz pismo prostujące zarzuty do adwokata pańskiej żony. Żadna z tych rzeczy nie jest na tyle straszna, by nie dało jej się naprawić kilkoma złożonymi poprawnie dokumentami w sekretariacie sądu

— To mi się życie wali i nie wiem na czym stoję a pan mi tu z wnioskami jakimiś wyjeżdża? — Zapytał Mark uniesionym głosem, co zaalarmowało dziewczynki, które od razu do niego przybiegły, przytulając się do niego.

— Tato, dlaczego krzyczysz na tego pana? — Odezwała się Seojin, która trzymała go swoją malutką dłonią za rękę, w drugiej zaś trzymając ołówek.

— Przepraszam skarbie, tatuś nie krzyczy na pana tylko głośno z nim rozmawia, by wbić mu do jego zakutego łba, że to co zrobił jest złe i musi oddać mi pieniądze, które ode mnie wziął

— Pieniądze?

— Jest mi pan winien dziewięćset trzydzieści pięć tysięcy won – sześćset dwadzieścia cztery tysiące za sprawę w sądzie oraz pozew a trzysta jedenaście tysięcy won za koszta sądowe, których bym nie miał, gdyby nie to, że woli pan imprezować z dupami niż zająć się swoją pracą

— Przykro mi, ale nigdy nie pracowałem w banku i zajmowanie się wypłacaniem odszkodowań nigdy nie było moim zajęciem

— Niech pan przestanie żartować, dobrze? Czy zdaje pan sobie sprawę, ile muszę pracować by zarobić te pieniądze? Ile wyrzeczeń mnie kosztowało by je zdobyć? Oczywiście, że nie ty cholerny cyniczny dupk.. — Zaczął rzucać niecenzuralnymi słowami, jednak, gdy zaczynał się już rozkręcać, młodsza córka pociągnęła go za nogawkę spodni, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.

— Tato, ja chcę siusiu — Wymamrotała szeptem Seojin, co od razu postawiło go na nogi i odwróciło uwagę od działającego mu na nerwy adwokata.

— Już zaraz pójdziemy aniołku, gdzie tu jest łazienka, przepraszam bardzo? — Zapytał, a gdy Wang wskazał mu drugie drzwi od strony korytarza, chwycił córkę w ramiona i szybkim krokiem udał się w stronę toalety, doskonale zdając sobie sprawę z tego jak delikatny pęcherz miała dziewczynka.

Zdezorientowany i wciąż próbujący zarejestrować to, co się dzieje Jackson, nie wiedząc co ma zrobić dalej, usiadł na kanapie, tuż obok Yinyin, która bawiła się trzymanym w ręku ołówkiem.

— A tata powiedział, że pana zabije — Poinformowała go ni stąd ni zowąd dziewczynka, uśmiechając się.

Miała ładny uśmiech, jednak dwa przednie zęby gdzieś zniknęły, zapewne wskutek jakiegoś wypadku, w którym musiały jej nagle wypaść.

Poinformowany o tym, co czekało go później, poszedł po kuchni skąd wrócił z sokiem i dwoma bananami, które dał dziewczynce, siadając tuż obok niej.

— Tak? A mówił, chociaż jak to zrobi?

— To tajemnica — Wzruszyła ramionami, zabierając się za jedzenie banana, podczas gdy Jackson zaczął rozwodzić się w myślach nad tym, jak podobna była starsza z córek do ich ojca i jak wierną kopią go była. 







ਏਓ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro